niedziela, 13 października 2013

Rozdział 39

Kostka
Nie wiem kiedy zasnęłam. Może była północ, może już świtało. Spałam niespokojnie, ciągle się wiercąc. Czułam to. Obudziła mnie Pola, która potrząsnęła moim ramieniem. Niechętnie podniosłam się po pozycji siedzącej. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bolała mnie głowa. Może jak miałam kaca, a może nigdy. Nie wiem.
-Coś ty zrobiła z ręką? – zmarszczyła brwi, wbijając swój przenikliwy wzrok w zakrwawioną część ciała. Nawet jej nie umyłam. Świetnie.
-Sprzątałam szkło. – wymamrotałam cicho.
-Słuchaj, twój stan, twoim stanem. – szczerze? Tak oschłej jej jeszcze nie słyszałam a znam ją przecież od urodzenia. Prawie siedemnaście lat. –Tyle, że do pracy iść musisz, żebyśmy miały za co żyć.
Po tych słowach opuściła pokój a chwilę później trzasnęły drzwi. Była na mnie wściekła. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilkanaście minut po siódmej i westchnęłam.
-Musze mu stawić czoło. – powiedziała cicho, ocierając łzy. Udałam się pod prysznic, gdzie zmyłam czerwone ślady. Ku mojemu zdziwieniu rana okazała się wielka i zaczęła krwawić, gdy pozbywałam się zaschniętych strupów. Zabandażowałam ją, więc w takiej możliwości na jaką pozwalały mi moje umiejętności, po czym założyłam kurtkę i wyszłam z mieszkania.
Tylko nie płacz poleciłam sobie w myślach, zajeżdżając pod halę. Oczywiście człowiek myśli jedno, mówi drugie a robi trzecie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki, ale to nic nie dawało.
-No dalej Kostka. – powiedziałam cicho. – Uwierz w końcu, że tak jest lepiej. Wytrwasz jeszcze trochę i sezon się skończy. Zostały trzy miesiące.
Chyba, że wyjedziesz  podpowiadał wewnętrzny głos. Możesz uciec od wszystkiego.
-Nie. – powiedziałam po chwili. –Nie ucieknę, bo kocham Polę.
Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Spojrzałam w szybę i zobaczyłam swoją twarz, która była cała zaczerwieniona. Pokręciłam głową z dezaprobata i ruszyłam do środka. Zamknęłam się w gabinecie i zajęłam swoją pracą, co chwila ocierając łzy. Bogdan nie pytał o nic. Na całe szczęście.
Serce zaczęło bić szybciej kiedy zaczęła zbliżać się godzina treningu. Piętnaście minut po planowanym rozpoczęciu treningu do biura wpadł Kubiak i stanął jak wryty widząc w jakim znajduję się stanie.
-Może was zostawię. – rzucił Bogdan i wyszedł.
-Gdzie jest Simon? – zapytał Kubiak, siadając na fotelu. Zacisnęłam usta w cienką kreskę, wbijając wzrok w monitor.
-Kostka, gdzie on jest? – powiedział zirytowany brakiem odpowiedzi. –Co się stało?
-Nic. – wymamrotałam.
-Kostka, do jasnej cholery! – uniósł się Michał. –Jeśli nie pojawi się w ciągu dziesięciu minut trener przyrzekł, że rozwiąże kontrakt.
-Daj mi spokój! – krzyknęłam, zalewając się łzami. Wybiegłam z pomieszczenia. Pokonywałam teren hali z zawrotną szybkością, zatrzymując się na moment przy wejściu na salę. Potok łez nasilił się. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. Urwałam papier toaletowy i ocierałam łzy. Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi.
-Skrzywdził cię, prawda? – usłyszałam głos przyjaciela. –Jeśli cię skrzywdził to nie wyjdzie z tego cało…
-Nie! – zaprotestowałam gwałtownie. Nawet nie musiał prosić mnie o otworzenie drzwi, gdyż sama to zrobiłam. Rzuciłam mu się w ramiona i wyszlochałam.
-Zostaw… go.
-Kostka, co się stało? – pogładził mnie po plecach.
-Zerwałam… z nim.

Pola
No dobrze. Może potraktowałam Kostkę nieco... chamsko. Przyznaję. Problem polegał na tym, że nadal do mnie nie docierało, że ona podjęła taką decyzję... No i w ogóle jak mogła odmówić?! Przecież to Simon. Była w nim zakochana na zabój.
- A Pola powtórzy, co przed chwilą powiedziałem.
Podniosłam wzrok, rozejrzałam się dookoła i natrafiłam na zaciętą minę historyka, który przyglądał mi się spod swoich okularów.
- Eee... - zaczęłam, rozglądając się znów na boki w poszukiwaniu ratunku. Niestety nauczyciel nie pozwolił mi na to.
- Jeśli jeszcze raz cię przyłapię na całkowitym ignorowaniu tematu, to porozmawiam sobie z twoimi rodzicami.
Skinęłam głową, choć przez myśl mi przemknęło, że jeśli by miał z kimś rozmawiać, to z Kostką, a w jej psychicznym stanie... Cóż, może to by nie był dobry pomysł.
Historyk wrócił do nawijania o wojnie, a ja oddałam się na powrót swoim myślom i odetchnęłam z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek. Pospiesznie wrzuciłam zeszyt do torby i wyszłam z klasy. Wreszcie długa przerwa! I pierwsza od długiego czasu, którą spędzę z Kubą. O tak, stęskniłam się za tym.
Czekał na mnie na korytarzu nieopodal sali historycznej, bawiąc się paskiem zwisającym przy plecaku. Na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Jak samopoczucie? - spytał, osuwając się po ścianie na podłogę obok kaloryfera i klepiąc miejsce obok siebie. Ze zbolałą miną usiadłam.
- Nie wiem. Za bardzo mnie głowa boli, żebym miała o tym myśleć. A Kuter się na mnie wkurzał, że go nie słuchałam - wyrzuciłam z siebie i wyjęłam z torby dwa duże jabłka. - Chcesz? - spytałam, wyciągając jedno w jego stronę. Spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił sam za siebie.
- No jasne - powiedział, wgryzając się w nasz ulubiony owoc. - Na wiosnę pojedziemy do moich dziadków. Do piwnicy.
Prychnęłam, mimowolnie się uśmiechając.
- Główna atrakcja turystyczna? - zapytałam, opierając głowę na jego ramieniu. Ochoczo pokiwał głową. - A twoje samopoczucie?
Spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co przedtem. Już myślałam, że powie coś w rodzaju tego tkliwego tekstu z romansów, że ma mnie, więc jest szczęśliwy, ale się przeliczyłam.
- Mam jabłko. Jak mógłbym być smutny?

Kostka
Kelner przyniósł kawę i zamówione przez Michała ciasto, na które nie nie miałam ochoty. Za to Michał wykazywał wielkie zainteresowanie słodkościami, przyglądając się badawczo mojej osobie. Uspokoiłam się już trochę.
-Powiesz mi? – zapytał po chwili.
-Co?- w pierwszej chwili nie dotarły do mnie jego słowa. Zapewne przez zgiełk kawiarni.
–Jeśli oczywiście chcesz. – zreflektował się.
-Po części nie rozumiem siebie… - powiedziałam cicho ze wzrokiem utkwionym w brązowym stoliku.
-Kostka…
-Oświadczył się. – nadal na niego nie patrzyłam. – Zrobił to tak pięknie, wyjątkowo i magicznie.- opisywałam mu to powoli, przypominając sobie wszystko dokładnie. 
-Oświadczył? – w głosie przyjaciela słychać było zaskoczenie.
-Uciekłam. – dziwne uczucie pojawiło się w moim sercu. –W odpowiedzi z nim zerwałam.
-Dlaczego?
-Tak będzie lepiej. – robiłam jakiś postęp, bo po policzku spłynęła samotna łza.
-Kochasz go? – Michał uniósł mój podbródek, żeby zobaczyć mój wyraz twarzy.
-Nie wiem. – westchnęłam. –Już nic nie wiem.
-Co czujesz? – dociekał Kubiak. Naprawdę starał się udzielić mi jakiejkolwiek pomocy.
-Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić przyszłości z nim. – wyznałam zgodnie z prawdą. Kilkakrotnie próbowałam, ale nigdy mi się nie udawało. Tym razem było jednak inaczej. Stałam się obserwatorem pewnej sceny rozgrywanej w mojej głowie.
Siedziałam w kuchni i czytałam jakąś gazetę. Byłam pewna, że jestem to ja. Na kuchence zapewne gotował się obiad.
-Mamo! – zdenerwowany głos chłopca dochodził z obecnego  pokoju Poli. Po chwili wbiegł do kuchni z smutną miną.
-Tata znowu przebił piłkę.
-Pobaw się koparką. – uśmiechnęłam się lekko do synka.
-Zepsuł wczoraj. – założył ręce na piersi i udawał obrażonego.
-Simon! – zirytowałam się szczerze na swojego partnera, który również pojawił się w pomieszczeniu.
-Wiesz mamo. – kontynuował rudowłosy chłopiec, na którego przeniosłam wzrok. –Będę pisał list do Mikołaja.
-Gwiazdka była miesiąc temu.
-Tata powiedział, ze na braciszka albo siostrzyczkę trzeba dłuuugo czekać. – wytłumaczył mi chłopiec i ruszył tam skąd przyszedł. Obdarzyłam Simona pytającym spojrzeniem.
Scena się zakończyła a ja wybuchłam kolejnym atakiem płaczu. Przecież ten obraz  nie miał szans na spełnienie. Zamknęłam wszystkiego furtki. Może jednak go kochałam, bo mogłabym dla niego zrezygnować ze swoich poglądów.
-Wybaczyłbyś … coś… takiego… Monice? – udało mi się wykrztusić.
-Na pewno żądałbym wyjaśnień. – rzekł po chwili zamyślenia. –Zresztą wystarczyłoby żeby przyszła i mocno mnie przytuliła.
-Odwieź mnie.

Pola
To był dla mnie dzień wytchnienia. Mimo że w szkole miałam dwa sprawdziany i kartkówkę, a na treningu zapierdziel ostrą jak papryczka chili, to cały czas nosiłam się ze świadomością, że odzyskałam Kubę. Mam nadzieję, że to już się nie zmieni.
Dodatkowo byłam szczęśliwa z powodu Hanki. W końcu się przyznała, że dość miło spędziła czas na ostatnim spotkaniu z Dominikiem. Tłumaczyła się też, że nie odpisywała mi na sms-y, bo nie miała kasy na koncie… A kto ją tam wie.  Tak czy siak, poszli na ciacho i gorącą czekoladę. Ale oczywiście nic więcej nie było.
Byłam tak zmęczona, że zdecydowałam się skorzystać z windy zamiast tradycyjnie wbiegać po schodach. Po chwili, ciągnąc nogi za sobą, doczołgałam się do mieszkania. Panowała w nim niemal idealna cisza. I mrok. Zostawiłam plecak w kuchni, wzięłam parę łyków wody i skierowałam swoje kroki do pokoju. Po drodze zatrzymałam się przy drzwiach sypialni Kostki i po krótkim namyśle, przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”, przypomnieniu sobie swojego wcześniejszego zachowania… weszłam do środka.
Wstrzymałam oddech na widok zapłakanej Kostki siedzącej po turecku na swoim łóżku. Wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Co się tak gapisz? – burknęła, ocierając oczy chusteczką.
- Kostka… - zaczęłam, powoli podchodząc i siadając obok niej.
- No?
- Przepraszam – powiedziałam. Uniosła brwi. Chyba się tego nie spodziewała. – Za to, co powiedziałam dziś rano – wyjaśniłam pospiesznie.
Przez dłuższą chwilę milczała. Nawet już myślałam, że w ogóle się do mnie nie odezwie, ale w końcu to zrobiła. I do tego mnie przytuliła.
- Polcia, ja wiem, że ty nie rozumiesz, ale proszę cię, nie dociekaj. Ja sobie z tym poradzę, tylko nie bądź na mnie zła. Z czasem… Może z czasem odkryjesz, czemu to zrobiłam, ale teraz mnie nie zostawiaj, bo cię potrzebuję, wiesz?
Z ust Kostki brzmiało to tak niecodziennie, że na wszelki wypadek się uszczypnęłam. Niestety dostrzegła mój ruch.
- Przestań – oburzyła się. – Wiesz dobrze, że zawsze byłaś dla mnie wsparciem – powiedziała i zamyśliła się. Uścisnęłam ją mocno.

- Dobrze – wydusiłam. Wprawdzie nie rozumiałam nic, ale widok siostry w takim stanie sprawiał, że nie miałam ochoty o nic pytać. Absolutnie o nic.


Iśka: Umrę. 
bluśka: Jah, jak mi się nie chce...

10 komentarzy:

  1. Iśka, nie umieraj.
    Może Kostka powinna to jeszcze kilkadziesiąt razy przemyśleć?

    OdpowiedzUsuń
  2. ojjj kostka lepiej ci z simonem, więć ogarnij się i idz do niego! czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kostka zabieraj tyłek w troki i do Simona już!! i ładnie się tam z nim masz pogodzić!! ;D Kubiak jaki dobry przyjaciel:) Ciekawe jak się tam trzyma Simon:c biedny:( Oni muszą być razem i . !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, ja mam tylko nadzieję, że Kostka zmieni tą swoją decyzję, bo Simon na to nie zasługuje :c
    A Poli to strasznie zazdroszczę, fajnie jej się znowu układa :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym mogła tan do Kostki się teleportować i ją przytulic bo idealnie mogę się wczuć w jej sytuację. Mam jednak wrażenie ze kiedy opowiedziała o wszystkim Michałowi łącznie z tą sceną z wyobraźni to dostrzegła rysę na potraktowaniu tak Simona. Nie wiem co zrobi, nie będę sobie robić nadziei bo jeszcze ucieknie tak jak ten głos w jej głowie jej podpowiada. Pola za to ja tak bardzo kocha, chciałaby pomóc, ale myślę ze już zrobiła wystarczająco, teraz najważniejsze by przy niej była

    OdpowiedzUsuń
  6. Kostka jest nienormalna i nic jej nie wytłumaczy, nawet choroba psychiczna. I w ogóle nie jest mi jej żal, za głupotę się płaci. Jedyną osobą, która zasługuje na pocieszenie i wsparcie jest Szymek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że Kostka dojdzie do wniosku, że to co zrobiła było błędem, bo przecież ona kocha Simona, a on kocha ją i wybaczy jej.
    Do następnego.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy ta Kostka pójdzie na prawdę po rozum do głowy??

    OdpowiedzUsuń
  9. Może ktoś pomoże Kosteczce wbić do główki rozumu? Zgłaszam się na ochotniczkę

    OdpowiedzUsuń