Pola
Jako że Michał
nie miał śliwy pod okiem ani w żadnym innym miejscu na ciele (no dobra, pewna
nie jestem, bo nie sprawdzałam, ale się nie skarżył), postanowiłam, że mogę
Simonowi wybaczyć ten wybuch. Wahałam się też między lojalnością w stosunku do
siostry a tym samym w stosunku do niedoszłego szwagra. W końcu postanowiłam
wybrać coś, co leżało pośrodku – nie mówić tego wprost, tylko delikatnie
popychać Simona do zapytania o to, czy Kostka jest w ciąży. No bo przecież
jakby już sam na to wpadł, nie mogłabym skłamać, prawda?
Przyszłam do
niego od razu po szkole. Bardzo się zdziwił, gdy zobaczył mnie w swoich
niemieckich progach z butelką Tymbarka w dłoni. Uniósł brwi, patrząc na nią
zawiedzionym wzrokiem.
- Nie mogłaś
przynieść czegoś innego? – zapytał. Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku,
oznajmiając mu, że nie, nie mogłam. – Dlaczego?
- Po pierwsze
– tobie picia już wystarczy. Po drugie – nie sprzedaliby mi. Po trzecie i
najbardziej oczywiste – ja od jakiegoś czasu nie tykam alkoholu. Nie
zauważyłeś?
- Przez Kubę?
- Dzięki Kubie
– poprawiłam go, wchodząc do kuchni. Nie panował już w niej taki syf jak
ostatnio, więc odetchnęłam z ulgą, bo doprawdy nie miałam dziś ochoty na
sprzątanie.
Niemiec
zaparzył nam herbatę, po czym postawił ją na stole i usiadł naprzeciwko mnie.
Wbił we mnie zacięte spojrzenie swoich tęczówek, zaciskając usta w cienką
kreskę, trwał tak przez jakąś chwilę, podczas której ja nie zamierzałam okazać
słabości i odwrócić wzroku, po czym się odezwał.
- Przeszło ci
już?
- To zależy,
czy tobie przeszło – odparłam i upiłam łyk herbatki.
- Po co
przyszłaś?
Zastanowiłam
się przez chwilę. Musiałam teraz się postarać, żeby sprowadzić rozmowę na
odpowiednie tory. Jak w książce Cobena – jeden fałszywy ruch i „kaputt”, jak to
Niemcy mówią. Podniosłam wzrok na nieogolonego i niewyspanego Tischera.
- Gdyby Kostka
żałowała, dałbyś jej jeszcze jedną szansę?
Widziałam, jak
zamiera, a jego rysy twarzy nagle stały się jakieś takie nieprzyjemne. Miałam
świadomość, że wstępuję na grząski teren, ale było mi w tej kwestii wszystko
jedno.
- A żałuje? – zaciekawił się.
- Nie
powiedziała tego dosłownie, ale… - zaczęłam i od razu skarciłam się w myślach.
Źle. Simon machnął lekceważąco ręką.
- Czyli nie.
Więc moja odpowiedź też brzmi: nie.
- Ale Simon… -
westchnęłam, przeczesując palcami brązowe włosy. No niech to szlag. – Ona
ostatnio ma straszne wahania nastrojów… - rzuciłam niby od niechcenia. Niemiec
wzruszył ramionami. Nie zorientował się.
- To jej nie
usprawiedliwia – stwierdził. W duchu przyznałam mu rację, zwalczając chęć
uderzenia go w głowę z racji tej tępoty.
- A może ona
miała jakiś wewnętrzny problem? – podsunęłam, akcentując słowo „wewnętrzny”.
Tischer spojrzał na mnie pytająco. – Ostatnio strasznie dużo jadła. Może to z
nerwów – dodałam.
- Mogła mi
powiedzieć, pomógłbym jej, jeśli taka jest prawda. Ale ona wolała zrobić po
swojemu, jak zawsze – burknął. We mnie zaczynało się coś gotować. Ledwo się
powstrzymywałam przed wybuchem.
- Ja się
czasem zastanawiam, co w niej siedzi – podjęłam kolejną próbę, podpierając
głowę rękami. Niemiec wzruszył ramionami po raz kolejny.
- Ja ci nie
powiem. Między mną a nią rozdział skończony. Przykro mi, ale właśnie miałem
zamiar iść na trening.
Zacisnęłam
dłonie w pięści, wyładowując frustrację na poduszeczkach. Wstałam i wściekła
podążyłam do przedpokoju, ubrałam się i opuściłam mieszkanie, trzasnąwszy
drzwiami i zostawiwszy Niemca sam na sam ze swoim debilizmem i ciemnotą.
Kostka
Od pamiętnego
wieczora nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Jakoś tak trudno usiąść spokojnie z
myślą, że życie płata ci figle, nic nie układa się po twojej myśli. Wszystko
wydaje się bez sensu a ilość problemów cię przytłacza. Tak było też ze mną.
Bałam się. Po
raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę się bałam. Nie były to żadne ciemności
czy pająki albo myszy a zwykła wizyta u lekarza. Tak łatwo było przekonać
się, że strach tnie głębiej niż noże. Czego się bałam? Można stworzyć z tego
dość długą listę. Przerażał mnie fakt kolejnego dowodu mojego stanu. Gdzieś
głęboko w środku obawiałam się, że coś może być nie tak: z dzieckiem albo ze
mną. Nigdy nic nie było wiadomo. Szczerze? Przerażała mnie każda kolejna
godzina mojego życia, każdy dzień.
Wiadomość
lekarza wbiła mnie w fotel. Podejrzewam, że przez kilka długich minut
wpatrywałam się to w postać starszego mężczyzny. Już myślałam, że życie
wywinęło mi wystarczającą ilość psikusów, a tu jednak się pomyliłam.
-To jest
pewne? – udało mi się wykrztusić. Facet poprawił okulary, po czym zabrał głos.
-Tak.
Porozmawiałam
z lekarzem jeszcze chwile, dał mi parę nakazów i zakazów i mogłam opuścić
gabinet. W niemałym szoku przesiedziałam w samochodzie następną godzinę po czym
doszłam do wniosku, że już czas wrócić do domu, gdyż siostra zasypywała mnie
wiadomościami i telefonami.
Kiedy weszłam
do mieszkania Apolonia wyszła z kuchni z założonymi na piersiach rękoma.
-Co tak długo?
– zmrużyła oczy. –Ja tu z ciekawości nie mogę wytrzymać a ty mnie tak
torturujesz!
-Zaraz
pogadamy. – mruknęłam, ściągając kurtkę. Pokiwała głową. Udałyśmy się do pokoju
gdzie zajęłam miejsce na kanapie.
-No mów! –
jęknęła, opadając koło mnie.
-Co?
-Który
tydzień?
-Jedenasty. –
oparłam się o oparcie i odchyliłam głowę do tyłu, przymykając oczy. Pola
uśmiechnęła się od ucha do ucha. Zapewne kalkulowała to, co ja zdążyłam odkryć
już dawno.
-Intensywnie
było na samym początku. – ukazała rząd białych zębów.
-Pola… -
wymruczałam cicho.
-Przepraszam.
– młodsza Tomaszewska ukazała skruchę. Wyprostowałam się i sięgnęłam po
torebkę, która leżała na stoliku.
-Masz zdjęcie?
– zaciekawiła się. Nasza siostrzana telepatia dała o sobie znać, bo właśnie
chciałam jej pokazać to, co dostałam od lekarza.
-Mam. –
wygrzebałam z portfela czarno-białe zdjęcie i podałam je siostrze, która z miną
myślicielki zaczęła przyglądać się podanej kartce.
-Mój
siostrzeniec. – rzekła z rozczuleniem. –Albo siostrzenica.
-Poolaa?
-Hmmm? – nadal
nie odrywała wzroku od fotografii.
-Co widzisz? –
dociekałam. Nie bardzo wiedziałam jak mam jej przekazać wiadomość, którą
uraczył mnie doktor. Sama nie bardzo w to wierzyłam. To było zbyt wiele.
-Szczerze? –
przeniosła wzrok na mnie. Przytaknęłam. – Taką jakby kulkę. – zamilkła. –Nie, dwie kulki
chyba. - dodała po chwili.
-No właśnie… -
jęknęłam zrezygnowana.
Pola
Przez chwilę
patrzyłam na Kostkę w milczeniu i bez żadnej reakcji. Potem rozszerzyłam oczy
ze zdziwienia. Potem wciągnęłam głośno powietrze. Potem wypuściłam je ze
świstem. I w końcu zapiszczałam tak głośno, że sąsiadów pewnie coś trafiło.
Zaczęłam skakać i tańczyć po całym pokoju, tuląc do siebie zdjęcia. Wreszcie
zatrzymałam się przed siostrą i spojrzałam na nią radosnym wzrokiem, chcąc
krzyknąć jej prosto w twarz, że będę podwójną ciocią, ale zamknęłam usta na
widok jej miny. Miała zmrużone oczy, ściągnięte groźnie brwi i zaciśnięte
szczęki. Ojoj. Chyba się nie cieszyła.
- Mogę ci
oddać – burknęła. Wywróciłam oczami, opadając na kanapę.
- No i
ciekawe, jak bym je miała wychować – odparłam, wyciągając w jej stronę talerz z
ciastkami. Poczęstowała się bez oporów.
- Masz faceta.
Zamarłam z
ciastkiem w ustach, po czym zapominając, że z pełną buzią się nie mówi,
zbeształam Kostkę:
- No chyba cię
Kubiak opuścił – wymamrotałam. Posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, a ja
zorientowałam się, że zahaczyłam o niebezpieczny temat. – Przepraszam.
- Kuba by był
zadowolony – stwierdziła. Parsknęłam śmiechem i popukałam się w czoło. Czułam
doskonale, że mam okropne rumieńce na policzkach.
- Jasne –
prychnęłam. – Na pewno byłby w siódmym niebie.
Wzruszyła
ramionami (no znowu?) i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej, oplatając
nogi rękami. Położyłam jej rękę na ramieniu i podsunęłam jej pod nos zdjęcia.
- No popatrz –
zaczęłam ciepłym głosem – takie dwie kruszyny rosną w twoim brzuchu. Za jakiś
czas pojawią się na świecie, staną się dla ciebie całym światem. Ty dla nich
również. Będziesz dobrą mamą, Kostka. Ja to wiem, a ty musisz w to uwierzyć. –
Zrobiłam krótką pauzę i zerknęłam na siostrę. Siedziała w milczeniu wpatrzona w
przeciwległą ścianę. Wydawałoby się, że jest pogrążona w jakimś śnie (z
otwartymi oczami), ale ja wiedziałam, że mnie słucha. – Będą do ciebie wołać
„mamo”, będą rosnąć na pociechę nas wszystkich, potem pójdą do szkoły, zaczną
zbierać piąteczki i szósteczki, może pokochają siatkówkę tak jak my… A może
nie. Tak czy inaczej będą przynosić ci dumę i radość. No, Kosteczko, uśmiechnij
się – zakończyłam monolog. Ruda odwróciła twarz w moją stronę, przez chwilę
patrzyła prosto w moje oczy, a potem przytuliła mnie, stwierdzając, że jestem
jej największą podporą i beze mnie by sobie nie poradziła.
Dwadzieścia
minut później stałam już przed halą, czekając, aż Jastrzębianie skończą
trening. Pogoda była ładna. Mróz szczypał mnie w policzki, śnieg iskrzył się w
świetle księżyca, a gwiazdy były doskonale widoczne. Nawet mi się nie chciało
wchodzić do środka. W końcu ujrzałam sylwetkę swojego chłopaka. Uśmiechnęłam
się i ruszyłam w jego stronę.
- Pola? Co ty
tu robisz? – spytał z szerokim uśmiechem, zakładając rękawiczki.
- Będę
podwójną ciocią.
Zmrużył oczy,
wpatrując się we mnie intensywnie. Prawie się roześmiałam na widok jego
myślicielskiej miny.
- Co? –
Pokiwałam głową, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Kostka ma bliźniaki?
Ponowiłam
gest, postąpiłam jeszcze krok do przodu i przytuliłam się do niego, wdychając
przyjemny zapach jego kurtki.
Kostka
Jak
wyprowadzić człowieka z równowagi? Jak sprawić, że nie będzie chciało mu się
wstać z łóżka? Jak sprawić, ze będzie płakał przez całą noc? Wystarczy
uświadomić go, że zostanie matką bliźniąt. Na nic zdawały się nawet słowa
siostry, która zapewniała, że dam radę. Znała mnie jak nikt inny, ale jakoś nie
mogłam jej uwierzyć. Tkwiłam w jakimś błędnym kole i nic nie mogłam zrobić.
Chcąc, nie chcąc za pól roku doświadczę cudu narodzin swoich dzieci.
Jak ja miałam
mu to powiedzieć? Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy a teraz miałam po prostu
iść i powiedzieć: Cześć. Przepraszam za wszystko. Będziesz tatą,
wiesz? To było bez sensu. Co ja sobie wyobrażałam? Że zapomni o
wszystkim, weźmie mnie w swoje ramiona i będziemy żyli długo i szczęśliwie?
Głupia ja. Nie zasłużyłam.
Dzwonek do
drzwi zmusił mnie do wstania z łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i udałam
się otworzyć drzwi. Co z tego, że była piętnasta a ja nawet się nie przebrałam?
Nie widziałam ku temu powodu.
-Cześć. –
wyszczerzył się Kuba. –Jest już Pola?
-Jeszcze nie
wróciła. – wymruczałam, wpuszczając libero do środka. –A ty nie masz jakiegoś
treningu czy co?
-Znów muszę się przykładać do matmy. – skrzywił się, idąc do kuchni. Podążyłam za nim i
usiadłam na kuchennym krześle.
-Wszystko
dobrze? – zainteresował się, mierząc mnie wzrokiem.
-Tak. – pokiwałam
głową. –Jakoś nagle wszyscy się o mnie martwią…
-Dziwisz się?
– zmarszczył brwi. Pokiwałam przecząco głową, na co Kuba powiedział, że to
normalne.
-Nie
interesują cię wszyscy, co? – kontynuował. –Chciałabyś, żeby Simon też się
martwił.
-Żeby się Simon
martwił to musiałby najpierw wiedzieć. – wzruszyłam ramionami. –Tak poza tym
może się martwić jedynie o nie, bo ja go już nie obchodzę. Wcale mu się nie
dziwię.
-Obchodzisz! –
sprostował młody. –Tylko jest wściekły.
-I mnie nie
kocha. – zacisnęłam usta w cienką kreskę. –Mam czego chciałam.
-Żałujesz?
Zastanowiłam
się przez chwilę po czym pokiwałam głową.
-Żałujesz tak
szczerze? – dociekał. Popiwczak był bardzo dojrzały jak na swój wiek. Po raz kolejny się w tym utwierdziłam. Zapewne przez nieciekawą
sytuację rodzinną. –Nie ze względu na dzieci?
-Miało być
lepiej dla nas obojga. – powiedziałam cicho. –Jak widać lepiej nie jest.
-Kiedy mu
powiesz?
-Nie wiem. –
wzruszyłam ramionami. –Jak będzie okazja to mu powiem… - zawiesiłam głos na
chwilę.
-Lepiej żebyś
mu powiedziała teraz nim się sam domyśli. – poradził mi. Dziwne było to, że
doradzał mi siedemnastolatek. Byłam starsza a nie wiedziałam co robić.
Paradoks. –Będzie jeszcze bardziej zły.
-Jak ja mam mu
to powiedzieć? – położyłam głowę na blacie.
-Powiedz mu to
co mi. – uśmiechnął się od ucha do ucha. –Dodaj jeszcze, że będzie ojcem dwóch
wspaniałych istotek i żyjcie długo i szczęśliwie.
-To nie jest
takie łatwe. – mówiłam zrezygnowanym tonem.
-Jest łatwe. –
zostawał przy swoim zdaniu. –Trzeba tylko zacząć działać a nie użalać się nad
sobą.
-Mogłabym coś
zrobić, gdybym dowiedziała się szybciej… - jak tylko wypowiedziałam te słowa na
głos zaraz ich pożałowałam. Nie przez oskarżycielskie spojrzenie młodego, po
którym do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie
zrobiłabyś tego. Trochę cię znam. – powiedział surowo. –Kochasz je, ale jeszcze nie
chcesz się do tego przyznać.
-Prze…prze…przepraszam.
– zachłysnęłam się powietrzem. Otarłam spływające po policzku łzy.
-Nie płacz. –
poprosił, kładąc swoje dłonie na moje. Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
–Nie, nie powiem jej.
-Kocham je, bo
są częścią jego. – mruknęłam cicho. –Zawsze go kochałam.
Ta Kostka to mnie dobija. Wychodzi, na to że Kuba jest bardziej dojrzały od niej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
A dla mnie właśnie Kostka sobie teraz wszystko uświadomi, ona już pokochała te dzieci i pogodziła się z tym, że za pół roku będą na świecie. Po prostu boi się reakcji Szymka, ale jak zrobi to co doradził jej Kuba to wszystko się ułoży (:
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*
Durna Kostka, no durna. Ale po części ją rozumiem. Sama też nie zdobyłabym się na odwagę i uciekła bym gdzieś. Zapewne. Ale mam nadzieję,że Kuba popchnie ją w stronę Simona i wszystko mu powie ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby do Kostki zaczynało wszystko docierać? Czyżby zmądrzała? Mam taką nadzieję. Musi powiedzieć Simonowi jak najszybciej. Kuba ma rację. ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ale ten Kuba nam dojrzał :D Super zachowuje się w stosunku do Kostki, o Poli już nie wspomnę (: Dobrze że ma ona wsparcie w bliskich, niech jeszcze tylko pójdzie do Simona i będzie idealnie
OdpowiedzUsuńKostunia, ale Ty jesteś głupia. Bardzo głupia. I urzekło mnie zdanie: "Kocham je, bo są częścią jego."
OdpowiedzUsuńTeraz wszystko zaczyna się układać w całość :) Ale wiadomość o bliźniakach jest dla mnie mega zaskoczeniem, tego się nie spodziewałam :D Ciekawa jestem reakcji wszystkich wokół - Kubiaka, drużyny i rodziny, ale najbardziej czekam na to, co zrobi Szymek :D
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuńhttp://odsiatkowkipomilosc.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html
"kocham je, bo są częścią jego".
OdpowiedzUsuńO.
Mój.
Boże.
Kosteczko, powiedz mu w końcu. Do odważnych świat należy.
Ja wierzę że Simonowi się jeszcze odmieni. Już myślałam że Pola nie wytrzyma i wszystko mu powie ale widzę że jest solidarna z siostrą i trzyma swój ciety język za zębami. Kostka się męczy coraz bardziej z tą całą tajemnica do tego urosła ona o rozmiar dwa. On musi mu powiedzieć
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wczoraj mnie coś strzeli bo internetu nie miałam :/ Dzisiaj pierwsze co robię to wchodzę na waszego bloga i taki fajny rozdział (: Znaczy wiadomo, szkoda że kostka i szymon nie są jeszcze razem, ale wszystko ku temu zmierza ;D
OdpowiedzUsuńCzekam teraz na następny :*