niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 26

Kostka
Pola z Michałem wyjechali wczesnym przedpołudniem. Rozumiałam młodą bardzo dobrze. Sama zrobiłabym podobnie, gdyby była taka potrzeba(sytuacja z Jarkiem to było co innego). Nie omieszkałam wspomnieć Michałowi, że słono zapłaci za knucie za moimi plecami. Kubiak miał swój urok, ale on ostatnio na mnie nie działał. Wszystko było spowodowane jednym panem, który bawił się moimi rudymi włosami.
-Idziemy na spacer. – oznajmiłam, podnosząc się z kanapy. Pogoda była nawet ładna, więc po co siedzieć w domu? Trochę świeżego powietrza nikomu nie zaszkodzi. Simon chyba podzielał moją opinię, gdyż nie protestował.  Ubraliśmy nasze kurtki i buty, po czym opuściliśmy dom, trzymając się za ręce. Zimny wiatr, owiewał nasze twarze, ale nikt nic nie mówił. Kątek oka patrzyłam na Simona, który od mrozu zrobił się czerwony jak burak. Przeszliśmy koło domu Kubiaków, który wyglądał tak jak zawsze. Nadal nie odmalowali płotu, który Michał wraz z swoją małą kuzynką Julą popsuli latem.
- Tutaj całowałam się pierwszy raz. – mruknęłam, kiedy stanęliśmy pod wielką lipą, która mogła liczyć sobie nawet dwieście lat. –Podpuściłam go żeby wszedł na to drzewo. Potem jakoś tak wyszło.
-Z Michałem, prawda?
-Tak. – pokiwałam głową w zamyśleniu. – To był on.
Niemiec nie powiedział już nic. Dobrze wiedziałam, że jest zazdrosny o czysto przyjacielskie relacje między mną a Dzikiem. Jeśli ktoś nie wierzył w przyjaźń damsko-męską nie poznał jeszcze nas. 
Ścisnęłam mocniej jego dłoń i poszliśmy dalej. Nie spodziewałam się, ze trafię na kogoś znajomego. Był drugi dzień świąt i wszyscy spędzali go w miarę rodzinnie. Oczywiście musiałam się pomylić, gdyż moim oczom ukazała się tak bardzo nielubiana przeze mnie postać. Zatrzymała się, a Szymek spojrzał na mnie pytająco.
-Wracajmy. – poprosiłam. Pokiwał głową, lecz było już za późno. Kobieta nas zauważyła.
-Kostka! – krzyknęła radośnie. Wywróciłam oczami, przytulając głowę do ramienia Niemca. Nie było się gdzie ukryć.
-Witaj, Ewelino. – wysyczałam.
-Nie spodziewałam się tu ciebie. – trajkotała dziewczyna w zielonej czapce. Ewelina była chyba najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą. –Myślałam, że pojechałaś w wielki świat i nie będziesz zaszczycać Wałcza swoim wielkim ego.
-Jak widać pomyliłaś się.
-Znalazłaś sobie w końcu faceta? – zmarszczyła brwi, spoglądając na zdezorientowanego Simona, który nic nie rozumiał.
-Jak widać.- Zbyłam ją. Kobieta zmarszczyła brwi, patrząc na nas oczami wielkimi jak pięciozłotowa moneta.
-Ja go skądś nie znam? – dociekała.
-Oczywiście, ze znasz! – zirytowałam się. –Jeśli nadal z namiętnością oglądasz mecze Michała, to na pewno go widziałaś. – dodałam spokojniej.-Teraz wybacz. Śpieszymy się.
Pociągnęłam ukochanego za rękę, idąc w kierunku z którego przyszliśmy. Na początku szliśmy szybkim krokiem, gdyż bałam się, że Ewelina pójdzie za nami i będzie dalej wnikać w moje życie.
-Kto to był? – zapytał Simon, gdy zwolniliśmy.
-Ktoś kogo bardzo nie lubię.
-Dlaczego? – zatrzymał się. Spojrzał na mnie uważnie, a ja poczułam, że muszę mu w końcu o tym powiedzieć. Byliśmy parą i należała mu się cała prawda.
-Gdyby nie ona, raczej nie byłoby nas tu. - wyznałam. Oczekiwał dalszych wyjaśnień, więc kontynuowałam. – Przez nią pokłóciliśmy się z Michałem. Gdyby nie to pewnie wszystko by nam się ułożyło, prawdopodobnie byłbym teraz jego żoną bądź do tego ślubu miałoby dojść w niedługim czasie...
-Nadal go kochasz? – pytał śmiertelnie poważnie. Spojrzałam na niego z spode łba, tłumacząc dalej.
-Z perspektywy czasu, cieszy mnie to, co się stało. Warto było wylać tyle łez, żeby być z tobą… - mruknęłam cicho. Simon uśmiechnął się po raz pierwszy od początku naszego spaceru. Przyciągnął mnie do siebie i schował twarz w czerwonej czapce, którą miałam na głowie.
-Bardzo cię kocham.

Pola
- Kubiak, zwolnij – poprosiłam ładnie, nerwowo zaciskając palce na uchwycie drzwi samochodu. Michał zerknął na mnie, westchnął cicho i posłuchał. Od razu się rozluźniłam i na moje usta wpłynął uśmieszek. Od pewnego czasu obracałam w dłoniach telefon. Do Jastrzębia pozostało nam jakieś kilkadziesiąt kilometrów, a na zegarku dochodziła osiemnasta. W końcu zdecydowałam się napisać do Kuby, bo w końcu nie wiedziałam, kiedy on wraca od rodziców. Głupia ja nie patrzyłam w przyszłość.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko, co było dziwne, biorąc pod uwagę aktywność blondyna w ostatnich dniach. Pisał, że w sumie do Jastrzębia przyjechał przed chwilą i że mogę do niego wpaść. Uh, co za ulga.
- Michał, ja nie wiem, o której będę u was – powiedziałam, ponieważ z racji tego, że Kostka jeszcze była w Wałczu, miałam przenocować u Kubiaka i Moni. Michał spojrzał na mnie i uśmiechnął się, poruszając wymownie brwiami. – No weź przestań.
- Wyluzuj. Ja wiem, że wam jeszcze takie rzeczy nie w głowie – powiedział, a ja się powstrzymałam od komentarza, mimo że przez głowę przeleciały mi niektóre dwuznaczne odzywki i sytuacje, w których się czasem znajdowaliśmy. Ale nigdy do niczego nie doszło i nie planowaliśmy takiego obrotu spraw. O fe! O czym ja myślę! – Pola? Czyżby jednak?
Popatrzyłam na niego tak, jakbym nie wiedziała, o czym on mówi. Machnął ręką i odczepił się, a ja miałam szczerą ochotę parsknąć śmiechem.
- Dalej się o niego martwisz? – spytał nagle przyjmujący. Wbiłam wzrok w przemieniający się ciągle krajobraz za oknem i niemrawo pokiwałam głową. Nie wiem, może i byłam przewrażliwiona, może nawet na pewno, ale miałam okropesznie złe przeczucia. Kubiak westchnął, kręcąc głową. – Polciu, ty jesteś w nim na zabój zakochana. To widać.
Zmrużyłam oczy i zmierzyłam go morderczym spojrzeniem. W sumie miał rację, ale powiedział to jakby z taką nutką śmiechu, więc zaczęłam się zastanawiać, czy on czasem się ze mnie nie nabija.
- Jest w tym jakiś problem?
- Czyli jednak!
- A czy próbowałam zaprzeczać?
Trochę go tym zgasiłam, więc miałam spokój przez następną minutę. Po jej upływie zaś wrócił do tematu, na co zareagowałam cichym mruknięciem.
- Jakie te szczeniackie lata są piękne – westchnął, a ja wywróciłam oczami. – My z Monią też przez to przechodziliśmy. Banalne powody kłótni, nieśmiałe pocałunki, takie to wszystko grzeczne było... Później obmacywanie się na przerwach, przesiadywanie razem po lekcjach, ciągłe całowanie się...
- Kubiak! – krzyknęłam i uderzyłam go pięścią w czoło. Chciałam go tylko przywrócić do jako takiej normalności (zakładając, że Kubiak może się zachowywać normalnie), bo trochę się chłopak rozmarzył, ale nie spodziewałam się, że moja reakcja wytrąci go z równowagi, co zaważy na ruchach kierownicy w jego rękach. Wrzasnęłam, gorączkowo łapiąc się czego popadnie. Michał wyhamował tak, że staliśmy w poprzek wąskiej ulicy, a ja odetchnęłam z ulgą, chichocząc nerwowo.
- Ocipiałaś, czy co? – spytał, podczas gdy ja próbowałam unormować oddech. Na przemian otwierałam i zamykałam oczy, a w końcu popatrzyłam na przyjaciela.
- Przepraszam – powiedziałam ze skruchą, wciskając się w fotel. Kubiak westchnął, nawrócił i ruszył z miejsca. Dopiero po pięciu minutach, gdy on też się uspokoił, powiedział, że mi wybacza i że już nie będzie opowiadał o swoich szczenięcych latach z Monią. Podwójna ulga.

Kostka
Oglądaliśmy Grincha.  
-Przypomina mi ciebie. – szepnął Simon, pochylając się nade mną. Wywróciłam oczami, naciągając koc na nogi. Nie było mi zimno. Po prostu chciałam zapobiec sytuacji, w której Tischer chciałby się na mnie rzucić.
-Twoi rodzice nie muszą gdzieś wyjść? – zapytał, przejeżdżając kciukiem po części ciała, która wydostała się spod oliwkowego sweterka.
-Nie muszą. – odburknęła, uderzając go w palce. – Uspokój się trochę.
Moja rodzicielka weszła do salonu, patrząc na nas z ukosa. Poczułam, że moje policzki pokryły się czerwienią. Chciałam ukryć gdzieś twarz, żeby tego nie zauważyła, ale nie było gdzie.
-Nie przeszkadzajcie sobie. – powiedziała z delikatnym uśmiechem. Popatrzyłam na nią, ściągając brwi. Wyrozumiałość nie była do niej podobna. –Chciałam ci tylko powiedzieć, że ciocia Jadzia dzwoniła. Anka urodziła córeczkę. Agatka ma na imię.
-Fajnie. – skwitowałam oschle. – Pogratuluj ode mnie… od nas...
Wyszła z salonu tak szybko jak się pojawiła. Simon dopytywał o czym rozmawialiśmy, więc musiałam mu przełożyć całą rozmowę. Przez cały czas uparcie gładził mnie po nadgarstku od czego dostawałam dreszczy.
-Dzieci są fajne. – stwierdził, patrząc w ekran na którym widniał bohater filmu. Pokręciłam przecząco głową, idąc w jego ślady.
-Właściwie… - zaczął. Spojrzałam na niego, gdyż nie kończył rozpoczętej myśli.
-Co?
-Dlaczego nie chcesz mieć dzieci? – zapytał. Zdębiałam, patrząc na niego uważnie. Wszystko wskazywało na to, że zmierzaliśmy ku poważnej rozmowie.
-Musimy o tym rozmawiać? – próbowałam wybrnąć.
-Jeśli jest się w związku, to rozmawia się o takich sprawach.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? – zmarszczyłam brwi, patrząc w jego ciemne tęczówki. Pokiwał głową. 
Przez chwilę zbierałam myśli, po czym zaczęłam mówić:
- Ciągle płaczą – zaczęłam wyliczać- nie dają spać w nocy jak ty, kosztują, trzeba się o nie martwić, będą chorować, trzeba je jakoś wychować a ja się do tego kompletnie nie nadaje.Do tego ta cała ciąża. Kto to wymyślił? Tyje się tyle ze wygląda się jak beczka, humory, zachcianki rozstępy, cholerny ból podczas porodu i nie tylko, potem gdzieś miesięczny okres. To nie dla mnie. – zakończyłam swój monolog, który według mnie zawierał tylko niektóre złe aspekty macierzyństwa. Podczas niego Szymek miał bardzo dziwną minę. W końcu stwierdził, ze jestem zbyt przyziemna i zaczął opowiadać o pozytywnych stronach posiadania potomka.
- Pomyśl o urokach.-poprosił, ściskając moją dłoń-  Najpierw można się o dziecko starać, co jest wyjątkowo przyjemne – w jego oczach pojawił się błysk, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię - Potem jest radość, gdy dowiesz się, ze zostaniemy rodzicami. Oczekujemy go. Wybieramy imię i tak dalej. Dziecko się rodzi. Pierwszy raz je widzisz. Jest takie małe, kruche i bezbronne. Przytulasz je. Kochasz. Dbasz. Martwisz się. – teraz on wyliczał na palcach -  Wynagrodzi nam wszelkie zmartwienia swoim pierwszym uśmiechem i słowem, pierwszymi krokami. Będziemy je uczyć pisać czytać i liczyć. Jak podrośnie zacznie przeprowadzać chłopaków. Będę ich gonił z wiatrówką a ty będziesz ją bronić. – wyszczerzył się, cmokając mnie w policzek - Chyba, że będzie chłopiec. Wtedy będzie łamał kobiece serca. Na końcu będziemy już starzy, ono pójdzie w świat a my będziemy bawić wnuczęta. – zamilkł na chwilę. Wydawało mi się, że głęboko nad czymś myśli. W końcu  zdecydował się mówić dalej. -Powiesz mi, ze nie warto dla tego?  Nie uwierzę ci w to. Chcesz, żebyśmy byli sami na starość? Chcesz mieć poczucie, ze zmarnowałaś życie? Chcesz czuć pustkę? Chcesz być zazdrosna o rodzinę Poli? Tego właśnie chcesz? – nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony. Na tą chwilę nie chciałam nic zmieniać. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek będę chciała coś zmieniać. Nie byłam gotowa na żadne zmiany. Postanowiłam obrócić to wszystko w żart, więc uśmiechnęłam się zadziornie, dźgając go w żebra.
-Chcesz mi coś powiedzieć?
-Chyba nie. – zmarszczył brwi, zapewne myśląc intensywnie. –Co miałbym ci powiedzieć?
-No nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Na przykład, że będziemy mieli bachora?
-Z tego, co wiem może być tylko odwrotnie. – oparł głowę o kanapę i zaczął wpatrywać się w sufit. Chyba się obraził. Podniosłam się i przytuliłam do jego klatki piersiowej, prosząc aby się nie gniewał.
-Nie bierzesz mnie na poważnie. – stwierdził, nie obejmując mnie. Zrobiło mi się przykro z tego powodu, ale nic nie wspomniałam na ten temat.  
-Wyglądało to tak jakbyś chciał mi powiedzieć, że będziemy mieli dzieciaka.
-Kiedy ludzie się kochają, to planują przyszłość. – poinformował mnie, patrząc na mnie smutnym wzorkiem.
-Chcę, żeby było jak jest. Bez żadnej odpowiedzialności. – mruknęłam nieśmiało. Przez głowę przemknęła mi jedna z definicji miłości, która mówiła, że miłość to odpowiedzialność za drugiego człowieka.
-Ludzie zmieniają zdanie. – wywrócił oczami, ukrywając twarz w moich włosach. Lubił to robić. –Kostusiu, to co wyprawiamy najczęściej w nocy podpada pod staranie o potomka. – zaśmiał się- Nie wiem jak ty, ale ja nie uważam.
-Oczywiście kobieta musi się martwić, żeby nie było konsekwencji. – warknęłam, wyswobadzając się z jego objęć.
-Konsekwencje są fajne.
-Nie są. – syknęłam. – Masz szlaban na seks, póki ci się nie odwidzi. – zakończyłam naszą interesującą wymianę zdań i zostawiłam go samego ze swoimi przemyśleniami i marzeniami. 

Pola
Zdecydowałam się jeszcze wstąpić do domu Michała. Zostawiłam swoją torbę i przywitałam się z Moniką, która była dla mnie jak druga siostra. Uznała, że jakoś urosłam przez te święta.
- No – westchnęłam. – Chyba w pasie.
- Pola, przestań – powiedziała Monia ze śmiechem, dźgając mnie w bok. Cholera, jak ja nie lubię, gdy mnie ktoś dźga! Jestem na to uczulona jak Hania na czekoladę! – Masz ochotę na szarlotkę?
- Żeby jeszcze bardziej się utuczyć? – Uniosłam brwi. – Wybacz, ale muszę sobie odpuścić.
Koniec końców... Szarlotka pachniała tak wybornie, że skusiłam się na nią. Uwielbiałam słodkości, mogłam je jeść w nieskończoność, ale nie mogłam sobie na to pozwolić mimo mojej rewelacyjnej przemiany materii, której dużo osób mi zazdrościło. Monika z uśmiechem opowiadała o świętach u rodziców, Michał potem rzucił kilka słów o swoich, oznajmiając, że następne spędzą już we dwoje, bo on nie wytrzymuje psychicznie... A ja siedziałam, jedząc ciasto i obserwując ich wymienianie się miłosnymi wyznaniami. W końcu uznałam, że nie będę im dłużej przeszkadzać (być może chcieli się zaszyć w sypialni), podziękowałam za placka i wyszłam. Michał krzyczał jeszcze za mną, że mnie podwiezie, ale nie chciałam przyjąć jego propozycji. I tak już długo ze mną wytrzymał. Podróż z Wałcza do Jastrzębia w moim upierdliwym podczas jazdy samochodem towarzystwie musiała być dla niego męczarnią. Tak przynajmniej podejrzewałam. Poza tym, spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Spacerowałam ciemnymi ulicami, trzymając zmarznięte ręce w kieszeniach. Jak na złość zapomniałam o rękawiczkach. Przed oczami stanęła mi sytuacja z Krystianem, kiedy to uprowadził Kostkę, więc przyspieszyłam kroku. Niby nigdy nie bałam się chodzić w nocy, ale dzisiaj było dziwnie pusto i cicho. Ot, takie tam Jastrzębie-Zdrój.
Do bloku, w którym mieszkał Kuba wraz ze swym wujkiem, dotarłam w dość krótkim czasie. Powoli wspięłam się po schodach i z szybko bijącym sercem nacisnęłam dzwonek. A może on mnie nie chciał widzieć, a ja się zwyczajnie narzucałam? Przecież jakoś nie miał ochoty odzywać się do mnie w przeciągu ostatnich dni.
Przez chwilę miałam ochotę zawrócić, uciec i pójść do mieszkania Michała, ale nie zrobiłam tego, bo drzwi się otworzyły. Stał w nich właśnie ten blondyn, który niestety okropnie zawrócił mi w głowie. Na mój widok kąciki ust na jego zmęczonej twarzy uniosły się delikatnie do góry. Tym razem już bez wahania przestąpiłam próg, rozłożyłam ramiona i wtuliłam się w swojego chłopaka.
- No cześć.

18 komentarzy:

  1. Musiałyście w takim momencie przerwać? Ugh, ciekawość rośnie :)
    Bardzo fajny rozdział ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham szarlotke :3 ło kurcze i to jak :D Szymciu opanuj że się. Przecież widać że kobieta ci do dzieci jeszcze nie dorosła a tak tylko wystraszysz. Ciekawa jestem co z Kubą no :D
    Xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Simon już teraz zaczął mówić o dzieciach,bo może zdąży jeszcze Kostkę na nie namówić :D Z jednej strony,ona ma rację,ale z drugiej,dziecko to jest coś co kochamy bezwarunkowo,i czujemy ogromną radość :) Warto na pewno spróbować :)
    Co do Poli i Kuby,to jestem bardzo ciekawa,co się z nim dzieje. Bez wątpienia jednak powinien wszystko powiedzieć Poli,w końcu są parą,a jak myśli o ich związku poważnie to tym bardziej :)
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo <3 Jak słodziutko =D Pola i Kuba mmmm ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Simon tak fajnie mówił o dzieciach.. mmm.. ; )
    A Kostka zmieni zdanie, jak się okaże, że jest w ciąży i będą małe Szymciątka. A wydaje mi się, że to będzie już niedługo. : )
    Czekam z niecierpliwością na rozmowę Poli z Kubą.
    Świetny rozdział.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Simon to wzór odpowiedniego tatusia, tak mówić o dzieciach, nic tylko sie rozpłynąć. Kostka ma tu podobne podejście do mnie, a zwyczajnie w kilku słowach, ona się boi odpowiedzialności i tego że jej życie będzie już na zawsze powiązane z tą maleńka istotką która z czasem urośnie. Liczę że przyjdzie taki czas że zmieni zdanie. No to teraz czekam na rozmowę Poli i Kuby, zaskoczyłyście mnie że przerwałyście w takim momencie. Naprawdę sama nie wiem co myśleć. Kuba się nie odzywa, a potem udaje znów że nic wielkiego się nie dzieje i jest tak od razu do dyspozycji Poli. Zastanawiające to

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko jaki ten Simon dojrzały się zrobił w tym związku :D
    Nie wiem czemu Kostka boi się podjąć ryzyka i czemu nie daje jeszcze więcej powodów Szymkowi, aby ją pokochał na dobre ;)
    A z Kubą dzieje się coś niedobrego i mam nadzieje, że Pola go nie odtrąci w ciężkiej sytuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie tu dotarłam, bo czytałam i zgubiłam adres. ;(
    Teraz jestem i komentuję. Nadrobiłam kilka rozdziałów. Simon to naprawdę kochany, odpowiedzialny i uczuciowy mężczyzna. Jak opowiadał o dzieciaczku to był taki dojrzały. Szkoda, że Kosteczka kategorycznie mu odmówiła. Jednak prędzej czy później na pewno pojawi się dzidziuś i wtedy nawet Konstancja będzie się cieszyła. Zrozumie, że dziecko tylko scala związek. A ich związek zrobił się bardzo poważny.Kochają się. Nadal nie rozumiem zachowania Kuby. Najpierw nie odbiera telefonów od Poli, a teraz zachowuje się tak jak gdyby nic się nie stało. Mam nadzieję, że to szybko się wyjaśni.
    Przy okazji zapraszam na: http://nie-poddawaj-sie-nigdy.blogspot.com/
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ugh dlaczego dopiero teraz trafiłam na to genialne opowiadanie? Korzystam z wakacji i nadrabiam wszystkie zaległe! Oj tak, Szymek zachowuje się wręcz idealnie. Widać jak bardzo ją kocha, co prawa gdy wspomniał o maleństwie odmówiła jednak jestem pewna ,ze z biegiem czasu sie zdecyduje ;)

    Ściskam i zapraszam na urywek siódmy po dłuższej przerwie na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-siodmy.html :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze, trzeba nałożyć jakieś kary na przerywanie w takich momentach!
    Rozdział jak zwykle świetny. Kostka w końcu przekona się do dzieci, bowiem przepowiadam jej i Simonowi potomka :D
    Kubiak opowiadający o szczenięcych latach mnie rozwalił po prostu xD
    A Pola z Kubą, mimo że ich tak mało było w tym rozdziale - dibnucobvmniouhicwnidohj <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Poli i Kuby za mało, ale trudno. Szymuś dojrzał? Co to się stanęło się? :D Czekam niecierpliwie ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Simon z wiatrówką! <3 Tak, za mało Poli i Kuby. I powinnyśmy was chyba ukatrupić za ten koniec.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie rozumiem Kostki, mam nadzieję,ze to jej się to odwidzi..



    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewuchy, no jak można w takim momencie przerwać i kazać nam czekać do następnego rozdziału?
    Ale i tak Was KOCHAM <3 Nie wiedziałyście? To już wiecie :D
    Kosteczka i Szymek już takie poważne rozmowy przebywają, że aż mnie to z lekka dziwi, że Szymek chce dzidziusia, ale jemu to się najbardziej praca nad tym dzidziusiem podoba, a nie :P
    Poluś zmuś wreszcie Kubę, żeby powiedział, co się dzieje, proszę.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam waszego bloga dlatego nominuję Was do libster awards :) zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem o co chodzi z Kubą, ale pocieszam się tym, że w najbliższym czasie się dowiem...

    OdpowiedzUsuń