niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 30

Kostka
-Ja rozumiem, że tęskniłaś za mną, ale nie musiałaś mnie od razu bić. – wymruczał Szymek, kiedy się obudził. Nie wyglądał na skacowanego. Gdyby był Rosjaninem albo Polakiem to bym się nie dziwiła, ale w tym wypadku było to podejrzane.
-Trzeba było mnie nie straszyć.
-Przepraszam. – mruknął, podnosząc się do pozycji siedzącej. Wczoraj nie miał siły się rozebrać, więc rzucił się na łóżko jak stał. Podejrzewam, że gdybym wyraziła chęć pomocy, wstąpiłoby w niego nowe życie.
Przykryta praktycznie od stóp do głów patrzyłam na Simona, który przeciągał się albo ziewał na zmianę. Trwało to dobrą chwilę. Kiedy już zaczął kontaktować, zabrał się do ściągania koszulki. Moim oczom ukazał się tak dobrze znany mi tors.   
-Co ty robisz? – nie kryłam swojego zbulwersowania. Tischer spojrzał na mnie, znacząco poruszając brwiami, a ja popukałam się w czoło.
-Chyba mi nie powiesz, że przestałem cię pociągać?
-Nigdy mnie nie pociągałeś. – palnęłam, patrząc na niego wyzywająco. –Zawsze wyobrażałam sobie, że bzykam się z Geraltem. – mogłam się spodziewać konsekwencji swoich słów. Urażony Simon, zerwał się do „skoku” i nim się obejrzałam wisiał nade mną, obdarzając mnie pocałunkami. Starałam się pozostać niewzruszona.
-Serio? – drażnił zarostem moja szyję.
-Serio.
-Co ty, menopauzę masz? – opadł zirytowany na miejsce obok.
-Czy ja zawsze muszę mieć ochotę na seks? – zmarszczyłam brwi, unosząc się na łokciach.
-Nie miałaś jej od dziesięciu dni. – spojrzał na zegarek. – Trzynastu godzin i czterdziestu pięciu minut.
Zrezygnowana, schowałam w twarz w poduszkę. Czemu on musiał mieć tak wygórowane potrzeby? Nie wystarczyło mu to, że kiedyś robiliśmy to prawie co noc?
 Wykorzystał to, że leżałam na plecach i znalazł sobie wygodną pozycję do zrobienia mi masażu. Czułam jak jego dłonie wędrują z czułością i delikatnością pod górą mojej piżamy.  
-Pola, zaraz wstanie. – sapnęłam cicho, próbując nie dać mu wygrać. Pozostawał jednak nie wzruszony moimi słowami i kontynuował swoją czynność.
-Pola wie co czasem wyprawiamy.
Myślałam intensywnie nad tym co mogę wymyślić, aby zepchnąć go z siebie. Zwalenie nie wchodziło w grę, gdyż był dla mnie za ciężki.
-Nie uważasz, że zagroziłoby to naszej relacji? – siliłam się na zachowanie normalnego tonu głosu.
-Wygrałaś. – jęknął, znów sadowiąc się obok mnie.
-Jedź już grać ten mecz i daj mi trochę świętego spokoju. – powiedziałam, siadając na łóżku. Simon parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego jak na jakiegoś odludka. Spokój mi się należał i nikt mi nie wmówi, że nie.
-Jeśli mnie pamięć nie myli, należysz do sztabu szkoleniowego i ciebie też wyjazdy dotyczą. – cmoknął mnie w policzek a ja wyszczerzyłam się jak idiotka.
-Tym razem nie jadę. – oznajmiłam mu. – Łamie mnie w kościach i nie chce was pozarażać.
-Już nawet możliwość wpatrywania się w moją dziewczynę mi odbiorą. – koniec. Jak Szymek strzeli focha to nic się nie da zrobić. Istnieje jedyny sposób aby go udobruchać, ale jakoś nie zależało mi na tym. I tak mnie kochał.
-A chcesz patrzeć jak twoja dziewczyna zaraża cały skład? – spojrzałam na niego wyczekująco. Po jego minie widziałam, ze dał za wygraną. –Właśnie. – kontynuowałam. – Lepiej, żebyś przez parę dni nie przychodził, bo jeszcze się zarazisz…
-Zapomnij! – krzyknął na całe mieszkanie. Teraz to Pola na pewno się obudziła, ale to dobrze, bo to była jej pora.

Pola
Hm, tak w sumie… Miła odmiana. Zakładając, że budziły mnie dźwięki wydawane przez Simona i Kostkę, zazwyczaj były to inne odgłosy – nie krzyki – więc szymkowe „zapomnij!”, niezależnie od tego, czego miało dotyczyć, mimo natężenia dźwięku, było muzyką dla moich uszu. Odrzuciłam pościel i podreptałam do drzwi. Jak dobrze mieć lekcje dopiero na dziesiątą!
- A wam co odpieprza? – spytałam, zaglądając do kostkowej sypialni. Kostka właśnie poprawiała bluzkę, a Simon siedział na łóżku i gapił się na nią (standardzik). Czy on świata poza moją siostrą nie widzi? Nie żebym coś do niej miała, ale nie pojmuję, jak można być tak zakochanym. No, chyba że w grę wchodzi uśmiech kuby z rana. Okej. Już się nie odzywam.
- Za młoda jesteś, nie musisz wiedzieć – skwitował Simon. Skrzyżowałam ręce na piersiach, zmrużyłam oczy i wbiłam w niego lodowate spojrzenie moich oczu.
- Milcz, gitarobójco – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do kuchni. Mój uszkodzony gibson leżał na stole. Usiadłam na krześle i opuszkami palców pogładziłam gryf, po czym westchnęłam. Moje zachowanie nie umknęło najwyraźniej uwadze Kostki, która w tej chwili weszła do kuchni.
- Simon, masz ją zabrać jeszcze przed wyjazdem do sklepu muzycznego i kupić jej tą cholerną strunę, bo ona mi tutaj umrze z bólu, że nie będzie miała ani Kuby, ani gitary – zarządziła. – Jak nawaliłeś, to naprawiaj.
Simon, który podążał w ślad za Kostką, zerknął na zegarek.
- Młoda, o której zaczynasz lekcje?
Przemilczę „młodą”, przemilczę „młodą”, nie przywalę mu.
- O dziesiątej – mruknęłam. Była dziewiąta.
- Ubieraj się. Szybko.
Jako że w grę wchodziła sprawa tak ważna, jak moja gitara, nawet nie protestowałam. Toć miło będzie przyjść z pierwszego po świętach treningu do domu i usiąść z kubkiem herbaty oraz gitarą na łóżku. Nawet samej. Tak się pospieszyłam, że gotowa byłam po dziesięciu minutach.
- Szybka jesteś – powiedział Simon, ubierając buty i kurtkę.
- Wiem – rzuciłam i poszłam powiedzieć „cześć” Kostusi. Jednak gdy stanęłam w drzwiach kuchni, wytrzeszczyłam oczy, a szczęka opadła mi do podłogi. – Co ty robisz?
- Głodna jestem. Jem. Nie widać?
I tak naprawdę wszystko by było w porządku, gdyby nie pewien „drobny szczegół”.
- Ogórki z czekoladą? – wydusiłam. – Serio, Kostka?
- Pola! – zawołał Simon z korytarza. – Bo się spóźnię na zbiórkę!
Spojrzałam jeszcze raz na Kostkę, która nic sobie nie robiła z mojego zdziwienia, chwyciłam plecak i ruszyłam w stronę drzwi. Świetnie. Świat staje na głowie. Szymek chce być punktualny, a jedzenie przygotowane przez Kostkę wywołuje u mnie mdłości.

Kostka
Szymek i Pola zniknęli wczesnym rankiem, więc miałam spokój. Miałam przecież zwolnienie od doktora Sowy ze względu na złe samopoczucie. Zapowiadał się nudny dzień przeznaczony tylko dla mnie. W końcu.
Nie mogłam złapać zwykłej grypy, musiała być to żołądkowa. Moje drugie śniadanie, na które składał się jogurt owocowy jak tylko został zjedzony, żądał wydostanie się na zewnątrz. Chyba nie podobało mu się moje wnętrze. Siedziałam na płytkach w łazience, raz po raz wstrząsana konwulsjami. Dobrze, że nie pojechałam z nimi, bo jeśliby się zarazili to marny byłby ich los. Niby byłam głodna, ale to co zjadłam wracało w zastraszającym tempie. Chciałabym umrzeć.
Wieczorem moje samopoczucie trochę się poprawiło. Usiadłam, więc z Polą i oglądałam mecz. Nasza drużyna mierzyła się z bełchatowskimi Pszczołami. Kibicowałam im z całego serca. Żałowałam, ze nie mogę tam być i pogratulować zwycięstwa, które nieuchronnie się zbliżało. Zapowiadał się wyjazd do Częstochowy pod koniec miesiąca z czego byliśmy bardzo szczęśliwi.
-Wyyygraaaaliii! – Pola dała upust swoim emocjom po ostatniej piłce, która padła łupem Jastrzębian. Rzuciła się na mnie i przytuliła mocno. Kuby nie było, więc ja stałam się obiektem jej „miłości”. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że napierała na mój brzuch, przez co znów zaczęło mnie mdlić.
-Poolciiaa. – powiedziałam cicho. –Wiem, że bardzo mnie kochasz, ale zapewne nie chcesz, żeby na ciebie zwymiotowała. – dziewczyna odsunęła się ode mnie i popatrzyła na mnie z widoczną odrazą. Koniec miłości na dziś.
Z kubkiem parującej jeszcze miętowej herbaty, wgramoliłam się do łóżka. Wspominałam, że miałam ochotę umrzeć? Mimo, że nie jadłam nic od paru godzin, nadal mnie mdliło. Jak tak dalej pójdzie to zwrócę żołądek.
Rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam szybko, gdyż tęskniłam za nim. To było cholernie głupie, bo przecież miał wrócić jutro, ale bardzo mi go brakowało. Miałam ochotę się rozpłakać, gdy usłyszałam w słuchawce:
-Kostka, kotusiu, udało się! Wygraliśmy! – do oczu napłynęły mi łzy. Nie odzywałam się, nie byłam w stanie.
-Kostka, halo? Żyjesz?!
-Tak, tak. – odparłam, ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po policzku. –Gratuluję wam.
-Stało się, coś? – zrobiło mi się ciepło na serduchu dlatego, że Simon od razu wiedział, że coś jest nie tak. Jednak trochę mnie znał.
-Ja i tak się dowiem, co jest nie tak. – mówił, kiedy mu nie odpowiadałam. – Wyciągnę to z ciebie chodźmy i najgorszymi torturami.
-Tęsknię.
-Tęsknić tak, kochać się nie. – wymamrotał pod nosem, myśląc, że nie słyszę. – Ja tez tęsknię, słońce.
-Jestem zmęczona. Dobranoc. – poniekąd nie kłamałam. Miałam dość dzisiejszego dnia.
-Kocham cię. Dobranoc. – usłyszałam po drugiej stronie, a ja znów miałam ochotę się rozpłakać. Czemu ta niewytłumaczalna tęsknota jest taka denna?
-Ja ciebie też. – szepnęłam cicho, po czym się rozłączyłam. 

Pola
Była słoneczny, aczkolwiek mroźny czwartek. Kostka nadal się zachowywała dziwnie, a ja zaczynałam nabierać podejrzeń, co do stanu, w jakim się znajdowała. Ale przecież… Nie, to nie może być tak. Przecież w ogóle bez niczego… Ach, Pola, urojenia masz od tego mrozu. Skończ pieprzyć od rzeczy.
Wyszłam z hali, w której miałam trening, i zaczęłam się rozglądać dookoła. Kuba w końcu obiecał, że będzie gdzieś tu na mnie czekał. Dziś przez cały dzień był u rodziców w Legnicy, ale przed chwilą dostałam od niego sms-a, że wrócił. I czeka. Aż mróz dookoła traci na sile.
- Pola! – usłyszałam i spojrzałam w kierunku, z którego ten głos dobiegał. Rozpoznałam jasną czuprynę, która wystawała spod czarnej czapki. Kuba machał w moją stronę ręką odzianą w dużą, czarną rękawiczkę. Uśmiechnęłam się szeroko i przyspieszyłam kroku.
- Już się martwiłam, że mnie wystawiłeś – powiedziałam, zatrzymując się metr od niego i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przekrzywił lekko głowę.
- Nie ma mnie jeden dzień, a ty już tak lamentujesz? – spytał z powagą. Wydawało mi się, że głos mu lekko zadrżał. Nie, Pola, daj sobie spokój. Wszyscy wiedzą, że masz schizofrenię, cholera jasna.
- Nie czepiaj się – mruknęłam, przytulając się do niego na powitanie. Jakiś taki sztywny był. Może to przez czekanie na mrozie? A może to znów schizofrenia? Jah, no proszę.
- Apolonio – mruknął mi do ucha – ludzie się gapią. Chodź.
Odsunął mnie od siebie, złapał za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? – spytałam zdziwiona, bo ta droga nie prowadziła ani do mnie, ani do niego, ani nawet do Kubiaka. Okej, no może do Kubiaka prowadziła, ale trzeba było być debilem, żeby iść tam pieszo w taki mróz.
- Przed siebie.
- A co cię wzięło na taką spontaniczność?
Wzruszył ramionami. Już wiedziałam, co mi tutaj nie gra. Kuba Popiwczak od początku naszego spotkania nawet się nie uśmiechnął. To do niego niepodobne.
Szarpnęłam ręką i zmusiłam go, by się zatrzymał. Zacisnęłam zęby i spojrzałam w jego tęczówki.
- Gadaj, ale już – syknęłam. – Co się stało? Jestem twoją dziewczyną, chcę wiedzieć!
- Nie krzycz – powiedział, mrużąc oczy i puszczając moją dłoń. Intuicja podpowiadała mi, bym przygotowała się na najgorsze. – Może to zabrzmi dziwnie, ale przemyślałem parę spraw i doszedłem do wniosku, że przyda się nam odpoczynek.
Zaschło mi w gardle, a w klatce piersiowej poczułam jakiś dziwny ucisk.
- C-co? – wydusiłam, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Nie odpowiedział. Spuścił wzrok. – Zrywasz ze mną? – Ponownie spojrzał na mnie i pokiwał głową. – Przestań. Prima Aprilis dopiero za trzy miesiące – powiedziałam.
- Nie żartuję – odparł i wyciągnął rękę, żeby znów chwycić moją dłoń. Odsunęłam się gwałtownie. Dał za wygraną.
- Dlaczego? – spytałam, resztkami sił powstrzymując łzy. W odpowiedzi dostałam milczenie. – Kurwa mać, skoro ma się wszystko zaraz zjebać, to chcę chociaż znać powód! – wybuchłam, a dodałam już spokojnie: - Proszę. Proszę, powiedz.
Pokręcił głową. Szukałam na jego twarzy jakichkolwiek oznak, że on jednak żartuje. Nie znalazłam. Nie było nic, a maski, którą przywdział, nie potrafiłam rozszyfrować. Jeszcze raz pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym odwróciłam się i odeszłam, dając upust łzom. Nie pobiegł za mną. Wróciłam do domu sama, zamknęłam się w pokoju i zaszyłam pod ciepłą kołdrą, nie dopuszczając do siebie nikogo.


Iśka: Jestem ochroniarzem mojej Blue, więc bójcie się ludzie! :D 
blue: I nie bijcie! :*

15 komentarzy:

  1. To jest genialne *.*
    Czyżby Apolonia miała zostać ciocią ? ;D
    Kubuś dlaczego?! No nie no co mu odbiło ;.
    Pozdrawiam Lolkaa i zapraszam do siebie na opowiadanie o Muzaju :> http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/nastepny-dzien-nie-by-niczym-niezwykym.html

    OdpowiedzUsuń
  2. łoł, że aż takie problemy w raju będą, to się nie spodziewałam ;o

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej ej! Chusteczki się przydały. I to bardzo.
    Kuba, coś ty wymyślił idioto, żeby zrywać z Polą?!

    Kostka ma bardzo ciążowe objawy. A Szymek to tuk xD

    OdpowiedzUsuń
  4. boje się i nie bije! Mogę uszkodzić tylko Szymka, bo, heloł! Co on taki niedomyślny?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej no ja ten no ej! Grr. Ja się nie zgadzam. Koniec. Kropka. Tak nie można ;-(
    Hlip hlip. Nawet nie wiem co napisać, bo straciłam jakąkolwiek wenę :(
    Kostka w ciąży? Toć ona się załamie. W przeciwieństwie do Szymka oczywiście :p

    OdpowiedzUsuń
  6. A co Kubie odwaliło, żeby z Polcią zrywać? :c
    Czyżby ciąża u Kostki? :D
    Weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawi mnie reakcja Kostki i Simona, kiedy się dowiedzą, że zostaną rodzicami. : )
    Kube to do reszty chyba popieprzyło. Jak on mógł zerwać z Polą? Troche to dziwne i podejrzane.
    Do następnego.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera. Jak to się rozstali? :( Przecież to była jedna z najbardziej uroczych par, ever. Kuba na pewno ma jakiś powód, może inna dziewczyna? Ale to i tak okropnie nie fair wobec Poli. Kostka w ciąży? Jeśli tak to małe, simonowe dzieci byłyby urocze :D
    Pozdrawiam,
    Chiyeke

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ten Kuba odstawia? On się dziwnie od tych świąt zachowuje i jak widać mu nie przeszło, ba przybrało na sile. Ej no jakiś powód by podał nawet totalnie beznadziejny, ale niech by podał. Kostka i jej nie ogar mnie totalnie rozwala. Jak dziewczyna jest w związku i regularnie uprawia seks, nawet jak się zabezpiecza powinna już się połapać że coś jest nie tak. No ale to jest Konstancja u niej wszystko jest odwrotnie niż trzeba, jak się w końcu połapie to będzie miała niezłego "szokena" takiego na pół Europy

    OdpowiedzUsuń
  10. Kuba, do choroby jasnej, co ty odstawiasz? Chociaż powód by podał, nawet najbardziej beznadziejny, ale nie, bo po co -,-"
    Kostka mnie rozwala :D Czyżby Polcia ciocią zostać miała? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Blue... nawet Iśka ci nie pomoże...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale za co bić? Popiwczaka bić nie blue ;) Kostka w ciąży jest :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli że pola mówi, że będzie mały Szymuś? :D Jak fajnie by było, gdyby tak było ;)
    Tylko dlaczego musiałyście popsuć związek Polci i Kuby? Dlaczego Kuba nie mógł najpierw pomyśleć, jak się będzie czuła pola, zanim podjął decyzję?
    buźki,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej
    Zachęcam do wpisywania swoich blogów do listy siatkarskich opowiadań: http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html

    OdpowiedzUsuń
  15. O kurdee, ciekawe dlaczego Kuba zerwał z Polą. Mam nadzieje że jutro się dowiem :D
    A Kostka chyba ma w sobie małego Tischerka :)

    OdpowiedzUsuń