niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 53

Kostka
Dom jest czymś bardzo ważnym w życiu człowieka. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Dla mnie już od jakiegoś czasu domem było Jastrzębie. Nie żaden Wałcz tylko właśnie Jastrzębie. Dom był tam gdzie były ukochane osoby. Wałcz zawsze będzie ważny, zawsze będzie moim schronieniem, ale teraz było już zupełnie inaczej.
Ze szpitala wypisano mnie w godzinach popołudniowych. Simon odwiózł mnie do mieszkania i został ze mną. Poli jeszcze nie było, bo jak to ładnie ujął Simon dała nam czas, abyśmy mogli się nacieszyć sobą. Simon poszedł do kuchni zrobić na herbatę.
-Zmieniłaś puszkę od herbaty! – usłyszałam jego głos z kuchni.
-Niebieska! – podpowiedziałam, okrywając się kocem. Herbatka, koc i ukochany facet. Nie ma nic lepszego. Kilka minut później Szymek przyniósł nam kubki z parującą cieczą i usadowił się obok, obejmując mnie ramieniem. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Jeszcze jakieś rewelacje?
-Nie. – podniosłam głowę, kręcąc przecząco głową. –Ja musze ci to wyjaśnić… - zaczęłam cicho. Nie przerywał mi. Na pewno chciał to wiedzieć. Spojrzałam na jego twarz. –Stchórzyłam. Nie umiem ci tego racjonalnie wyjaśnić. Przestraszyłam się. Tak miało być lepiej dla nas obojga… Nie chciałam, żebyś się mną rozczarował… To wszystko potoczyło się tak szybko… - zachłysnęłam się powietrzem. Simon ujął moją twarzy w dłonie.
-Nie myśl o tym. – pocałował mnie zachłannie. Po krótkiej chwili znalazłam się nad nim. Tischer uśmiechał się cwaniacko.
-Dałeś sobie dziewięciomiesięczny szlaban na seks.
-Co z tego skoro mamy przed sobą całe życie? – odpowiedział z figlarnym uśmiechem, przyciągając mnie do siebie. Ułożyłam się  na jego klatce piersiowej. –Ale i tak będzie ciężko.
-Za niedługo przestanę mieścić się w drzwiach to ci przejdzie. – mruknęłam.
-Nie byłbym tego taki pewien. – chyba był trochę oburzony tym, ze nie doceniam jego umiejętności. Z tego co pamiętałam jego umiejętności najgorsze nie były. Celność zresztą też nie.
-Nadrobimy. – cmoknęłam go w policzek. –Obiecuję.
Niemiec wziął sobie głęboko do serca to, co powiedziałam. Chyba chciał się wziąć za nadrabianie już teraz, co wskazane nie było. Jednak w tej niewygodnej dla niego pozycji(dla mnie była bardzo wygodna) wsunął ręce pod bluzę.
-Co robisz? – zainteresowałam się, czując jak przechodzi mnie dreszcz.
-Cześć słoneczka. – odezwał się jakby niepewnie. Oszczędziłam sobie patrzenia na niego jak na idiotę, bo było to zbyt kochane. Naprawdę się cieszył. Naprawdę nas kochał. Kochał mnie, kochał je. –Jestem waszym tatą. Kocham was, kocham mamę. – pocałował mnie w czoło. Czułam, że pod powiekami zbierają mi się łzy. –Mam nadzieję, ze odziedziczycie urodę po mamie i charakter po tacie, bo chyba nie wytrzymam z trzema takimi jak Kostka…
-Ej! – oburzyłam się.
-No już cicho. – zwrócił się do mnie, po czym kontynuował. –Może będziecie tak dobre z matmy jak mama i ciocia… Chociaż wtedy miałbym wątpliwości czy rzeczywiście jesteście moje…
-Tischer, grabisz sobie. – warknęłam cicho. Wielką tajemnicą było, że Simon miewał problemy z podniesieniem czegoś do kwadratu.
-A nawet jak nie będziecie i nie będziecie kochać siatkówki jak my to i tak będę was kochał. Najważniejsze żebyście były zdrowe.
-Wątpisz, że są twoje? – spojrzałam na niego uważnie. Czułam, ze jestem gotowa zaraz się rozpłakać. Myślałam, ze wszystko się ułożyło a on zaraz zacznie mnie podejrzewać o zdradę.
-Nie. – pokręcił przecząco głową. – Droczę się z tobą. – wzięłam głęboki oddech, słuchając bicia jego serca. –Kiedy to się stało?
-Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. –Może już w Bełchatowie…
-Miałem dobrego cela. – napiął dumnie pierś. Westchnęłam. Za jakiś czas będę miała pod dachem trójkę dzieci. Świetnie. Dobrze, ze jest Pola. Może uda jej się jakoś ogarnąć szwagra.
-Może to i dobrze. – westchnęłam, przymykając oczy. 

Pola
Na trening zazwyczaj się spóźniałam. Wpadałam na naszą halę o godzinie, o której reszta zespołu miała już zbiórkę, pędziłam do szatni, przebierałam się szybko i w lekkim nieładzie wbiegałam na boisko. Trener obrzucał mnie karcącym spojrzeniem, potem kręcił głową i przechodził do prowadzenia treningu. Chyba za bardzo mnie lubił, żeby cokolwiek mi zrobić za kilkuminutowe spóźnienie. Całe szczęście.
Jako że taka była moja tradycja, czułam dumę w sercu, przekraczając próg szatni trzydzieści pięć minut przed treningiem. Założyłam spodenki i luźną koszulkę, po czym poszłam do kanciapy trenera (na którego twarzy malował się szok) i poprosiłam o klucz do magazynu, z którego wzięłam piłkę. Po dziesięciu minutach intensywnej rozgrzewki chwyciłam Moltena i zaczęłam odbijać nad głową. Doszłam prawie  do stu odbić, kiedy kolejna piłka uderzyła centralnie w moją.
Obróciłam się w stronę drzwi i prychnęłam wściekle na widok Popiwczaka stojącego pod ścianą.
- Cześć, słońce.
Zazgrzytałam zębami i sięgnęłam po piłkę.
- Przeszkadzasz mi – burknęłam. Blondyn założył buty sportowe, żeby nie brudzić parkietu, i wszedł na boisko.
- Mówisz do mnie czy do siatkówki? – spytał, przyjmując piłkę, którą mu podałam.
- To oczywiste.
Przelotnie dostrzegłam jego uśmiech.
- Czyli do siatkówki. Jej też na początku tak nie lubiłaś?
Wywróciłam oczami. Poruszał bardzo, bardzo stary temat.
- A żebyś wiedział.
Złapał piłkę i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Serio?
- Tak – odparłam. – Plasuj.
Pomiędzy rzucaniem się do obrony streściłam mu całą historię. Jak na początku rodzice mnie wysłali na trening, a ja wolałam kopać piłkę z kolegami na boisku do piłki nożnej. Nie interesowała mnie siatkówka. Robiłam to, bo mi kazali. A potem stopniowo zaczynałam to kochać i w końcu się uzależniłam do tego stopnia, że teraz każdy dzień bez siatkówki był dla mnie dniem straconym. A że treningów codziennie nie miałam, trochę tych dni straconych było.
- Wiesz, to brzmi znajomo – rzucił i wywrócił oczami, kiedy oznajmiłam, że nie zrozumiałam aluzji. – Czego was uczą w tej szkole?
- Tego samego, czego uczą ciebie.
- Ale gdyby cię nie zmusili do pomocy z matmą, być może nadal byś mnie nie lubiła – zauważył.
Przygryzłam wargę. No cóż, trochę racji miał w tym porównaniu. Ależ z niego artystyczna dusza. Nic, tylko żeby wiersze pisał.
Przenieśliśmy się pod siatkę. Ja stanęłam na rozegraniu, on na lewym skrzydle.
- Skoro do siatkówki zostałaś w pewnym sensie zmuszona, byłabyś w stanie ją rzucić?
Prawie zakrztusiłam się własną śliną. Wiedziałam, że nie pyta tylko o siatkówkę, a w obu przypadkach odpowiedź była oczywista: nie.
- Debil z ciebie, Popiwczak – warknęłam, ciskając w niego piłką. Zmrużył oczy, a ja zaczęłam uciekać. Pierwszym miejscem, które przyszło mi do głowy, były trybuny znajdujące się dwa metry nad parkietem. Wskoczyłam na stolik i chwyciłam za barierki, żeby podciągnąć się do góry i przeskoczyć przez nie, ale COŚ złapało mnie za nogę i spowodowało, że straciłam równowagę i na owo COŚ spadłam. COŚ mnie złapało i przerzuciło sobie przez ramię, ciągnąc z powrotem na środek boiska.
Westchnęłam znudzona, obijając się o jego plecy i wyobrażając sobie jego szeroki, wesoły uśmiech. Tak, doprawdy tego mi brakowało.

Kostka
-Myślałem, że mnie kochasz. – zrobił zbolałą minę, patrząc na mnie tym swoim spojrzeniem, które miało wywołać u mnie wątpliwości.
-Miłość, miłością. – westchnęłam, próbując nie dać się złamać. –Nie musisz tu przesiadywać całymi dniami. Możesz wrócić do siebie, tam spać a tu przychodzić sobie powiedzmy co dwa dni i dać mi odpocząć?
-Masz mnie dość po tygodniu a co dopiero dalej… - westchnął.
-To nie tak…
-A jak? – zmarszczył brwi, patrząc na mnie wyczekująco. Po co wyciągałam ten temat? Przecież wcale mi to nie przeszkadza. Te jego „wloty” i „wyloty” da się przeżyć.
-Idę się położyć. – podniosłam się z zajmowanego miejsca i podreptałam do pokoju, gdzie czekało na mnie łóżko. Oczywiście musiał pójść za mną i dowiedzieć się o co mi chodzi. Wyprzedził mnie i rozłożył się na moim wyrku. Zaklęłam.
-Jak tylko powiesz mi o co ci chodzi to znikam.
-O nic.
-Jasne. – przedłużał każdą samogłoskę, wpatrując się we mnie intensywnie.
-No tak.
-Zamieszkaj ze mną. – wypalił bez żadnego ostrzeżenia. Może tylko mi wydawało się, ze zrobił to tak nieoczekiwanie a on miał to wszystko zaplanowane?
-Nie wiem… - zaczęłam plątać się w słowa. – Jeszcze jest trochę… czasu.
-Teraz będzie łatwiej. – zauważył. Miał rację.
-A Pola? – założyłam ręce na piersi. Przecież była jeszcze ona. Sama nie mogłam podejmować takich decyzji.
-Chyba nie myślisz, że zapomnę o ukochanej szwagierce? – w jego głosie wyczułam, że udaje urażenie.
-Jedynej. – zauważyłam błyskotliwie.
-I tak ukochanej. –pokazał mi język. –Przecież wystarczy miejsca dla nas trojga- chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem. –potem pięciorga. Mieszkanie jest duże, więc jeśli obie się zgodzicie…
-Ty rozmawiasz z Polą. – zastrzegłam, sadowiąc się koło niego, bo zrobił mi miejsce. Objął mnie i pocałował w policzek.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
-Domyślam się. – mruknęłam pod nosem.
-Coś nie tak?
-Wszystko w porządku. – odchyliłam głowę do tyłu, a Simon wykorzystał to i pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie dreszcz.
-Kocham cię. – szepnął wprost do mojego ucha.
-A ja ciebie.  

Pola
Po treningu wraz z Kubą udaliśmy się do mojego mieszkania. Ta cholera miała rację – on, tak jak siatkówka, z czasem stał się standardowym „wyposażeniem” mojego dnia. Uznałabym, że to niebezpieczne, ale było mi po prostu zbyt dobrze.
- Cześć, gołąbeczki – rzucił Kuba do Simona i Kostki, kiedy przechodziliśmy obok jej sypialni. Pomachałam im i wyszczerzyłam się wesoło.
- Pola! – krzyknęła za mną Kostka. Parsknęłam śmiechem, otwierając drzwi do swojego pokoju.
- No dobra, już się nie wtrącamy, róbcie sobie tam co…
- Nie o to chodzi – przerwała mi. – Musimy z tobą porozmawiać.
Wymieniliśmy z blondynem spojrzenia. Głos rudej brzmiał dość poważnie. Wprawdzie nie wiedziałam, co chcą mi powiedzieć, ale bałam się, że może to nie być przyjemne. Popiwczak pchnął mnie z powrotem w stronę drzwi do kostkowej sypialni. Usiadłam na stoliku, a on na obrotowym krześle. Swoją drogą, Kostka mogła zdjąć z niego wszystkie swoje ubrania, bo ciężko było to dostrzec.
- Tak? – Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i wbiłam w nich wzrok. Wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Ty czy ja? – spytała.
Simon postanowił wziąć ten ciężar na siebie. Wziął głęboki wdech, a ja mimowolnie wbiłam paznokcie w poduszeczki dłoni. Co oni mieli na myśli? Co znów wykombinowali? Nie podobało mi się to. Zdecydowanie.
- Jak dobrze wiesz, Kostka będzie teraz potrzebowała opieki – zaczął Niemiec.
- No serio? – burknęłam. Miałam świeżo w pamięci wydarzenia sprzed kilku dni. Nie musiał mi przypominać.
- Hej, ciąża to nie choroba, ja jestem…
- Zamknij się – rzuciliśmy oboje do Kostki. Prychnęła urażona. Przeniosłam wzrok na Tischera i uniosłam pytająco brwi.
- Postanowiliśmy, że wprowadzi się do mnie.
„Wprowadzi”. Powiedział „wprowadzi”, nie „wprowadzicie”. A co ze mną? No tak, pewnie, wyślą mnie do rodziców. Przecież nie będą mieli czasu ani chęci na niańczenie mnie. Pojawią się bliźniaki i poprzewracają im trochę życie. Nie chcę mieć na głowie jeszcze jednego dziecka, nawet jeśli w kwietniu miałam skończyć siedemnaście lat. Zaklęłam w myślach. Świat znów zaczął mi się rozpieprzać na kawałeczki.
„Wprowadzi”.
Starając się nie pokazywać po sobie żadnych emocji, wstałam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Gdy się odwróciłam, od razu do oczu napłynęły mi łzy i nie byłam w stanie ich powstrzymać. Usłyszałam jedynie, jak ktoś zrywa się z łóżka. Niech ode mnie spadają, pomyślałam.
Simon dorwał mnie, gdy naciskałam klamkę przy drzwiach do swojego pokoju. Wrzasnęłam i zaczęłam się wyrywać, jednocześnie wycierając łzy, ale Szwab był silniejszy i mimo moich niemal dzikich protestów udało mu się zaciągnąć mnie z powrotem do pokoju Kostki. Uderzyłam go w pierś.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam. – Zostawcie mnie wy wszyscy! Nie cierpię was!
Mimo że pewnie go nic nie bolało, unieruchomił moje nadgarstki i pociągnął mnie na łóżko w stronę śmiejącej się Kostki. No a ona, jasna dupa, z czego się śmiała? Rozejrzałam się po pokoju. Popiwczak z trudem tłumił śmiech, Simon szczerzył się niemiłosiernie, a Konstancja trzymała się za brzuch, rechocząc. Otarłam policzki rękawami, zostawiając na nich plamy z tuszu do rzęs.
- Co?! – warknęłam.
- Naprawdę myślałaś, że odeślemy cię do rodziców? – spytał. Wtedy zrozumiałam. Oni chcieli sobie po prostu ze mnie zadrwić, pożartować. Poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość.
- Ty… Ty… - urwałam, szukając odpowiedniego epitetu w angielskim. W końcu rzuciłam się na Tischera i zaczęłam go uderzać pięściami w klatkę piersiową. – Ty niemiecka cholero! Ty zarazo wredna! Kłamco pieprzony!
Śmiał się jeszcze bardziej niż Kostka, a ja w końcu usiadłam obrażona na łóżku i oznajmiłam, że się do nich nie odzywam.
- Okej. Jak przestaniesz, to zaczniesz mnie uczyć gry na gitarze, żebym mógł kiedyś Kostce coś zaśpiewać. Więc nigdzie cię nie puszczę.

Jęknęłam i opadłam na poduszki przy akompaniamencie zgodnego „lepiej nie” z ust Popiwczaka i mojej siostry.

14 komentarzy:

  1. hahhahha końcowa akcja najlepsza :D
    Wiedziałam, że wszystko zacznie się układać i będzie już tylko lepiej (:
    Pola z Kubą są po prostu przesłodcy (: W zasadzie tak samo jak Kostka z Szymkiem :3
    Już nie mogę się doczekać porodu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cie *.* Tyle czekałam ale było warto (:
    Nie wiem kto jest teraz moją ulubioną parą w tym blogu :p
    Ja chce już kolejny (:
    ps. Proszę nie kończcie tego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff.. Już myślałam, że Kostka będzie przeciwna przeprowadzce. Czyżby to była inna Konstancja? Czy to po prostu zmiany nastroju przez te hormony?
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdzial :D koncowka najlepsza hahahah oj biedna Polcia ;( czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Opłacało się czekać <3 Jaki ten Szymek zrobił się opiekuńczy, czuje że będzie wspaniałym tatą :) No i już próbuje wyobrazić sb Kostunię z bliźniakami :3
    Kocham, pozdrawiam i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem tak zakochana w tym opowiadaniu że ciągle mi mało <3
    Pozdrawiam
    Anita :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie ten blog może sie nie kończyć. Mój ulubiony. :D
    Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bedzie tu coś dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie tez czekam i czekam ;/

      Usuń
  9. hej, hej ;> będzie coś dzisiaj? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Będzie, będzie. Jak tylko się nauczę napisze swoją część i będzie :)
    Iska

    OdpowiedzUsuń