Pola
Simon Tischer otworzył drzwi, a pierwszą rzeczą, na którą
zwróciłam uwagę, były jego wory pod oczami, zmęczony wzrok i coś, co znajdowało
się na czubku głowy, ale czego nie potrafiłam określić. Po raz kolejny zrobiło
mi się go żal. Popatrzył na nas i szerzej otworzył drzwi, wpuszczając nas do
środka.
- Co wy tu robicie? – spytał, przekręcając drzwi na klucz.
- Wpadliśmy w odwiedziny – odparł Kuba, przytrzymując
mnie, kiedy straciłam równowagę przy zdejmowaniu butów. Posłał mi uspokajające
spojrzenie.
- Odwiedziny?
- Tak – mruknęłam. – Tak, Simon, odwiedziny. Znów piłeś? –
spytałam, przyglądając mu się dokładnie. Chwila wahania w jego głosie mi
wystarczyła. Westchnęłam z rezygnacją.
Zaczął się tłumaczyć, mówiąc, że wcale nie pił dużo, bo
pamiętał, co mu mówiłam parę dni wcześniej, ale ja go nie słuchałam. Oparłam
gitarę o ścianę przedpokoju i skierowałam się do salonu, który był w stanie…
cóż, opłakanym. Wszędzie walały się śmiecie, brudne ubrania, opakowania po
jedzeniu i butelki po piwie. Westchnęłam głośno.
- Co to jest?
- Nieporządek? – zasugerował Niemiec. Popiwczak natomiast
prychnął, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- To jest burdel na kółkach – rzucił. – Stary, idź i
doprowadź siebie do porządku. My tu posprzątamy – polecił rozgrywającemu.
Nie napotkaliśmy protestu, a po chwili Simon zniknął za
drzwiami łazienki. My natomiast stopniowo zaczęliśmy oczyszczać pokój z
wszystkich niepotrzebnych rzeczy. W zasadzie nie szło nam tak źle, bo po
dwudziestu minutach wszystko było skończone, a przy drzwiach stał wielki,
czarny, przepełniony worek na śmieci. Simon w końcu powrócił do nas. Trzymając
w rękach moją gitarę.
- Zagrasz mi coś? – spytał. Przygryzłam wargę i niemrawo
skinęłam głową, odpierając, że mogę.
- A co konkretnie?
Simon zamyślił się, a ja zerknęłam na Kubę, który posyłał
mi spojrzenie mówiące „to nie jest dobry pomysł”. Wzruszyłam ramionami.
- „Wpuść mnie” – poprosił Niemiec. Drgnęłam i pokręciłam
głową.
- Nie umiem z pamięci – skłamałam. W rzeczywistości
chodziło o to, że ta piosenka mogła u niego wywołać niepotrzebne skojarzenia.
Przecież śpiewał ją Kostce.
Na szczęście mi uwierzył i po raz kolejny się zamyślił.
- Grałaś kiedyś taką piękną piosenkę… - zaczął. – Kostka
mi ją tłumaczyła na angielski. To było wtedy, gdy wy – wskazał naszą dwójkę palcami
– byliście skłóceni. „Nie daj mi pójść”, czy coś takiego. I grałaś ją z
pamięci.
Zamarłam. Twarz z pewnością mi pobladła, a na ramionach
pojawiła się gęsia skórka. Przełknęłam głośno ślinę i powiedziałam, że tytuł to
„Nie daj mi odejść”.
- Wszystko jedno – burknął, wzruszając ramionami. – Zagraj
mi ją.
Mogłam się sprzeciwić, ale nie zrobiłam tego. Mogłam
powiedzieć, że nie pamiętam, ale nie zrobiłam tego. Usadowiłam się za to
wygodniej i unikając wzroku Kuby, zaczęłam drżącymi palcami przesuwać po strunach.
Nie byłam w stanie odmówić, nie wiem czemu.
Głos mi się załamał po pierwszym refrenie, a w oczach
stanęły mi łzy. Nieśmiało podniosłam wzrok.
- Zadowolony? – warknęłam do Simona. Chyba rozumiał, że
zachował się egoistycznie.
- Polcia, przepraszam – powiedział, usiadł obok i
przytulił mnie mocno. Jego zarost podrażnił moje czoło. Spojrzałam ponad jego
ramieniem na Kubę, który siedział, bawiąc się sznureczkiem od dresówki i
unikając mojego spojrzenia. – Wy chociaż umieliście się pogodzić.
Niewyraźnie pokiwałam głową, wycierając nos w jego
koszulkę.
Kostka
Pola
nie powinna się wtrącać. Nie powinna mówić mi co mam robić. Nie powinna.
A ja nie powinnam była proponować jej wyjazdu na Puchar
Polski. Jednak słowo się rzekło, nie miałam zamiaru go nie dotrzymywać. Nie
lubiłam kiedy nasze relacje nie należały do najlepszych. Za późno domyśliłam
się, że może próbować jakiegoś podstępu. Mimo to chciałam, żeby była ze mną.
Nie wyglądał najlepiej. Lekko przygarbiony stał obok
autobusu wraz z kolegą Włochem i moją siostrą. Co chwila kiwał głową. Wzięłam
głęboki oddech. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. Nasze spojrzenia się
spotkały. Uśmiechnął się lekko. Wydawało mi się, że po raz pierwszy od dawna.
Odwróciłam wzrok i szybkim krokiem podążyłam do wejścia autokaru. Usiadłam na
jednym z siedzeń znajdujących się z przodu, aby uniknąć niekontrolowanych
wydarzeń.
Bernardi usiadł przede mną. Spojrzał na mnie, mrużąc
groźnie powieki.
-Pamiętaj, że jesteś profesjonalistką.
-Wiem. – odparłam, opierając głowę o fotel.
-Mogę? – usłyszałam męski głos. Pokiwałam głową, więc obok
mnie rozsiadł się młody libero.
-Pola cię wystawiła? – zagadnęłam go, nie mając nic
lepszego do roboty.
-Z dwojga złego wolała siedzieć z Szymkiem niż z tobą.
-Nie dziwię się. – burknęłam, przymykając oczy.
-Pola zwariuje z wami.
-Czy ja każe się jej wtrącać? – podniosłam głowę i
spojrzałam na Kubę, który przyglądał mi się ze zmrużonymi oczami.
-Własnej siostry nie znasz?
-Znam. – westchnęłam. –Problem w tym, że znam.
-Co masz na myśli? – zainteresował się moimi słowami. Nie
odpowiedziałam mu.
Nie przejął się tym i zaczął szukać czegoś w swoim ciemnym
plecaku. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że wyciąga mleczną Milkę i łamie
ją na kawałki.
-Trzeba sobie jakoś osłodzić podróż, prawda? – wyszczerzył
się tym swoim szczerym, kubowym uśmiechem. Może nie był tak ładny jak uśmiech
pewnego pana, którego do walki, zapewne nie tylko tej boiskowej, motywowała
moja siostra. Bo Simon szczerze uśmiechnięty był najprzystojniejszym facetem na
świecie…
Przystojny chłopak, przystojny niedoszły szwagier. Ta Pola
miała naprawdę dobry gust.
Sięgnęłam po czekoladę i zagłębiłam się w rozmowę z
Popiwczakiem na temat nadchodzącego weekendu.
Pola
- Wiedziałem, że tak będzie – powiedział Igła, krzyżując
ręce na klatce piersiowej i patrząc na nas jak dobry wujek patrzy na dzieci,
oznajmiając im, że zawsze ma rację. – Jestem tylko zły, że nie dowiedziałem się
wcześniej.
- Bo ten… no… - zaczęłam tłumaczyć. – Bo nie było okazji…
- Ale wy nawet statusu na facebooku nie zmieniliście! –
obruszył się rzeszowski libero, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Bo to bez sensu – powiedział Kuba. – Nie lubimy, gdy za
dużo osób ma wzgląd w nasze relacje, prawda?
Skinęłam głową, a Krzysiek zastanowił się i po chwili
poczochrał nam obojgu włosy.
- Mądre dzieciaczki – stwierdził. – Ja muszę iść, bo
trener coś chce, ale wpadnę do was po południu – dodał, po czym się oddalił,
zostawiając nas samych w korytarzu częstochowskiej hali.
- Jej – westchnęłam. – Zabrzmiało jak groźba.
- Słyszałem! – dobiegło do nas z oddali.
Popiwczak wzruszył ramionami. Miał na sobie strój
treningowy, bo mieli zacząć ćwiczyć za jakieś piętnaście minut. Koszulka bez
rękawów ładnie prezentowała jego mięśnie, a ja mimowolnie zaczęłam się
zastanawiać, jakby wyglądał bez niej. Tfu, niedobra Pola.
- Rozmawiałeś z rodzicami? – spytałam. Wiedziałam, że
wchodzę na grząski grunt, ale martwiłam się o blondyna. Pokiwał głową.
- Za miesiąc pewnie będzie po wszystkim – odpowiedział,
odwracając wzrok. Wciągnęłam powietrze w płuca i powoli je wypuściłam, po czym
przytuliłam Popiwczaka.
- Będzie dobrze – zapewniłam. Przez ostatnie dni non stop
mu powtarzałam, że ma mnie, że może do mnie przyjść z każdym problemem i tak
dalej. I starałam się cały czas mu poprawiać humor.
Ku mojemu niezadowoleniu, gdy się odsunęłam, założył dres.
Wspięłam się na palce, nasunęłam mu kaptur na głowę i chwyciłam za sznureczki,
ciągnąc za nie maksymalnie. W efekcie było mu widać tylko nos.
- No kuźwa… - mruknął, starając się mnie odsunąć od
siebie. Odskoczyłam, unikając jego rąk, po czym zaczęłam uciekać. Nie musiałam
długo czekać – od razu ruszył za mną.
- Czekaj, małpo! – krzyknął. Zaśmiałam się, zbiegając po
schodach. W połowie obejrzałam się za siebie, żeby zobaczyć, jak daleko jest
pościg, a to się dla mnie dobrze nie skończyło, bo straciłam równowagę i
ostatnie pięć schodków pokonałam metodą „ała, mój tyłek”.
- Ajaaaaj – jęknęłam, siedząc na podłodze i trzymając się
za tak zwany dół pleców. Popiwczak w jednej chwili znalazł się przy mnie.
- Żyjesz? – zapytał, śmiejąc się pod nosem.
- Aż za bardzo – odparłam, mrożąc go wzrokiem. – Moje
siedzenie…
Parsknął śmiechem i stwierdził, że nie musiałam uciekać,
po czym pomógł mi wstać i się wyprostować i objął mnie w pasie.
- Możesz iść?
Ze zbolałą miną pokiwałam głową i powoli ruszyłam do przodu,
jęcząc co krok. No tak, kiedyś musiało pokarać. Kuba zapytał mnie jeszcze, czy
może potrzebuję masażu, na co odpowiedziałam wściekłym spojrzeniem.
Kostka:
Byłam
dobra. Niekoniecznie dobra dla siebie i innych, ale dobra w unikaniu pewnych
osób, bo nie spotkałam Simona ani razu od przyjazdu do Częstochowy. Czułam się
źle, wpatrując się w ekran laptopa, mając świadomość, ze znajduje się kilka
metrów ode mnie i jak gdyby nigdy nic próbował skupić się na grze. Niestety
Jastrzębskiemu nie udało się wygrać meczu półfinałowego i ich przygoda z
Pucharem Polski zakończyła się na półfinale.
Kiedy zawodnicy rzeszowskiej drużyny cieszyli się z gry w
jutrzejszym finale, wbijałam wzrok w stolik. Czułam się winna. Fakt. To nie ja
grałam, ale rozgrywał mój były chłopak, który podobno był na skraju załamania nerwowego
z mojego powodu.
Wstałam z krzesła, aby podnieść długopis, który sturlał
się na podłogę. Podniosłam go i rzuciłam na stolik. Miałam wrócić na miejsce,
ale uniemożliwiły mi wielkie męskie dłonie. Znałam je doskonale. Jedna
spoczywała na mojej talii a drugą ujął moją dłoń sprawił, że odwróciłam się do
niego przodem. Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam.
-Nie uciekaj. – poprosił cichym głosem podczas pomeczowego
szału. –Nie rób scen. W oczach kibiców nadal jesteśmy parą. Nadal pamiętają
tych całujących się zakochańców.
-Przykro mi.
-Ciekawe komu bardziej.
-Proszę, zostaw mnie. – powiedziałam cicho, wpatrzona w
jego meczową koszulkę. Miałam tak cholerną ochotę aby się przytulić do niego.
Nie obchodziło mnie nawet to, ze nasączona byłą hektolitrami potu, który
wskazywał na jego zaangażowanie.
-Nie potrafię! – zirytował się. Ujął moją twarz w dłonie i
wpił się w moje usta. Brutalnie smakował moich warg, a ja nie potrafiłam mu się
oprzeć. Chwyciłam go za kark i oddałam pocałunek. –Tęsknię za tobą. – szepnął
kiedy odkleił się ode mnie. Na trybunach słychać było oklaski. Wzięłam głęboki
wdech, odwróciłam się. Zebrałam notatki ze stolika, zamknęłam laptopa i
ruszyłam przed siebie. Po moim policzku spływała samotna łza. Wyszłam z hali,
za nic mając sobie spojrzenia kibiców. Normalnym raczej nie było to, że ucieka
się od swojego „chłopaka”.
-Idziemy na ciasto? – Kubiak pojawił się znikąd. Nie miał
za wesołej miny. Chciał sobie słodkościami poprawić humor. Często tak robił.
Często też mu towarzyszyłam.
-Nie. – pokręciłam przecząco głową. –Musze pobyć sama. –
mruknęłam i wyminęłam przyjmującego. Pokiwał ze zrozumieniem głową.
-Gdybyś mnie potrzebowała to napisz. – rzucił za mną.
Odwróciłam się i posłałam mu nikły uśmiech poczym skierowałam się do hotelu.
Wpadłam do swojego pokoju, usiadłam pod ścianą i podciągnęłam nogi pod brodę.
Siedziałam tak przez jakiś czas. Nie płakałam. Wpatrywałam się w tępo przed
siebie, zastanawiając się nad tym co ja właściwie robię. Może lepiej byłoby gdybym
nigdy nie wyjechała z tego Wałcza?
Zanuciłam pod nosem: Czasem
myślę sobie, że lepiej byłoby gdyby nie było mnie.
niech Simon walczy!!! Kostka oddała pocałunek więc już się łamie a te jej ostatnie słowa nie są zbyt optymistyczne, żeby nie miała głupszych myśli od tego żeby rzucić Szymka -.- ale się dzieje! czekam na następny !:D
OdpowiedzUsuńKurde czy oni wreszcie mogą być razem? -.- Simon niech walczy o nią!!!
OdpowiedzUsuńCzy Kosta musi tak tak wszystko utrudniać ? -.-
Pola i Kuba =<3
OdpowiedzUsuńKostka i Simon = -.-
Kurde, niech ta Kostka wreszcie posłucha serca! Simon zrobił taki krok, a ona nic :c
OdpowiedzUsuńAle za to Pola z Kubą to tryskają miłością :D
"A może nie. Może właśnie mylę się."
OdpowiedzUsuńNie lubię głupich kobiet, nie lubię Kostki. Teraz faktycznie nie zasługuje na Simona.
Kostka nie zasługuje na Simona. Z każdym rozdziałem coraz bardziej utwierdzam się w tym stwierdzeniu i naprawdę powoli mam dość czytania tego jak on cierpi, a ona zachowuje się jak egoistyczna idiotka. Może i mocne słowa, ale w moim mniemaniu prawdziwe. Przynajmniej Polcia i Kuba są naprawdę świetną parą :)
OdpowiedzUsuńKostka nie chce pomocy to niech jej nie ma ale widzę że Szymkowi obecność Poli i Kuby dużo dała. Już nie mówię o tym że ogarnął swój wygląd a oni posprzątali mu mieszkanie, ale chyba po ich wizycie doszedł do tego ze o nią zawalczy. Przynajmniej ten pocałunek o tym świadczy. Nie wiem czy Kostka się ogarnie, czy to w ogóle się stanie ale mam nadzieję. Ją można mieć zawsze.
OdpowiedzUsuńJa pierdzielę, ale może Kostka by się w końcu ogarnęła i pozwoliła Szymkowi wszystko naprawić, chociaż to tak naprawdę ona powinna...
OdpowiedzUsuńCzęstochowa <3
OdpowiedzUsuńPo meczu finałowym to ja opuszczałam tę halę ze łzami w oczach. Ah, wspomnienia.
Nie wiem, do czego to wszystko prowadzi. :c