niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 54

Pola
Ogólny pomysł spotkania podrzuciła Kostka, nie wiedzieli jednak, jak się za to zabrać. W połowie marca nawet wybuchła kłótnia z tego powodu. Simon uważał, że powinni zaprosić rodziców ich obojga do jego/naszego mieszkania, Kostka była – nie wiedzieć czemu – przeciwna. W końcu powiedziałam im, że mogą zorganizować to na neutralnym terenie, ale odrzucili propozycję restauracji czy czegoś w tym stylu (po co świadkowie naoczni?). Jednak jako że wiosna tego roku przyszła bardzo szybko, stwierdziłam, że impreza nad jeziorem będzie dobrym pomysłem. Ostatecznie padło na Goczałkowice – tam pewnego pięknego, kwietniowego dnia państwo Tischer i państwo Tomaszewscy mieli się dowiedzieć, że zostaną dziadkami. A to może być bardzo, bardzo ciekawe.
Odebrałam sms-a od Kostki, w którym pisała, że będą za pięć minut. Spojrzałam na siedzących przy drewnianym stole rodziców oraz Niemców, którzy byli pochłonięci rozmową. Tata już zerkał ze zniecierpliwieniem na grilla, gotowy do przewodzenia całej imprezie. Wszystko było już przygotowane, razem z Kubą spisaliśmy się na medal. Odchrząknęłam, ściągając na siebie spojrzenia.
- Kostka i Simon będą tu za chwilę – powiedziałam, obracając Samsunga w dłoniach. – My musimy jeszcze coś załatwić – dodałam, patrząc na Popiwczaka. – Poradzicie sobie?
Zgodnie pokiwali głowami i wrócili do rozmowy, a my ruszyliśmy w stronę naszych rowerów. Kilkadziesiąt sekund później pędziliśmy już wąską, asfaltową drogą w kierunku domu dziadków blondyna. Postanowiliśmy, że wypada ich w końcu odwiedzić, a że Kostka wolała, żeby mnie nie było w chwili oznajmiania rodzicom radosnych wieści (obawa przed śmiechem i docinkami z mojej strony), uznaliśmy to za dobry moment. W końcu od jeziora były to tylko cztery kilometry.
- Czujesz tą wolność? – zapytał Kuba, jadąc obok mnie. Wiatr śmiesznie rozwiewał mu włosy. W zasadzie myśleliśmy też nad zaproszeniem jego rodziców, ale byli dwa tygodnie po rozwodzie, więc to nie mógł być dobry pomysł. Kuba… Kuba się trzymał. Bardziej martwił się o swojego młodszego brata. Jedyne, co ja mogłam zrobić, to sprawić, żeby o tym wszystkim myślał jak najmniej.
- Jasne. Zwłaszcza że pojutrze mam dwa sprawdziany – burknęłam.
Dojazd zajął nam jakieś dziesięć minut. Państwo Popiwczak byli tylko trochę zdziwieni, mnie natomiast wcale nie zaskoczył fakt, że babcia poczęstowała nas szarlotką. Tak samo, jak wtedy - jakieś pół roku temu.
- Widzisz, babciu – powiedział pan Popiwczak do swojej żony – ja wiedziałem dobrze, że z nich będzie para.
Kuba parsknął śmiechem.
- Niby skąd? – spytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej i szczerząc się wesoło.
- Ano stąd – zaczął dziadek – że się na Polę gapiłeś jakbyś świata poza nią nie widział.
Blondyn spłonął rumieńcem i nie odzywał się przez następne dwadzieścia minut. W końcu oznajmiliśmy, że musimy wracać, bo na nas czekają.
- Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś – powiedziała babcia. Posłusznie kiwnęliśmy głowami, a mój chłopak nagle sobie o czymś przypomniał.
- Ach, jeszcze coś. Możemy na chwilę zerknąć do piwnicy? Chcielibyśmy coś sprawdzić…
Dziadek rzucił mu klucze i powiedział tylko, żebyśmy jej nie puścili z dymem.
Stała tam gdzie ostatnio (no bo jakżeby inaczej?), w głębi ogrodu, między dużą jabłonią a drzewem wiśniowym. Stara, normalna, a jednak wywołująca tyle wspomnień. Otworzyliśmy drzwi i spojrzeliśmy w dół. Wnętrze świeciło pustkami.
- Schodzisz pierwszy – zarządziłam. Wzruszył ramionami i ostrożnie postawił stopę na schodkach. Na dnie piwnicy było parę centymetrów wody, więc musiał przeskoczyć na murek obok. Spojrzał na mnie zachęcająco. Stanęłam na ostatnim stopniu i się zawahałam.
- Mam nowe trampki – burknęłam, nieufnie spoglądając na brudną wodę.
- Chodź, złapię cię.
Zaufałam jego wciągniętej dłoni, jego uśmiechowi, jego oczom, jemu całemu. Po chwili już stałam na wąskim murku, a on mnie obejmował w pasie, stwierdzając, że mamy małe pole manewru. Tym razem to ja wzruszyłam ramionami. Jabłek też nie było.
- Zaczynaj – poleciłam. Odchrząknął i zaśpiewał.
- Pamiętasz to miejsce w piwnicy u dziadka…
- …kiedy przychodziła jesień – dołączyłam się – zrzucali tam węgiel i jabłka…
- I tam…
Na widok jego uśmiechu puls mi wyraźnie przyspieszył. Przypomniałam sobie jesień tamtego roku, kiedy mimo, że go nie lubiłam, pomagałam mu z matmą, kiedy byliśmy na wagarach, kiedy jego babcia wysłała nas po jabłka do swojej cudownej szarlotki, kiedy on – tak jak dziś – zaczął śpiewać tą piosenkę happysadu, która stała się naszym początkiem, kiedy z wrażenia upuściłam te cholerne owoce i kiedy…
- …całowaliśmy się pierwszy raz!
Kostka
Jako opuszczenie naszego mieszkania nie chciało mi przyjść z  łatwością toteż Simon wziął sprawy w swoje ręce i prawie wyniósłby mnie siłą, gdyby nie mój morderczy wzrok. Stał naprzeciw mnie, wzdychając głośno:
-No to może od razu na ślub ich zaprosimy i wtedy przedstawimy nasze cudeńka? – i bez dźwięku jego głosu, i bez spoglądania na wyraz jego twarzy wiedziałabym, że jest poirytowany. Znałam go dobrze mimo dość krótkiego stażu związku jak na etap, w którym przygotowywaliśmy się do przyjścia na świat naszych dzieci.
-Może tak jak skończą osiemnaście lat? – zapytałam z nadzieją. Pokręcił głową z dezaprobatą i zbliżył się do mnie. Zaczerpnęłam głośno powietrza.
-Czego ty się boisz?
-Myślisz, ze to wszystko jest takie łatwe? – wyrwałam się z jego uścisku. –Myślisz, ze co oni sobie pomyślą? A twoja mama? Pewnie będzie chciała sama je wychować. – starałam się mówić spokojnie. Dawno nie byłam tak zestresowana jak teraz. Simon dobrze o mnie dbał. Znajdowałam się już w korytarzu i ubierałam buty. Wiedziałam, że nie można było tego dłużej odkładać. Denerwowało go to, że nie może dzielić się swoim szczęściem ze wszystkimi.
Obróciłam się i zobaczyłam, ze opiera się o framugę drzwi. Miał zrezygnowaną minę.
-Możemy to odwołać.
-Nie. – starałam się, aby mój głos brzmiał odważnie, ale nie wiem ile mi z tego wychodziło. Skrzywiłam się, dotykając dłonią brzucha.
-Spokojnie. – mruknęłam. –Nic się nie dzieje, nie musicie się denerwować. – znów się skrzywiłam, bo maluszki urządzały sobie zabawę, która akurat nie była dla mnie zbyt przyjemna. Niemiec szybko znalazł się przy mnie.
-Wszystko dobrze?
-Twoje dzieci zachowują się jak piłkarze. – westchnęłam, próbując się wyprostować.
-Chyba siatkarze. –sprostował z uśmiechem. Obrzuciłam go spojrzeniem, którego nic nie dało się odczytać.
-Chyba wiem lepiej jak kopią nasze dzieci, prawda? – zmrużyłam groźnie brwi.
-Oczywiście, kochanie. – wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową a on zaczął gładzić mnie po plecach.
-Wytrzymujesz ze mną? – zapytałam cicho. –Z moimi humorami, złością, krzykami? Nie żałujesz, że to wszystko się tak potoczyło? Nie czujesz, że jesteś ze mną tylko ze względu na nie?
-Przestań. – zarządził, odsuwając mnie od siebie. –Przestań, dobrze? Nie żałuje ani jednej decyzji w swoim życiu, bo te decyzje doprowadziły mnie do was. Dzięki nim mam rodzinę, prawdziwą miłość. Mówiłem ci to już wiele razy, to, że cię kocham również. Powiem ci jeszcze, że mam zamiar znów ci się oświadczyć i ty razem nie dopuszczę do tego, żebyś ucieka, rozumiesz? – w odpowiedzi na jego piękne słowa pokiwałam głową. Czułam łzy zbierające się pod powiekami. –Chodźmy już.
Pół godziny po naszym wyjściu napisałam do Poli, aby uprzedziła rodziców, że pojawimy się za chwilę. Simon zaparkował auto i spojrzał na mnie wyczekująco. Nie było już odwrotu.
-Boję się.
-Biorę wszystko na siebie. –uśmiechnął się pocieszycielko. –Ty tylko się uśmiechaj.
Przełknęłam głośno ślinę, kiwając głową. Chwilę później Niemiec otworzył drzwi pasażerskie i ujęłam jego dłoń. Było mi raźniej, kiedy miałam z nim fizyczny kontakt. Czułam, ze zapadnę się pod ziemię, kiedy zmierzaliśmy w ich kierunku. Cztery pary oczy przyglądały nam się badawczo. Mama Simona rozdziawiła usta, moja tylko się uśmiechnęła. Za to ojcowie unieśli brwi, potem jednak również na ich ustach pojawił się serdeczne uśmiechy.
-Pani Joanno… panie Januszu…-wymowę imienia mojego taty dopracował do perfekcji- mamo… tato… - zamilkł na chwilę, spoglądając na mnie. Starałam się wytrzymać spojrzenie jego mamy. –Tak jakby trochę narozrabiałem… właściwie to narozrabialiśmy oboje, patrząc na to co działo się jakiś czas temu, ale teraz jesteśmy szczęśliwi. Mimo, ze znamy się krótko to kochamy się. No i pojawiły się owoce tej miłości, gdyż spodziewamy się – zaakcentował to słowo, chcąc pokazać, ze siedzimy w tym razem – bliźniąt. – mama chciała już coś powiedzieć, ale mówca powstrzymał ją gestem. – Pani Joanno, panie Januszu chciałbym prosić Kostkę o rękę. Mam nadzieję, że za zgodą Państwa obędzie się bez kolejnych ekscesów.
-Mam nadzieję, ze nasza córka będzie szczęśliwa. – odezwał się tata po chwili.
-Jestem.
-Mam nadzieję, ze dobrze wybrałeś synu. – odezwała się jego mama. Musiałam przyznać, ze kamień spadł mi z serca. 
Pola
Kiedy wróciliśmy nad jezioro, temat „owoców” związku Simona i Kostki był – ku uldze mojej siostry – troszkę odsunięty na bok. Aktualnie toczyła się rozmowa na temat polityki, jak to często u dorosłych bywało. A ja tego nie cierpiałam. Usiedliśmy na ławce przy stole. Tata żywo gestykulował szczypcami do przewracania kiełbasek na grillu, tłumacząc coś panu Tischerowi. Posłałam Kostce pytające spojrzenie, a w odpowiedzi uzyskałam szczery uśmiech. Westchnęłam z ulgą.
Myślałam, że może nie dojdzie do konwersacji na mój temat, ale się przeliczyłam. Kiedy wszyscy już byli najedzeni, a mężczyźni popijali piwo, mama spojrzała na mnie i na Kubę przenikliwym wzrokiem.
- A wam jak się układa? – spytała. Spojrzeliśmy na siebie, a ja strąciłam z uda rękę blondyna, którą mnie smyrał od jakiegoś czasu.
- Nie martw się, Aśka – powiedział tata ze śmiechem – tutaj chyba jeszcze dziadkami nie będziemy.
Zaczerwieniłam się po uszy i spojrzałam na niego wzrokiem mordercy. Kostka i Simon chichotali cicho. Zero wsparcia.
- Tato!
Mama spojrzała na niego i ostrożnie odsunęła od niego butelkę piwa.
- Wypiłeś pół, a już ci szkodzi – powiedziała, po czym znów przeniosła wzrok na nas. – Nie słuchajcie tego starucha – rzuciła z uśmiechem. – Ja wcale nie miałam tego na myśli. Więc jak?
Nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie lubiłam mówić o swoim związku na „forum publicznym”. Na szczęście Popiwczak mnie wyręczył.
- Pola jakoś ze mną wytrzymuje, więc jest dobrze – odparł wesoło.
- A to jest niezły wyczyn – wymruczałam pod nosem, za co uszczypnął mnie w udo, a jego ręka wróciła na wcześniej zajmowane miejsce. Mama zaśmiała się, ale zaraz potem spoważniała. Wstrzymałam oddech. Znałam ten wyraz twarzy doskonale. Spojrzałam na Kostkę. Ona też się domyślała, o co może chodzić.
- Pola… Nie chcesz wrócić do nas?
Stanęłam przed trudnym zadaniem. Byłam z rodzicami do ukończenia gimnazjum. Później wraz z Kostką przeniosłam się do Jastrzębia, gdzie miałam mieć lepsze warunki rozwoju siatkarskiego. Rodzice mnie wychowali, ale przywykłam już do mieszkania z siostrą. Miałam tu ją, szwagra, przyszłych siostrzeńców, chłopaka…
Kuba przestał mnie smyrać po udzie i w geście wsparcia ścisnął moją dłoń. Niemal czułam, że się denerwuje prawie tak jak ja, ale wiedziałam, że pogodzi się z moim wyborem.
- Kostka będzie teraz jeszcze bardziej zajęta – ciągnęła mama. – Mogłabyś wrócić, zapisać się do liceum w Wałczu, dołączyć do naszego klubu siatkarskiego… - urwała. Przez moment słychać było tylko szum wody i drzew. Potem przełknęła ślinę. Wiedziałam dobrze, że to dla niej trudne. – Wybór należy do ciebie. Zrobisz, co zechcesz.
Spuściłam wzrok na dwie złączone dłonie spoczywające na moich kolanach.
- Mamo, Pola parę razy uratowała mi tyłek – usłyszałam. Zerknęłam na Kostkę. Nie spodziewałam się, ze zabierze głos. – Już przyzwyczaiłam się do jej obecności, jest najlepszą siostrą, jaką mogłam mieć. Jeśli tylko będzie chciała… U nas zawsze będzie dla niej miejsce.
Czułam łzy podchodzące mi do oczu. Wszystko było w moich rękach. Wstałam i usiadłszy obok mamy, przytuliłam się do niej.
- Chcę… – zaczęłam. Jej kurtka trochę stłumiła moje słowa. – Chcę zostać.
Kostka
Myślałam, że to wszystko będzie gorsze a tymczasem zarówno moi rodzice jak i rodzice Simona ucieszyli się z takiego a nie innego przebiegu wypadków. Po jakimś czasie udało nam się odsunąć ten temat na bok i zająć się rozmowami na jakiś inny temat. Mama zaczęła zagadywać Polę na temat relacji z Kubą. Była to rozmowa bolesna dla nas dwóch, ale jak się okazało, ze Pola nie chce nigdzie wyjeżdżać, kamień spadł mi z serca. Na całe szczęście, bo jakoś nie byłam jeszcze na to gotowa.
-Chodź. – szepnął do ucha Simon i pociągnął mnie za rękę. Mruknęłam coś niezrozumiałego na temat mojej herbaty i dałam za wygraną. Splótł nasze ręce i prowadził mnie w kierunku niewielkiego molo. Oboje milczeliśmy. Zatrzymaliśmy się dopiero na skraju drewnianej budowli.
-Co tu robimy? – odezwałam się w końcu. Zmrużył brwi, przymykając oczy. Czekałam na odpowiedź na moje pytanie. Simon stał przede mną tak, ze gdybym chciała uciekać musiałabym pokonać najpierw jego.
-Wiesz… - zaczął wolno. –Zabezpieczam się na wszelkie możliwe sposoby, żebyś mi tylko nie uciekła. – otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszył mnie przelotnym pocałunkiem. – Rodzice nie mają nic przeciwko temu, żebyś została moją żoną, ale z tobą to różnie bywa. – zaśmiał się nerwowo. Wbiłam wzrok w deski molo. –Teraz mi nie uciekniesz. – wyszczerzył się radośnie. –A jak odmówisz to po prostu wrócimy tam sobie a ja znów spróbuję za jakiś czas. – po tych słowach przypomniał mi się pewien pan, taksówkarz, który odwoził mnie do mieszkania tamtego feralnego dnia. Tamten człowiek oświadczał się swojej dziewczynie aż 3 razy.
-Simon…
-Cicho siedź i powiedz tak w odpowiednim momencie. – powiedział zirytowany. Westchnęłam cicho. –Nie chciałem tego tak oficjalnie robić przy nich. Drugi raz nie popełnię tamtego błędu. – zastanawiałam się o co mu chodzi z tamtym błędem. Nie specjalnie kwapiliśmy się do rozmów o tamtym czasie i cieszyliśmy się wspólnymi chwilami. Simon w końcu  wyciągnął coś z spodni i klęknął. Tym razem miało skończyć się zupełnie inaczej.
-Zostaniesz moją żoną?
-Znalazłeś go. – powiedziałam cicho na widok pierścionka. Myślałam, ze zgubił się przy przeprowadzce a on go po prostu zabrał i czekał na odpowiednią okazję. –Tak. – odpowiedziałam na jego pytanie. Dzieci kopnęły, prawdopodobnie w geście aprobaty. Simon wsunął go na palec a potem wstał. Przylgnęłam do niego a on ucałował mnie w czoło.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. – odparł i teraz pocałował mnie w usta. Przerwało nam ciche chrząknięcie. Zaśmiałam się i wychyliłam głowę ponad ramieniem Niemca.
-Przeszkadzam? – Pola uśmiechnęła się lekko. Niepewnie podeszła bliżej.
-Skądże. – mruknął Simon. Dotknęłam ręką jego policzka tak jakbym miała zamiar go spoliczkować.
-Macie całe życie na sprawy erotyczne. – stwierdziła moja siostra.  Simon uśmiechnął się cwaniacko, mrucząc: o tak. –Możemy porozmawiać? – zapytała. –Same.
-Jasne. – odparł Simon i już go nie było. Wrócił do rodziców i Kuby.
-Co cię trapi? – zapytałam kiedy podeszła bliżej.
-Czy to aż tak widać?
-Jesteśmy siostrami. – objęłam ją ramieniem. –Bez względu na wszystko, więc mów.
Zapanowało niezręczne milczenie podczas którego młodsza siostra wpatrywała się w deski tak jak ja kilka minut temu.
-Naprawdę mogę zostać? – wyrzuciła to z siebie w końcu. Uśmiechnęłam się radośnie.
-Oczywiście, że tak. – oznajmiłam jej. –Z Simonem nie wyobrażamy sobie, abyś gdzieś się ruszała bez większej potrzeby. Chcemy żebyś z nami była.
-Naprawdę?
-Tak. – siostra objęła mnie mocno. Pociągnęła nosem. Nie dziwiło mnie to, że się rozkleiła. Tu, w Jastrzębiu, miała prawie wszystko i ten powrót byłby dla nie ciężki a ja nie mogłam jej nie pozwolić. Obie byśmy się załamały.
-Zgodziłaś się w końcu! – zapiszczała, kiedy mignął jej znajdujący się na palcu pierścionek zaręczynowy. Uściskała mnie ponownie. Teraz musi być już wszystko w porządku. Czas, żeby w miarę możliwości żyć długo i szczęśliwie. 

15 komentarzy:

  1. Tyle czekałam na ten rozdział, ale się opłacało :)
    Jest tak fajnie, wszystko się układa i bardzo boję się, że to już koniec tego bloga :c
    Nie mogę doczekać się kolejnego :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo i wszystko się układa! PRAWIDŁOWO <3
    Ale i tak najsłodsze sceny w rozdziale przypadły Kubie i Poli (: Słodziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu nie mogła od razu powiedzieć "tak"? Nieważne. Ważne, że wszystko jest tak, jak być powinno. ; )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku jaki przyjemny rozdział do czytania :)
    Lubię jak wszystko się układa, ale czuję że nie potrwa to długo znając was (:
    Tylko nie kończcie szybko tego bloga, błagam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ale wszystko się fajnie ułożyło :D mam nadzieję, że koniec się nie zbliża :) wreszcie Simon się oświadczył Kostce <3 i Kuba z Polą tak słodko ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam specjalnie przed snem i teraz mam taki dobry nastrój :3
    Fajnie się dzieje, nie zaprzeczę <333
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby wszystko fajnie ale jakoś tak nudno, namieszajcie coś, jesteście w tym najlepsze! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Po tylu zawirowaniach dobrze jest wiedzieć, że wszystko jest w porządku. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytanie na telefonie jest nie dla mnie bo potem zapominam skomentować. Jestem tu nadal i zawsze czekam niecierpliwie na to co te nasze siostry znów tu wykombinują :)) Miło sie czyta o tym że Kostka wreszcie dogaduje sie z Simonem i tworzą taką rodzinkę. Pola tej dwójce dodaje takiego smaczku którego bez niej by nie było. Szymek dopiął swego z tymi zaręczynami :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pojawi sie dziś coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do pytania :D /Olga

      Usuń
    2. chyba jednak dzisiaj nic nie będzie ;/ ale i tak czekam! :D

      Usuń
  11. mam nadzieję, że wybaczycie mi spam <3
    http://siegnac-po-ksiezyc.blogspot.com/

    i skoro już piszę - w ciągu jednego wieczora (czy raczej nocy, bo jak zaczęłam czytać o 21, to nie mogłam się oderwać do 2) przeczytałam około czterdziestu rozdziałów, od tamtego momentu śledzę was na bieżąco i jedyne, co mogę powiedzieć: jesteście niesamowite. uwielbiam Polę i Kubę (ale mogłoby być ich odrobinę więcej <3), Szymek ma wspaniałe serce dla Kostki. boję się, że już jest bliżej końca niż początku, ale mam nadzieję, że macie pomysł na jeszcze kilka(naście) rozdziałów, bo wasze opowiadanie jest cudowną odskocznią po ciężkim tygodniu (ewentualnie dwóch) od nauki. i napędza na następne dni.
    dziękuję wam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. To takie wszystko słodkie jest. I piękne, że im się teraz wszystko układa. Nie lubię takich momentów, ale nawet ja bym nie miała serca psuć im tej radości, ; D

    OdpowiedzUsuń