Kostka
Wybrałyśmy się
na zakupy. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu i udawałyśmy, że wszystko gra.
Skrzętnie starałam się ukryć towarzyszące mi mdłości (Nim zaczęłyśmy nasz
maraton, wpadłyśmy do cukierni i zjadłyśmy sobie po ciachu, co było nie najlepszym pomysłem.)
Spotkałyśmy
nawet Kubiaka, który chodził po mieście zadumany, gdyż Monika kazała kupić mu
proszek do prania a on nie wiedział jak ma się za to zabrać. Okazałyśmy się
dobrymi przyjaciółkami i poratowałyśmy go w potrzebie. Michał w zamian robił za
naszego tragarza, a nosić już miał co.
Po jakimś
czasie nagle zakręciło mi się w głowie i na krótki moment przed oczami zapanowała ciemność. Chwiejnym krokiem podążyłam do pobliskiej ławki. To nic,
ze było zimno. Zaczęłam głęboko oddychać z myślą, że to mi pomoże. Ławka
ugięła się pod ciężarem moich towarzyszy: Pola usiadła po mojej lewej a Michał
po prawej. Było mi słabo i chciało mi się wymiotować. Czyżbym umierała?
-Wszystko
dobrze? – zapytał Kubiak.
-Wracajmy. –
zarządziła Pola.
-Obiecałam ci…
- powiedziałam cicho. Na więcej stać mnie nie było. Czy ja zawsze muszę nawalać?!
-Odrobimy
kiedy indziej. – poklepała mnie pocieszająco po plecach. Spojrzałam na nią, a
ona uśmiechnęła się do mnie lekko. To był naprawdę przyjemny widok, widząc
kiedy na jej twarzy widnieje uśmiech. Nawet ten wymuszony.
-Odwiozę was.
– zaproponował Michał. Pola ochoczo przystała na propozycję przyjaciela
natomiast ja miałam opory.
-Ale…
-Szymek
przyprowadzi ci twojego Opelka. – siostrzana telepatia jednak istniała.
-Dobra. –
dałam za wygraną. Miałam jednak nadzieje, że Simon przyprowadzi go w jednym
kawałku. Modliłam się w duchu, aby jakoś przetrwać czas nim znajdę się w domu.
Było ze mną
tak źle, że miałam trudności z samodzielnym dojściem do michałowego auta, które
znajdowało się na parkingu nieopodal.
Jazda była
katorgą. Modliłam się o przeżycie.
Jakoś udało mi
się wejść do mieszkania o własnych siłach. Miałam zamiar rzucić się na łóżko,
ale jak zwykle coś musiało mnie powstrzymać. Tym razem były to dziwne odgłosy
dochodzące z łazienki. Coś na podobieństwo jakby ktoś kogoś mordował. Pola
wyszła z kuchni, patrząc na mnie pytająco. Spojrzałyśmy wyczekująco na drzwi aż
w końcu się otworzyły i wyszedł z nich blady jak ściana Simon. Usiadł na
fotelu. Po jego minie widziałam, że musi mocno cierpieć.
-Chyba się od
ciebie zaraziłem. – stwierdził słabym głosem. No proszę: taki wielki i silny
facet, a rozkłada go byle grypa. Kto by się spodziewał.
-Mówiłam, że
tak będzie. – poderwałam się z kanapy i pobiegłam w kierunku łazienkowych
drzwi, które były szeroko otwarte. Ciacho postanowiło ponownie ujrzeć światło
dzienne.
-Kostka
żyjesz? – Simon zapukał delikatnie w drzwi, które zamknęłam za sobą.
-No. –
odparłam po chwili. –Ale wolałabym nie.
-To się
pośpiesz, bo mnie tez się chce rzygać. – poprosił. Westchnęłam, opuszczając
łazienkę Miałam nadzieję, ze to koniec sensacji.
-Idź brudzić
swoją łazienkę.
Simon nie
odpowiedział tylko zniknął w toalecie, a ja rzuciłam się na łóżko.
-Ja się wami
zaopiekuję. – rzekła Pola, stawiając na stoliku miętową herbatę. Wspominałam,
że ją kocham?
Pola
I tak oto na
stare lata przyszło mi opiekować się schorowaną siostrą i niedomagającym
szwagrem. Oczywiście zanim zaczęłam, wpierdzieliłam dwie tabletki Rutinoscorbinu
i przygotowałam sobie herbatę z miodem, żeby maksymalnie wzmocnić swoją
odporność, zakładając, że już się nie zaraziłam. Nie, to by było zbyt straszne.
Przecież Simon i Kostka, którzy bez problemu potrafili się zmieścić na naszej
wąskiej kanapie, narzekali na brak miejsca w łazience. Co by było, gdyby miała
do nich dołączyć trzecia osoba?
Mimowolnie
przed oczami stanęła mi rozmowa z Kubą o trójkątach i innych zboczonych
rzeczach. Westchnęłam, usiadłam przy stole i zatopiłam usta w herbacie. Z
łazienki dobiegały dźwięki prawdziwej symfonii. Nic, tylko nagrać i wydać
płytę.
- Długo
jeszcze będziecie tam siedzieć? – krzyknęłam. W odpowiedzi usłyszałam stłumione
przez ową symfonię „tak”.
Miałam już
serdecznie dość ich choroby, a przecież ona jeszcze mogła potrwać długo.
Potrzebowałam pomocy?
- Michaś? –
wydusiłam do słuchawki. – Mógłbyś przyjechać?
- Mógłbym –
odparł. – Ale mi się nie chce.
- Leniu
parszywy i mendo do potęgi sześćdziesiątej dziewiątej! To nie była prośba tylko
rozkaz!
- Będę za
piętnaście minut.
Uśmiechnęłam
się wesoło i przesłałam mu buziaka przez słuchawkę.
- To mi się
podoba – rzuciłam i się rozłączyłam. Wiedziałam, że dogryzłby mi czymś innym,
więc delikatnie pozbawiłam go tej możliwości.
Kubiak nigdy
nie był punktualny, teraz też nie zamierzał się wysilać. Gdy przekroczył próg
naszego mieszkania, stałam już w korytarzu, wymownie spoglądając na zegarek.
- Spóźniłeś
się – wysyczałam.
- Tylko minutę
– powiedział, mierzwiąc mi włosy na powitanie. – Co to za dźwięki? – spytał,
wskazując palcem na drzwi łazienki. Jęknęłam głośno i przytuliłam się do niego.
Pachniał perfumami Moniki. Hm.
- Ja już z
nimi nie wytrzymuję! Wolałabym, żeby coś innego robili, a oni cały czas nad
sedesem wiszą! – wyrzuciłam z siebie. – Najgorsze jest to, że obiecałam, iż się
nimi zaopiekuję. Ja obietnic nie łamię.
- A
zadzwoniłaś po mnie, bo…?
- Bo mnie
tutaj coś trafi. Nawet nie mam z kim porozmawiać – odparłam.
Uniósł brwi i
przekrzywił głowę po kubiakowemu, siadając przy stole. Zaparzyłam mu herbatę i
dodałam do niej miodu, a obok szklanki położyłam dwie tabletki Rutinoscorbinu.
- Mogłaś
zadzwonić po Kubę. Przyleciałby w podskokach.
Pola, myśl,
myśl. Wykombinuj coś.
- Nie ma go w
domu – zaoponowałam. Michał uniósł brwi jeszcze wyżej.
- Widziałem
się z nim przed chwilą.
No tak. I cały
plan bierze w łeb.
- Wszystko w
porządku?
Szybko (może
nawet za szybko) pokiwałam głową.
- W jak
najlepszym. Idę sprawdzić, co z chorowitkami – oznajmiłam i ruszyłam w kierunku
łazienki.
Kostka
Dlaczego po
prostu nie mogłam umrzeć? Dlaczego, ja się pytam?!
Simon zasnął
gdzieś po północy, a mnie nadal dręczyło dziwne uczucie w żołądku, które nie
pozwalało zagościć w krainie Morfeusza. Leżałam z głową przyciśniętą do
poduszki, zmuszając się do snu. Przecież to było najlepsze lekarstwo. W końcu
udało mi się zasnąć.
Obudził mnie
ciepły oddech na mojej szyi. Nakryłam się kołdrą po czubek głowy, chcąc dalej
wypoczywać. Tak dobrze mi się spało. Niestety owy ktoś siłą zdarł moje nakrycie
i nadal drażnił moją szyję. Obróciłam się na plecy i zaczęłam przecierać oczy.
-Dzień dobry.
– mruknął Szymek, całując mnie w czoło.
-Jak się
czujesz? – podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaskoczyło mnie to, że organizm
nie zareagował mdłościami. Czyżby poprawa?
-Lepiej. – to,
że wrócił mój stary, dobry Simon słychać było już po głosie. Spojrzałam na
niego, a on podwinął czarny t-shirt i poklepał się po umięśnionym brzuchu.
–Myślę, że dziś dogadamy się z panem brzusiem. – wybuchłam śmiechem, a on
zmrużył oczy. Chyba jednak nie trzeba było się śmiać. –A ty jak się czujesz?
-Jeszcze
dobrze.
-Mam dla
ciebie sucharki. – sięgnął ręką do stolika obok łóżka i położył na kołdrze
żółtą paczkę sucharów z Biedronki. –Jurek powiedział, że nasze żołądki powinny
to zaakceptować. – zmarszczyłam brwi słysząc imię drużynowego lekarza. – Tylko
to smaku nawet nie ma. – jęknął.
-Byłeś u
lekarza?
-Tak. – skinął
głową. –Przecież musiałem im powiedzieć, że coś chwyciłem.
Jako, że dla
mnie był to wczesny ranek, a w rzeczywistości godzina jedenasta, co wskazywał
zegarek na ścianie, to nie bardzo ogarniałam.
-Bogdan mnie
zabije…-jęknęłam.
-Spotkałem go.
– wyszczerzył się mój luby.-Wszystko masz na poczcie.
-Dziękuję. –
odetchnęłam z ulgą. Zapanowała niezręczna cisza, której bym się nie
spodziewała.
-Kostka?
-Tak?
-Dlaczego muszę dowiadywać się od Kubiaka, że prawie zemdlałaś? – czułam na sobie jego
przenikliwy wzrok. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Mogłam się spodziewać,
ze Michał mu powie. Przecież Michał „Kolekcjoner Misiów” Kubiak to największa
papla w całym Jastrzębiu. Oj, nagrabił sobie sowicie. Tym razem mu nie
odpuszczę.
-Nic się nie
stało. – wypuściłam głośno powietrze.
-Masz mi mówić
o takich rzeczach. – zarządził surowym tonem.
-Tylko byś się
martwił. – usprawiedliwiłam się. -Nie chciałam, żebyś się martwił bez potrzeby.
-Pójdziesz do
lekarza. – bardziej stwierdził niż pytał. –Może być do naszego.
-Nie. – ton
mojego głosu był wyjątkowo chłodny. –Nie zmusisz mnie.
-Ale… -
jęknął. –Martwię się.
-To grypa. –
stwierdziłam. Spojrzałam na niego. Nadal świdrował mnie wzorkiem. –Idź do domu,
bo ci się pogorszy od przebywania ze mną.
-Ale…
-Proszę. –
nalegałam, uśmiechając się lekko. –Dam sobie radę.
Simon skinął
głową, wysłał mi całusa w powietrzu i wyszedł
Pola
Denerwowałam
się, jak chyba nigdy wcześniej. Byłam blada i słaba po nieprzespanej nocy i
tylko miałam nadzieję, że jakoś się rozbudzę, bo o piętnastej czekał mnie jeden
z najważniejszych meczy sezonu. „Jeśli wygramy, wejdziemy do półfinału gry o
awans do pierwszej ligi” – te słowa wypowiedziane przez Hankę piętnaście minut
wcześniej bębniły w mojej głowie. To była ogromna szansa, bo przecież pierwsza
liga to już zaplecze ekstraklasy.
Zakręciło mi
się w głowie, gdy pomyślałam o tym, jak dużo zależy ode mnie. W końcu
rozgrywająca jest podobno mózgiem drużyny. Miałam siedemnaście lat i stałe
miejsce w szóstce tej drużyny.
- Kostka?
- Co?
- Jesteś ze
mnie dumna? – spytałam, patrząc tępo na swój kubek z herbatą.
Westchnęła
znudzona, bo pytałam ją o to bodajże dziesiąty raz.
- Poooola…
Oczywiście, że tak. Możesz już dać spokój?
Pokiwałam
głową i ziewnęłam. Siostra przyjrzała mi się badawczo.
- Boże drogi,
Pola, zaraziłaś się?
Dotknęła
dłonią mojego czoła i policzków, po czym usiadła naprzeciwko mnie. W jej
spojrzeniu wyczuwałam troskę.
- Jestem tylko
zmęczona – zaoponowałam, po raz kolejny ziewając.
- Grasz ważny
mecz. Idź się jeszcze prześpij. Masz dwie godziny – oznajmiła. Wstałam i
posłusznie podreptałam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i zakopałam w
pościeli.
Nie wiem,
jakim cudem udało mi się zasnąć, ale gdy się obudziłam, czułam się o wiele
lepiej. Jednocześnie czułam podniecenie na myśl o meczu i nie mogłam się
doczekać, żeby wreszcie wyjść na boisko. Zdenerwowanie gdzieś się ulotniło, a
myśli skupiały się tylko na jednym.
- No, Polcia,
macie to wygrać – powiedział Kubiak, gdy wpadł do nas, żeby mnie zawieźć na
halę, bo Kostka wolała nie wychodzić z domu i nie zarażać ludzi.
- Bądź naszym
najwierniejszym kibicem. Zrób transparent i piszcz na nasz widok, a na pewno
wygramy – zironizowałam.
- Nie bądź
niemiła – poprosił, otwierając przede mną drzwi samochodu. Uniosłam brwi.
- Żądasz ode
mnie rzeczy niemożliwych – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Michał
obszedł auto dookoła i wdrapał się na siedzenie kierowcy.
- Może jeszcze
mam zostać waszą cheerleaderką? – mruknął, wyjeżdżając z parkingu. Odruchowo
zacisnęłam dłoń na uchwycie przy drzwiach.
- W sumie…
Czemu nie. Pamiętaj o różowej spódniczce.
Michał
niestety nie dotrzymał słowa i nie był naszym kibicem numer jeden, ale i bez
tego sobie poradziłyśmy. Ba! Zrobiłyśmy to w najkrótszym możliwym czasie, za co
dziękowałam Bogu, bo już po pierwszym secie zaczęłam odczuwać zmęczenie.
Położyłam się na parkiecie i przeszłam do pomeczowego rozciągania. Odnalazłam
na trybunach Michała, który szczerzył się niemiłosiernie, pokazując mi kciuk
uniesiony do góry. Uśmiechnęłam się do niego.
Kiedy
piętnaście minut później wyszłam w jego towarzystwie z hali, odezwał się mój
telefon. Wygrzebałam go ze sportowej torby i odebrałam sms-a. Od Kuby.
„Gratuluję
zwycięstwa (:”.
Z wrażenia
zamarłam w pół kroku, a po dziesięciokrotnym przestudiowaniu treści rozpłakałam
się prosto w ciemną kurtkę Michała, który mnie przytulił, powtarzając, że
wiedział, iż coś było nie tak.
Iśka: Delecto, co oni ci zrobili? <beczy> Ja chcę się wypłakać w moją koszulkę, na którą czekam od dwóch tygodni i ma być na początku tygodnia <3
Blue: Ostatni tydzień wakacji? Jakiś żart, kuźwa...
Blue: Ostatni tydzień wakacji? Jakiś żart, kuźwa...
Dziewczyny piszecie cudownie *.* Czy u Kostki to napewno zwykła grypa ? :P A Kuby to już nie rozumiem -,- Zapraszam do siebie była bym wdzięczna za kom. bo nie wiem czy pisac dalej ;c http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/rozdzia-8.html
OdpowiedzUsuńEhh.. Simon albo Pola powinni nakłonić Kostkę w końcu do pójścia do lekarza, bo to na pewno nie jest grypa. ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, aczkolwiek ciągle zastanawiam się czemu Kuba tak postąpił.
Do następnego.
Pozdrawiam. : )
Ale jak to koniec wakacji ? : (
UsuńJa protestuję. Kto się przyłącza ?
Simon był chory, ale Kostka chyba nie do końca. Jestem prawie że pewna, że ona jest w ciąży. I Simon powinien ją nakłonić aby poszła do lekarza.
OdpowiedzUsuńEh szkoda mi Poli, a Kuba to jest idiota. Może zrozumie jaki błąd popełnił.
W co ten Kuba pogrywa, hm?
OdpowiedzUsuńPixels. ja! Ja się dołączam :D
TRANSFER?! Ja też się do tego nie przyzwyczaję :c
OdpowiedzUsuńA rozdział daje do myślenia, nie ogarniam większości rzeczy - zachowania Kuby, organizmu Kostki i trochę Szymka :D
Czekam na kolejny
Już to widzę ten TRANSFER -.-
OdpowiedzUsuńsimon się zaraził? Oby tylko Pola nie złapała.
Kuba to głupi głupek no -.- nie rozumiem go
Kuba, do cholery, co to ma być?! A Szymek zaraził się ciążą? LOL :D
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny stwierdzam, że nie ogarniam Kuby.
OdpowiedzUsuńSzymek się zaraził? Żeby Pola tylko złapała :D
Pozdrawiam!
Simom miał grypę żołądkową, ale Kostka jest w ciąży i niech się nie zapiera a jej nieogar mnie totalnie rozwala, naprawdę, taka duża dziewczynka a kilku faktów nie potrafi skojarzyć. Pola jest the best, zaopiekowała się siostrą i szwagrem a na dodatek wciągnęła w to Miśka, o tak nie ma to tamto niech się Kubiaczek trochę napracuje. Cheerleaderka w różowej spódniczce, rusza moja wyobraźnia i działa, widzę Michała w tym stroju. A Kuba hmmm, Kuba niech czeka na kolejnego kopa ode mnie. Ech...
OdpowiedzUsuńKIJ CI W OKO, KUBO!
OdpowiedzUsuńKubuś, ale ty paskudny jesteś, krucjatę przeciwko tobie zrobić, o! Nieładnie, mamusia nie uczyła, że tak się nie robi?
OdpowiedzUsuńCoraz częściej się zastanawiam, czy Kostka naprawdę jest chora, czy jednak w ciąży. Bo ciążą Szymka zarazić nie mogła, a gdzieś wirusa musiał złapać, nie?
Kuźwa, nie wiem. :C
Kostka jest na pewno w ciązy :D
OdpowiedzUsuńA Pola i Kuba .. cóż trudne to . ;p
Maja.