niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 29

Pola
Podczas gdy ja w duchu przeklinałam swoją uległość, Simon męczył się z tekstem „Wpuść mnie” na ekranie mojego laptopa. Na początku szło mu mniej więcej tak jak Kubiakowi matma w szkole, ale po jakiejś godzinie stan ten nieco uległ poprawie. Za to moje palce, które wcześniej sprawnie poruszały się po strunach, teraz miały już serdecznie dość grania w kółko tej samej piosenki. No, ale czego się nie robi dla zdesperowanych Niemców.
- Cicho – szepnęłam nagle, przerywając grę i dając Simonowi znak ręką, aby przymknął jadaczkę. I dobrze zrobiłam, bo po chwili do pokoju wpadła Kostka.
- A co wy tu robicie? – spytała, marszcząc brwi i mierząc nas wzrokiem.
- Saaame nieprzyzwoite rzeczy, siostrzyczko. Jak widzisz – mruknęłam ironicznie. Uniosła jedną brew i przeniosła wzrok na Simona, który pospiesznie wyłączał tekstowo.
- Siostrę mi demoralizujesz? – spytała.
- To przecież działka Michała – uśmiechnął się Simon, puszczając do mnie oczko. Kostka westchnęła, kręcąc głową, podeszła do nas i usiadła na łóżku, kładąc rękę na szymkowym kolanie. Oho…
- Udam, że nie mam podejrzeń i nie zastanawiam się, co wy tutaj robiliście podczas mojej nieobecności, ale ufam, że nic złego. Pola to przecież mądra dziewczyna – powiedziała, akcentując ostatnie zdanie i patrząc zadziornie na Niemca.
- A ja to co? Debil? – wymruczał niskim głosem. Kostka chciała odpowiedzieć, ale ja ją uprzedziłam.
- Tak, Szymciu, ale i tak cię wszyscy kochamy – rzuciłam szybko. – Ale proszę, możecie zaczekać z tym i owym do czasu, kiedy się ulotnię do Kuby?
Konstancja jakby się wyrwała z transu przez moje słowa i spojrzała na mnie całkowicie przytomnie.
- O nie, nigdzie już dziś nie idziesz – zarządziła stanowczo.
- Ale… - próbowałam protestować.
- Żadnego „ale”. Jest już noc, nigdzie cię nie puszczę.
Jak babcię kocham, wpieprzę Simonowi za budzenie w mojej siostrzyczce opiekuńczych instynktów.
- Czyli nie będzie… - zaczął Simon z miną cierpiętnika.
- Nie – ucięła rudowłosa równie stanowczo.
- Kooooostka – jęknęliśmy zgodnie z Niemcem. O proszę, może się jednak dogadamy.
- Nie! I koniec! – krzyknęła, patrząc na nas z wyrzutem. – Chcecie herbatę?
Kiedy zgodnie (aczkolwiek nieco markotnie) pokiwaliśmy głowami, wyszła z mojego pokoju, mamrocząc coś o wykorzystywaniu, a Simon westchnął głośno, patrząc w ślad za jej oddalającą się sylwetką.
- Błagam, nie wzdychaj tak do niej w mojej obecności – burknęłam. Moje palce mimowolnie prześlizgnęły się po strunach gibsona, którego dostałam od taty, gdy stwierdził, że czas ją przekazać młodszemu pokoleniu. Gdy Simon nie zareagował, pomachałam mu ręką przed oczami. Dopiero wtedy spojrzał na mnie, pytając głupio „co?”. – Nic – mruknęłam.
- Pola – zaczął, podnosząc się na łokciach – Słońce ty moje, ja ci bardzo, bardzo dziękuję – powiedział i niespodziewanie mnie przytulił. – W zasadzie to ty nas spiknęłaś. Pamiętam, jak wbrew woli Kostki zaprosiłaś mnie do waszego mieszkania. Może sam bym też coś wykombinował… – tu się zamyślił na chwilę. – Ale i tak dziękuję.
- Szmn, pść mie, ni mgę odchać – wydusiłam, zwracając tym samym jego uwagę na siebie. Rozluźnił uścisk, a ja się odsunęłam, poprawiając zmierzwione włosy. Po chwili spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, bo jego słowa mimo wszystko wywołały ciepło w moim serduszku. Objęłam go za szyję i ze śmiechem pocałowałam w policzek. – Nie ma za co – odparłam.
- Mogę się pobawić gitarą? – zapytał. Zamarłam w pół ruchu i z wahaniem spojrzałam na mojego kochanego gibsona.
- To chyba nie jest…
- Oj przestań – przerwał mi Simon, zabierając ją ode mnie.
I to nie był dobry pomysł, bo nie minęła minuta, a wpadłam do kuchni, w której urzędowała Konstancja, niemal histerycznie krzycząc:
- Kostka! Simon mi zerwał strunę!

Kostka
Pola strasznie przeżywała gitarę(właściwie to strunę, którą Szymek zerwał swoimi zręcznymi paluszkami). Kiedy się dowiedziała zaczęła płakać jak mała dziewczynka. Nie uspokoiła się nawet wtedy, kiedy Szymek obiecał jej, że zabierze ją do sklepu muzycznego i kupią nową gitarę. Protestowałam wówczas zawzięcie, mówiąc, że przecież naprawimy tą, ale jak się Niemiec uprze to nie da rady. Jednak Apolonia chciała swój stary instrument i wcale mnie to nie dziwiło. Była bardzo związana z właśnie tą gitarą. Stanęło, więc na tym, że Szymek zapłaci za naprawę starej i kupi jej nową. Miała zdecydowanie za dobrze z, jak twierdziła, swoim szwagrem.To wszystko zaprzątało mi głowę, kiedy starałam się pracować. Ostatnio pracowałam więcej niż dotychczas, gdyż walczyliśmy dzielnie o możliwość gry w turnieju o Puchar Polski.
Szymek przyszedł koło południa, mając dziwną minę. Przywitał mnie całusem w policzek i usiadł na obrotowym krześle Bogdana, który musiał gdzieś wyjść. Zawsze dziwiło mnie, że przychodził kiedy byłam sama. Podejrzewałam, że czekał pod drzwiami i czekał aż mój towarzysz wyjdzie. Cwana bestia.
Wstałam z zajmowanego miejsca i usiadłam na szymkowych kolanach. Wtuliłam twarz w tors Niemca.
-Jestem zmęczona. – wymamrotałam.
-Ciekawe po czym.
-Po tym, że Pola klęła na ciebie przez pół nocy za tą gitarę. – chciałam wstać, ale uniemożliwił mi to, łapiąc mnie w talii i znów wciągając na swoje kolana.
-Przecież ją przepraszałem.
-Kiedyś ci wybaczy. – mruknęłam, ziewając. – Przyszedłeś tu  jakimś określonym celu czy tylko po to, aby mnie rozpraszać? – spojrzałam na niego, mrużąc oczy a on skradł sobie całusa.
-Moim celem jest rozpraszanie ciebie. – wyszczerzył się.
-Seksu i tak nie będzie. – powiedziałam chłodno. – Będziesz czekał do ślubu albo i dłużej.
-Kooostkaa.. – jęknął.
-Co? – warknęłam, chcąc wstać po raz kolejny.
-Mogę iść jutro z chłopakami na piwo? – zdębiałam, patrząc na niego jak na kosmitę. Od kiedy pytał się co może a co nie?
-Cóż… - westchnęłam. –Miałam nadzieję, że wymasujesz mi obolałe stopy, ale jak chcesz iść… - zrobiłam smutną minę. Oczywistym było, że chce go wpędzić w poczucie winy, ale Simon był tak we mnie wpatrzony, że tego nie zauważył.
-Jeśli chcesz to idź. – uderzyłam go pięścią w tors. –Tylko, żebym nie musiała po ciebie jeździć w środku nocy…
-Krzysiek nas odbiera. – po raz kolejny miał ochotę na całusa. Tym razem jednak się uchyliłam. No co? Miał w końcu szlaban na wszelakie przyjemności.
-I tak bym nie przyjechała. – wzruszyłam ramionami, poprawiając pozycję, gdyż było mi nie wygodnie.
-Dlaczego?! – oburzył się, marszcząc brwi.
-Po pierwsze nie lubię kiedy jesteś pijany. Masz wtedy dziwne pomysły. – mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie ostatniego razu, kiedy to pogodziliśmy się z Szymkiem. – Po drugie ostatnio śpię tak mocno, że nawet syrena policyjna nie zdołałaby mnie obudzić.
-Słońce… - zaczął, ale przerwałam mu.
-Wracam do pracy. Bogdan mnie zabije.

Pola
Pewnie spałabym jeszcze dłużej, ale coś smyrnęło mój policzek, wyrywając mnie lekko ze snu. Wymruczałam coś niewyraźnie i przekręciłam się na bok, machając ręką przed siebie. Niespodziewanie moja dłoń napotkała opór w postaci czyjegoś policzka. Wróciłam do pierwotnej pozycji, otworzyłam oczy i zamarłam, bo oto tym czymś, co mnie łaskotało, okazały się sznureczki od popiwczakowej dresówki. Blondyn westchnął i pokręcił głową, nie przestając wisieć nade mną jak kat nad ofiarą. Dobra, złe porównanie.
- Nie ma to jak na dzień dobry dostać w twarz – burknął obrażony.
- No przepraszam bardzo, ale nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś mnie budził w dzień wolny z samego rana! – obruszyłam się. Straciłam jednak wątek, kiedy uniósł jedną brew i ze zdziwieniem przekrzywił głowę.
- Z samego rana? W dzień wolny? – zapytał, podtykając mi pod nos wyświetlacz telefonu. No tak. Była godzina jedenasta, a w dodatku właśnie powinnam być w szkole, pierwszy raz po świętach. No kurczaczek.
- Oj… - jęknęłam, przygryzając wargę. – A ty jak się tu dostałeś?
- Przyszedłem, kiedy jeszcze Kostka była. Mieliśmy iść razem do szkoły, ale nie chciałem cię budzić, bo twoja siostra mi powiedziała, jak przeżywałaś zerwaną strunę – wyjaśnił.
- Debilu… - mruknęłam. – Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Chodź, zrobiłem śniadanie – dodał, wyszczerzając się. O jejku, jej, już wiem, jak się czuje Kostka, gdy Simon raz na ruski rok ją tak zaskoczy.
- Zrobiłeś śniadanie? – pisnęłam, gdy pociągnął mnie za rękę i pomógł zachować pozycję pionową.
- Czy to aż takie szokujące?
- No… Tak?
- Nawet nie można swojej dziewczynie zrobić pysznych kanapek po tragicznych przeżyciach?
- Ty się ze mnie nabijasz! – oburzyłam się. – Ja wiem, że to tylko zerwana struna, że wystarczy kupić i zamontować nową, że Simon jako winowajca to załatwi i odda z nawiązką, bo się uparł, że mi kupi nową gitarę w razie jakby uszkodzenie miało mieć jakieś negatywne skutki, choć tak nie będzie, ale niech robi, co chce… Ale zrozum, że ta gitara ma dla mnie wartość sentymentalną, bo mój tata grał na niej kiedyś w zespole bluesowym, i choć był do niej bardzo przywiązany, to dał ją… - trajkotałam, podczas gdy on prowadził mnie do kuchni, posadził przy stole i – zapewne żeby mi przerwać – wepchnął mi do ust kanapkę z serem białym. – Hej! – wymamrotałam.
- Apollo, ja to rozumiem doskonale – powiedział, stawiając przede mną kubek z herbatą malinową.
- Jasne – prychnęłam.
- Jak słońce – dokończył i posłał mi buziaka w powietrzu.

Kostka
Zapowiadał się spokojny wieczór: Simon miał nie zawracać głowy, a Pola jeszcze nie wróciła od Kuby. Nie martwiłam się, gdyż Marcin obiecał, że ją odwiezie. Nic tylko iść spać, ale oczywiście zawsze mam pod górkę. Uświadomiłam to sobie kiedy zobaczyłam w swoich drzwiach Milenę i Monię z zapasem słodkości i dobrego wina.
-Przespałam jakąś okazję? – zmarszczyłam brwi, wpuszczając ukochane Michałów do mieszkania.
-Chłopcy świętują z Michałem, my z Mileną. – uświadomiła mnie Monika, wpraszając się do mojej kuchni.
-Przyda nam się trochę odpoczynku od facetów. – stwierdziła Milena. – Zwłaszcza, że niedługo nie będę mogła odpoczywać od Michała. – patrzyłam zmęczonym wzrokiem jak rozkładają słodkości i szukają jakiś kieliszków. Na ostatnim treningu Łasko raczył oświadczyć, że zmienia stan cywilny, dlatego chłopcy świętowali. Najwidoczniej Milena doszła do wniosku, że jej też coś się należy i postanowiła mnie w to wplątać.
Usadowiłyśmy się na jednej kanapie, okryte kocem i z kieliszkami wina, na które nie miałam najmniejszej ochoty. Od ostatniego razu odrzucało mnie od alkoholu, a teraz nawet mdliło, więc odstawiłam je na stolik i zajęłam się słodkościami, co chwila wtrącając swoje trzy grosze do rozmowy dziewczyn. Zostałam uświadomiona, że mam sobie kupić sukienkę, bo obecność moja i Szymka jest nie podważalna tak samo jak Moniki i Michała. Świetnie. Dodatkowo Milena  wtajemniczyła nas w to, że planuje zawiesić karierę na rzeczy starania się o potomka. Ot, takie babskie pogaduchy sobie urządziłyśmy.
Impreza na dobre rozkręciła się, gdy wpadła Pola. Miałam być na nią zła, ale dziewczyny jakoś mnie udobruchały, więc młoda Tomaszewska usiadła z nami i zajęła moje miejsce w konwersacjach, za co byłam jej wdzięczna.
Dziewczyny zwinęły się grupo po północy. Miałam zamiar w końcu udać się do krainy Morfeusza, ale jak zwykle coś stało mi na przeszkodzie. Tym razem były to  krzyki na zewnątrz. Otworzyłam okno i wychyliłam się, aby zobaczyć co się dzieje.
Pośród ciemności, którą rozjaśniały nieliczne lampy dostrzegłam Simona, który krzyczał coś nie zrozumiałego.
-Wpusc mnie! Na cale miasto z calych sil, wolam wpusc mnie! – próbował śpiewać dobrze znaną mi piosenkę. Gdybym nie chwyciła się okiennej ramy, pewnie wypadłabym z tego okna i tyle mnie widzieli.
-Wracaj do siebie! – odkrzyknęłam mu, ale on zaczął od nowa. Miałam ochotę rzucić go czymś, ale pewnie bym spudłowała. Miałam kiepskiego cela.
Z okna obok wychyliła się moja sąsiadka Lidka, mama dwumiesięcznej Anieli.
-Jeśli on się zaraz nie zamknie, to dziecko mi się obudzi. – wysyczała do mnie. – Wpuść go czy coś.
-Jak ja go wpuszczę to będzie jeszcze większy hałas. – wymruczałam sama do siebie, ignorując Lidkę. –Nie ruszaj się stamtąd! – krzyknęłam do Simona i udałam się na dół.
Szczerze? Moja odwaga pojechała sobie na Jamajkę  i teraz bałam się opuszczać swoje cztery ściany po zmroku. Teraz jednak musiałam. Czego się nie robi dla pijanych Niemców, nie?
Było zimno i ciemno. Wytężałam wzrok, ale nie dostrzegałam swojego partnera.
-Szymek, no! – krzyknęłam rozpaczliwie z zamiarem powrotu do bloku. Miałam czarne myśli, a znałam go dość dobrze, więc byłam pewna, że on sobie poradzi. Ewentualnie obudzi Anielę.
-Tęskniłaś? – wymruczał mi do ucha. Obróciłam się, po czym wymierzyłam mu soczyste uderzenie w policzek, dopiero potem orientując się, że to on. Pieprzony strach.  


Blue: Komputerze, wróć! 

16 komentarzy:

  1. Ojejojejojej
    Szymon za tą tą zerwana strunę zgnijesz w piekle!
    kostka czemu bijesz szymona?
    pola i kuba *__* nie pogardzilabym takim śniadaniem :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to ignorowanie Lidki, bo hałas będzie jeszcze większy i to śniadanie, tak, zdecydowanie mi się to podoba ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Suepr zapraszam do mnie na opowiadanie o Muzaju :) http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny ten nasz Szymuś, ciągle za coś obrywa jak nie słownie to fizycznie, będzie z tą Kostką miał życie oj będzie :P No ale jak pięknie nauczył się słów piosenki haha i pomysł by w środku nocy ją wykonać, jakie to romantyczne, szkoda że nie do końca mu to wyszło, a Kostka mu dowaliła. Miałam przeczucie że jak weźmie gitarę od Poli to zaraz coś zepsuje i nie myliłam się. Pola miała fajną pobudkę, poproszę takie częściej

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam serdecznie na urywek ostatni na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/08/urywek-ostatni.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Szymuś. Ale to musiało słodko wyglądać takie Wpuść mnie :D Chociaż nie. Mam z tą piosenką złe skojarzenia xD Nie ładnie tak gitarkę niszczyć noo. Się Poli nie dziwię, też bym się wkurzyła. Kuba mnie rozwala - w tym pozytywnym sensie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww to wszystko jest takie słodkie *___* :D
    Pobudka i śniadanko od Kuby. No, no zazdroszczę :D
    Hahahaha wyobrażam sobie rozśpiewanego Simona ledwo trzymającego się na nogach xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Szymek, no :) Ale to musiało świetnie wyglądać, jak tak śpiewał "Wpuść mnie" :D
    Poli się nie dziwię, też bym się wkurzyła! ;)
    Kuba made my day :D
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. ojć, to musiało boleć; biedny Szymek. ale to jak śpiewał, musiało wyglądać bosko :D
    nie mogę pozbyć się wrażenia, że Kostka jest w ciąży, ale to tylko moje wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, śpiewający Szymek, no bajka po prostu <3 I jak tu takiego nie wpuścić, no jak? Pff, jak takiemu się nie oddać? Chodzące cudo, no *-*
    Polcia, nie rozpaczaj, strunę zawsze można odzyskać, ale z Kubą byłoby już gorzej. Bo struna raczej śniadania nie zrobi, nie?
    Kochani są, wszyscy, o.

    OdpowiedzUsuń
  12. hej :) uwielbiam tego bloga, dlatego nominuję go do The Versatile Blogger
    szczegóły znajdziesz tu :)
    http://jestem-na-krawedzi.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Śniadanko zrobione przez chłopaka.. mmmm.. : )
    Szymek jaki romantyk, pod oknem śpiewa, a raczej próbuje.
    Do następnego.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Was do The Versatile Blogger
    Tu szczegóły:
    http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  15. 58 yr old Executive Secretary Wallie Longmuir, hailing from Whistler enjoys watching movies like Donovan's Echo and Community. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Ferrari Dino 206SP. Link do bloga

    OdpowiedzUsuń
  16. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń