Pola
Po jakiejś
minucie tkwienia w bezruchu Kuba odchrząknął znacząco, ale ja go całkowicie
zignorowałam, jeszcze mocniej zaciskając swoje ramiona wokół jego klatki
piersiowej. Miałam olbrzymią gulę w gardle, po chwili zaczęłam drżeć, a na
policzkach poczułam mokre kropelki. Popiwczak odsunął mnie od siebie delikatnie
i z niedowierzaniem spojrzał w moje oczy.
- Ty płaczesz?
- Nie –
odburknęłam, spuszczając głowę. Oczami wyobraźni widziałam, jak śmiesznie
marszczy nos, a potem unosi brwi.
- Stęskniłaś
się?
- Nie –
skłamałam.
- Ktoś ci coś
zrobił?
- Nie.
- Nie znasz
innych słów poza „nie”?
- Nie –
rzuciłam, mimowolnie uśmiechając się przez łzy na widok jego miny.
- Masz ochotę
na jabłka?
Chciałam
odruchowo powiedzieć „nie”, ale w ostatniej chwili zacisnęłam usta w cienką
kreskę. Westchnęłam głośno, a blondyn parsknął śmiechem. Wtedy też
spostrzegłam, jak bardzo brakowało mi tego dźwięku, a przez myśl przemknęło mi,
że może jednak wszystko jest w porządku, a jedynie ja mam jakieś chore
urojenia.
- Tu cię mam –
powiedział, chwytając mnie za rękę. Pochylił się, pocałował mnie w policzek i
pomógł mi zdjąć kurtkę. Podążyłam za nim do ciepłej kuchni i usiadłam przy
stole.
- Twojego
wujka nie ma? – spytałam, a Kuba pokręcił głową i rzucił w moją stronę duże,
soczyste jabłko. Daję głowę, że na widok owocu oczy mi się zaświeciły.
Pociągnęłam nosem i otarłam policzki.
Kuba dosunął
swoje krzesło do mojego i objął mnie ramieniem, pytając, co się stało.
- Nic –
powiedziałam. Nie chciałam mu mówić o swoich podejrzeniach, bo po pierwsze,
mogło mi się coś tylko wydawać, a po drugie... Jeśli naprawdę miał mnie już
dość czy coś, to nie miałam zamiaru brać go na litość. Mamusiu, o czym ja
myślę?
- Widać
właśnie – westchnął, ale nie drążył tematu. – Słuuuchaj... W dalszym ciągu
chcesz iść ze mną na tego Sylwestra?
Pokiwałam
niemrawo głową.
- Oczywiście,
że tak. A co?
- Nic –
odparł, czochrając mi włosy. – Tylko się upewniałem.
Wzruszyłam
ramionami, wdrapałam mu się na kolana, objęłam go za szyję i przytuliłam się do
niego. Zdziwił się trochę, ale oplótł mnie swoimi ramionami tak, że mi się
zrobiło bardzo ciepło.
- Chyba jednak
tęskniłaś, prawda?
- Nie –
mruknęłam i ugryzłam kolejny kawałek jabłka. – Po prostu... Zimno mi było.
- Rozgrzejemy
się?
Zszokowana
zamrugałam oczami, patrząc na niego jak na ducha, a na policzki wstąpił mi
pokaźny rumieniec. Blondyn jęknął głośno i strzelił facepalma.
- Chciałem
zaproponować gorącą czekoladę, zboczeńcu!
- Aha, tak...
Tak, racja - burknęłam zawstydzona, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Kostka
Siedziałam w
ukochanym mieszkaniu w Jastrzębiu z ukochanym Niemcem, zajmującym się
katowaniem zegarka z mojego pokoju, który przez te święta postanowił wziąć
sobie urlop i za nic nie chciał z niego wrócić. Uśmiechałam się na wspomnienie
powrotu z Wałcza podczas, którego uczyłam Simona polskiego. Okazał się pojętym
uczniem i oprócz wszelkich przekleństw, o których nie miałam pojęcia i ,,oddaj mi
moje gacie” umiał się przedstawić, powiedzieć ile ma lat oraz, że ma
dziewczynę, którą bardzo kocha. To było słodkie z jego strony, że chciał się
tego nauczyć.
Teraz
siedziałam w kuchni, strasznie zmęczona i szczęśliwa, nie wiadomo dlaczego. W
końcu zmobilizowałam się do ruszenia swoich czterech liter i rozpakowania
pakunków od rodziców. Mama nadawała nam jedzenia chyba na najbliższy miesiąc,
co wcale nie było takie złe. Nie musiałam przynajmniej gotować.
Nałożyłam
sobie kawałek placka, mojego ukochanego rafaello i znów usiadłam do stołu.
Delektowałam się ciastem kawałek po kawałku, wpatrując się w lodówkę, na której
wisiał plan treningów Poli oraz nasłuchąc czy aby Szymek przeżył spotkanie z
zegarkiem.
-Kotek, bo ty
się w drzwiach nie zmieścisz. – wyszczerzył się, siadając na krześle naprzeciw
mnie. – Robota skończona.
-Ty się
interesuj, czy ty się w drzwiach zmieścisz.
-Nie długo
będziesz tak tłusta jak ta twoja świnka, maskotka z dzieciństwa. – ciągnął.
Najwyraźniej chciał mnie zdołować, co bardzo dobrze mu szło. W święta
zbytnio się nie pilnowałam, co pewnie zaowocuje wzrostem wagi. Mógł powodować,
że moja samoocena spada gwałtownie, ale nie obrażać Prosiaczka. Prosiaczek
przecież nie był gruby.
-Grabisz
sobie, Tischer. – wysyczałam.
-Będę musiał dźwig
wynająć, żeby cię kiedyś przez próg przenieść. – nie dawał spokoju.
Nie
wytrzymałam. Do moich oczu napłynęły łzy. Gwałtownie wstałam z zajmowanego miejsca
i rzuciłam się w kierunku łazienki. Ruszył za mną. Szybkim krokiem przemierzałam swoje mieszkanie, o mało nie zabijając się o jego buty. W ostatniej chwili
złapał mnie w pół i przycisnął do ściany. Tym razem żadnej publiczności nie
mieliśmy, gdyż Pola miała wrócić dopiero jutro rano. Stwierdziła, że
potrzebujemy prywatności. Simon nie pochwalił się mojej siostrze, że ma
szlaban.
-Co ty
chciałaś zrobić, co? – zapytał, marszcząc brwi. Intensywność jego wzroku
sprawiała, że wbiłam wzrok w kafelki. Nie pasowało mu to i uniósł mój
podbródek.
-Jak myślisz?
-Nie wiem.
-Zwymiotować.
– wyznałam, po czym na powrót spuściłam wzrok.
-Oszalałaś,
-Dobijasz
mnie! – wrzasnęłam tak głośno, że aż odskoczył zaskoczony. – Ciągle gadasz, że
jestem gruba!
Simon parsknął
śmiechem. W nagrodę otrzymał mordercze spojrzenie. Nabrałam głośno powietrza do
płuc.
-Kochanie. –
zaczął, na powrót przyciskając mnie do ściany. – Uwielbiam się z tobą droczyć.
Uwielbiam jak się denerwujesz. Dla mnie nie liczy się jak wyglądasz, choć swoją
droga jesteś piękna, tyko to co masz w sercu. – położył palec wskazujący na
moim sercu. – I to co masz tu. – pocałował mnie w czoło.
Spojrzał na
moją twarz i zobaczył, że nadal płaczę.
-Co znowu? –
jęknął, upuszczając bezradnie ręce. – Kocham cię?
-Bo..
to..było.. takie piękne. – wykrztusiłam, przytulając się do niego.
Pola
- A teraz
nadszedł czas na zwycięzcę – powiedział do mikrofonu wysoki, śmieszny, ubrany w
czarny garnitur, trochę podstarzały mężczyzna. Po chwili padło imię i nazwisko
Hanki, a moja przyjaciółka wstała z miejsca i podążyła na scenę Miejskiego Domu
Kultury w Katowicach. Oczy jej błyszczały z podniecenia, a ja to doskonale
rozumiałam. W końcu nowy, cudowny aparat to wystarczający powód do radości.
- Jeszcze raz
gratuluję – powiedziałam, wyszczerzając się do niej i wiercąc się na krześle. –
Zostajemy na to przedstawienie?
- Chce ci się?
– Pokręciłam głową. - Mi też nie. Chodź, pospacerujemy po mieście –
zaproponowała.
Po chwili
byłyśmy już na zewnątrz i maszerowałyśmy pokrytym śniegiem chodnikiem w
kierunku Spodka. Lubiłam tamtędy przechodzić, bo zawsze przypominały mi się
wyjazdy z Kostką na siatkarskie imprezy. Autobus powrotny do domu miałyśmy
dopiero za jakieś dwie godziny, więc pozostało nam wystarczająco dużo czasu na
zwiedzanie (czyli wstąpienie do jakiejś galerii, pooglądanie ubrań i zjedzenie
pizzy).
Ostatecznie,
po jakiejś godzinie wchodzenia do sklepów i wychodzenia z nich bez niczego
(zbyt wiele pieniędzy przy sobie nie miałyśmy), wstąpiłyśmy do Garden Kebab. Jako że byłyśmy obie
głodne, zamówiłyśmy duże porcje, obawiając się trochę, że tylko połowa zmieści
się w naszych żołądkach.
Pięć minut
później Hanka ruszyła w stronę lady, by odebrać nasze zamówienie, a gdy się
odwróciła... Cóż, spotkała ją niemiła niespodzianka.
- Cholera
jasna... – burknęła, po czym podniosła wzrok na bruneta, który stał przed nią z
miną, jakby nie wiedział, co się dzieje. Bluzka Hani była cała w sosie, kebaby
na podłodze, a twarz mojej przyjaciółki... wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Przepra...
Hanka była
wkurzona jak nigdy. Posłała jeszcze brunetowi mordercze spojrzenie i zamaszystym krokiem ruszyła w kierunku
toalet. Niewiele myśląc, zerwałam się z miejsca i pobiegłam za nią.
- Hanka,
przestań no – rzuciłam, wchodząc do łazienki. Stała przy umywalce, czyszcząc
koszulkę z elementów jedzenia i przeklinając pod nosem. – Przecież nie
chciał...
- No jasne,
kuźwa! – warknęła, rozpaczliwie pocierając tkaninę.
- Hania...
- Można?
W jednej
chwili spojrzałyśmy w kierunku drzwi. Do pomieszczenia zaglądał ów brunet,
który Hanię tak brutalnie skazał na usmarowanie sosem. Spostrzegłszy, że nie
odpowiadamy, wszedł do środka i stanął przed moją przyjaciółką z wielce
zakłopotaną miną. Dziewczyna groźnie zmrużyła oczy.
- Ja nie
chciałem – powiedział. – To było przypadkiem, nie gniewaj się na mnie.
- Ale... –
zaczęła Hanka, jednak chłopak nie dopuścił jej do głosu.
- Odkupię wam
te kebaby – zaoferował. – Albo możemy pójść na kawę bądź ciastko...
- Nigdzie z
tobą nie idę! – krzyknęła Hania, ostatni raz mocząc bluzkę ciepłą wodą. Po
chwili skierowała się w stronę drzwi. – Pola, chodź. Zmywamy się stąd.
Nie pomogły
moje przekonywania, że ten chłopak chciałby się zrehabilitować, że przecież dla
niej wszedł do damskiej toalety... Hanka ubrała się i wyszła prosto w zimę.
Westchnęłam głośno, a obok mnie pojawił się brunet, odprowadzając moją
przyjaciółkę smutnym wzrokiem. Nagle poczułam, ze mi do żal, więc zrobiłam coś
niekonwencjonalnego, za co Hanka by mnie zamordowała – wyjęłam długopis,
chwyciłam nadgarstek bruneta i nabazgrałam na nim „Hania Mazurek” oraz jej
numer telefonu. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Nie pytaj.
Wystarczy, że ona mnie zabije – powiedziałam, wymownie zerkając w kierunku, w
którym blondynka odeszła blondynka. – Pola jestem.
- Dominik.
Kostka
Miałam dość.
Było mi cholernie smutno, gdyż było już popołudnie a nikt z moich bliskich nie
pamiętał o moich urodzinach. Simon zniknął nim się obudziłam, a Pola pojechała
z Hanią do Katowic. Żadnych życzeń. Kompletna ignorancja. Kubiak
postępował podobnie i unikał mnie odkąd tylko przyszłam do pracy. Chociaż
Bogdan wykazał się pamięciom i złożył życzenia oraz podarował pomarańczową
różyczkę. Nie spodziewałam się, że najmilsza rzecz spotka mnie od szefa a
nie od siostry czy chłopaka.
Opuściłam
biuro przed szesnastą. W mieszkaniu zjawiłam się kilkanaście minut później.
Byłam wściekła, bo kiszki grały mi marsza. Nałożyłam sobie sałatki, którą
podarowała nam mama.
Siedziałam
przy stole, grzebiąc widelcem w talerzu. Jakoś nie miałam na nią ochoty.
Zjadłabym sobie bigos. Babciny bigos, którym byłam futrowana za dzieciaka.
-Kostka,
wróciłam! – rozległ się radosny głos mojej siostry. Nie odezwałam się do niej.
Siostra wpadła po chwili z pakunkiem w rękach. Za nią wkroczył Kuba.
Zmarszczyłam brwi, patrząc na przybyłą parę.
-Wszystkiego
najlepszego, siostrzyczko! – krzyknęła radośnie, idąc w moim kierunku. Wstałam
i pozwoliłam objąć się Apolonii.
-Nie musiałaś.
– westchnęłam, patrząc na pakunek.
-Wszystkiego
najlepszego. – rzucił Kuba i chyba niechętnie cmoknął mnie w policzek.
Zrozumiałe było, że wolał całować moją młodszą siostrę.
-Brakuje tylko
tego szwaba. – westchnęłam, z powrotem opadając na krzesło.
-Przyjdzie. –
Pola wyszczerzyła się w moim kierunku. Na potwierdzenie jej słów rozległ się
dzwonek do drzwi.
-Idź. –
powiedziała. –Pewnie on.
Westchnęłam i
poszłam otworzyć drzwi. Starałam się nie uśmiechać, żeby Simon nie poczuł się
zbyt pewnie. O moich urodzinach się nie zapomina.
Kiedy
otworzyłam drzwi, zobaczyłam Niemca, który trzymał na rękach małego, brązowego
szczeniaczka, który miał na obroży czerwoną kokardkę.
-Wszystkiego
najlepszego! – uśmiechnął się od ucha do ucha, wchodząc do środka. Stałam
oniemiała, a on mnie pocałował.
-Co to ma
być?! – uniosłam się, patrząc na pieska. Zaalarmowałam tym przebywających w
kuchni młodych.
-No piesek. –
Simon zmarszczył brwi. Wcale nie widziałam, ze to piesek. Wcale. –Spełniam twoje marzenie.
-Jak ty sobie
to wyobrażasz? – patrzyłam na niego przenikliwie.- Kto będzie się nim zajmował? -Jaki śliczny!
– pisnęła Pola i porwała przestraszonego psiaka w swoje ręce.
-Coś
wymyślimy. – wzruszył ramionami.
-Wiecie… -
wtrącił Kuba. – Mój wujek lubi psy. Może mógłby się nim zająć.
-Jesteś
kochany. – stwierdziła Pola, cmokając go w policzek.
-Dziękuję
wam. – powiedziałam i pozwoliłam objąć się SimonowiIśka: Dawno się tak świetnie nie bawiłam jak ostatnio, pisząc fragmenty ;3 kocham to <3 Dzięki Spiridonow (?) za rozrywkę :P
Blue: Joł, uwaga! Od pewnego czasu jestem IROmaniaczką, wiecie?
ja!
OdpowiedzUsuńa więc, tak wiem nie zaczynamy zdania od a więc xD
OdpowiedzUsuńtrudno xD simon mógł się wykazać chociaż odrobiną zrozumienia dla Kostki i przestać jej dokuczać ale niestety jest to średnio pojętna szwabina i wyszło jak wyszło xD ale mu wybaczyła, dostała pieska i wszyscy szczęśliwi
Pola i Kuba jak zwykle mnie doprowadzają do wielkiego banana na twarzy gdy czytam ich kawałki xD świetni są. Współczuję Hance, która ma teraz trochę prania, ale kto wie może właśnie poznała miłość swego życia?
Simon miał pomysła :D Też bym chciała dostać psa na urodziny ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Polę, o. ;)
Pozdrawiam!
Jakby mi tak facet ciągle dokuczał mówiąc, że jestem gruba, to nie płakałabym, tylko chyba mu przywaliła. Kostka kochanego ciała nigdy za wiele, no nie? :) prezent dla Kostki od Simona jest cudowny :) ciekawe jak go nazwą?
OdpowiedzUsuńPola, widzisz jakie głupoty ci do głowy przychodzą, wszystko jest cacy :), czyżby się nowa para szykowała- Hania i Dominik ?
Szymek to zero wyczucia ma z tymi docinkami na temat grubości, czegoś takiego się nawet w żarach nie mówi :< Nie wiem co się dzieje między Kubą, a Polą, ale jakoś nieciekawie.. Czyżby coś miało się zmienić? Dostać psa na urodziny- jedno wielkie AWWWWWW!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chiyeke.
Kupił jej pieska, no proszę :D
OdpowiedzUsuńKostka ostatnio za dużo je, wymiotuje, to co o czy ja myślę ? :)
Maja.
Zapraszam na urywek ósmy na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-osmy.html ;*
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ona tak od razu postanowiła pozbyć się tego pieska, przecież to w końcu prezent od Szymka :D
OdpowiedzUsuńA Pola coś bardzo się rozczula, po prostu jest mega zakochana w Kubie o nie do końca się przyznaje do tego.
Nie wiem dlaczego, ale zachowanie Kuby cały czas mnie zastanawia. Widać ze Pola jest w nim zakochana po same uszy, ale pytanie czy on odwzajemnia to uczucie?? No własnie tego nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam małe pieski. I dlaczego Kosta nie chce się nim zająć? Może jeszcze zmieni zdanie ;)
Czy Simon nie wie że nawet droczenie się z dziewczyną na temat jej wagi jest zabronione, to jest niemal temat tabu :P Nie dziwię się Kostce że zareagowała nieco gwałtownie na prezent od Szymka, bo pies to jednak obowiązek ,a jakie życie ona prowadzi każdy wie. Jednak po pierwszym szoku jestem pewna że pokocha tego szczeniaczka. Pola widzę przytomna z tym numerem telefony Hani, może coś dobrego z tego wyniknie. A to jak nie chciała się przyznać Kubie że się martwiła tym jego milczeniem było zabawne i słodkie :)
OdpowiedzUsuńTe hormony u Kostki. : )
OdpowiedzUsuńJak nic będzie małe Szymciątko.
Świetny rozdział, bardzo miło się czytało, jak zwykle z resztą. : )
Do następnego.
Pozdrawiam.
Zapraszam na urywek dziewiąty na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-dziewiaty.html :*
OdpowiedzUsuńSzczeniaczek? Ua, czyżby coś w stylu opieki przyzwyczajającej do dziecka? Bo jeśli tak, to Szymek dobrze kombinuje! A Kostka niech się nie martwi, faceci mają to do siebie, że się droczą z kobietami i potem dziwią, że te ryczą po kątach.
OdpowiedzUsuńJuż lubię tego nowego za samo imię! Dominik, mr. *_*
Mówiłam już, że muszę wbić do Kuby na te jabłka?