Kostka
Dom jest czymś
bardzo ważnym w życiu człowieka. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Dla
mnie już od jakiegoś czasu domem było Jastrzębie. Nie żaden Wałcz tylko właśnie
Jastrzębie. Dom był tam gdzie były ukochane osoby. Wałcz zawsze będzie ważny,
zawsze będzie moim schronieniem, ale teraz było już zupełnie inaczej.
Ze szpitala
wypisano mnie w godzinach popołudniowych. Simon odwiózł mnie do mieszkania i
został ze mną. Poli jeszcze nie było, bo jak to ładnie ujął Simon dała nam
czas, abyśmy mogli się nacieszyć sobą. Simon poszedł do kuchni zrobić na
herbatę.
-Zmieniłaś
puszkę od herbaty! – usłyszałam jego głos z kuchni.
-Niebieska! –
podpowiedziałam, okrywając się kocem. Herbatka, koc i ukochany facet. Nie ma
nic lepszego. Kilka minut później Szymek przyniósł nam kubki z parującą cieczą
i usadowił się obok, obejmując mnie ramieniem. Oparłam głowę na jego klatce
piersiowej.
-Muszę ci coś
powiedzieć.
-Jeszcze
jakieś rewelacje?
-Nie. –
podniosłam głowę, kręcąc przecząco głową. –Ja musze ci to wyjaśnić… - zaczęłam
cicho. Nie przerywał mi. Na pewno chciał to wiedzieć. Spojrzałam na jego twarz.
–Stchórzyłam. Nie umiem ci tego racjonalnie wyjaśnić. Przestraszyłam się. Tak
miało być lepiej dla nas obojga… Nie chciałam, żebyś się mną rozczarował… To
wszystko potoczyło się tak szybko… - zachłysnęłam się powietrzem. Simon ujął
moją twarzy w dłonie.
-Nie myśl o
tym. – pocałował mnie zachłannie. Po krótkiej chwili znalazłam się nad nim. Tischer
uśmiechał się cwaniacko.
-Dałeś sobie
dziewięciomiesięczny szlaban na seks.
-Co z tego
skoro mamy przed sobą całe życie? – odpowiedział z figlarnym uśmiechem,
przyciągając mnie do siebie. Ułożyłam się na jego klatce piersiowej. –Ale
i tak będzie ciężko.
-Za niedługo
przestanę mieścić się w drzwiach to ci przejdzie. – mruknęłam.
-Nie byłbym
tego taki pewien. – chyba był trochę oburzony tym, ze nie doceniam jego
umiejętności. Z tego co pamiętałam jego umiejętności najgorsze nie były.
Celność zresztą też nie.
-Nadrobimy. –
cmoknęłam go w policzek. –Obiecuję.
Niemiec wziął
sobie głęboko do serca to, co powiedziałam. Chyba chciał się wziąć za
nadrabianie już teraz, co wskazane nie było. Jednak w tej niewygodnej dla niego
pozycji(dla mnie była bardzo wygodna) wsunął ręce pod bluzę.
-Co robisz? –
zainteresowałam się, czując jak przechodzi mnie dreszcz.
-Cześć
słoneczka. – odezwał się jakby niepewnie. Oszczędziłam sobie patrzenia na niego
jak na idiotę, bo było to zbyt kochane. Naprawdę się cieszył. Naprawdę nas
kochał. Kochał mnie, kochał je. –Jestem waszym tatą. Kocham was, kocham mamę. –
pocałował mnie w czoło. Czułam, że pod powiekami zbierają mi się łzy. –Mam
nadzieję, ze odziedziczycie urodę po mamie i charakter po tacie, bo chyba nie
wytrzymam z trzema takimi jak Kostka…
-Ej! –
oburzyłam się.
-No już cicho.
– zwrócił się do mnie, po czym kontynuował. –Może będziecie tak dobre z matmy
jak mama i ciocia… Chociaż wtedy miałbym wątpliwości czy rzeczywiście jesteście
moje…
-Tischer,
grabisz sobie. – warknęłam cicho. Wielką tajemnicą było, że Simon miewał
problemy z podniesieniem czegoś do kwadratu.
-A nawet jak
nie będziecie i nie będziecie kochać siatkówki jak my to i tak będę was kochał.
Najważniejsze żebyście były zdrowe.
-Wątpisz, że
są twoje? – spojrzałam na niego uważnie. Czułam, ze jestem gotowa zaraz się
rozpłakać. Myślałam, ze wszystko się ułożyło a on zaraz zacznie mnie
podejrzewać o zdradę.
-Nie. –
pokręcił przecząco głową. – Droczę się z tobą. – wzięłam głęboki oddech,
słuchając bicia jego serca. –Kiedy to się stało?
-Nie wiem. –
wzruszyłam ramionami. –Może już w Bełchatowie…
-Miałem
dobrego cela. – napiął dumnie pierś. Westchnęłam. Za jakiś czas będę miała pod
dachem trójkę dzieci. Świetnie. Dobrze, ze jest Pola. Może uda jej się jakoś
ogarnąć szwagra.
-Może to i
dobrze. – westchnęłam, przymykając oczy.
Pola
Na trening
zazwyczaj się spóźniałam. Wpadałam na naszą halę o godzinie, o której reszta
zespołu miała już zbiórkę, pędziłam do szatni, przebierałam się szybko i w
lekkim nieładzie wbiegałam na boisko. Trener obrzucał mnie karcącym
spojrzeniem, potem kręcił głową i przechodził do prowadzenia treningu. Chyba za
bardzo mnie lubił, żeby cokolwiek mi zrobić za kilkuminutowe spóźnienie. Całe
szczęście.
Jako że taka
była moja tradycja, czułam dumę w sercu, przekraczając próg szatni trzydzieści
pięć minut przed treningiem. Założyłam spodenki i luźną koszulkę, po czym
poszłam do kanciapy trenera (na którego twarzy malował się szok) i poprosiłam o
klucz do magazynu, z którego wzięłam piłkę. Po dziesięciu minutach intensywnej
rozgrzewki chwyciłam Moltena i zaczęłam odbijać nad głową. Doszłam prawie do stu odbić, kiedy kolejna piłka uderzyła
centralnie w moją.
Obróciłam się
w stronę drzwi i prychnęłam wściekle na widok Popiwczaka stojącego pod ścianą.
- Cześć,
słońce.
Zazgrzytałam
zębami i sięgnęłam po piłkę.
-
Przeszkadzasz mi – burknęłam. Blondyn założył buty sportowe, żeby nie brudzić
parkietu, i wszedł na boisko.
- Mówisz do
mnie czy do siatkówki? – spytał, przyjmując piłkę, którą mu podałam.
- To oczywiste.
Przelotnie
dostrzegłam jego uśmiech.
- Czyli do
siatkówki. Jej też na początku tak nie lubiłaś?
Wywróciłam
oczami. Poruszał bardzo, bardzo stary temat.
- A żebyś
wiedział.
Złapał piłkę i
spojrzał na mnie zdziwiony.
- Serio?
- Tak –
odparłam. – Plasuj.
Pomiędzy
rzucaniem się do obrony streściłam mu całą historię. Jak na początku rodzice
mnie wysłali na trening, a ja wolałam kopać piłkę z kolegami na boisku do piłki
nożnej. Nie interesowała mnie siatkówka. Robiłam to, bo mi kazali. A potem
stopniowo zaczynałam to kochać i w końcu się uzależniłam do tego stopnia, że
teraz każdy dzień bez siatkówki był dla mnie dniem straconym. A że treningów
codziennie nie miałam, trochę tych dni straconych było.
- Wiesz, to
brzmi znajomo – rzucił i wywrócił oczami, kiedy oznajmiłam, że nie zrozumiałam
aluzji. – Czego was uczą w tej szkole?
- Tego samego,
czego uczą ciebie.
- Ale gdyby
cię nie zmusili do pomocy z matmą, być może nadal byś mnie nie lubiła –
zauważył.
Przygryzłam
wargę. No cóż, trochę racji miał w tym porównaniu. Ależ z niego artystyczna
dusza. Nic, tylko żeby wiersze pisał.
Przenieśliśmy
się pod siatkę. Ja stanęłam na rozegraniu, on na lewym skrzydle.
- Skoro do
siatkówki zostałaś w pewnym sensie zmuszona, byłabyś w stanie ją rzucić?
Prawie
zakrztusiłam się własną śliną. Wiedziałam, że nie pyta tylko o siatkówkę, a w
obu przypadkach odpowiedź była oczywista: nie.
- Debil z
ciebie, Popiwczak – warknęłam, ciskając w niego piłką. Zmrużył oczy, a ja
zaczęłam uciekać. Pierwszym miejscem, które przyszło mi do głowy, były trybuny
znajdujące się dwa metry nad parkietem. Wskoczyłam na stolik i chwyciłam za
barierki, żeby podciągnąć się do góry i przeskoczyć przez nie, ale COŚ złapało
mnie za nogę i spowodowało, że straciłam równowagę i na owo COŚ spadłam. COŚ
mnie złapało i przerzuciło sobie przez ramię, ciągnąc z powrotem na środek
boiska.
Westchnęłam
znudzona, obijając się o jego plecy i wyobrażając sobie jego szeroki, wesoły
uśmiech. Tak, doprawdy tego mi brakowało.
Kostka
-Myślałem, że
mnie kochasz. – zrobił zbolałą minę, patrząc na mnie tym swoim spojrzeniem,
które miało wywołać u mnie wątpliwości.
-Miłość,
miłością. – westchnęłam, próbując nie dać się złamać. –Nie musisz tu
przesiadywać całymi dniami. Możesz wrócić do siebie, tam spać a tu przychodzić
sobie powiedzmy co dwa dni i dać mi odpocząć?
-Masz mnie
dość po tygodniu a co dopiero dalej… - westchnął.
-To nie tak…
-A jak? –
zmarszczył brwi, patrząc na mnie wyczekująco. Po co wyciągałam ten temat?
Przecież wcale mi to nie przeszkadza. Te jego „wloty” i „wyloty” da się
przeżyć.
-Idę się
położyć. – podniosłam się z zajmowanego miejsca i podreptałam do pokoju, gdzie
czekało na mnie łóżko. Oczywiście musiał pójść za mną i dowiedzieć się o co mi
chodzi. Wyprzedził mnie i rozłożył się na moim wyrku. Zaklęłam.
-Jak tylko
powiesz mi o co ci chodzi to znikam.
-O nic.
-Jasne. –
przedłużał każdą samogłoskę, wpatrując się we mnie intensywnie.
-No tak.
-Zamieszkaj ze
mną. – wypalił bez żadnego ostrzeżenia. Może tylko mi wydawało się, ze zrobił
to tak nieoczekiwanie a on miał to wszystko zaplanowane?
-Nie wiem… -
zaczęłam plątać się w słowa. – Jeszcze jest trochę… czasu.
-Teraz będzie
łatwiej. – zauważył. Miał rację.
-A Pola? –
założyłam ręce na piersi. Przecież była jeszcze ona. Sama nie mogłam podejmować
takich decyzji.
-Chyba nie
myślisz, że zapomnę o ukochanej szwagierce? – w jego głosie wyczułam, że udaje
urażenie.
-Jedynej. –
zauważyłam błyskotliwie.
-I tak
ukochanej. –pokazał mi język. –Przecież wystarczy miejsca dla nas trojga-
chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem. –potem pięciorga. Mieszkanie
jest duże, więc jeśli obie się zgodzicie…
-Ty rozmawiasz
z Polą. – zastrzegłam, sadowiąc się koło niego, bo zrobił mi miejsce. Objął
mnie i pocałował w policzek.
-Cała
przyjemność po mojej stronie.
-Domyślam się.
– mruknęłam pod nosem.
-Coś nie tak?
-Wszystko w
porządku. – odchyliłam głowę do tyłu, a Simon wykorzystał to i pocałował mnie w
szyję. Przeszedł mnie dreszcz.
-Kocham cię. –
szepnął wprost do mojego ucha.
-A ja ciebie.
Pola
Po treningu
wraz z Kubą udaliśmy się do mojego mieszkania. Ta cholera miała rację – on, tak
jak siatkówka, z czasem stał się standardowym „wyposażeniem” mojego dnia.
Uznałabym, że to niebezpieczne, ale było mi po prostu zbyt dobrze.
- Cześć, gołąbeczki
– rzucił Kuba do Simona i Kostki, kiedy przechodziliśmy obok jej sypialni.
Pomachałam im i wyszczerzyłam się wesoło.
- Pola! –
krzyknęła za mną Kostka. Parsknęłam śmiechem, otwierając drzwi do swojego
pokoju.
- No dobra,
już się nie wtrącamy, róbcie sobie tam co…
- Nie o to
chodzi – przerwała mi. – Musimy z tobą porozmawiać.
Wymieniliśmy z
blondynem spojrzenia. Głos rudej brzmiał dość poważnie. Wprawdzie nie
wiedziałam, co chcą mi powiedzieć, ale bałam się, że może to nie być przyjemne.
Popiwczak pchnął mnie z powrotem w stronę drzwi do kostkowej sypialni. Usiadłam
na stoliku, a on na obrotowym krześle. Swoją drogą, Kostka mogła zdjąć z niego
wszystkie swoje ubrania, bo ciężko było to dostrzec.
- Tak? –
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i wbiłam w nich wzrok. Wymienili między
sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Ty czy ja? –
spytała.
Simon
postanowił wziąć ten ciężar na siebie. Wziął głęboki wdech, a ja mimowolnie
wbiłam paznokcie w poduszeczki dłoni. Co oni mieli na myśli? Co znów
wykombinowali? Nie podobało mi się to. Zdecydowanie.
- Jak dobrze
wiesz, Kostka będzie teraz potrzebowała opieki – zaczął Niemiec.
- No serio? –
burknęłam. Miałam świeżo w pamięci wydarzenia sprzed kilku dni. Nie musiał mi przypominać.
- Hej, ciąża
to nie choroba, ja jestem…
- Zamknij się –
rzuciliśmy oboje do Kostki. Prychnęła urażona. Przeniosłam wzrok na Tischera i
uniosłam pytająco brwi.
-
Postanowiliśmy, że wprowadzi się do mnie.
„Wprowadzi”.
Powiedział „wprowadzi”, nie „wprowadzicie”. A co ze mną? No tak, pewnie, wyślą
mnie do rodziców. Przecież nie będą mieli czasu ani chęci na niańczenie mnie.
Pojawią się bliźniaki i poprzewracają im trochę życie. Nie chcę mieć na głowie
jeszcze jednego dziecka, nawet jeśli w kwietniu miałam skończyć siedemnaście
lat. Zaklęłam w myślach. Świat znów zaczął mi się rozpieprzać na kawałeczki.
„Wprowadzi”.
Starając się
nie pokazywać po sobie żadnych emocji, wstałam i ruszyłam w kierunku swojego
pokoju. Gdy się odwróciłam, od razu do oczu napłynęły mi łzy i nie byłam w
stanie ich powstrzymać. Usłyszałam jedynie, jak ktoś zrywa się z łóżka. Niech
ode mnie spadają, pomyślałam.
Simon dorwał
mnie, gdy naciskałam klamkę przy drzwiach do swojego pokoju. Wrzasnęłam i
zaczęłam się wyrywać, jednocześnie wycierając łzy, ale Szwab był silniejszy i
mimo moich niemal dzikich protestów udało mu się zaciągnąć mnie z powrotem do
pokoju Kostki. Uderzyłam go w pierś.
- Zostaw mnie!
– krzyknęłam. – Zostawcie mnie wy wszyscy! Nie cierpię was!
Mimo że pewnie
go nic nie bolało, unieruchomił moje nadgarstki i pociągnął mnie na łóżko w
stronę śmiejącej się Kostki. No a ona, jasna dupa, z czego się śmiała? Rozejrzałam
się po pokoju. Popiwczak z trudem tłumił śmiech, Simon szczerzył się
niemiłosiernie, a Konstancja trzymała się za brzuch, rechocząc. Otarłam
policzki rękawami, zostawiając na nich plamy z tuszu do rzęs.
- Co?! –
warknęłam.
- Naprawdę
myślałaś, że odeślemy cię do rodziców? – spytał. Wtedy zrozumiałam. Oni chcieli
sobie po prostu ze mnie zadrwić, pożartować. Poczułam, jak wzbiera we mnie
wściekłość.
- Ty… Ty… -
urwałam, szukając odpowiedniego epitetu w angielskim. W końcu rzuciłam się na
Tischera i zaczęłam go uderzać pięściami w klatkę piersiową. – Ty niemiecka
cholero! Ty zarazo wredna! Kłamco pieprzony!
Śmiał się
jeszcze bardziej niż Kostka, a ja w końcu usiadłam obrażona na łóżku i
oznajmiłam, że się do nich nie odzywam.
- Okej. Jak
przestaniesz, to zaczniesz mnie uczyć gry na gitarze, żebym mógł kiedyś Kostce
coś zaśpiewać. Więc nigdzie cię nie puszczę.
Jęknęłam i
opadłam na poduszki przy akompaniamencie zgodnego „lepiej nie” z ust Popiwczaka
i mojej siostry.
hahhahha końcowa akcja najlepsza :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że wszystko zacznie się układać i będzie już tylko lepiej (:
Pola z Kubą są po prostu przesłodcy (: W zasadzie tak samo jak Kostka z Szymkiem :3
Już nie mogę się doczekać porodu :D
O ja cie *.* Tyle czekałam ale było warto (:
OdpowiedzUsuńNie wiem kto jest teraz moją ulubioną parą w tym blogu :p
Ja chce już kolejny (:
ps. Proszę nie kończcie tego bloga :*
Uff.. Już myślałam, że Kostka będzie przeciwna przeprowadzce. Czyżby to była inna Konstancja? Czy to po prostu zmiany nastroju przez te hormony?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam. ; )
cudowny rozdzial :D koncowka najlepsza hahahah oj biedna Polcia ;( czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńOpłacało się czekać <3 Jaki ten Szymek zrobił się opiekuńczy, czuje że będzie wspaniałym tatą :) No i już próbuje wyobrazić sb Kostunię z bliźniakami :3
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i czekam na nexta ;)
XD uwielbiam :p
OdpowiedzUsuńJestem tak zakochana w tym opowiadaniu że ciągle mi mało <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anita :*
Dla mnie ten blog może sie nie kończyć. Mój ulubiony. :D
OdpowiedzUsuńCzekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam :))
Bedzie tu coś dzisiaj?
OdpowiedzUsuńno wlasnie tez czekam i czekam ;/
Usuńpiękne <3
OdpowiedzUsuńhej, hej ;> będzie coś dzisiaj? :D
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie. Jak tylko się nauczę napisze swoją część i będzie :)
OdpowiedzUsuńIska
dzięki ;*
Usuń