niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 48

Pola
Jako że Michał nie miał śliwy pod okiem ani w żadnym innym miejscu na ciele (no dobra, pewna nie jestem, bo nie sprawdzałam, ale się nie skarżył), postanowiłam, że mogę Simonowi wybaczyć ten wybuch. Wahałam się też między lojalnością w stosunku do siostry a tym samym w stosunku do niedoszłego szwagra. W końcu postanowiłam wybrać coś, co leżało pośrodku – nie mówić tego wprost, tylko delikatnie popychać Simona do zapytania o to, czy Kostka jest w ciąży. No bo przecież jakby już sam na to wpadł, nie mogłabym skłamać, prawda?
Przyszłam do niego od razu po szkole. Bardzo się zdziwił, gdy zobaczył mnie w swoich niemieckich progach z butelką Tymbarka w dłoni. Uniósł brwi, patrząc na nią zawiedzionym wzrokiem.
- Nie mogłaś przynieść czegoś innego? – zapytał. Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku, oznajmiając mu, że nie, nie mogłam. – Dlaczego?
- Po pierwsze – tobie picia już wystarczy. Po drugie – nie sprzedaliby mi. Po trzecie i najbardziej oczywiste – ja od jakiegoś czasu nie tykam alkoholu. Nie zauważyłeś?
- Przez Kubę?
- Dzięki Kubie – poprawiłam go, wchodząc do kuchni. Nie panował już w niej taki syf jak ostatnio, więc odetchnęłam z ulgą, bo doprawdy nie miałam dziś ochoty na sprzątanie.
Niemiec zaparzył nam herbatę, po czym postawił ją na stole i usiadł naprzeciwko mnie. Wbił we mnie zacięte spojrzenie swoich tęczówek, zaciskając usta w cienką kreskę, trwał tak przez jakąś chwilę, podczas której ja nie zamierzałam okazać słabości i odwrócić wzroku, po czym się odezwał.
- Przeszło ci już?
- To zależy, czy tobie przeszło – odparłam i upiłam łyk herbatki.
- Po co przyszłaś?
Zastanowiłam się przez chwilę. Musiałam teraz się postarać, żeby sprowadzić rozmowę na odpowiednie tory. Jak w książce Cobena – jeden fałszywy ruch i „kaputt”, jak to Niemcy mówią. Podniosłam wzrok na nieogolonego i niewyspanego Tischera.
- Gdyby Kostka żałowała, dałbyś jej jeszcze jedną szansę?
Widziałam, jak zamiera, a jego rysy twarzy nagle stały się jakieś takie nieprzyjemne. Miałam świadomość, że wstępuję na grząski teren, ale było mi w tej kwestii wszystko jedno.
- A  żałuje? – zaciekawił się.
- Nie powiedziała tego dosłownie, ale… - zaczęłam i od razu skarciłam się w myślach. Źle. Simon machnął lekceważąco ręką.
- Czyli nie. Więc moja odpowiedź też brzmi: nie.
- Ale Simon… - westchnęłam, przeczesując palcami brązowe włosy. No niech to szlag. – Ona ostatnio ma straszne wahania nastrojów… - rzuciłam niby od niechcenia. Niemiec wzruszył ramionami. Nie zorientował się.
- To jej nie usprawiedliwia – stwierdził. W duchu przyznałam mu rację, zwalczając chęć uderzenia go w głowę z racji tej tępoty.
- A może ona miała jakiś wewnętrzny problem? – podsunęłam, akcentując słowo „wewnętrzny”. Tischer spojrzał na mnie pytająco. – Ostatnio strasznie dużo jadła. Może to z nerwów – dodałam.
- Mogła mi powiedzieć, pomógłbym jej, jeśli taka jest prawda. Ale ona wolała zrobić po swojemu, jak zawsze – burknął. We mnie zaczynało się coś gotować. Ledwo się powstrzymywałam przed wybuchem.
- Ja się czasem zastanawiam, co w niej siedzi – podjęłam kolejną próbę, podpierając głowę rękami. Niemiec wzruszył ramionami po raz kolejny.
- Ja ci nie powiem. Między mną a nią rozdział skończony. Przykro mi, ale właśnie miałem zamiar iść na trening.
Zacisnęłam dłonie w pięści, wyładowując frustrację na poduszeczkach. Wstałam i wściekła podążyłam do przedpokoju, ubrałam się i opuściłam mieszkanie, trzasnąwszy drzwiami i zostawiwszy Niemca sam na sam ze swoim debilizmem i ciemnotą.

Kostka
Od pamiętnego wieczora nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Jakoś tak trudno usiąść spokojnie z myślą, że życie płata ci figle, nic nie układa się po twojej myśli. Wszystko wydaje się bez sensu a ilość problemów cię przytłacza. Tak było też ze mną.
Bałam się. Po raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę się bałam. Nie były to żadne ciemności czy pająki albo myszy a zwykła wizyta u lekarza.  Tak łatwo było przekonać się, że strach tnie głębiej niż noże. Czego się bałam? Można stworzyć z tego dość długą listę. Przerażał mnie fakt kolejnego dowodu mojego stanu. Gdzieś głęboko w środku obawiałam się, że coś może być nie tak: z dzieckiem albo ze mną. Nigdy nic nie było wiadomo. Szczerze? Przerażała mnie każda kolejna godzina mojego życia, każdy dzień.
Wiadomość lekarza wbiła mnie w fotel. Podejrzewam, że przez kilka długich minut wpatrywałam się to w postać starszego mężczyzny. Już myślałam, że życie wywinęło mi wystarczającą ilość psikusów, a tu jednak się pomyliłam.
-To jest pewne? – udało mi się wykrztusić. Facet poprawił okulary, po czym zabrał głos.
-Tak.
Porozmawiałam z lekarzem jeszcze chwile, dał mi parę nakazów i zakazów i mogłam opuścić gabinet. W niemałym szoku przesiedziałam w samochodzie następną godzinę po czym doszłam do wniosku, że już czas wrócić do domu, gdyż siostra zasypywała mnie wiadomościami i telefonami.
Kiedy weszłam do mieszkania Apolonia wyszła z kuchni z założonymi na piersiach rękoma.
-Co tak długo? – zmrużyła oczy. –Ja tu z ciekawości nie mogę wytrzymać a ty mnie tak torturujesz!
-Zaraz pogadamy. – mruknęłam, ściągając kurtkę. Pokiwała głową. Udałyśmy się do pokoju gdzie zajęłam miejsce na kanapie.
-No mów! – jęknęła, opadając koło mnie.
-Co?
-Który  tydzień?
-Jedenasty. – oparłam się o oparcie i odchyliłam głowę do tyłu, przymykając oczy. Pola uśmiechnęła się od ucha do ucha. Zapewne kalkulowała to, co ja zdążyłam odkryć już dawno.
-Intensywnie było na samym początku. – ukazała rząd białych zębów.
-Pola… - wymruczałam cicho.
-Przepraszam. – młodsza Tomaszewska ukazała skruchę. Wyprostowałam się i sięgnęłam po torebkę, która leżała na stoliku.
-Masz zdjęcie? – zaciekawiła się. Nasza siostrzana telepatia dała o sobie znać, bo właśnie chciałam jej pokazać to, co dostałam od lekarza.
-Mam. – wygrzebałam z portfela czarno-białe zdjęcie i podałam je siostrze, która z miną myślicielki zaczęła przyglądać się podanej kartce.
-Mój siostrzeniec. – rzekła z rozczuleniem. –Albo siostrzenica.
-Poolaa?
-Hmmm? – nadal nie odrywała wzroku od fotografii.
-Co widzisz? – dociekałam. Nie bardzo wiedziałam jak mam jej przekazać wiadomość, którą uraczył mnie doktor. Sama nie bardzo w to wierzyłam. To było zbyt wiele.
-Szczerze? – przeniosła wzrok na mnie. Przytaknęłam. – Taką jakby kulkę. – zamilkła. –Nie, dwie kulki chyba. - dodała po chwili.
-No właśnie… - jęknęłam zrezygnowana. 

Pola
Przez chwilę patrzyłam na Kostkę w milczeniu i bez żadnej reakcji. Potem rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Potem wciągnęłam głośno powietrze. Potem wypuściłam je ze świstem. I w końcu zapiszczałam tak głośno, że sąsiadów pewnie coś trafiło. Zaczęłam skakać i tańczyć po całym pokoju, tuląc do siebie zdjęcia. Wreszcie zatrzymałam się przed siostrą i spojrzałam na nią radosnym wzrokiem, chcąc krzyknąć jej prosto w twarz, że będę podwójną ciocią, ale zamknęłam usta na widok jej miny. Miała zmrużone oczy, ściągnięte groźnie brwi i zaciśnięte szczęki. Ojoj. Chyba się nie cieszyła.
- Mogę ci oddać – burknęła. Wywróciłam oczami, opadając na kanapę.
- No i ciekawe, jak bym je miała wychować – odparłam, wyciągając w jej stronę talerz z ciastkami. Poczęstowała się bez oporów.
- Masz faceta.
Zamarłam z ciastkiem w ustach, po czym zapominając, że z pełną buzią się nie mówi, zbeształam Kostkę:
- No chyba cię Kubiak opuścił – wymamrotałam. Posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, a ja zorientowałam się, że zahaczyłam o niebezpieczny temat. – Przepraszam.
- Kuba by był zadowolony – stwierdziła. Parsknęłam śmiechem i popukałam się w czoło. Czułam doskonale, że mam okropne rumieńce na policzkach.
- Jasne – prychnęłam. – Na pewno byłby w siódmym niebie.
Wzruszyła ramionami (no znowu?) i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej, oplatając nogi rękami. Położyłam jej rękę na ramieniu i podsunęłam jej pod nos zdjęcia.
- No popatrz – zaczęłam ciepłym głosem – takie dwie kruszyny rosną w twoim brzuchu. Za jakiś czas pojawią się na świecie, staną się dla ciebie całym światem. Ty dla nich również. Będziesz dobrą mamą, Kostka. Ja to wiem, a ty musisz w to uwierzyć. – Zrobiłam krótką pauzę i zerknęłam na siostrę. Siedziała w milczeniu wpatrzona w przeciwległą ścianę. Wydawałoby się, że jest pogrążona w jakimś śnie (z otwartymi oczami), ale ja wiedziałam, że mnie słucha. – Będą do ciebie wołać „mamo”, będą rosnąć na pociechę nas wszystkich, potem pójdą do szkoły, zaczną zbierać piąteczki i szósteczki, może pokochają siatkówkę tak jak my… A może nie. Tak czy inaczej będą przynosić ci dumę i radość. No, Kosteczko, uśmiechnij się – zakończyłam monolog. Ruda odwróciła twarz w moją stronę, przez chwilę patrzyła prosto w moje oczy, a potem przytuliła mnie, stwierdzając, że jestem jej największą podporą i beze mnie by sobie nie poradziła.
Dwadzieścia minut później stałam już przed halą, czekając, aż Jastrzębianie skończą trening. Pogoda była ładna. Mróz szczypał mnie w policzki, śnieg iskrzył się w świetle księżyca, a gwiazdy były doskonale widoczne. Nawet mi się nie chciało wchodzić do środka. W końcu ujrzałam sylwetkę swojego chłopaka. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego stronę.
- Pola? Co ty tu robisz? – spytał z szerokim uśmiechem, zakładając rękawiczki.
- Będę podwójną ciocią.
Zmrużył oczy, wpatrując się we mnie intensywnie. Prawie się roześmiałam na widok jego myślicielskiej miny.
- Co? – Pokiwałam głową, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Kostka ma bliźniaki?
Ponowiłam gest, postąpiłam jeszcze krok do przodu i przytuliłam się do niego, wdychając przyjemny zapach jego kurtki.

Kostka
Jak wyprowadzić człowieka z równowagi? Jak sprawić, że nie będzie chciało mu się wstać z łóżka? Jak sprawić, ze będzie płakał przez całą noc? Wystarczy uświadomić go, że zostanie matką bliźniąt. Na nic zdawały się nawet słowa siostry, która zapewniała, że dam radę. Znała mnie jak nikt inny, ale jakoś nie mogłam jej uwierzyć. Tkwiłam w jakimś błędnym kole i nic nie mogłam zrobić. Chcąc, nie chcąc za pól roku doświadczę cudu narodzin swoich dzieci.
Jak ja miałam mu to powiedzieć? Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy a teraz miałam po prostu iść i powiedzieć: Cześć. Przepraszam za wszystko. Będziesz tatą, wiesz? To było bez sensu. Co ja sobie wyobrażałam? Że zapomni o wszystkim, weźmie mnie w swoje ramiona i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Głupia ja. Nie zasłużyłam.
Dzwonek do drzwi zmusił mnie do wstania z łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i udałam się otworzyć drzwi. Co z tego, że była piętnasta a ja nawet się nie przebrałam? Nie widziałam ku temu powodu.
-Cześć. – wyszczerzył się Kuba. –Jest już Pola?
-Jeszcze nie wróciła. – wymruczałam, wpuszczając libero do środka. –A ty nie masz jakiegoś treningu czy co?
-Znów muszę się przykładać do matmy. – skrzywił się, idąc do kuchni. Podążyłam za nim i usiadłam na kuchennym krześle.
-Wszystko dobrze? – zainteresował się, mierząc mnie wzrokiem.
-Tak. – pokiwałam głową. –Jakoś nagle wszyscy się o mnie martwią…
-Dziwisz się? – zmarszczył brwi. Pokiwałam przecząco głową, na co Kuba powiedział, że to normalne.
-Nie interesują cię wszyscy, co? – kontynuował. –Chciałabyś, żeby Simon też się martwił.
-Żeby się Simon martwił to musiałby najpierw wiedzieć. – wzruszyłam ramionami. –Tak poza tym może się martwić jedynie o nie, bo ja go już nie obchodzę. Wcale mu się nie dziwię.
-Obchodzisz! – sprostował młody. –Tylko jest wściekły.
-I mnie nie kocha. – zacisnęłam usta w cienką kreskę. –Mam czego chciałam.
-Żałujesz?
Zastanowiłam się przez chwilę po czym pokiwałam głową.
-Żałujesz tak szczerze? – dociekał. Popiwczak był bardzo dojrzały jak na swój wiek. Po raz kolejny się w tym utwierdziłam.  Zapewne przez nieciekawą sytuację rodzinną. –Nie ze względu na dzieci?
-Miało być lepiej dla nas obojga. – powiedziałam cicho. –Jak widać lepiej nie jest.
-Kiedy mu powiesz?
-Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. –Jak będzie okazja to mu powiem… - zawiesiłam głos na chwilę.
-Lepiej żebyś mu powiedziała teraz nim się sam domyśli. – poradził mi. Dziwne było to, że doradzał mi siedemnastolatek. Byłam starsza a nie wiedziałam co robić. Paradoks. –Będzie jeszcze bardziej zły.
-Jak ja mam mu to powiedzieć? – położyłam głowę na blacie.
-Powiedz mu to co mi. – uśmiechnął się od ucha do ucha. –Dodaj jeszcze, że będzie ojcem dwóch wspaniałych istotek i żyjcie długo i szczęśliwie.
-To nie jest takie łatwe. – mówiłam zrezygnowanym tonem.
-Jest łatwe. – zostawał przy swoim zdaniu. –Trzeba tylko zacząć działać a nie użalać się nad sobą.
-Mogłabym coś zrobić, gdybym dowiedziała się szybciej… - jak tylko wypowiedziałam te słowa na głos zaraz ich pożałowałam. Nie przez oskarżycielskie spojrzenie młodego, po którym do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie zrobiłabyś tego. Trochę cię znam. – powiedział surowo. –Kochasz je, ale jeszcze nie chcesz się do tego przyznać.
-Prze…prze…przepraszam. – zachłysnęłam się powietrzem. Otarłam spływające po policzku łzy.
-Nie płacz. – poprosił, kładąc swoje dłonie na moje. Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami. –Nie, nie powiem jej.
-Kocham je, bo są częścią jego. – mruknęłam cicho. –Zawsze go kochałam. 


11 komentarzy:

  1. Ta Kostka to mnie dobija. Wychodzi, na to że Kuba jest bardziej dojrzały od niej...
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  2. A dla mnie właśnie Kostka sobie teraz wszystko uświadomi, ona już pokochała te dzieci i pogodziła się z tym, że za pół roku będą na świecie. Po prostu boi się reakcji Szymka, ale jak zrobi to co doradził jej Kuba to wszystko się ułoży (:
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Durna Kostka, no durna. Ale po części ją rozumiem. Sama też nie zdobyłabym się na odwagę i uciekła bym gdzieś. Zapewne. Ale mam nadzieję,że Kuba popchnie ją w stronę Simona i wszystko mu powie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby do Kostki zaczynało wszystko docierać? Czyżby zmądrzała? Mam taką nadzieję. Musi powiedzieć Simonowi jak najszybciej. Kuba ma rację. ; )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ten Kuba nam dojrzał :D Super zachowuje się w stosunku do Kostki, o Poli już nie wspomnę (: Dobrze że ma ona wsparcie w bliskich, niech jeszcze tylko pójdzie do Simona i będzie idealnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Kostunia, ale Ty jesteś głupia. Bardzo głupia. I urzekło mnie zdanie: "Kocham je, bo są częścią jego."

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz wszystko zaczyna się układać w całość :) Ale wiadomość o bliźniakach jest dla mnie mega zaskoczeniem, tego się nie spodziewałam :D Ciekawa jestem reakcji wszystkich wokół - Kubiaka, drużyny i rodziny, ale najbardziej czekam na to, co zrobi Szymek :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominuję cię do Liebster Blog Award

    http://odsiatkowkipomilosc.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. "kocham je, bo są częścią jego".
    O.
    Mój.
    Boże.
    Kosteczko, powiedz mu w końcu. Do odważnych świat należy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wierzę że Simonowi się jeszcze odmieni. Już myślałam że Pola nie wytrzyma i wszystko mu powie ale widzę że jest solidarna z siostrą i trzyma swój ciety język za zębami. Kostka się męczy coraz bardziej z tą całą tajemnica do tego urosła ona o rozmiar dwa. On musi mu powiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślałam, że wczoraj mnie coś strzeli bo internetu nie miałam :/ Dzisiaj pierwsze co robię to wchodzę na waszego bloga i taki fajny rozdział (: Znaczy wiadomo, szkoda że kostka i szymon nie są jeszcze razem, ale wszystko ku temu zmierza ;D
    Czekam teraz na następny :*

    OdpowiedzUsuń