Pola
Podczas gdy ja
w duchu przeklinałam swoją uległość, Simon męczył się z tekstem „Wpuść mnie” na
ekranie mojego laptopa. Na początku szło mu mniej więcej tak jak Kubiakowi
matma w szkole, ale po jakiejś godzinie stan ten nieco uległ poprawie. Za to
moje palce, które wcześniej sprawnie poruszały się po strunach, teraz miały już
serdecznie dość grania w kółko tej samej piosenki. No, ale czego się nie robi
dla zdesperowanych Niemców.
- Cicho –
szepnęłam nagle, przerywając grę i dając Simonowi znak ręką, aby przymknął
jadaczkę. I dobrze zrobiłam, bo po chwili do pokoju wpadła Kostka.
- A co wy tu
robicie? – spytała, marszcząc brwi i mierząc nas wzrokiem.
- Saaame
nieprzyzwoite rzeczy, siostrzyczko. Jak widzisz – mruknęłam ironicznie. Uniosła
jedną brew i przeniosła wzrok na Simona, który pospiesznie wyłączał tekstowo.
- Siostrę mi
demoralizujesz? – spytała.
- To przecież
działka Michała – uśmiechnął się Simon, puszczając do mnie oczko. Kostka
westchnęła, kręcąc głową, podeszła do nas i usiadła na łóżku, kładąc rękę na
szymkowym kolanie. Oho…
- Udam, że nie
mam podejrzeń i nie zastanawiam się, co wy tutaj robiliście podczas mojej
nieobecności, ale ufam, że nic złego. Pola to przecież mądra dziewczyna –
powiedziała, akcentując ostatnie zdanie i patrząc zadziornie na Niemca.
- A ja to co?
Debil? – wymruczał niskim głosem. Kostka chciała odpowiedzieć, ale ja ją
uprzedziłam.
- Tak,
Szymciu, ale i tak cię wszyscy kochamy – rzuciłam szybko. – Ale proszę, możecie
zaczekać z tym i owym do czasu, kiedy się ulotnię do Kuby?
Konstancja
jakby się wyrwała z transu przez moje słowa i spojrzała na mnie całkowicie
przytomnie.
- O nie,
nigdzie już dziś nie idziesz – zarządziła stanowczo.
- Ale… -
próbowałam protestować.
- Żadnego
„ale”. Jest już noc, nigdzie cię nie puszczę.
Jak babcię
kocham, wpieprzę Simonowi za budzenie w mojej siostrzyczce opiekuńczych
instynktów.
- Czyli nie
będzie… - zaczął Simon z miną cierpiętnika.
- Nie – ucięła
rudowłosa równie stanowczo.
- Kooooostka –
jęknęliśmy zgodnie z Niemcem. O proszę, może się jednak dogadamy.
- Nie! I
koniec! – krzyknęła, patrząc na nas z wyrzutem. – Chcecie herbatę?
Kiedy zgodnie
(aczkolwiek nieco markotnie) pokiwaliśmy głowami, wyszła z mojego pokoju,
mamrocząc coś o wykorzystywaniu, a Simon westchnął głośno, patrząc w ślad za
jej oddalającą się sylwetką.
- Błagam, nie
wzdychaj tak do niej w mojej obecności – burknęłam. Moje palce mimowolnie
prześlizgnęły się po strunach gibsona, którego dostałam od taty, gdy
stwierdził, że czas ją przekazać młodszemu pokoleniu. Gdy Simon nie zareagował,
pomachałam mu ręką przed oczami. Dopiero wtedy spojrzał na mnie, pytając głupio
„co?”. – Nic – mruknęłam.
- Pola –
zaczął, podnosząc się na łokciach – Słońce ty moje, ja ci bardzo, bardzo
dziękuję – powiedział i niespodziewanie mnie przytulił. – W zasadzie to ty nas
spiknęłaś. Pamiętam, jak wbrew woli Kostki zaprosiłaś mnie do waszego
mieszkania. Może sam bym też coś wykombinował… – tu się zamyślił na chwilę. –
Ale i tak dziękuję.
- Szmn, pść
mie, ni mgę odchać – wydusiłam, zwracając tym samym jego uwagę na siebie.
Rozluźnił uścisk, a ja się odsunęłam, poprawiając zmierzwione włosy. Po chwili
spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, bo jego słowa mimo wszystko wywołały
ciepło w moim serduszku. Objęłam go za szyję i ze śmiechem pocałowałam w
policzek. – Nie ma za co – odparłam.
- Mogę się
pobawić gitarą? – zapytał. Zamarłam w pół ruchu i z wahaniem spojrzałam na
mojego kochanego gibsona.
- To chyba nie
jest…
- Oj przestań
– przerwał mi Simon, zabierając ją ode mnie.
I to nie był
dobry pomysł, bo nie minęła minuta, a wpadłam do kuchni, w której urzędowała
Konstancja, niemal histerycznie krzycząc:
- Kostka!
Simon mi zerwał strunę!
Kostka
Pola strasznie przeżywała gitarę(właściwie to strunę, którą Szymek zerwał swoimi zręcznymi paluszkami). Kiedy się dowiedziała zaczęła płakać jak mała dziewczynka. Nie uspokoiła się nawet wtedy, kiedy Szymek obiecał jej, że zabierze ją do sklepu muzycznego i kupią nową gitarę. Protestowałam wówczas zawzięcie, mówiąc, że przecież naprawimy tą, ale jak się Niemiec uprze to nie da rady. Jednak Apolonia chciała swój stary instrument i wcale mnie to nie dziwiło. Była bardzo związana z właśnie tą gitarą. Stanęło, więc na tym, że Szymek zapłaci za naprawę starej i kupi jej nową. Miała zdecydowanie za dobrze z, jak twierdziła, swoim szwagrem.To wszystko
zaprzątało mi głowę, kiedy starałam się pracować. Ostatnio pracowałam więcej
niż dotychczas, gdyż walczyliśmy dzielnie o możliwość gry w turnieju o Puchar
Polski.
Szymek
przyszedł koło południa, mając dziwną minę. Przywitał mnie całusem w policzek i
usiadł na obrotowym krześle Bogdana, który musiał gdzieś wyjść. Zawsze dziwiło
mnie, że przychodził kiedy byłam sama. Podejrzewałam, że czekał pod drzwiami i
czekał aż mój towarzysz wyjdzie. Cwana bestia.
Wstałam z
zajmowanego miejsca i usiadłam na szymkowych kolanach. Wtuliłam twarz w tors
Niemca.
-Jestem
zmęczona. – wymamrotałam.
-Ciekawe po
czym.
-Po tym, że
Pola klęła na ciebie przez pół nocy za tą gitarę. – chciałam wstać, ale
uniemożliwił mi to, łapiąc mnie w talii i znów wciągając na swoje kolana.
-Przecież ją
przepraszałem.
-Kiedyś ci
wybaczy. – mruknęłam, ziewając. – Przyszedłeś tu jakimś określonym celu
czy tylko po to, aby mnie rozpraszać? – spojrzałam na niego, mrużąc oczy a on
skradł sobie całusa.
-Moim celem
jest rozpraszanie ciebie. – wyszczerzył się.
-Seksu i tak
nie będzie. – powiedziałam chłodno. – Będziesz czekał do ślubu albo i dłużej.
-Kooostkaa.. –
jęknął.
-Co? –
warknęłam, chcąc wstać po raz kolejny.
-Mogę iść
jutro z chłopakami na piwo? – zdębiałam, patrząc na niego jak na kosmitę. Od
kiedy pytał się co może a co nie?
-Cóż… -
westchnęłam. –Miałam nadzieję, że wymasujesz mi obolałe stopy, ale jak chcesz
iść… - zrobiłam smutną minę. Oczywistym było, że chce go wpędzić w poczucie
winy, ale Simon był tak we mnie wpatrzony, że tego nie zauważył.
-Jeśli chcesz
to idź. – uderzyłam go pięścią w tors. –Tylko, żebym nie musiała po ciebie
jeździć w środku nocy…
-Krzysiek nas
odbiera. – po raz kolejny miał ochotę na całusa. Tym razem jednak się
uchyliłam. No co? Miał w końcu szlaban na wszelakie przyjemności.
-I tak bym nie
przyjechała. – wzruszyłam ramionami, poprawiając pozycję, gdyż było mi nie
wygodnie.
-Dlaczego?! –
oburzył się, marszcząc brwi.
-Po pierwsze
nie lubię kiedy jesteś pijany. Masz wtedy dziwne pomysły. – mimowolnie
uśmiechnęłam się na wspomnienie ostatniego razu, kiedy to pogodziliśmy się z
Szymkiem. – Po drugie ostatnio śpię tak mocno, że nawet syrena policyjna nie
zdołałaby mnie obudzić.
-Słońce… -
zaczął, ale przerwałam mu.
-Wracam do
pracy. Bogdan mnie zabije.
Pola
Pewnie
spałabym jeszcze dłużej, ale coś smyrnęło mój policzek, wyrywając mnie lekko ze
snu. Wymruczałam coś niewyraźnie i przekręciłam się na bok, machając ręką przed
siebie. Niespodziewanie moja dłoń napotkała opór w postaci czyjegoś policzka.
Wróciłam do pierwotnej pozycji, otworzyłam oczy i zamarłam, bo oto tym czymś,
co mnie łaskotało, okazały się sznureczki od popiwczakowej dresówki. Blondyn
westchnął i pokręcił głową, nie przestając wisieć nade mną jak kat nad ofiarą.
Dobra, złe porównanie.
- Nie ma to
jak na dzień dobry dostać w twarz – burknął obrażony.
- No
przepraszam bardzo, ale nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś mnie
budził w dzień wolny z samego rana! – obruszyłam się. Straciłam jednak wątek,
kiedy uniósł jedną brew i ze zdziwieniem przekrzywił głowę.
- Z samego
rana? W dzień wolny? – zapytał, podtykając mi pod nos wyświetlacz telefonu. No
tak. Była godzina jedenasta, a w dodatku właśnie powinnam być w szkole,
pierwszy raz po świętach. No kurczaczek.
- Oj… -
jęknęłam, przygryzając wargę. – A ty jak się tu dostałeś?
- Przyszedłem,
kiedy jeszcze Kostka była. Mieliśmy iść razem do szkoły, ale nie chciałem cię
budzić, bo twoja siostra mi powiedziała, jak przeżywałaś zerwaną strunę –
wyjaśnił.
- Debilu… -
mruknęłam. – Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Chodź,
zrobiłem śniadanie – dodał, wyszczerzając się. O jejku, jej, już wiem, jak się
czuje Kostka, gdy Simon raz na ruski rok ją tak zaskoczy.
- Zrobiłeś
śniadanie? – pisnęłam, gdy pociągnął mnie za rękę i pomógł zachować pozycję
pionową.
- Czy to aż
takie szokujące?
- No… Tak?
- Nawet nie
można swojej dziewczynie zrobić pysznych kanapek po tragicznych przeżyciach?
- Ty się ze
mnie nabijasz! – oburzyłam się. – Ja wiem, że to tylko zerwana struna, że
wystarczy kupić i zamontować nową, że Simon jako winowajca to załatwi i odda z
nawiązką, bo się uparł, że mi kupi nową gitarę w razie jakby uszkodzenie miało
mieć jakieś negatywne skutki, choć tak nie będzie, ale niech robi, co chce… Ale
zrozum, że ta gitara ma dla mnie wartość sentymentalną, bo mój tata grał na
niej kiedyś w zespole bluesowym, i choć był do niej bardzo przywiązany, to dał
ją… - trajkotałam, podczas gdy on prowadził mnie do kuchni, posadził przy stole
i – zapewne żeby mi przerwać – wepchnął mi do ust kanapkę z serem białym. –
Hej! – wymamrotałam.
- Apollo, ja
to rozumiem doskonale – powiedział, stawiając przede mną kubek z herbatą
malinową.
- Jasne –
prychnęłam.
- Jak słońce –
dokończył i posłał mi buziaka w powietrzu.
Kostka
Zapowiadał się
spokojny wieczór: Simon miał nie zawracać głowy, a Pola jeszcze nie wróciła od
Kuby. Nie martwiłam się, gdyż Marcin obiecał, że ją odwiezie. Nic tylko iść
spać, ale oczywiście zawsze mam pod górkę. Uświadomiłam to sobie kiedy
zobaczyłam w swoich drzwiach Milenę i Monię z zapasem słodkości i dobrego wina.
-Przespałam
jakąś okazję? – zmarszczyłam brwi, wpuszczając ukochane Michałów do mieszkania.
-Chłopcy
świętują z Michałem, my z Mileną. – uświadomiła mnie Monika, wpraszając się do
mojej kuchni.
-Przyda nam
się trochę odpoczynku od facetów. – stwierdziła Milena. – Zwłaszcza, że
niedługo nie będę mogła odpoczywać od Michała. – patrzyłam zmęczonym wzrokiem
jak rozkładają słodkości i szukają jakiś kieliszków. Na ostatnim treningu Łasko
raczył oświadczyć, że zmienia stan cywilny, dlatego chłopcy świętowali.
Najwidoczniej Milena doszła do wniosku, że jej też coś się należy i postanowiła
mnie w to wplątać.
Usadowiłyśmy
się na jednej kanapie, okryte kocem i z kieliszkami wina, na które nie miałam
najmniejszej ochoty. Od ostatniego razu odrzucało mnie od alkoholu, a teraz
nawet mdliło, więc odstawiłam je na stolik i zajęłam się słodkościami, co
chwila wtrącając swoje trzy grosze do rozmowy dziewczyn. Zostałam uświadomiona,
że mam sobie kupić sukienkę, bo obecność moja i Szymka jest nie podważalna tak
samo jak Moniki i Michała. Świetnie. Dodatkowo Milena wtajemniczyła nas w
to, że planuje zawiesić karierę na rzeczy starania się o potomka. Ot, takie
babskie pogaduchy sobie urządziłyśmy.
Impreza na
dobre rozkręciła się, gdy wpadła Pola. Miałam być na nią zła, ale dziewczyny
jakoś mnie udobruchały, więc młoda Tomaszewska usiadła z nami i zajęła moje
miejsce w konwersacjach, za co byłam jej wdzięczna.
Dziewczyny
zwinęły się grupo po północy. Miałam zamiar w końcu udać się do krainy
Morfeusza, ale jak zwykle coś stało mi na przeszkodzie. Tym razem były to
krzyki na zewnątrz. Otworzyłam okno i wychyliłam się, aby zobaczyć co się
dzieje.
Pośród
ciemności, którą rozjaśniały nieliczne lampy dostrzegłam Simona, który krzyczał
coś nie zrozumiałego.
-Wpusc mnie!
Na cale miasto z calych sil, wolam wpusc mnie! – próbował śpiewać dobrze znaną
mi piosenkę. Gdybym nie chwyciła się okiennej ramy, pewnie wypadłabym z tego
okna i tyle mnie widzieli.
-Wracaj do
siebie! – odkrzyknęłam mu, ale on zaczął od nowa. Miałam ochotę rzucić go
czymś, ale pewnie bym spudłowała. Miałam kiepskiego cela.
Z okna obok
wychyliła się moja sąsiadka Lidka, mama dwumiesięcznej Anieli.
-Jeśli on się
zaraz nie zamknie, to dziecko mi się obudzi. – wysyczała do mnie. – Wpuść go
czy coś.
-Jak ja go
wpuszczę to będzie jeszcze większy hałas. – wymruczałam sama do siebie, ignorując
Lidkę. –Nie ruszaj się stamtąd! – krzyknęłam do Simona i udałam się na dół.
Szczerze? Moja
odwaga pojechała sobie na Jamajkę i teraz bałam się opuszczać swoje
cztery ściany po zmroku. Teraz jednak musiałam. Czego się nie robi dla pijanych
Niemców, nie?
Było zimno i
ciemno. Wytężałam wzrok, ale nie dostrzegałam swojego partnera.
-Szymek, no! –
krzyknęłam rozpaczliwie z zamiarem powrotu do bloku. Miałam czarne myśli, a
znałam go dość dobrze, więc byłam pewna, że on sobie poradzi. Ewentualnie
obudzi Anielę.
-Tęskniłaś? –
wymruczał mi do ucha. Obróciłam się, po czym wymierzyłam mu soczyste uderzenie
w policzek, dopiero potem orientując się, że to on. Pieprzony strach.
Blue: Komputerze, wróć!
Ojejojejojej
OdpowiedzUsuńSzymon za tą tą zerwana strunę zgnijesz w piekle!
kostka czemu bijesz szymona?
pola i kuba *__* nie pogardzilabym takim śniadaniem :p
Podoba mi się to ignorowanie Lidki, bo hałas będzie jeszcze większy i to śniadanie, tak, zdecydowanie mi się to podoba ;*
OdpowiedzUsuńSuepr zapraszam do mnie na opowiadanie o Muzaju :) http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/prolog.html
OdpowiedzUsuńBiedny ten nasz Szymuś, ciągle za coś obrywa jak nie słownie to fizycznie, będzie z tą Kostką miał życie oj będzie :P No ale jak pięknie nauczył się słów piosenki haha i pomysł by w środku nocy ją wykonać, jakie to romantyczne, szkoda że nie do końca mu to wyszło, a Kostka mu dowaliła. Miałam przeczucie że jak weźmie gitarę od Poli to zaraz coś zepsuje i nie myliłam się. Pola miała fajną pobudkę, poproszę takie częściej
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na urywek ostatni na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/08/urywek-ostatni.html ;)
OdpowiedzUsuńBiedny Szymuś. Ale to musiało słodko wyglądać takie Wpuść mnie :D Chociaż nie. Mam z tą piosenką złe skojarzenia xD Nie ładnie tak gitarkę niszczyć noo. Się Poli nie dziwię, też bym się wkurzyła. Kuba mnie rozwala - w tym pozytywnym sensie :D
OdpowiedzUsuńAwww to wszystko jest takie słodkie *___* :D
OdpowiedzUsuńPobudka i śniadanko od Kuby. No, no zazdroszczę :D
Hahahaha wyobrażam sobie rozśpiewanego Simona ledwo trzymającego się na nogach xD
Pozdrawiam :*
Biedny Szymek, no :) Ale to musiało świetnie wyglądać, jak tak śpiewał "Wpuść mnie" :D
OdpowiedzUsuńPoli się nie dziwię, też bym się wkurzyła! ;)
Kuba made my day :D
Pozdrawiam! ;*
ojć, to musiało boleć; biedny Szymek. ale to jak śpiewał, musiało wyglądać bosko :D
OdpowiedzUsuńnie mogę pozbyć się wrażenia, że Kostka jest w ciąży, ale to tylko moje wrażenie ;)
Zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńJezu, śpiewający Szymek, no bajka po prostu <3 I jak tu takiego nie wpuścić, no jak? Pff, jak takiemu się nie oddać? Chodzące cudo, no *-*
OdpowiedzUsuńPolcia, nie rozpaczaj, strunę zawsze można odzyskać, ale z Kubą byłoby już gorzej. Bo struna raczej śniadania nie zrobi, nie?
Kochani są, wszyscy, o.
hej :) uwielbiam tego bloga, dlatego nominuję go do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńszczegóły znajdziesz tu :)
http://jestem-na-krawedzi.blogspot.com/p/blog-page.html
Śniadanko zrobione przez chłopaka.. mmmm.. : )
OdpowiedzUsuńSzymek jaki romantyk, pod oknem śpiewa, a raczej próbuje.
Do następnego.
Pozdrawiam. ; )
Nominowałam Was do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńTu szczegóły:
http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
58 yr old Executive Secretary Wallie Longmuir, hailing from Whistler enjoys watching movies like Donovan's Echo and Community. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Ferrari Dino 206SP. Link do bloga
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń