niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 27

Pola
Po jakiejś minucie tkwienia w bezruchu Kuba odchrząknął znacząco, ale ja go całkowicie zignorowałam, jeszcze mocniej zaciskając swoje ramiona wokół jego klatki piersiowej. Miałam olbrzymią gulę w gardle, po chwili zaczęłam drżeć, a na policzkach poczułam mokre kropelki. Popiwczak odsunął mnie od siebie delikatnie i z niedowierzaniem spojrzał w moje oczy.
- Ty płaczesz?
- Nie – odburknęłam, spuszczając głowę. Oczami wyobraźni widziałam, jak śmiesznie marszczy nos, a potem unosi brwi.
- Stęskniłaś się?
- Nie – skłamałam.
- Ktoś ci coś zrobił?
- Nie.
- Nie znasz innych słów poza „nie”?
- Nie – rzuciłam, mimowolnie uśmiechając się przez łzy na widok jego miny.
- Masz ochotę na jabłka?
Chciałam odruchowo powiedzieć „nie”, ale w ostatniej chwili zacisnęłam usta w cienką kreskę. Westchnęłam głośno, a blondyn parsknął śmiechem. Wtedy też spostrzegłam, jak bardzo brakowało mi tego dźwięku, a przez myśl przemknęło mi, że może jednak wszystko jest w porządku, a jedynie ja mam jakieś chore urojenia.
- Tu cię mam – powiedział, chwytając mnie za rękę. Pochylił się, pocałował mnie w policzek i pomógł mi zdjąć kurtkę. Podążyłam za nim do ciepłej kuchni i usiadłam przy stole.
- Twojego wujka nie ma? – spytałam, a Kuba pokręcił głową i rzucił w moją stronę duże, soczyste jabłko. Daję głowę, że na widok owocu oczy mi się zaświeciły. Pociągnęłam nosem i otarłam policzki.
Kuba dosunął swoje krzesło do mojego i objął mnie ramieniem, pytając, co się stało.
- Nic – powiedziałam. Nie chciałam mu mówić o swoich podejrzeniach, bo po pierwsze, mogło mi się coś tylko wydawać, a po drugie... Jeśli naprawdę miał mnie już dość czy coś, to nie miałam zamiaru brać go na litość. Mamusiu, o czym ja myślę?
- Widać właśnie – westchnął, ale nie drążył tematu. – Słuuuchaj... W dalszym ciągu chcesz iść ze mną na tego Sylwestra?
Pokiwałam niemrawo głową.
- Oczywiście, że tak. A co?
- Nic – odparł, czochrając mi włosy. – Tylko się upewniałem.
Wzruszyłam ramionami, wdrapałam mu się na kolana, objęłam go za szyję i przytuliłam się do niego. Zdziwił się trochę, ale oplótł mnie swoimi ramionami tak, że mi się zrobiło bardzo ciepło.
- Chyba jednak tęskniłaś, prawda?
- Nie – mruknęłam i ugryzłam kolejny kawałek jabłka. – Po prostu... Zimno mi było.
- Rozgrzejemy się?
Zszokowana zamrugałam oczami, patrząc na niego jak na ducha, a na policzki wstąpił mi pokaźny rumieniec. Blondyn jęknął głośno i strzelił facepalma.
- Chciałem zaproponować gorącą czekoladę, zboczeńcu!
- Aha, tak... Tak, racja - burknęłam zawstydzona, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

Kostka
Siedziałam w ukochanym mieszkaniu w Jastrzębiu z ukochanym Niemcem, zajmującym się katowaniem zegarka z mojego pokoju, który przez te święta postanowił wziąć sobie urlop i za nic nie chciał z niego wrócić. Uśmiechałam się na wspomnienie powrotu z Wałcza podczas, którego uczyłam Simona polskiego. Okazał się pojętym uczniem i oprócz wszelkich przekleństw, o których nie miałam pojęcia i ,,oddaj mi moje gacie” umiał się przedstawić, powiedzieć ile ma lat oraz, że ma dziewczynę, którą bardzo kocha. To było słodkie z jego strony, że chciał się tego nauczyć.
Teraz siedziałam w kuchni, strasznie zmęczona i szczęśliwa, nie wiadomo dlaczego. W końcu zmobilizowałam się do ruszenia swoich czterech liter i rozpakowania pakunków od rodziców. Mama nadawała nam jedzenia chyba na najbliższy miesiąc, co wcale nie było takie złe. Nie musiałam przynajmniej gotować.  
Nałożyłam sobie kawałek placka, mojego ukochanego rafaello i znów usiadłam do stołu. Delektowałam się ciastem kawałek po kawałku, wpatrując się w lodówkę, na której wisiał plan treningów Poli oraz nasłuchąc czy aby Szymek przeżył spotkanie z zegarkiem.
-Kotek, bo ty się w drzwiach nie zmieścisz. – wyszczerzył się, siadając na krześle naprzeciw mnie. – Robota skończona.
-Ty się interesuj, czy ty się w drzwiach zmieścisz.
-Nie długo będziesz tak tłusta jak ta twoja świnka, maskotka z dzieciństwa. – ciągnął. Najwyraźniej chciał mnie zdołować, co bardzo dobrze mu szło. W  święta zbytnio się nie pilnowałam, co pewnie zaowocuje wzrostem wagi. Mógł powodować, że moja samoocena spada gwałtownie, ale nie obrażać Prosiaczka. Prosiaczek przecież nie był gruby.
-Grabisz sobie, Tischer. – wysyczałam.
-Będę musiał dźwig wynająć, żeby cię kiedyś przez próg przenieść. – nie dawał spokoju.
Nie wytrzymałam. Do moich oczu napłynęły łzy. Gwałtownie wstałam z zajmowanego miejsca i rzuciłam się w kierunku łazienki. Ruszył za mną. Szybkim krokiem przemierzałam swoje mieszkanie, o mało nie zabijając się o jego buty. W ostatniej chwili złapał mnie w pół i przycisnął do ściany. Tym razem żadnej publiczności nie mieliśmy, gdyż Pola miała wrócić dopiero jutro rano. Stwierdziła, że potrzebujemy prywatności. Simon nie pochwalił się mojej siostrze, że ma szlaban.
-Co ty chciałaś zrobić, co? – zapytał, marszcząc brwi. Intensywność jego wzroku sprawiała, że wbiłam wzrok w kafelki. Nie pasowało mu to i uniósł mój podbródek.
-Jak myślisz?
-Nie wiem.
-Zwymiotować. – wyznałam, po czym na powrót spuściłam wzrok.
-Oszalałaś,
-Dobijasz mnie! – wrzasnęłam tak głośno, że aż odskoczył zaskoczony. – Ciągle gadasz, że jestem gruba!
Simon parsknął śmiechem. W nagrodę otrzymał mordercze spojrzenie. Nabrałam głośno powietrza do płuc.
-Kochanie. – zaczął, na powrót przyciskając mnie do ściany. – Uwielbiam się z tobą droczyć. Uwielbiam jak się denerwujesz. Dla mnie nie liczy się jak wyglądasz, choć swoją droga jesteś piękna, tyko to co masz w sercu. – położył palec wskazujący na moim sercu. – I to co masz tu. – pocałował mnie w czoło.
Spojrzał na moją twarz i zobaczył, że nadal płaczę.
-Co znowu? – jęknął, upuszczając bezradnie ręce. – Kocham cię?
-Bo.. to..było.. takie piękne. – wykrztusiłam, przytulając się do niego. 

Pola
- A teraz nadszedł czas na zwycięzcę – powiedział do mikrofonu wysoki, śmieszny, ubrany w czarny garnitur, trochę podstarzały mężczyzna. Po chwili padło imię i nazwisko Hanki, a moja przyjaciółka wstała z miejsca i podążyła na scenę Miejskiego Domu Kultury w Katowicach. Oczy jej błyszczały z podniecenia, a ja to doskonale rozumiałam. W końcu nowy, cudowny aparat to wystarczający powód do radości.
- Jeszcze raz gratuluję – powiedziałam, wyszczerzając się do niej i wiercąc się na krześle. – Zostajemy na to przedstawienie?
- Chce ci się? – Pokręciłam głową. - Mi też nie. Chodź, pospacerujemy po mieście – zaproponowała.
Po chwili byłyśmy już na zewnątrz i maszerowałyśmy pokrytym śniegiem chodnikiem w kierunku Spodka. Lubiłam tamtędy przechodzić, bo zawsze przypominały mi się wyjazdy z Kostką na siatkarskie imprezy. Autobus powrotny do domu miałyśmy dopiero za jakieś dwie godziny, więc pozostało nam wystarczająco dużo czasu na zwiedzanie (czyli wstąpienie do jakiejś galerii, pooglądanie ubrań i zjedzenie pizzy).
Ostatecznie, po jakiejś godzinie wchodzenia do sklepów i wychodzenia z nich bez niczego (zbyt wiele pieniędzy przy sobie nie miałyśmy), wstąpiłyśmy do Garden Kebab. Jako że byłyśmy obie głodne, zamówiłyśmy duże porcje, obawiając się trochę, że tylko połowa zmieści się w naszych żołądkach.
Pięć minut później Hanka ruszyła w stronę lady, by odebrać nasze zamówienie, a gdy się odwróciła... Cóż, spotkała ją niemiła niespodzianka.
- Cholera jasna... – burknęła, po czym podniosła wzrok na bruneta, który stał przed nią z miną, jakby nie wiedział, co się dzieje. Bluzka Hani była cała w sosie, kebaby na podłodze, a twarz mojej przyjaciółki... wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Przepra...
Hanka była wkurzona jak nigdy. Posłała jeszcze brunetowi mordercze spojrzenie i  zamaszystym krokiem ruszyła w kierunku toalet. Niewiele myśląc, zerwałam się z miejsca i pobiegłam za nią.
- Hanka, przestań no – rzuciłam, wchodząc do łazienki. Stała przy umywalce, czyszcząc koszulkę z elementów jedzenia i przeklinając pod nosem. – Przecież nie chciał...
- No jasne, kuźwa! – warknęła, rozpaczliwie pocierając tkaninę.
- Hania...
- Można?
W jednej chwili spojrzałyśmy w kierunku drzwi. Do pomieszczenia zaglądał ów brunet, który Hanię tak brutalnie skazał na usmarowanie sosem. Spostrzegłszy, że nie odpowiadamy, wszedł do środka i stanął przed moją przyjaciółką z wielce zakłopotaną miną. Dziewczyna groźnie zmrużyła oczy.
- Ja nie chciałem – powiedział. – To było przypadkiem, nie gniewaj się na mnie.
- Ale... – zaczęła Hanka, jednak chłopak nie dopuścił jej do głosu.
- Odkupię wam te kebaby – zaoferował. – Albo możemy pójść na kawę bądź ciastko...
- Nigdzie z tobą nie idę! – krzyknęła Hania, ostatni raz mocząc bluzkę ciepłą wodą. Po chwili skierowała się w stronę drzwi. – Pola, chodź. Zmywamy się stąd.
Nie pomogły moje przekonywania, że ten chłopak chciałby się zrehabilitować, że przecież dla niej wszedł do damskiej toalety... Hanka ubrała się i wyszła prosto w zimę. Westchnęłam głośno, a obok mnie pojawił się brunet, odprowadzając moją przyjaciółkę smutnym wzrokiem. Nagle poczułam, ze mi do żal, więc zrobiłam coś niekonwencjonalnego, za co Hanka by mnie zamordowała – wyjęłam długopis, chwyciłam nadgarstek bruneta i nabazgrałam na nim „Hania Mazurek” oraz jej numer telefonu. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Nie pytaj. Wystarczy, że ona mnie zabije – powiedziałam, wymownie zerkając w kierunku, w którym blondynka odeszła blondynka. – Pola jestem.
- Dominik.

Kostka
Miałam dość. Było mi cholernie smutno, gdyż było już popołudnie a nikt z moich bliskich nie pamiętał o moich urodzinach. Simon zniknął nim się obudziłam, a Pola pojechała z Hanią do Katowic. Żadnych życzeń. Kompletna ignorancja.  Kubiak postępował podobnie i unikał mnie odkąd tylko przyszłam do pracy. Chociaż Bogdan wykazał się pamięciom i złożył życzenia oraz podarował pomarańczową różyczkę. Nie spodziewałam się, że  najmilsza rzecz spotka mnie od szefa a nie od siostry czy chłopaka.
Opuściłam biuro przed szesnastą. W mieszkaniu zjawiłam się kilkanaście minut później. Byłam wściekła, bo kiszki grały mi marsza. Nałożyłam sobie sałatki, którą podarowała nam mama.
Siedziałam przy stole, grzebiąc widelcem w talerzu. Jakoś nie miałam na nią ochoty. Zjadłabym sobie bigos. Babciny bigos, którym byłam futrowana za dzieciaka.
-Kostka, wróciłam! – rozległ się radosny głos mojej siostry. Nie odezwałam się do niej. Siostra wpadła po chwili z pakunkiem w rękach. Za nią wkroczył Kuba. Zmarszczyłam brwi, patrząc na przybyłą parę.
-Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko! – krzyknęła radośnie, idąc w moim kierunku. Wstałam i pozwoliłam objąć się Apolonii.
-Nie musiałaś. – westchnęłam, patrząc na pakunek.
-Wszystkiego najlepszego. – rzucił Kuba i chyba niechętnie cmoknął mnie w policzek. Zrozumiałe było, że wolał całować moją młodszą siostrę.
-Brakuje tylko tego szwaba. – westchnęłam, z powrotem opadając na krzesło.
-Przyjdzie. – Pola wyszczerzyła się w moim kierunku. Na potwierdzenie jej słów rozległ się dzwonek do drzwi.
-Idź. – powiedziała. –Pewnie on.
Westchnęłam i poszłam otworzyć drzwi. Starałam się nie uśmiechać, żeby Simon nie poczuł się zbyt pewnie. O moich urodzinach się nie zapomina.
Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Niemca, który trzymał na rękach małego, brązowego szczeniaczka, który miał na obroży czerwoną kokardkę.
-Wszystkiego najlepszego! – uśmiechnął się od ucha do ucha, wchodząc do środka. Stałam oniemiała, a on mnie pocałował.
-Co to ma być?! – uniosłam się, patrząc na pieska. Zaalarmowałam tym przebywających w kuchni młodych.
-No piesek. – Simon zmarszczył brwi. Wcale nie widziałam, ze to piesek. Wcale. –Spełniam twoje marzenie.
-Jak ty sobie to wyobrażasz? – patrzyłam na niego przenikliwie.- Kto będzie się nim zajmował?     -Jaki śliczny! – pisnęła Pola i porwała przestraszonego psiaka w swoje ręce.
-Coś wymyślimy. – wzruszył ramionami.
-Wiecie… - wtrącił Kuba. – Mój wujek lubi psy. Może mógłby się nim zająć.
-Jesteś kochany. – stwierdziła Pola, cmokając go w policzek.
   -Dziękuję wam. – powiedziałam i pozwoliłam objąć się Simonowi

Iśka: Dawno się tak świetnie nie bawiłam jak ostatnio, pisząc fragmenty ;3 kocham to <3 Dzięki Spiridonow (?) za rozrywkę :P 
Blue: Joł, uwaga! Od pewnego czasu jestem IROmaniaczką, wiecie?

13 komentarzy:

  1. a więc, tak wiem nie zaczynamy zdania od a więc xD
    trudno xD simon mógł się wykazać chociaż odrobiną zrozumienia dla Kostki i przestać jej dokuczać ale niestety jest to średnio pojętna szwabina i wyszło jak wyszło xD ale mu wybaczyła, dostała pieska i wszyscy szczęśliwi
    Pola i Kuba jak zwykle mnie doprowadzają do wielkiego banana na twarzy gdy czytam ich kawałki xD świetni są. Współczuję Hance, która ma teraz trochę prania, ale kto wie może właśnie poznała miłość swego życia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Simon miał pomysła :D Też bym chciała dostać psa na urodziny ;)
    Uwielbiam Polę, o. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby mi tak facet ciągle dokuczał mówiąc, że jestem gruba, to nie płakałabym, tylko chyba mu przywaliła. Kostka kochanego ciała nigdy za wiele, no nie? :) prezent dla Kostki od Simona jest cudowny :) ciekawe jak go nazwą?
    Pola, widzisz jakie głupoty ci do głowy przychodzą, wszystko jest cacy :), czyżby się nowa para szykowała- Hania i Dominik ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Szymek to zero wyczucia ma z tymi docinkami na temat grubości, czegoś takiego się nawet w żarach nie mówi :< Nie wiem co się dzieje między Kubą, a Polą, ale jakoś nieciekawie.. Czyżby coś miało się zmienić? Dostać psa na urodziny- jedno wielkie AWWWWWW!
    Pozdrawiam,
    Chiyeke.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kupił jej pieska, no proszę :D
    Kostka ostatnio za dużo je, wymiotuje, to co o czy ja myślę ? :)



    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na urywek ósmy na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-osmy.html ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu ona tak od razu postanowiła pozbyć się tego pieska, przecież to w końcu prezent od Szymka :D
    A Pola coś bardzo się rozczula, po prostu jest mega zakochana w Kubie o nie do końca się przyznaje do tego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem dlaczego, ale zachowanie Kuby cały czas mnie zastanawia. Widać ze Pola jest w nim zakochana po same uszy, ale pytanie czy on odwzajemnia to uczucie?? No własnie tego nie jestem pewna.
    Uwielbiam małe pieski. I dlaczego Kosta nie chce się nim zająć? Może jeszcze zmieni zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy Simon nie wie że nawet droczenie się z dziewczyną na temat jej wagi jest zabronione, to jest niemal temat tabu :P Nie dziwię się Kostce że zareagowała nieco gwałtownie na prezent od Szymka, bo pies to jednak obowiązek ,a jakie życie ona prowadzi każdy wie. Jednak po pierwszym szoku jestem pewna że pokocha tego szczeniaczka. Pola widzę przytomna z tym numerem telefony Hani, może coś dobrego z tego wyniknie. A to jak nie chciała się przyznać Kubie że się martwiła tym jego milczeniem było zabawne i słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te hormony u Kostki. : )
    Jak nic będzie małe Szymciątko.
    Świetny rozdział, bardzo miło się czytało, jak zwykle z resztą. : )
    Do następnego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na urywek dziewiąty na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-dziewiaty.html :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczeniaczek? Ua, czyżby coś w stylu opieki przyzwyczajającej do dziecka? Bo jeśli tak, to Szymek dobrze kombinuje! A Kostka niech się nie martwi, faceci mają to do siebie, że się droczą z kobietami i potem dziwią, że te ryczą po kątach.
    Już lubię tego nowego za samo imię! Dominik, mr. *_*
    Mówiłam już, że muszę wbić do Kuby na te jabłka?

    OdpowiedzUsuń