Kostka
-Ja rozumiem,
że tęskniłaś za mną, ale nie musiałaś mnie od razu bić. – wymruczał Szymek,
kiedy się obudził. Nie wyglądał na skacowanego. Gdyby był Rosjaninem albo
Polakiem to bym się nie dziwiła, ale w tym wypadku było to podejrzane.
-Trzeba było
mnie nie straszyć.
-Przepraszam.
– mruknął, podnosząc się do pozycji siedzącej. Wczoraj nie miał siły się
rozebrać, więc rzucił się na łóżko jak stał. Podejrzewam, że gdybym wyraziła
chęć pomocy, wstąpiłoby w niego nowe życie.
Przykryta
praktycznie od stóp do głów patrzyłam na Simona, który przeciągał się albo
ziewał na zmianę. Trwało to dobrą chwilę. Kiedy już zaczął kontaktować, zabrał
się do ściągania koszulki. Moim oczom ukazał się tak dobrze znany mi tors.
-Co ty robisz?
– nie kryłam swojego zbulwersowania. Tischer spojrzał na mnie, znacząco
poruszając brwiami, a ja popukałam się w czoło.
-Chyba mi nie
powiesz, że przestałem cię pociągać?
-Nigdy mnie
nie pociągałeś. – palnęłam, patrząc na niego wyzywająco. –Zawsze wyobrażałam
sobie, że bzykam się z Geraltem. – mogłam się spodziewać konsekwencji swoich
słów. Urażony Simon, zerwał się do „skoku” i nim się obejrzałam wisiał nade
mną, obdarzając mnie pocałunkami. Starałam się pozostać niewzruszona.
-Serio? –
drażnił zarostem moja szyję.
-Serio.
-Co ty,
menopauzę masz? – opadł zirytowany na miejsce obok.
-Czy ja zawsze
muszę mieć ochotę na seks? – zmarszczyłam brwi, unosząc się na łokciach.
-Nie miałaś
jej od dziesięciu dni. – spojrzał na zegarek. – Trzynastu godzin i czterdziestu
pięciu minut.
Zrezygnowana,
schowałam w twarz w poduszkę. Czemu on musiał mieć tak wygórowane potrzeby? Nie
wystarczyło mu to, że kiedyś robiliśmy to prawie co noc?
Wykorzystał
to, że leżałam na plecach i znalazł sobie wygodną pozycję do zrobienia mi
masażu. Czułam jak jego dłonie wędrują z czułością i delikatnością pod górą
mojej piżamy.
-Pola, zaraz
wstanie. – sapnęłam cicho, próbując nie dać mu wygrać. Pozostawał jednak nie
wzruszony moimi słowami i kontynuował swoją czynność.
-Pola wie co
czasem wyprawiamy.
Myślałam
intensywnie nad tym co mogę wymyślić, aby zepchnąć go z siebie. Zwalenie nie
wchodziło w grę, gdyż był dla mnie za ciężki.
-Nie uważasz,
że zagroziłoby to naszej relacji? – siliłam się na zachowanie normalnego tonu
głosu.
-Wygrałaś. –
jęknął, znów sadowiąc się obok mnie.
-Jedź już grać
ten mecz i daj mi trochę świętego spokoju. – powiedziałam, siadając na łóżku.
Simon parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego jak na jakiegoś odludka. Spokój mi
się należał i nikt mi nie wmówi, że nie.
-Jeśli mnie
pamięć nie myli, należysz do sztabu szkoleniowego i ciebie też wyjazdy dotyczą.
– cmoknął mnie w policzek a ja wyszczerzyłam się jak idiotka.
-Tym razem nie
jadę. – oznajmiłam mu. – Łamie mnie w kościach i nie chce was pozarażać.
-Już nawet
możliwość wpatrywania się w moją dziewczynę mi odbiorą. – koniec. Jak Szymek
strzeli focha to nic się nie da zrobić. Istnieje jedyny sposób aby go
udobruchać, ale jakoś nie zależało mi na tym. I tak mnie kochał.
-A chcesz
patrzeć jak twoja dziewczyna zaraża cały skład? – spojrzałam na niego
wyczekująco. Po jego minie widziałam, ze dał za wygraną. –Właśnie. – kontynuowałam.
– Lepiej, żebyś przez parę dni nie przychodził, bo jeszcze się zarazisz…
-Zapomnij! –
krzyknął na całe mieszkanie. Teraz to Pola na pewno się obudziła, ale to
dobrze, bo to była jej pora.
Pola
Hm, tak w
sumie… Miła odmiana. Zakładając, że budziły mnie dźwięki wydawane przez Simona
i Kostkę, zazwyczaj były to inne odgłosy – nie krzyki – więc szymkowe
„zapomnij!”, niezależnie od tego, czego miało dotyczyć, mimo natężenia dźwięku,
było muzyką dla moich uszu. Odrzuciłam pościel i podreptałam do drzwi. Jak
dobrze mieć lekcje dopiero na dziesiątą!
- A wam co
odpieprza? – spytałam, zaglądając do kostkowej sypialni. Kostka właśnie
poprawiała bluzkę, a Simon siedział na łóżku i gapił się na nią (standardzik).
Czy on świata poza moją siostrą nie widzi? Nie żebym coś do niej miała, ale nie
pojmuję, jak można być tak zakochanym. No, chyba że w grę wchodzi uśmiech kuby
z rana. Okej. Już się nie odzywam.
- Za młoda
jesteś, nie musisz wiedzieć – skwitował Simon. Skrzyżowałam ręce na piersiach,
zmrużyłam oczy i wbiłam w niego lodowate spojrzenie moich oczu.
- Milcz,
gitarobójco – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do
kuchni. Mój uszkodzony gibson leżał na stole. Usiadłam na krześle i opuszkami
palców pogładziłam gryf, po czym westchnęłam. Moje zachowanie nie umknęło
najwyraźniej uwadze Kostki, która w tej chwili weszła do kuchni.
- Simon, masz
ją zabrać jeszcze przed wyjazdem do sklepu muzycznego i kupić jej tą cholerną
strunę, bo ona mi tutaj umrze z bólu, że nie będzie miała ani Kuby, ani gitary
– zarządziła. – Jak nawaliłeś, to naprawiaj.
Simon, który
podążał w ślad za Kostką, zerknął na zegarek.
- Młoda, o
której zaczynasz lekcje?
Przemilczę „młodą”, przemilczę „młodą”, nie
przywalę mu.
- O dziesiątej
– mruknęłam. Była dziewiąta.
- Ubieraj się.
Szybko.
Jako że w grę
wchodziła sprawa tak ważna, jak moja gitara, nawet nie protestowałam. Toć miło
będzie przyjść z pierwszego po świętach treningu do domu i usiąść z kubkiem
herbaty oraz gitarą na łóżku. Nawet samej. Tak się pospieszyłam, że gotowa
byłam po dziesięciu minutach.
- Szybka
jesteś – powiedział Simon, ubierając buty i kurtkę.
- Wiem –
rzuciłam i poszłam powiedzieć „cześć” Kostusi. Jednak gdy stanęłam w drzwiach
kuchni, wytrzeszczyłam oczy, a szczęka opadła mi do podłogi. – Co ty robisz?
- Głodna
jestem. Jem. Nie widać?
I tak naprawdę
wszystko by było w porządku, gdyby nie pewien „drobny szczegół”.
- Ogórki z
czekoladą? – wydusiłam. – Serio, Kostka?
- Pola! –
zawołał Simon z korytarza. – Bo się spóźnię na zbiórkę!
Spojrzałam
jeszcze raz na Kostkę, która nic sobie nie robiła z mojego zdziwienia,
chwyciłam plecak i ruszyłam w stronę drzwi. Świetnie. Świat staje na głowie. Szymek
chce być punktualny, a jedzenie przygotowane przez Kostkę wywołuje u mnie
mdłości.
Kostka
Szymek i Pola
zniknęli wczesnym rankiem, więc miałam spokój. Miałam przecież zwolnienie od
doktora Sowy ze względu na złe samopoczucie. Zapowiadał się nudny dzień
przeznaczony tylko dla mnie. W końcu.
Nie mogłam
złapać zwykłej grypy, musiała być to żołądkowa. Moje drugie śniadanie, na które
składał się jogurt owocowy jak tylko został zjedzony, żądał wydostanie się na
zewnątrz. Chyba nie podobało mu się moje wnętrze. Siedziałam na płytkach w
łazience, raz po raz wstrząsana konwulsjami. Dobrze, że nie pojechałam z nimi,
bo jeśliby się zarazili to marny byłby ich los. Niby byłam głodna, ale to co
zjadłam wracało w zastraszającym tempie. Chciałabym umrzeć.
Wieczorem moje
samopoczucie trochę się poprawiło. Usiadłam, więc z Polą i oglądałam mecz.
Nasza drużyna mierzyła się z bełchatowskimi Pszczołami. Kibicowałam im z całego
serca. Żałowałam, ze nie mogę tam być i pogratulować zwycięstwa, które
nieuchronnie się zbliżało. Zapowiadał się wyjazd do Częstochowy pod koniec
miesiąca z czego byliśmy bardzo szczęśliwi.
-Wyyygraaaaliii!
– Pola dała upust swoim emocjom po ostatniej piłce, która padła łupem
Jastrzębian. Rzuciła się na mnie i przytuliła mocno. Kuby nie było, więc ja
stałam się obiektem jej „miłości”. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że
napierała na mój brzuch, przez co znów zaczęło mnie mdlić.
-Poolciiaa. –
powiedziałam cicho. –Wiem, że bardzo mnie kochasz, ale zapewne nie chcesz, żeby
na ciebie zwymiotowała. – dziewczyna odsunęła się ode mnie i popatrzyła na mnie
z widoczną odrazą. Koniec miłości na dziś.
Z kubkiem
parującej jeszcze miętowej herbaty, wgramoliłam się do łóżka. Wspominałam, że
miałam ochotę umrzeć? Mimo, że nie jadłam nic od paru godzin, nadal mnie
mdliło. Jak tak dalej pójdzie to zwrócę żołądek.
Rozdzwonił się
mój telefon. Odebrałam szybko, gdyż tęskniłam za nim. To było cholernie głupie,
bo przecież miał wrócić jutro, ale bardzo mi go brakowało. Miałam ochotę się
rozpłakać, gdy usłyszałam w słuchawce:
-Kostka,
kotusiu, udało się! Wygraliśmy! – do oczu napłynęły mi łzy. Nie odzywałam się,
nie byłam w stanie.
-Kostka, halo?
Żyjesz?!
-Tak, tak. –
odparłam, ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po policzku. –Gratuluję wam.
-Stało się,
coś? – zrobiło mi się ciepło na serduchu dlatego, że Simon od razu wiedział,
że coś jest nie tak. Jednak trochę mnie znał.
-Ja i tak się
dowiem, co jest nie tak. – mówił, kiedy mu nie odpowiadałam. – Wyciągnę to z
ciebie chodźmy i najgorszymi torturami.
-Tęsknię.
-Tęsknić tak,
kochać się nie. – wymamrotał pod nosem, myśląc, że nie słyszę. – Ja tez
tęsknię, słońce.
-Jestem
zmęczona. Dobranoc. – poniekąd nie kłamałam. Miałam dość dzisiejszego dnia.
-Kocham cię.
Dobranoc. – usłyszałam po drugiej stronie, a ja znów miałam ochotę się
rozpłakać. Czemu ta niewytłumaczalna tęsknota jest taka denna?
-Ja ciebie
też. – szepnęłam cicho, po czym się rozłączyłam.
Pola
Była
słoneczny, aczkolwiek mroźny czwartek. Kostka nadal się zachowywała dziwnie, a
ja zaczynałam nabierać podejrzeń, co do stanu, w jakim się znajdowała. Ale
przecież… Nie, to nie może być tak. Przecież w ogóle bez niczego… Ach, Pola, urojenia masz od tego mrozu.
Skończ pieprzyć od rzeczy.
Wyszłam z
hali, w której miałam trening, i zaczęłam się rozglądać dookoła. Kuba w końcu
obiecał, że będzie gdzieś tu na mnie czekał. Dziś przez cały dzień był u
rodziców w Legnicy, ale przed chwilą dostałam od niego sms-a, że wrócił. I
czeka. Aż mróz dookoła traci na sile.
- Pola! –
usłyszałam i spojrzałam w kierunku, z którego ten głos dobiegał. Rozpoznałam
jasną czuprynę, która wystawała spod czarnej czapki. Kuba machał w moją stronę
ręką odzianą w dużą, czarną rękawiczkę. Uśmiechnęłam się szeroko i
przyspieszyłam kroku.
- Już się
martwiłam, że mnie wystawiłeś – powiedziałam, zatrzymując się metr od niego i
krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przekrzywił lekko głowę.
- Nie ma mnie
jeden dzień, a ty już tak lamentujesz? – spytał z powagą. Wydawało mi się, że
głos mu lekko zadrżał. Nie, Pola, daj
sobie spokój. Wszyscy wiedzą, że masz schizofrenię, cholera jasna.
- Nie czepiaj
się – mruknęłam, przytulając się do niego na powitanie. Jakiś taki sztywny był.
Może to przez czekanie na mrozie? A może
to znów schizofrenia? Jah, no proszę.
- Apolonio –
mruknął mi do ucha – ludzie się gapią. Chodź.
Odsunął mnie
od siebie, złapał za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie
idziemy? – spytałam zdziwiona, bo ta droga nie prowadziła ani do mnie, ani do
niego, ani nawet do Kubiaka. Okej, no może do Kubiaka prowadziła, ale trzeba
było być debilem, żeby iść tam pieszo w taki mróz.
- Przed
siebie.
- A co cię
wzięło na taką spontaniczność?
Wzruszył
ramionami. Już wiedziałam, co mi tutaj nie gra. Kuba Popiwczak od początku
naszego spotkania nawet się nie uśmiechnął. To do niego niepodobne.
Szarpnęłam
ręką i zmusiłam go, by się zatrzymał. Zacisnęłam zęby i spojrzałam w jego
tęczówki.
- Gadaj, ale
już – syknęłam. – Co się stało? Jestem twoją dziewczyną, chcę wiedzieć!
- Nie krzycz –
powiedział, mrużąc oczy i puszczając moją dłoń. Intuicja podpowiadała mi, bym
przygotowała się na najgorsze. – Może to zabrzmi dziwnie, ale przemyślałem parę
spraw i doszedłem do wniosku, że przyda się nam odpoczynek.
Zaschło mi w
gardle, a w klatce piersiowej poczułam jakiś dziwny ucisk.
- C-co? –
wydusiłam, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Nie odpowiedział. Spuścił
wzrok. – Zrywasz ze mną? – Ponownie spojrzał na mnie i pokiwał głową. – Przestań.
Prima Aprilis dopiero za trzy miesiące – powiedziałam.
- Nie żartuję
– odparł i wyciągnął rękę, żeby znów chwycić moją dłoń. Odsunęłam się
gwałtownie. Dał za wygraną.
- Dlaczego? –
spytałam, resztkami sił powstrzymując łzy. W odpowiedzi dostałam milczenie. –
Kurwa mać, skoro ma się wszystko zaraz zjebać, to chcę chociaż znać powód! –
wybuchłam, a dodałam już spokojnie: - Proszę. Proszę, powiedz.
Pokręcił
głową. Szukałam na jego twarzy jakichkolwiek oznak, że on jednak żartuje. Nie
znalazłam. Nie było nic, a maski, którą przywdział, nie potrafiłam
rozszyfrować. Jeszcze raz pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym
odwróciłam się i odeszłam, dając upust łzom. Nie pobiegł za mną. Wróciłam do
domu sama, zamknęłam się w pokoju i zaszyłam pod ciepłą kołdrą, nie
dopuszczając do siebie nikogo.
Iśka: Jestem ochroniarzem mojej Blue, więc bójcie się ludzie! :D
blue: I nie bijcie! :*
blue: I nie bijcie! :*
To jest genialne *.*
OdpowiedzUsuńCzyżby Apolonia miała zostać ciocią ? ;D
Kubuś dlaczego?! No nie no co mu odbiło ;.
Pozdrawiam Lolkaa i zapraszam do siebie na opowiadanie o Muzaju :> http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/nastepny-dzien-nie-by-niczym-niezwykym.html
łoł, że aż takie problemy w raju będą, to się nie spodziewałam ;o
OdpowiedzUsuńEj ej! Chusteczki się przydały. I to bardzo.
OdpowiedzUsuńKuba, coś ty wymyślił idioto, żeby zrywać z Polą?!
Kostka ma bardzo ciążowe objawy. A Szymek to tuk xD
boje się i nie bije! Mogę uszkodzić tylko Szymka, bo, heloł! Co on taki niedomyślny?
OdpowiedzUsuńEj no ja ten no ej! Grr. Ja się nie zgadzam. Koniec. Kropka. Tak nie można ;-(
OdpowiedzUsuńHlip hlip. Nawet nie wiem co napisać, bo straciłam jakąkolwiek wenę :(
Kostka w ciąży? Toć ona się załamie. W przeciwieństwie do Szymka oczywiście :p
A co Kubie odwaliło, żeby z Polcią zrywać? :c
OdpowiedzUsuńCzyżby ciąża u Kostki? :D
Weny życzę i do następnego :*
Ciekawi mnie reakcja Kostki i Simona, kiedy się dowiedzą, że zostaną rodzicami. : )
OdpowiedzUsuńKube to do reszty chyba popieprzyło. Jak on mógł zerwać z Polą? Troche to dziwne i podejrzane.
Do następnego.
Pozdrawiam. : )
O cholera. Jak to się rozstali? :( Przecież to była jedna z najbardziej uroczych par, ever. Kuba na pewno ma jakiś powód, może inna dziewczyna? Ale to i tak okropnie nie fair wobec Poli. Kostka w ciąży? Jeśli tak to małe, simonowe dzieci byłyby urocze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chiyeke
Co ten Kuba odstawia? On się dziwnie od tych świąt zachowuje i jak widać mu nie przeszło, ba przybrało na sile. Ej no jakiś powód by podał nawet totalnie beznadziejny, ale niech by podał. Kostka i jej nie ogar mnie totalnie rozwala. Jak dziewczyna jest w związku i regularnie uprawia seks, nawet jak się zabezpiecza powinna już się połapać że coś jest nie tak. No ale to jest Konstancja u niej wszystko jest odwrotnie niż trzeba, jak się w końcu połapie to będzie miała niezłego "szokena" takiego na pół Europy
OdpowiedzUsuńKuba, do choroby jasnej, co ty odstawiasz? Chociaż powód by podał, nawet najbardziej beznadziejny, ale nie, bo po co -,-"
OdpowiedzUsuńKostka mnie rozwala :D Czyżby Polcia ciocią zostać miała? :)
Pozdrawiam!
Blue... nawet Iśka ci nie pomoże...
OdpowiedzUsuńAle za co bić? Popiwczaka bić nie blue ;) Kostka w ciąży jest :)
OdpowiedzUsuńCzyli że pola mówi, że będzie mały Szymuś? :D Jak fajnie by było, gdyby tak było ;)
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego musiałyście popsuć związek Polci i Kuby? Dlaczego Kuba nie mógł najpierw pomyśleć, jak się będzie czuła pola, zanim podjął decyzję?
buźki,
Dzuzeppe :*
Hej
OdpowiedzUsuńZachęcam do wpisywania swoich blogów do listy siatkarskich opowiadań: http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html
O kurdee, ciekawe dlaczego Kuba zerwał z Polą. Mam nadzieje że jutro się dowiem :D
OdpowiedzUsuńA Kostka chyba ma w sobie małego Tischerka :)