niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 32

Kostka
Wybrałyśmy się na zakupy. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu i udawałyśmy, że wszystko gra. Skrzętnie starałam się ukryć towarzyszące mi mdłości (Nim zaczęłyśmy nasz maraton, wpadłyśmy do cukierni i zjadłyśmy sobie po ciachu, co było nie najlepszym pomysłem.)
Spotkałyśmy nawet Kubiaka, który chodził po mieście zadumany, gdyż Monika kazała kupić mu proszek do prania a on nie wiedział jak ma się za to zabrać. Okazałyśmy się dobrymi przyjaciółkami i poratowałyśmy go w potrzebie. Michał w zamian robił za naszego tragarza, a nosić już miał co.
Po jakimś czasie nagle zakręciło mi się w głowie i na krótki moment przed oczami zapanowała ciemność. Chwiejnym krokiem podążyłam do pobliskiej ławki. To nic, ze było zimno.  Zaczęłam głęboko oddychać z myślą, że to mi pomoże. Ławka ugięła się pod ciężarem moich towarzyszy: Pola usiadła po mojej lewej a Michał po prawej. Było mi słabo i chciało mi się wymiotować. Czyżbym umierała?
-Wszystko dobrze? – zapytał Kubiak.
-Wracajmy. – zarządziła Pola.
-Obiecałam ci… - powiedziałam cicho. Na więcej stać mnie nie było. Czy ja zawsze muszę nawalać?!
-Odrobimy kiedy indziej. – poklepała mnie pocieszająco po plecach. Spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się do mnie lekko. To był naprawdę przyjemny widok, widząc kiedy na jej twarzy widnieje uśmiech. Nawet ten wymuszony.
-Odwiozę was. – zaproponował Michał. Pola ochoczo przystała na propozycję przyjaciela natomiast ja miałam opory.
-Ale…
-Szymek przyprowadzi ci twojego Opelka. – siostrzana telepatia jednak istniała.
-Dobra. – dałam za wygraną. Miałam jednak nadzieje, że Simon przyprowadzi go w jednym kawałku. Modliłam się w duchu, aby jakoś przetrwać czas nim znajdę się w domu.
Było ze mną tak źle, że miałam trudności z samodzielnym dojściem do michałowego auta, które znajdowało się na parkingu nieopodal.
Jazda była katorgą. Modliłam się o przeżycie.
Jakoś udało mi się wejść do mieszkania o własnych siłach. Miałam zamiar rzucić się na łóżko, ale jak zwykle coś musiało mnie powstrzymać. Tym razem były to dziwne odgłosy dochodzące z łazienki. Coś na podobieństwo jakby ktoś kogoś mordował. Pola wyszła z kuchni, patrząc na mnie pytająco. Spojrzałyśmy wyczekująco na drzwi aż w końcu się otworzyły i wyszedł z nich blady jak ściana Simon. Usiadł na fotelu. Po jego minie widziałam, że musi mocno cierpieć.
-Chyba się od ciebie zaraziłem. – stwierdził słabym głosem. No proszę: taki wielki i silny facet, a rozkłada go byle grypa. Kto by się spodziewał.
-Mówiłam, że tak będzie. – poderwałam się z kanapy i pobiegłam w kierunku łazienkowych drzwi, które były szeroko otwarte. Ciacho postanowiło ponownie ujrzeć światło dzienne.
-Kostka żyjesz? – Simon zapukał delikatnie w drzwi, które zamknęłam za sobą.
-No. – odparłam po chwili. –Ale wolałabym nie.
-To się pośpiesz, bo mnie tez się chce rzygać. – poprosił. Westchnęłam, opuszczając łazienkę Miałam nadzieję, ze to koniec sensacji.
-Idź brudzić swoją łazienkę.
Simon nie odpowiedział tylko zniknął w toalecie, a ja rzuciłam się na łóżko.
-Ja się wami zaopiekuję. – rzekła Pola, stawiając na stoliku miętową herbatę. Wspominałam, że ją kocham?

Pola
I tak oto na stare lata przyszło mi opiekować się schorowaną siostrą i niedomagającym szwagrem. Oczywiście zanim zaczęłam, wpierdzieliłam dwie tabletki Rutinoscorbinu i przygotowałam sobie herbatę z miodem, żeby maksymalnie wzmocnić swoją odporność, zakładając, że już się nie zaraziłam. Nie, to by było zbyt straszne. Przecież Simon i Kostka, którzy bez problemu potrafili się zmieścić na naszej wąskiej kanapie, narzekali na brak miejsca w łazience. Co by było, gdyby miała do nich dołączyć trzecia osoba?
Mimowolnie przed oczami stanęła mi rozmowa z Kubą o trójkątach i innych zboczonych rzeczach. Westchnęłam, usiadłam przy stole i zatopiłam usta w herbacie. Z łazienki dobiegały dźwięki prawdziwej symfonii. Nic, tylko nagrać i wydać płytę.
- Długo jeszcze będziecie tam siedzieć? – krzyknęłam. W odpowiedzi usłyszałam stłumione przez ową symfonię „tak”.
Miałam już serdecznie dość ich choroby, a przecież ona jeszcze mogła potrwać długo. Potrzebowałam pomocy?
- Michaś? – wydusiłam do słuchawki. – Mógłbyś przyjechać?
- Mógłbym – odparł. – Ale mi się nie chce.
- Leniu parszywy i mendo do potęgi sześćdziesiątej dziewiątej! To nie była prośba tylko rozkaz!
- Będę za piętnaście minut.
Uśmiechnęłam się wesoło i przesłałam mu buziaka przez słuchawkę.
- To mi się podoba – rzuciłam i się rozłączyłam. Wiedziałam, że dogryzłby mi czymś innym, więc delikatnie pozbawiłam go tej możliwości.
Kubiak nigdy nie był punktualny, teraz też nie zamierzał się wysilać. Gdy przekroczył próg naszego mieszkania, stałam już w korytarzu, wymownie spoglądając na zegarek.
- Spóźniłeś się – wysyczałam.
- Tylko minutę – powiedział, mierzwiąc mi włosy na powitanie. – Co to za dźwięki? – spytał, wskazując palcem na drzwi łazienki. Jęknęłam głośno i przytuliłam się do niego. Pachniał perfumami Moniki. Hm.
- Ja już z nimi nie wytrzymuję! Wolałabym, żeby coś innego robili, a oni cały czas nad sedesem wiszą! – wyrzuciłam z siebie. – Najgorsze jest to, że obiecałam, iż się nimi zaopiekuję. Ja obietnic nie łamię.
- A zadzwoniłaś po mnie, bo…?
- Bo mnie tutaj coś trafi. Nawet nie mam z kim porozmawiać – odparłam.
Uniósł brwi i przekrzywił głowę po kubiakowemu, siadając przy stole. Zaparzyłam mu herbatę i dodałam do niej miodu, a obok szklanki położyłam dwie tabletki Rutinoscorbinu.
- Mogłaś zadzwonić po Kubę. Przyleciałby w podskokach.
Pola, myśl, myśl. Wykombinuj coś.
- Nie ma go w domu – zaoponowałam. Michał uniósł brwi jeszcze wyżej.
- Widziałem się z nim przed chwilą.
No tak. I cały plan bierze w łeb.
- Wszystko w porządku?
Szybko (może nawet za szybko) pokiwałam głową.
- W jak najlepszym. Idę sprawdzić, co z chorowitkami – oznajmiłam i ruszyłam w kierunku łazienki.

Kostka
Dlaczego po prostu nie mogłam umrzeć? Dlaczego, ja się pytam?!
Simon zasnął gdzieś po północy, a mnie nadal dręczyło dziwne uczucie w żołądku, które nie pozwalało zagościć w krainie Morfeusza. Leżałam z głową przyciśniętą do poduszki, zmuszając się do snu. Przecież to było najlepsze lekarstwo. W końcu udało mi się zasnąć.
Obudził mnie ciepły oddech na mojej szyi. Nakryłam się kołdrą po czubek głowy, chcąc dalej wypoczywać. Tak dobrze mi się spało. Niestety owy ktoś siłą zdarł moje nakrycie i nadal drażnił moją szyję. Obróciłam się na plecy i zaczęłam przecierać oczy.
-Dzień dobry. – mruknął Szymek, całując mnie w czoło.
-Jak się czujesz? – podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaskoczyło mnie to, że organizm nie zareagował mdłościami. Czyżby poprawa?
-Lepiej. – to, że wrócił mój stary, dobry Simon słychać było już po głosie. Spojrzałam na niego, a on podwinął czarny t-shirt i poklepał się po umięśnionym brzuchu. –Myślę, że dziś dogadamy się z panem brzusiem. – wybuchłam śmiechem, a on zmrużył oczy. Chyba jednak nie trzeba było się śmiać. –A ty jak się czujesz?
-Jeszcze dobrze.
-Mam dla ciebie sucharki. – sięgnął ręką do stolika obok łóżka i położył na kołdrze żółtą paczkę sucharów z Biedronki. –Jurek powiedział, że nasze żołądki powinny to zaakceptować. – zmarszczyłam brwi słysząc imię drużynowego lekarza. – Tylko to smaku nawet nie ma. – jęknął.
-Byłeś u lekarza?
-Tak. – skinął głową. –Przecież musiałem im powiedzieć, że coś chwyciłem.
Jako, że dla mnie był to wczesny ranek, a w rzeczywistości godzina jedenasta, co wskazywał zegarek na ścianie, to nie bardzo ogarniałam.
-Bogdan mnie zabije…-jęknęłam.
-Spotkałem go. – wyszczerzył się mój luby.-Wszystko masz na poczcie.
-Dziękuję. – odetchnęłam z ulgą. Zapanowała niezręczna cisza, której bym się nie spodziewała.
-Kostka?
-Tak?
-Dlaczego muszę dowiadywać się od Kubiaka, że prawie zemdlałaś? – czułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Mogłam się spodziewać, ze Michał mu powie. Przecież Michał „Kolekcjoner Misiów” Kubiak to największa papla w całym Jastrzębiu. Oj, nagrabił sobie sowicie. Tym razem mu nie odpuszczę.
-Nic się nie stało. – wypuściłam głośno powietrze.
-Masz mi mówić o takich rzeczach. – zarządził surowym tonem.
-Tylko byś się martwił. – usprawiedliwiłam się. -Nie chciałam, żebyś się martwił bez potrzeby.
-Pójdziesz do lekarza. – bardziej stwierdził niż pytał. –Może być do naszego.
-Nie. – ton mojego głosu był wyjątkowo chłodny. –Nie  zmusisz mnie.
-Ale… - jęknął. –Martwię się.
-To grypa. – stwierdziłam. Spojrzałam na niego. Nadal świdrował mnie wzorkiem. –Idź do domu, bo ci się pogorszy od przebywania ze mną.
-Ale…
-Proszę. – nalegałam, uśmiechając się lekko. –Dam sobie radę.
Simon skinął głową, wysłał mi całusa w powietrzu i wyszedł

Pola
Denerwowałam się, jak chyba nigdy wcześniej. Byłam blada i słaba po nieprzespanej nocy i tylko miałam nadzieję, że jakoś się rozbudzę, bo o piętnastej czekał mnie jeden z najważniejszych meczy sezonu. „Jeśli wygramy, wejdziemy do półfinału gry o awans do pierwszej ligi” – te słowa wypowiedziane przez Hankę piętnaście minut wcześniej bębniły w mojej głowie. To była ogromna szansa, bo przecież pierwsza liga to już zaplecze ekstraklasy.
Zakręciło mi się w głowie, gdy pomyślałam o tym, jak dużo zależy ode mnie. W końcu rozgrywająca jest podobno mózgiem drużyny. Miałam siedemnaście lat i stałe miejsce w szóstce tej drużyny.
- Kostka?
- Co?
- Jesteś ze mnie dumna? – spytałam, patrząc tępo na swój kubek z herbatą.
Westchnęła znudzona, bo pytałam ją o to bodajże dziesiąty raz.
- Poooola… Oczywiście, że tak. Możesz już dać spokój?
Pokiwałam głową i ziewnęłam. Siostra przyjrzała mi się badawczo.
- Boże drogi, Pola, zaraziłaś się?
Dotknęła dłonią mojego czoła i policzków, po czym usiadła naprzeciwko mnie. W jej spojrzeniu wyczuwałam troskę.
- Jestem tylko zmęczona – zaoponowałam, po raz kolejny ziewając.
- Grasz ważny mecz. Idź się jeszcze prześpij. Masz dwie godziny – oznajmiła. Wstałam i posłusznie podreptałam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i zakopałam w pościeli.
Nie wiem, jakim cudem udało mi się zasnąć, ale gdy się obudziłam, czułam się o wiele lepiej. Jednocześnie czułam podniecenie na myśl o meczu i nie mogłam się doczekać, żeby wreszcie wyjść na boisko. Zdenerwowanie gdzieś się ulotniło, a myśli skupiały się tylko na jednym.
- No, Polcia, macie to wygrać – powiedział Kubiak, gdy wpadł do nas, żeby mnie zawieźć na halę, bo Kostka wolała nie wychodzić z domu i nie zarażać ludzi.
- Bądź naszym najwierniejszym kibicem. Zrób transparent i piszcz na nasz widok, a na pewno wygramy – zironizowałam.
- Nie bądź niemiła – poprosił, otwierając przede mną drzwi samochodu. Uniosłam brwi.
- Żądasz ode mnie rzeczy niemożliwych – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Michał obszedł auto dookoła i wdrapał się na siedzenie kierowcy.
- Może jeszcze mam zostać waszą cheerleaderką? – mruknął, wyjeżdżając z parkingu. Odruchowo zacisnęłam dłoń na uchwycie przy drzwiach.
- W sumie… Czemu nie. Pamiętaj o różowej spódniczce.
Michał niestety nie dotrzymał słowa i nie był naszym kibicem numer jeden, ale i bez tego sobie poradziłyśmy. Ba! Zrobiłyśmy to w najkrótszym możliwym czasie, za co dziękowałam Bogu, bo już po pierwszym secie zaczęłam odczuwać zmęczenie. Położyłam się na parkiecie i przeszłam do pomeczowego rozciągania. Odnalazłam na trybunach Michała, który szczerzył się niemiłosiernie, pokazując mi kciuk uniesiony do góry. Uśmiechnęłam się do niego.
Kiedy piętnaście minut później wyszłam w jego towarzystwie z hali, odezwał się mój telefon. Wygrzebałam go ze sportowej torby i odebrałam sms-a. Od Kuby.
„Gratuluję zwycięstwa (:”.
Z wrażenia zamarłam w pół kroku, a po dziesięciokrotnym przestudiowaniu treści rozpłakałam się prosto w ciemną kurtkę Michała, który mnie przytulił, powtarzając, że wiedział, iż coś było nie tak.


 Iśka: Delecto, co oni ci zrobili? <beczy> Ja chcę się wypłakać w moją koszulkę, na którą czekam od dwóch tygodni i ma być na początku tygodnia <3 
Blue: Ostatni tydzień wakacji? Jakiś żart, kuźwa...

13 komentarzy:

  1. Dziewczyny piszecie cudownie *.* Czy u Kostki to napewno zwykła grypa ? :P A Kuby to już nie rozumiem -,- Zapraszam do siebie była bym wdzięczna za kom. bo nie wiem czy pisac dalej ;c http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh.. Simon albo Pola powinni nakłonić Kostkę w końcu do pójścia do lekarza, bo to na pewno nie jest grypa. ^^
    Świetny rozdział, aczkolwiek ciągle zastanawiam się czemu Kuba tak postąpił.
    Do następnego.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to koniec wakacji ? : (
      Ja protestuję. Kto się przyłącza ?

      Usuń
  3. Simon był chory, ale Kostka chyba nie do końca. Jestem prawie że pewna, że ona jest w ciąży. I Simon powinien ją nakłonić aby poszła do lekarza.
    Eh szkoda mi Poli, a Kuba to jest idiota. Może zrozumie jaki błąd popełnił.

    OdpowiedzUsuń
  4. W co ten Kuba pogrywa, hm?
    Pixels. ja! Ja się dołączam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. TRANSFER?! Ja też się do tego nie przyzwyczaję :c
    A rozdział daje do myślenia, nie ogarniam większości rzeczy - zachowania Kuby, organizmu Kostki i trochę Szymka :D
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Już to widzę ten TRANSFER -.-
    simon się zaraził? Oby tylko Pola nie złapała.
    Kuba to głupi głupek no -.- nie rozumiem go

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuba, do cholery, co to ma być?! A Szymek zaraził się ciążą? LOL :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Po raz kolejny stwierdzam, że nie ogarniam Kuby.
    Szymek się zaraził? Żeby Pola tylko złapała :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Simom miał grypę żołądkową, ale Kostka jest w ciąży i niech się nie zapiera a jej nieogar mnie totalnie rozwala, naprawdę, taka duża dziewczynka a kilku faktów nie potrafi skojarzyć. Pola jest the best, zaopiekowała się siostrą i szwagrem a na dodatek wciągnęła w to Miśka, o tak nie ma to tamto niech się Kubiaczek trochę napracuje. Cheerleaderka w różowej spódniczce, rusza moja wyobraźnia i działa, widzę Michała w tym stroju. A Kuba hmmm, Kuba niech czeka na kolejnego kopa ode mnie. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  10. Kubuś, ale ty paskudny jesteś, krucjatę przeciwko tobie zrobić, o! Nieładnie, mamusia nie uczyła, że tak się nie robi?
    Coraz częściej się zastanawiam, czy Kostka naprawdę jest chora, czy jednak w ciąży. Bo ciążą Szymka zarazić nie mogła, a gdzieś wirusa musiał złapać, nie?
    Kuźwa, nie wiem. :C

    OdpowiedzUsuń
  11. Kostka jest na pewno w ciązy :D
    A Pola i Kuba .. cóż trudne to . ;p



    Maja.

    OdpowiedzUsuń