Kostka
Nie wiem kiedy zasnęłam. Może była północ, może już świtało. Spałam
niespokojnie, ciągle się wiercąc. Czułam to. Obudziła mnie Pola, która
potrząsnęła moim ramieniem. Niechętnie podniosłam się po pozycji siedzącej. Nie
pamiętam kiedy ostatnio tak bolała mnie głowa. Może jak miałam kaca, a może
nigdy. Nie wiem.
-Coś ty zrobiła z ręką? – zmarszczyła brwi, wbijając swój przenikliwy
wzrok w zakrwawioną część ciała. Nawet jej nie umyłam. Świetnie.
-Sprzątałam szkło. – wymamrotałam cicho.
-Słuchaj, twój stan, twoim stanem. – szczerze? Tak oschłej jej jeszcze
nie słyszałam a znam ją przecież od urodzenia. Prawie siedemnaście lat. –Tyle,
że do pracy iść musisz, żebyśmy miały za co żyć.
Po tych słowach opuściła pokój a chwilę później trzasnęły drzwi. Była na
mnie wściekła. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilkanaście minut po
siódmej i westchnęłam.
-Musze mu stawić czoło. – powiedziała cicho, ocierając łzy. Udałam się
pod prysznic, gdzie zmyłam czerwone ślady. Ku mojemu zdziwieniu rana okazała się
wielka i zaczęła krwawić, gdy pozbywałam się zaschniętych strupów.
Zabandażowałam ją, więc w takiej możliwości na jaką pozwalały mi moje
umiejętności, po czym założyłam kurtkę i wyszłam z mieszkania.
Tylko nie płacz poleciłam
sobie w myślach, zajeżdżając pod halę. Oczywiście człowiek myśli jedno, mówi
drugie a robi trzecie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki, ale to nic
nie dawało.
-No dalej Kostka. – powiedziałam cicho. – Uwierz w końcu, że tak jest
lepiej. Wytrwasz jeszcze trochę i sezon się skończy. Zostały trzy miesiące.
Chyba, że wyjedziesz podpowiadał
wewnętrzny głos. Możesz uciec od wszystkiego.
-Nie. – powiedziałam po chwili. –Nie ucieknę, bo kocham Polę.
Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Spojrzałam w szybę i
zobaczyłam swoją twarz, która była cała zaczerwieniona. Pokręciłam głową z
dezaprobata i ruszyłam do środka. Zamknęłam się w gabinecie i zajęłam swoją
pracą, co chwila ocierając łzy. Bogdan nie pytał o nic. Na całe szczęście.
Serce zaczęło bić szybciej kiedy zaczęła zbliżać się godzina treningu.
Piętnaście minut po planowanym rozpoczęciu treningu do biura wpadł Kubiak i
stanął jak wryty widząc w jakim znajduję się stanie.
-Może was zostawię. – rzucił Bogdan i wyszedł.
-Gdzie jest Simon? – zapytał Kubiak, siadając na fotelu. Zacisnęłam usta
w cienką kreskę, wbijając wzrok w monitor.
-Kostka, gdzie on jest? – powiedział zirytowany brakiem odpowiedzi. –Co
się stało?
-Nic. – wymamrotałam.
-Kostka, do jasnej cholery! – uniósł się Michał. –Jeśli nie pojawi się w
ciągu dziesięciu minut trener przyrzekł, że rozwiąże kontrakt.
-Daj mi spokój! – krzyknęłam, zalewając się łzami. Wybiegłam z
pomieszczenia. Pokonywałam teren hali z zawrotną szybkością, zatrzymując się na
moment przy wejściu na salę. Potok łez nasilił się. Wbiegłam do łazienki i
zamknęłam się w jednej z kabin. Urwałam papier toaletowy i ocierałam łzy. Po
chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi.
-Skrzywdził cię, prawda? – usłyszałam głos przyjaciela. –Jeśli cię
skrzywdził to nie wyjdzie z tego cało…
-Nie! – zaprotestowałam gwałtownie. Nawet nie musiał prosić mnie o
otworzenie drzwi, gdyż sama to zrobiłam. Rzuciłam mu się w ramiona i
wyszlochałam.
-Zostaw… go.
-Kostka, co się stało? – pogładził mnie po plecach.
-Zerwałam… z nim.
Pola
No dobrze. Może potraktowałam Kostkę nieco... chamsko.
Przyznaję. Problem polegał na tym, że nadal do mnie nie docierało, że ona
podjęła taką decyzję... No i w ogóle jak mogła odmówić?! Przecież to Simon.
Była w nim zakochana na zabój.
- A Pola powtórzy, co przed chwilą powiedziałem.
Podniosłam wzrok, rozejrzałam się dookoła i natrafiłam na
zaciętą minę historyka, który przyglądał mi się spod swoich okularów.
- Eee... - zaczęłam, rozglądając się znów na boki w
poszukiwaniu ratunku. Niestety nauczyciel nie pozwolił mi na to.
- Jeśli jeszcze raz cię przyłapię na całkowitym
ignorowaniu tematu, to porozmawiam sobie z twoimi rodzicami.
Skinęłam głową, choć przez myśl mi przemknęło, że jeśli by
miał z kimś rozmawiać, to z Kostką, a w jej psychicznym stanie... Cóż, może to
by nie był dobry pomysł.
Historyk wrócił do nawijania o wojnie, a ja oddałam się na
powrót swoim myślom i odetchnęłam z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek. Pospiesznie
wrzuciłam zeszyt do torby i wyszłam z klasy. Wreszcie długa przerwa! I pierwsza
od długiego czasu, którą spędzę z Kubą. O tak, stęskniłam się za tym.
Czekał na mnie na korytarzu nieopodal sali historycznej,
bawiąc się paskiem zwisającym przy plecaku. Na mój widok uśmiechnął się
szeroko.
- Jak samopoczucie? - spytał, osuwając się po ścianie na
podłogę obok kaloryfera i klepiąc miejsce obok siebie. Ze zbolałą miną
usiadłam.
- Nie wiem. Za bardzo mnie głowa boli, żebym miała o tym
myśleć. A Kuter się na mnie wkurzał, że go nie słuchałam - wyrzuciłam z siebie
i wyjęłam z torby dwa duże jabłka. - Chcesz? - spytałam, wyciągając jedno w
jego stronę. Spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił sam za siebie.
- No jasne - powiedział, wgryzając się w nasz ulubiony
owoc. - Na wiosnę pojedziemy do moich dziadków. Do piwnicy.
Prychnęłam, mimowolnie się uśmiechając.
- Główna atrakcja turystyczna? - zapytałam, opierając
głowę na jego ramieniu. Ochoczo pokiwał głową. - A twoje samopoczucie?
Spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co przedtem. Już
myślałam, że powie coś w rodzaju tego tkliwego tekstu z romansów, że ma mnie,
więc jest szczęśliwy, ale się przeliczyłam.
- Mam jabłko. Jak mógłbym być smutny?
Kostka
Kelner przyniósł kawę i zamówione przez Michała ciasto, na które nie nie
miałam ochoty. Za to Michał wykazywał wielkie zainteresowanie słodkościami,
przyglądając się badawczo mojej osobie. Uspokoiłam się już trochę.
-Powiesz mi? – zapytał po chwili.
-Co?- w pierwszej chwili nie dotarły do mnie jego słowa. Zapewne przez
zgiełk kawiarni.
–Jeśli oczywiście chcesz. – zreflektował się.
-Po części nie rozumiem siebie… - powiedziałam cicho ze wzrokiem utkwionym
w brązowym stoliku.
-Kostka…
-Oświadczył się. – nadal na niego nie patrzyłam. – Zrobił to tak
pięknie, wyjątkowo i magicznie.- opisywałam mu to powoli, przypominając sobie
wszystko dokładnie.
-Oświadczył? – w głosie przyjaciela słychać było zaskoczenie.
-Uciekłam. – dziwne uczucie pojawiło się w moim sercu. –W odpowiedzi z
nim zerwałam.
-Dlaczego?
-Tak będzie lepiej. – robiłam jakiś postęp, bo po policzku spłynęła
samotna łza.
-Kochasz go? – Michał uniósł mój podbródek, żeby zobaczyć mój wyraz
twarzy.
-Nie wiem. – westchnęłam. –Już nic nie wiem.
-Co czujesz? – dociekał Kubiak. Naprawdę starał się udzielić mi
jakiejkolwiek pomocy.
-Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić przyszłości z nim. – wyznałam
zgodnie z prawdą. Kilkakrotnie próbowałam, ale nigdy mi się nie udawało. Tym
razem było jednak inaczej. Stałam się obserwatorem pewnej sceny rozgrywanej w
mojej głowie.
Siedziałam w kuchni i czytałam jakąś gazetę. Byłam pewna, że jestem to
ja. Na kuchence zapewne gotował się obiad.
-Mamo! – zdenerwowany głos chłopca dochodził z obecnego pokoju
Poli. Po chwili wbiegł do kuchni z smutną miną.
-Tata znowu przebił piłkę.
-Pobaw się koparką. – uśmiechnęłam się lekko do synka.
-Zepsuł wczoraj. – założył ręce na piersi i udawał obrażonego.
-Simon! – zirytowałam się szczerze na swojego partnera, który również
pojawił się w pomieszczeniu.
-Wiesz mamo. – kontynuował rudowłosy chłopiec, na którego przeniosłam
wzrok. –Będę pisał list do Mikołaja.
-Gwiazdka była miesiąc temu.
-Tata powiedział, ze na braciszka albo siostrzyczkę trzeba dłuuugo
czekać. – wytłumaczył mi chłopiec i ruszył tam skąd przyszedł. Obdarzyłam
Simona pytającym spojrzeniem.
Scena się zakończyła a ja wybuchłam kolejnym atakiem płaczu. Przecież
ten obraz nie miał szans na spełnienie. Zamknęłam wszystkiego furtki.
Może jednak go kochałam, bo mogłabym dla niego zrezygnować ze swoich poglądów.
-Wybaczyłbyś … coś… takiego… Monice? – udało mi się wykrztusić.
-Na pewno żądałbym wyjaśnień. – rzekł po chwili zamyślenia. –Zresztą
wystarczyłoby żeby przyszła i mocno mnie przytuliła.
-Odwieź mnie.
Pola
To był dla mnie dzień wytchnienia. Mimo że w szkole miałam dwa
sprawdziany i kartkówkę, a na treningu zapierdziel ostrą jak papryczka chili,
to cały czas nosiłam się ze świadomością, że odzyskałam Kubę. Mam nadzieję, że to
już się nie zmieni.
Dodatkowo byłam szczęśliwa z powodu Hanki. W końcu się przyznała, że
dość miło spędziła czas na ostatnim spotkaniu z Dominikiem. Tłumaczyła się też,
że nie odpisywała mi na sms-y, bo nie miała kasy na koncie… A kto ją tam wie. Tak czy siak, poszli na ciacho i gorącą
czekoladę. Ale oczywiście nic więcej nie było.
Byłam tak zmęczona, że zdecydowałam się skorzystać z windy zamiast
tradycyjnie wbiegać po schodach. Po chwili, ciągnąc nogi za sobą, doczołgałam
się do mieszkania. Panowała w nim niemal idealna cisza. I mrok. Zostawiłam
plecak w kuchni, wzięłam parę łyków wody i skierowałam swoje kroki do pokoju.
Po drodze zatrzymałam się przy drzwiach sypialni Kostki i po krótkim namyśle,
przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”, przypomnieniu sobie swojego
wcześniejszego zachowania… weszłam do środka.
Wstrzymałam oddech na widok zapłakanej Kostki siedzącej po
turecku na swoim łóżku. Wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Co się tak gapisz? – burknęła, ocierając oczy
chusteczką.
- Kostka… - zaczęłam, powoli podchodząc i siadając obok
niej.
- No?
- Przepraszam – powiedziałam. Uniosła brwi. Chyba się tego
nie spodziewała. – Za to, co powiedziałam dziś rano – wyjaśniłam pospiesznie.
Przez dłuższą chwilę milczała. Nawet już myślałam, że w ogóle
się do mnie nie odezwie, ale w końcu to zrobiła. I do tego mnie przytuliła.
- Polcia, ja wiem, że ty nie rozumiesz, ale proszę cię,
nie dociekaj. Ja sobie z tym poradzę, tylko nie bądź na mnie zła. Z czasem…
Może z czasem odkryjesz, czemu to zrobiłam, ale teraz mnie nie zostawiaj, bo
cię potrzebuję, wiesz?
Z ust Kostki brzmiało to tak niecodziennie, że na wszelki
wypadek się uszczypnęłam. Niestety dostrzegła mój ruch.
- Przestań – oburzyła się. – Wiesz dobrze, że zawsze byłaś
dla mnie wsparciem – powiedziała i zamyśliła się. Uścisnęłam ją mocno.
- Dobrze – wydusiłam. Wprawdzie nie rozumiałam nic, ale
widok siostry w takim stanie sprawiał, że nie miałam ochoty o nic pytać.
Absolutnie o nic.
Iśka: Umrę.
bluśka: Jah, jak mi się nie chce...
Iśka, nie umieraj.
OdpowiedzUsuńMoże Kostka powinna to jeszcze kilkadziesiąt razy przemyśleć?
ojjj kostka lepiej ci z simonem, więć ogarnij się i idz do niego! czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńKostka zabieraj tyłek w troki i do Simona już!! i ładnie się tam z nim masz pogodzić!! ;D Kubiak jaki dobry przyjaciel:) Ciekawe jak się tam trzyma Simon:c biedny:( Oni muszą być razem i . !!!
OdpowiedzUsuńMatko, ja mam tylko nadzieję, że Kostka zmieni tą swoją decyzję, bo Simon na to nie zasługuje :c
OdpowiedzUsuńA Poli to strasznie zazdroszczę, fajnie jej się znowu układa :D
Ja bym mogła tan do Kostki się teleportować i ją przytulic bo idealnie mogę się wczuć w jej sytuację. Mam jednak wrażenie ze kiedy opowiedziała o wszystkim Michałowi łącznie z tą sceną z wyobraźni to dostrzegła rysę na potraktowaniu tak Simona. Nie wiem co zrobi, nie będę sobie robić nadziei bo jeszcze ucieknie tak jak ten głos w jej głowie jej podpowiada. Pola za to ja tak bardzo kocha, chciałaby pomóc, ale myślę ze już zrobiła wystarczająco, teraz najważniejsze by przy niej była
OdpowiedzUsuńKostka jest nienormalna i nic jej nie wytłumaczy, nawet choroba psychiczna. I w ogóle nie jest mi jej żal, za głupotę się płaci. Jedyną osobą, która zasługuje na pocieszenie i wsparcie jest Szymek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kostka dojdzie do wniosku, że to co zrobiła było błędem, bo przecież ona kocha Simona, a on kocha ją i wybaczy jej.
OdpowiedzUsuńDo następnego.
Pozdrawiam. ; )
Głupiaś, Kosteczko.
OdpowiedzUsuńKiedy ta Kostka pójdzie na prawdę po rozum do głowy??
OdpowiedzUsuńMoże ktoś pomoże Kosteczce wbić do główki rozumu? Zgłaszam się na ochotniczkę
OdpowiedzUsuń