niedziela, 6 października 2013

Rozdział 38



  Pola: 
  - Co jest? - mruknęłam, leżąc wraz z Kubą schowana za krzesełkami w najwyższej części trybun i przyciskając oko do wizjera kamery. – Co jest, do cholery? - powtórzyłam, spoglądając na Kubę.
  Niestety odpowiedzi się nie doczekałam. Był tak samo zszokowany jak ja. Ostrożnie położyłam kamerę na podłodze i wyjrzałam przez szparę między krzesełkami. Moja siostrzyczka właśnie oderwała się od   Niemca... I uciekła, zostawiając go z dziwnym, bezsensownym "nie".
  Kuźwa, nie wierzę.
  Z otwartymi ustami gapiłam się na Simona, który zbiegł po schodkach na parkiet, w przypływie furii rozwalił część dekoracji i wyszedł. Podniosłam się do pozycji siedzącej, nic nie pojmując. Wbiłam wzrok w paznokcie, a na policzkach poczułam łzy.
  - Nie rozumiem... - mruknął obok Popiwczak. Potrząsnęłam głową,
otarłam twarz rękawem kurtki, wstałam i zaczęłam schodzić po schodkach
w ślad za niedoszłym szwagrem. 
  Też nic nie rozumiałam. Przecież Kostka kochała Simona, on ją również. Dlaczego się, do cholery, nie zgodziła?! Miałam ochotę natychmiast jechać za nią i przeprowadzić z nią poważną rozmowę, ale... Może to zabrzmi dziwnie, ale Kostkę znałam na tyle dobrze, że wiedziałam, iż
jakichś strasznych rzeczy teraz nie zrobi, zwłaszcza że to była jej świadoma decyzja. W przypadku Simona tej gwarancji nie miałam. Nie wiem, co mogą zrobić zrozpaczeni Niemcy. 
  Pociągając nosem, wyszłam przed halę, rozejrzałam się dookoła i uświadomiłam sobie, że kompletnie nie wiem, gdzie mam iść. Samochód Simona zniknął.
  - Gdzie byś poszedł, gdybym potraktowała cię tak, jak ona jego? -
spytałam Kuby, który pojawił się obok. Milczał przez chwilę, a potem
wzruszył ramionami.
  - Po osiemnastce... Pewnie do baru - powiedział. Westchnęłam ciężko. No przecież.
  - To takie oczywiste - mruknęłam, ruszając przed siebie. Kuba prychnął.
  - Pola, w Jastrzębiu jest dużo knajp. Chcesz go szukać pieszo?
  - A masz jakiś lepszy pomysł? - warknęłam, zatrzymując się gwałtownie i patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Na widok jego miny od razu się uspokoiłam. - Przepraszam - szepnęłam, pociągając nosem.
  Blondyn chciał mnie objąć, ale mu umknęłam. Szłam dalej w obranym wcześniej
kierunku. Dla wytłumaczenia opowiedziałam mu, że gdy kiedyś przejeżdżałam z Kostką przez miasto, pokazała mi, gdzie Simon się upijał na krótko przed tym, jak się zeszli.
  - Mam nadzieję, że tam będzie - dodałam cicho.
  Po drodze mijaliśmy jeszcze inne knajpki, wypatrując wzrokiem w pobliżu samochodu Simona - bezskutecznie. Zobaczyliśmy go dopiero tam, gdzie się tego spodziewałam.
Westchnęłam z ulgą, po czym weszłam do środka i skrzywiłam się.
  - Nie lubię takich miejsc - mruknęłam, marszcząc nos. Zaczynałam żałować, że nie skorzystaliśmy z autobusu, bo dojście tutaj pieszo kosztowało nas tyle czasu, ile Simona doprowadzenie się do
stanu, w którym chodzi się wężykiem. Cholera, szybko mu poszło.
  - Simon... - zaczęłam, stając obok wysokiego stołka, na którym siedział. Spojrzał na mnie mętnym wzrokiem.
  - Dlaczego? - spytał. Spojrzałam na Kubę, a ten ścisnął moją dłoń. -Wiedziałaś o tym?
  - Nie - zaprzeczyłam stanowczo. - Przysięgam. Ja... Ja byłam pewna, że... - przygryzłam wargę, patrząc na jego smutną twarz. Zrobiło mi się go okropnie żal. - Ja też jej, kuźwa, nie rozumiem - wyrzuciłam z siebie wściekle. - Chodź z nami.
  Nawet zbyt dużo nie protestował. Posłusznie zapłacił za "wyżywienie" i z naszą małą pomocą ruszył do wyjścia.
  Kostka, co ty narobiłaś?
Kostka:
Ten kto pomyślał, że przestałam płakać grubo się mylił. Zachłysnęłam się powietrzem, ocierając setki a może i tysiące łez spływających po moim policzku. Na nic zdawało się tłumaczenie, że tak będzie lepiej.
Otarłam łzy, unikając spojrzenia na taksówkarza, który obserwował mnie w lusterku. Siedział i nic nie mówił. Czekał aż będę w stanie coś powiedzieć. Nie wiem jak długo pociągałam nosem, zanosząc się jeszcze większym płaczem na wspomnienie tego, co się stało. Starszy, posiwiały już pan zdecydował się zabrać głos.
-Ktoś ci coś zrobił, dziecinko?
Potrząsnęłam głową na nie, biorąc kolejny głęboki wdech.
-Zostawił cię?
Uczyniłam ten sam gest, co kilka sekund temu. Mężczyzna przyglądał się bacznie mojej osobie. 
-Ty go zostawiłaś?
Po co kłamać? Przecież i tak wszyscy się dowiedzą, że nastąpił koniec. Definitywny. Bo ja nie widziałam żadnej furtki powrotnej do związku z Niemcem. Niestety.
Pokiwałam głową na tak.
-Tak… będzie… lepiej… - wydusiłam z siebie między ocieraniem płynących łez. 
-Czasem nam się tylko tak wydaje. – powiedział, uśmiechając się nieznacznie. – Moja żona tez mówiła, że będzie lepiej jeśli znajdę sobie kogoś innego, ale nie ustałem w walce i po trzech koszach w końcu zgodziła się zostać moją żoną. – jego uśmiech się poszerzył.
Wsłuchałam się w jego słowa i zastanowiłam. On mnie kochał.
Niemożliwym było, żeby dał za wygraną. Obiecał mi. Obiecał, że nie pozwoli odejść, że będzie walczył za nas dwoje. Znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam, że dotrzymuje obietnic. Znaczyło to, że nie zostawi tak tego. Nie pozwoli na wylanie łez i spróbowanie zapomnieć.
-Na Poznańską. – wykrztusiłam.
-Nie wiem co się wydarzyło. – rzekł, odpalając auto. – Jeśli kochasz daj mu odejść, a jeśli naprawdę cię kocha to powróci. Będzie miał w dupie jak bardzo go skrzywdziłaś.
Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Kierowca nie  powiedział już nic. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na podanej przeze mnie ulicy. Otarłam łzy po raz enty, zapłaciłam panu i rzuciłam się w kierunku wejścia do bloku. Szlochając, przez krótką chwilę mocowałam się z zamkiem a potem wpadłam do swojego lokum. Rzuciłam kurtkę na ziemię i weszłam do kuchni, opierając się rękami o blat. Łzy nie chciały przestać płynąć.
-Co ja… narobiłam. – przymknęłam powieki, chcąc zatamować potok słonej wody sączącej się z opuchniętych oczu. –Zabiłam to… wszystko. 
Otworzyłam szafkę i jednym zdecydowanym ruchem wywaliłam z niej kilka talerzy, które uległy potłuczeniu przy zetknięciu z podłogowymi płytkami.
-Kurwa! – krzyknęłam rozpaczliwie, osuwając się na podłogę i ukrywając twarz w dłoniach.
Tak będzie lepiej. – podpowiadał jakiś wewnętrzny głos. –Unikniecie rozczarowania jakim byłby wasz wiązek, wasze małżeństwo. Byłabyś okropną matką, jeszcze gorszą niż bywała twoja. Zasługuje na kogoś lepszego niż ty.  

Pola
   Nie da się nawet opisać, jak bardzo było mi żal Simona. Przez całą drogę do jego mieszkania (całe szczęście nie było tak strasznie daleko - pół godziny bardzo wolnym tempem, bo szybciej iść nie mógł) nawijał, że jest taki zawiedziony, bo był pewny, że ona się zgodzi, i nie wie, co poszło nie tak. Szczerze? Ja też nie wiedziałam.
  Westchnęłam z ulgą, prostując plecy, kiedy w połowie śpiący Simon wylądował na swoim łóżku. Wymamrotał coś jeszcze pod nosem i chyba zasnął. Przykryłam go kocem i oznajmiłam Kubie, że idę do łazienki. To była dobra decyzja - miałam rozmazany tusz do rzęs po całych policzkach i włosy w okropnym nieładzie. Westchnęłam i odkręciłam wodę.
  Gdy wróciłam do Kuby, siedział na kanapie w salonie Simona, oglądając jakieś czasopismo. Zajrzałam mu przez ramię. Niemiecka gazeta sprzed roku zawsze spoko.
  - Rozumiesz coś? - spytałam.
  - Coś... - mruknął. Przerzuciłam nogi przez oparcie kanapy i usiadłam obok niego, wzdychając głęboko. Położyłam głowę na jego ramieniu i wyszeptałam, że mi przykro. - Bo?
  - Bo... - zaczęłam niemrawo. - Wyobraziłam sobie, co bym czuła, gdyby moi rodzice... mieli taki problem.
  Nie odpowiedział, tylko dalej w spokoju przeglądał gazetę.
  - Naprawdę możesz na mnie liczyć - kontynuowałam, biegając wzrokiem po kolorowych obrazkach  przedstawiających samochody. - Cokolwiek by się miało stać, pomogę ci, wiesz?
  Położył czasopismo na kolanach i wolną ręką objął mnie i mocniej do siebie przytulił.
  - Dziękuję - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
  Nie wiem, jak długo trwaliśmy w tej pozycji, ale w końcu dotarło do mnie, że robi się coraz później, a ja muszę jeszcze zobaczyć, co z Kostką. Niechętnie wyplątałam się z objęć blondyna.
  - Kuba...
  - Co?
  - Ja muszę wracać i porozmawiać z Kostką. Ale nie chcę tutaj Simona samego... No wiesz... Zostaniesz z nim? Proszę.
  Poczułam ulgę, gdy się zgodził. Wstałam, ruszyłam do przedpokoju i zaczęłam się ubierać. Zdążyłam założyć kurtkę i buty, gdy dołączył do mnie Kuba, oznajmiając, że mnie odprowadzi. Potrząsnęłam głową.
  - Przecież sobie poradzę - powiedziałam. - Przystanek mam pod nosem, a autobus za dziesięć minut. Wyluzuj.
  Zbliżył się do mnie, stwierdzając, że jest ciemno, a on się o mnie martwi. Odgarnął mi delikatnie włosy z czoła i pochylił się w moim kierunku, prawą ręką gładząc mój policzek. Serce mi zaczęło bić dziesięć razy szybciej, gdy nasze usta się zetknęły. Wpięłam się na palce i objęłam go za szyję, oddając pocałunek. O tak, zdecydowanie mi tego brakowało. Moje plecy zetknęły się z powierzchnią drzwi.
  - Pamiętasz wtedy, w schowku? - zapytał Kuba, odrywając się ode mnie minimalnie. Pokiwałam głową, uśmiechając się szeroko. I nacisnęłam klamkę.
  Uparłam się, że nie musi mnie odprowadzać, ale nakazał mi pisać co minutę sms-y, żeby się aż tak nie martwił, i dać znać, gdy już dotrę do mieszkania.
  Około wpół do dziesiątej byłam pod drzwiami mojego i kostkowego mieszkania. Przekręciłam klucz i weszłam do środka. Zmrużyłam oczy, dostrzegając na podłodze kuchennej odłamki rozbitego szkła. Powoli, ostrożnie ruszyłam w tamtą stronę.
  - Kostka?
  Rudowłosa leżała na podłodze z twarzą ukrytą w dłoniach. Podeszłam do niej i usiadłam obok.
  - Teraz masz mi to wytłumaczyć - zarządziłam.
Kostka
  Nie wiem jak długo siedziałam oparta o szafkę z twarzą ukrytą w dłoniach, starając się uspokoić. Udało mi się to po jakimś czasie. Oddychałam szybko. Nie wiele widziałam przez podpuchnięte powieki. Musiałam wyglądać tragicznie. Nawet nie wiem kiedy u mojego boku pojawiła się moja siostra, oznajmiająca, że musimy porozmawiać.
  -Co ci strzeliło do głowy? – zaczęła spokojnie. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie chciałam, żeby mnie widziała w takim stanie.
  -Czy… ty… musisz… wszystko… wiedzieć? – udało mi się wydusić między gwałtownymi wdechami.
  -Nie. – nadal emanowała dziwnym spokojem. –Nie wtrącałam się w wasze bogate życie seksualne, ale teraz, cholera, wtrącam się, bo nie rozumiem, co ty odwalasz…
  Zmusiłam się do spojrzenia na nią. Zmrużyła oczy, widząc moją twarz.
  -Nie wtrącałam się w kryzys z Kubą. – udało mi się powiedzieć bez przerywania.
  -Koostkaa…
  -Czego ty chcesz, co?! – uniosłam się. Wiedziałam, ze to było niepotrzebne, ale nie mogłam nad sobą zapanować. –Nic nie zmienisz…
  -Jak to?! – humor Poli uległ poprawie. –Jeszcze nie wszystko stracone. Możecie porozmawiać, wyjaśnić sobie i wrócić do siebie.
  -Simon… - do oczu znów napłynęły mi łzy. –On nie będzie w stanie nadal mnie kochać. – wyszlochałam.
   -Pierdolisz! – wstała z podłogi, chwytając moją dłoń. –Pojedziemy do niego!
   -Nie. – powiedziałam cicho, nie pozwalając sobie na wstanie. Pola opadła obok mnie a jej oczy zaszły łzami.
  -Dlaczego?
  -Pola… - mruknęłam cicho. –Jak on to znosi? – uciekłam wzorkiem w bok. Czułam, ze zbliża się wybuch ze strony Apolonii.
  -Straciłaś prawo do pytania o to! – krzyknęła czym zmusiła mnie do spojrzenia na siebie. Ona również płakała. –Dla twojej wiadomości uchlał się w trupa i prawie wpadł pod samochód! On cię kocha. – dodała spokojniej. Nie odpowiedziałam jej, tylko ocierałam łzy. Dobiła mnie, o ile było to możliwe.
   -Dlaczego? – powtórzyła, domagając się odpowiedzi.
  -Tak będzie lepiej.
  -Nie rozumiem cię.
  -Zasłużył na kogoś lepszego.
  Pola podniosła się z podłogi i spojrzała na mnie gniewnie.
  -Tak! – wykrzyknęła tak, że pewnie obudziła Anielę. – Zasłużył na kogoś lepszego, bo nie umiesz docenić tego co masz! Karm się ślepo takimi myślami, bo tylko tyle ci zostało! Nie masz już nic! Zostały ci tylko wspomnienia, bo jesteś tak cholernie uparta! Zabiłaś wszystko! Zabiłaś was! – wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego i poszła do swojego pokoju. Trzasnęła drzwiami. Próbowałam się nie rozpłakać, ale nie mogłam. Zaczęłam sprzątać potłuczone szkło. Rozcięłam przy tym rękę. Krew szybko ubrudziła cała moją rękę, ale nie przejmowałam się tym. Czym był ból fizyczny w porównaniu z bólem psychicznym i ze złamanym sercem obojga zakochanych?
       My: Wir sprechen Deutsch und Englisch and we love it <3

10 komentarzy:

  1. no chyba nie -.- KOSTKA!
    Jak w ogóle no jak?!
    Przecież Szymek to jak wytrzeźwieje to może próbować się zabić! WON MI DO NIEGO I PRZEPRASZAĆ NA KOLANACH!

    OdpowiedzUsuń
  2. To co Kostka odwala nie mieści mi się w głowie.. Jak ona mogła? Przecież oni są dla siebie stworzeni.. Mam nadzieję, że jeszcze będą razem.
    Pozdrawiam. : )
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ta Kosta odpiernicz!!! jpd mieć takiegon faceta jka Szymek i... czego ona się boi!!!!?

    OdpowiedzUsuń
  4. czekałam cały tydzień na ten rozdział. chyba podejrzewam, co jest powodem odmowy Kostki. :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo tak będzie lepiej? Dla mnie to żadne wytłumaczenie i mam nadzieje, że Kostka też to szybko zrozumie. Jeżeli na prawdę kocha Simona? I nie dziwi mnie to że Pola powiedziała jej prawdę prosto w oczy. Może to jej da trochę do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kostka do jasnej cholery jeszcze chwila i pomyślę że jesteś moją zagubioną siostrą bliźniaczką, tak bardzo ją rozumiem. Głupie a jednak dla mnie zrozumiałe jak nigdy. Ona się boi, boi się że to spieprzy, ale każda się boi nie ma na świecie dziewczyny która by nie rozważała co będzie, czy będą razem ,czy nie zranią się nawzajem. Mam nadzieję że Szymek dotrzyma obietnicy i będzie o nią walczył tak jak prosiła. Rozumiem tez zachowanie Poli, ona chce dobra dla swojej ukochanej siostry i dla Niemca którego już pokochała i traktuje jak członka rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Konstancja na kolanach pod Jasną Górę po przebaczenie! Ewentualnie do mieszkania Tischera, bez różnicy.

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział jak każdy...bardzo ciekawy z jeszcze ciekawszym zakończeniem :D
    pytanie do Blue. kiedy coś nowego na uwiezionych będzie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale się porobiło...Nie ogarniam Kostki, hormony w niej za bardzo buzują.
    Ale za to dla Poli pełen szacuneczek, ona potrafi wszystko sobie uporządkować :D

    OdpowiedzUsuń