Kostka
Pola z
Michałem wyjechali wczesnym przedpołudniem. Rozumiałam młodą bardzo dobrze.
Sama zrobiłabym podobnie, gdyby była taka potrzeba(sytuacja z Jarkiem to było
co innego). Nie omieszkałam wspomnieć Michałowi, że słono zapłaci za knucie za
moimi plecami. Kubiak miał swój urok, ale on ostatnio na mnie nie działał.
Wszystko było spowodowane jednym panem, który bawił się moimi rudymi włosami.
-Idziemy na
spacer. – oznajmiłam, podnosząc się z kanapy. Pogoda była nawet ładna, więc po
co siedzieć w domu? Trochę świeżego powietrza nikomu nie zaszkodzi. Simon chyba
podzielał moją opinię, gdyż nie protestował. Ubraliśmy nasze kurtki i
buty, po czym opuściliśmy dom, trzymając się za ręce. Zimny wiatr, owiewał
nasze twarze, ale nikt nic nie mówił. Kątek oka patrzyłam na Simona, który od
mrozu zrobił się czerwony jak burak. Przeszliśmy koło domu Kubiaków, który
wyglądał tak jak zawsze. Nadal nie odmalowali płotu, który Michał wraz z swoją
małą kuzynką Julą popsuli latem.
- Tutaj
całowałam się pierwszy raz. – mruknęłam, kiedy stanęliśmy pod wielką lipą,
która mogła liczyć sobie nawet dwieście lat. –Podpuściłam go żeby wszedł na to
drzewo. Potem jakoś tak wyszło.
-Z Michałem,
prawda?
-Tak. –
pokiwałam głową w zamyśleniu. – To był on.
Niemiec nie
powiedział już nic. Dobrze wiedziałam, że jest zazdrosny o czysto
przyjacielskie relacje między mną a Dzikiem. Jeśli ktoś nie wierzył w przyjaźń
damsko-męską nie poznał jeszcze nas.
Ścisnęłam mocniej jego dłoń i poszliśmy dalej. Nie spodziewałam się, ze trafię na kogoś znajomego. Był drugi dzień świąt i wszyscy spędzali go w miarę rodzinnie. Oczywiście musiałam się pomylić, gdyż moim oczom ukazała się tak bardzo nielubiana przeze mnie postać. Zatrzymała się, a Szymek spojrzał na mnie pytająco.
Ścisnęłam mocniej jego dłoń i poszliśmy dalej. Nie spodziewałam się, ze trafię na kogoś znajomego. Był drugi dzień świąt i wszyscy spędzali go w miarę rodzinnie. Oczywiście musiałam się pomylić, gdyż moim oczom ukazała się tak bardzo nielubiana przeze mnie postać. Zatrzymała się, a Szymek spojrzał na mnie pytająco.
-Wracajmy. –
poprosiłam. Pokiwał głową, lecz było już za późno. Kobieta nas zauważyła.
-Kostka! –
krzyknęła radośnie. Wywróciłam oczami, przytulając głowę do ramienia Niemca.
Nie było się gdzie ukryć.
-Witaj,
Ewelino. – wysyczałam.
-Nie
spodziewałam się tu ciebie. – trajkotała dziewczyna w zielonej czapce. Ewelina
była chyba najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą. –Myślałam, że
pojechałaś w wielki świat i nie będziesz zaszczycać Wałcza swoim wielkim ego.
-Jak widać
pomyliłaś się.
-Znalazłaś
sobie w końcu faceta? – zmarszczyła brwi, spoglądając na zdezorientowanego
Simona, który nic nie rozumiał.
-Jak widać.-
Zbyłam ją. Kobieta zmarszczyła brwi, patrząc na nas oczami wielkimi jak
pięciozłotowa moneta.
-Ja go skądś
nie znam? – dociekała.
-Oczywiście,
ze znasz! – zirytowałam się. –Jeśli nadal z namiętnością oglądasz mecze
Michała, to na pewno go widziałaś. – dodałam spokojniej.-Teraz wybacz.
Śpieszymy się.
Pociągnęłam
ukochanego za rękę, idąc w kierunku z którego przyszliśmy. Na początku szliśmy
szybkim krokiem, gdyż bałam się, że Ewelina pójdzie za nami i będzie dalej
wnikać w moje życie.
-Kto to był? –
zapytał Simon, gdy zwolniliśmy.
-Ktoś kogo
bardzo nie lubię.
-Dlaczego? –
zatrzymał się. Spojrzał na mnie uważnie, a ja poczułam, że muszę mu w końcu o
tym powiedzieć. Byliśmy parą i należała mu się cała prawda.
-Gdyby nie
ona, raczej nie byłoby nas tu. - wyznałam. Oczekiwał dalszych wyjaśnień, więc
kontynuowałam. – Przez nią pokłóciliśmy się z Michałem. Gdyby nie to pewnie wszystko
by nam się ułożyło, prawdopodobnie byłbym teraz jego żoną bądź do tego ślubu
miałoby dojść w niedługim czasie...
-Nadal go
kochasz? – pytał śmiertelnie poważnie. Spojrzałam na niego z spode łba,
tłumacząc dalej.
-Z perspektywy
czasu, cieszy mnie to, co się stało. Warto było wylać tyle łez, żeby być z
tobą… - mruknęłam cicho. Simon uśmiechnął się po raz pierwszy od początku
naszego spaceru. Przyciągnął mnie do siebie i schował twarz w czerwonej czapce,
którą miałam na głowie.
-Bardzo cię
kocham.
Pola
- Kubiak,
zwolnij – poprosiłam ładnie, nerwowo zaciskając palce na uchwycie drzwi
samochodu. Michał zerknął na mnie, westchnął cicho i posłuchał. Od razu się
rozluźniłam i na moje usta wpłynął uśmieszek. Od pewnego czasu obracałam w
dłoniach telefon. Do Jastrzębia pozostało nam jakieś kilkadziesiąt kilometrów,
a na zegarku dochodziła osiemnasta. W końcu zdecydowałam się napisać do Kuby,
bo w końcu nie wiedziałam, kiedy on wraca od rodziców. Głupia ja nie patrzyłam
w przyszłość.
Odpowiedź
przyszła bardzo szybko, co było dziwne, biorąc pod uwagę aktywność blondyna w
ostatnich dniach. Pisał, że w sumie do Jastrzębia przyjechał przed chwilą i że
mogę do niego wpaść. Uh, co za ulga.
- Michał, ja
nie wiem, o której będę u was – powiedziałam, ponieważ z racji tego, że Kostka
jeszcze była w Wałczu, miałam przenocować u Kubiaka i Moni. Michał spojrzał na
mnie i uśmiechnął się, poruszając wymownie brwiami. – No weź przestań.
- Wyluzuj. Ja
wiem, że wam jeszcze takie rzeczy nie w głowie – powiedział, a ja się
powstrzymałam od komentarza, mimo że przez głowę przeleciały mi niektóre
dwuznaczne odzywki i sytuacje, w których się czasem znajdowaliśmy. Ale nigdy do
niczego nie doszło i nie planowaliśmy takiego obrotu spraw. O fe! O czym ja
myślę! – Pola? Czyżby jednak?
Popatrzyłam na
niego tak, jakbym nie wiedziała, o czym on mówi. Machnął ręką i odczepił się, a
ja miałam szczerą ochotę parsknąć śmiechem.
- Dalej się o
niego martwisz? – spytał nagle przyjmujący. Wbiłam wzrok w przemieniający się
ciągle krajobraz za oknem i niemrawo pokiwałam głową. Nie wiem, może i byłam
przewrażliwiona, może nawet na pewno, ale miałam okropesznie złe przeczucia.
Kubiak westchnął, kręcąc głową. – Polciu, ty jesteś w nim na zabój zakochana.
To widać.
Zmrużyłam oczy
i zmierzyłam go morderczym spojrzeniem. W sumie miał rację, ale powiedział to
jakby z taką nutką śmiechu, więc zaczęłam się zastanawiać, czy on czasem się ze
mnie nie nabija.
- Jest w tym
jakiś problem?
- Czyli
jednak!
- A czy
próbowałam zaprzeczać?
Trochę go tym
zgasiłam, więc miałam spokój przez następną minutę. Po jej upływie zaś wrócił
do tematu, na co zareagowałam cichym mruknięciem.
- Jakie te
szczeniackie lata są piękne – westchnął, a ja wywróciłam oczami. – My z Monią
też przez to przechodziliśmy. Banalne powody kłótni, nieśmiałe pocałunki, takie
to wszystko grzeczne było... Później obmacywanie się na przerwach,
przesiadywanie razem po lekcjach, ciągłe całowanie się...
- Kubiak! –
krzyknęłam i uderzyłam go pięścią w czoło. Chciałam go tylko przywrócić do jako
takiej normalności (zakładając, że Kubiak może się zachowywać normalnie), bo
trochę się chłopak rozmarzył, ale nie spodziewałam się, że moja reakcja wytrąci
go z równowagi, co zaważy na ruchach kierownicy w jego rękach. Wrzasnęłam,
gorączkowo łapiąc się czego popadnie. Michał wyhamował tak, że staliśmy w
poprzek wąskiej ulicy, a ja odetchnęłam z ulgą, chichocząc nerwowo.
- Ocipiałaś,
czy co? – spytał, podczas gdy ja próbowałam unormować oddech. Na przemian
otwierałam i zamykałam oczy, a w końcu popatrzyłam na przyjaciela.
- Przepraszam
– powiedziałam ze skruchą, wciskając się w fotel. Kubiak westchnął, nawrócił i
ruszył z miejsca. Dopiero po pięciu minutach, gdy on też się uspokoił,
powiedział, że mi wybacza i że już nie będzie opowiadał o swoich szczenięcych
latach z Monią. Podwójna ulga.
Kostka
Oglądaliśmy Grincha.
-Przypomina mi
ciebie. – szepnął Simon, pochylając się nade mną. Wywróciłam oczami, naciągając
koc na nogi. Nie było mi zimno. Po prostu chciałam zapobiec sytuacji, w której
Tischer chciałby się na mnie rzucić.
-Twoi rodzice
nie muszą gdzieś wyjść? – zapytał, przejeżdżając kciukiem po części ciała,
która wydostała się spod oliwkowego sweterka.
-Nie muszą. –
odburknęła, uderzając go w palce. – Uspokój się trochę.
Moja
rodzicielka weszła do salonu, patrząc na nas z ukosa. Poczułam, że moje
policzki pokryły się czerwienią. Chciałam ukryć gdzieś twarz, żeby tego nie
zauważyła, ale nie było gdzie.
-Nie
przeszkadzajcie sobie. – powiedziała z delikatnym uśmiechem. Popatrzyłam na
nią, ściągając brwi. Wyrozumiałość nie była do niej podobna. –Chciałam ci tylko
powiedzieć, że ciocia Jadzia dzwoniła. Anka urodziła córeczkę. Agatka ma na
imię.
-Fajnie. –
skwitowałam oschle. – Pogratuluj ode mnie… od nas...
Wyszła z
salonu tak szybko jak się pojawiła. Simon dopytywał o czym rozmawialiśmy, więc
musiałam mu przełożyć całą rozmowę. Przez cały czas uparcie gładził mnie po
nadgarstku od czego dostawałam dreszczy.
-Dzieci są
fajne. – stwierdził, patrząc w ekran na którym widniał bohater filmu.
Pokręciłam przecząco głową, idąc w jego ślady.
-Właściwie… -
zaczął. Spojrzałam na niego, gdyż nie kończył rozpoczętej myśli.
-Co?
-Dlaczego nie
chcesz mieć dzieci? – zapytał. Zdębiałam, patrząc na niego uważnie. Wszystko
wskazywało na to, że zmierzaliśmy ku poważnej rozmowie.
-Musimy o tym
rozmawiać? – próbowałam wybrnąć.
-Jeśli jest
się w związku, to rozmawia się o takich sprawach.
-Naprawdę
chcesz wiedzieć? – zmarszczyłam brwi, patrząc w jego ciemne tęczówki. Pokiwał
głową.
Przez chwilę zbierałam myśli, po czym zaczęłam mówić:
Przez chwilę zbierałam myśli, po czym zaczęłam mówić:
- Ciągle
płaczą – zaczęłam wyliczać- nie dają spać w nocy jak ty, kosztują, trzeba się o
nie martwić, będą chorować, trzeba je jakoś wychować a ja się do tego
kompletnie nie nadaje.Do tego ta cała ciąża. Kto to wymyślił? Tyje się tyle ze wygląda się jak
beczka, humory, zachcianki rozstępy, cholerny ból podczas porodu i nie tylko,
potem gdzieś miesięczny okres. To nie dla mnie. – zakończyłam swój monolog, który według mnie zawierał tylko niektóre złe aspekty macierzyństwa. Podczas niego Szymek miał bardzo dziwną minę. W końcu stwierdził, ze
jestem zbyt przyziemna i zaczął opowiadać o pozytywnych stronach posiadania potomka.
- Pomyśl o
urokach.-poprosił, ściskając moją dłoń- Najpierw można się o dziecko
starać, co jest wyjątkowo przyjemne – w jego oczach pojawił się błysk, a ja
miałam ochotę zapaść się pod ziemię - Potem jest radość, gdy dowiesz się, ze
zostaniemy rodzicami. Oczekujemy go. Wybieramy imię i tak dalej. Dziecko się
rodzi. Pierwszy raz je widzisz. Jest takie małe, kruche i bezbronne. Przytulasz
je. Kochasz. Dbasz. Martwisz się. – teraz on wyliczał na palcach -
Wynagrodzi nam wszelkie zmartwienia swoim pierwszym uśmiechem i słowem,
pierwszymi krokami. Będziemy je uczyć pisać czytać i liczyć. Jak podrośnie
zacznie przeprowadzać chłopaków. Będę ich gonił z wiatrówką a ty będziesz ją
bronić. – wyszczerzył się, cmokając mnie w policzek - Chyba, że będzie chłopiec.
Wtedy będzie łamał kobiece serca. Na końcu będziemy już starzy, ono pójdzie w
świat a my będziemy bawić wnuczęta. – zamilkł na chwilę. Wydawało mi się, że
głęboko nad czymś myśli. W końcu zdecydował się mówić dalej. -Powiesz mi,
ze nie warto dla tego? Nie uwierzę ci w to. Chcesz, żebyśmy byli sami na
starość? Chcesz mieć poczucie, ze zmarnowałaś życie? Chcesz czuć pustkę? Chcesz
być zazdrosna o rodzinę Poli? Tego właśnie chcesz? – nie wiedziałam co mam mu
odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony. Na tą chwilę nie
chciałam nic zmieniać. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek będę chciała coś
zmieniać. Nie byłam gotowa na żadne zmiany. Postanowiłam obrócić to wszystko w
żart, więc uśmiechnęłam się zadziornie, dźgając go w żebra.
-Chcesz mi coś
powiedzieć?
-Chyba nie. –
zmarszczył brwi, zapewne myśląc intensywnie. –Co miałbym ci powiedzieć?
-No nie wiem –
wzruszyłam ramionami. – Na przykład, że będziemy mieli bachora?
-Z tego, co
wiem może być tylko odwrotnie. – oparł głowę o kanapę i zaczął wpatrywać się w
sufit. Chyba się obraził. Podniosłam się i przytuliłam do jego klatki
piersiowej, prosząc aby się nie gniewał.
-Nie bierzesz
mnie na poważnie. – stwierdził, nie obejmując mnie. Zrobiło mi się przykro z
tego powodu, ale nic nie wspomniałam na ten temat.
-Wyglądało to
tak jakbyś chciał mi powiedzieć, że będziemy mieli dzieciaka.
-Kiedy ludzie
się kochają, to planują przyszłość. – poinformował mnie, patrząc na mnie
smutnym wzorkiem.
-Chcę, żeby
było jak jest. Bez żadnej odpowiedzialności. – mruknęłam nieśmiało. Przez głowę
przemknęła mi jedna z definicji miłości, która mówiła, że miłość to
odpowiedzialność za drugiego człowieka.
-Ludzie
zmieniają zdanie. – wywrócił oczami, ukrywając twarz w moich włosach. Lubił to
robić. –Kostusiu, to co wyprawiamy najczęściej w nocy podpada pod staranie o
potomka. – zaśmiał się- Nie wiem jak ty, ale ja nie uważam.
-Oczywiście
kobieta musi się martwić, żeby nie było konsekwencji. – warknęłam,
wyswobadzając się z jego objęć.
-Konsekwencje
są fajne.
-Nie są. –
syknęłam. – Masz szlaban na seks, póki ci się nie odwidzi. – zakończyłam naszą
interesującą wymianę zdań i zostawiłam go samego ze swoimi przemyśleniami i
marzeniami.
Pola
Zdecydowałam
się jeszcze wstąpić do domu Michała. Zostawiłam swoją torbę i przywitałam się z
Moniką, która była dla mnie jak druga siostra. Uznała, że jakoś urosłam przez
te święta.
- No –
westchnęłam. – Chyba w pasie.
- Pola,
przestań – powiedziała Monia ze śmiechem, dźgając mnie w bok. Cholera, jak ja
nie lubię, gdy mnie ktoś dźga! Jestem na to uczulona jak Hania na czekoladę! –
Masz ochotę na szarlotkę?
- Żeby jeszcze
bardziej się utuczyć? – Uniosłam brwi. – Wybacz, ale muszę sobie odpuścić.
Koniec
końców... Szarlotka pachniała tak wybornie, że skusiłam się na nią. Uwielbiałam
słodkości, mogłam je jeść w nieskończoność, ale nie mogłam sobie na to pozwolić
mimo mojej rewelacyjnej przemiany materii, której dużo osób mi zazdrościło.
Monika z uśmiechem opowiadała o świętach u rodziców, Michał potem rzucił kilka
słów o swoich, oznajmiając, że następne spędzą już we dwoje, bo on nie
wytrzymuje psychicznie... A ja siedziałam, jedząc ciasto i obserwując ich
wymienianie się miłosnymi wyznaniami. W końcu uznałam, że nie będę im dłużej
przeszkadzać (być może chcieli się zaszyć w sypialni), podziękowałam za placka
i wyszłam. Michał krzyczał jeszcze za mną, że mnie podwiezie, ale nie chciałam
przyjąć jego propozycji. I tak już długo ze mną wytrzymał. Podróż z Wałcza do
Jastrzębia w moim upierdliwym podczas jazdy samochodem towarzystwie musiała być
dla niego męczarnią. Tak przynajmniej podejrzewałam. Poza tym, spacer jeszcze
nikomu nie zaszkodził.
Spacerowałam
ciemnymi ulicami, trzymając zmarznięte ręce w kieszeniach. Jak na złość
zapomniałam o rękawiczkach. Przed oczami stanęła mi sytuacja z Krystianem,
kiedy to uprowadził Kostkę, więc przyspieszyłam kroku. Niby nigdy nie bałam się
chodzić w nocy, ale dzisiaj było dziwnie pusto i cicho. Ot, takie tam
Jastrzębie-Zdrój.
Do bloku, w
którym mieszkał Kuba wraz ze swym wujkiem, dotarłam w dość krótkim czasie.
Powoli wspięłam się po schodach i z szybko bijącym sercem nacisnęłam dzwonek. A
może on mnie nie chciał widzieć, a ja się zwyczajnie narzucałam? Przecież jakoś
nie miał ochoty odzywać się do mnie w przeciągu ostatnich dni.
Przez chwilę
miałam ochotę zawrócić, uciec i pójść do mieszkania Michała, ale nie zrobiłam
tego, bo drzwi się otworzyły. Stał w nich właśnie ten blondyn, który niestety
okropnie zawrócił mi w głowie. Na mój widok kąciki ust na jego zmęczonej twarzy
uniosły się delikatnie do góry. Tym razem już bez wahania przestąpiłam próg,
rozłożyłam ramiona i wtuliłam się w swojego chłopaka.
- No cześć.
Musiałyście w takim momencie przerwać? Ugh, ciekawość rośnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ;)
Pozdrawiam!
Wow, w końcu 1 :D
UsuńKocham szarlotke :3 ło kurcze i to jak :D Szymciu opanuj że się. Przecież widać że kobieta ci do dzieci jeszcze nie dorosła a tak tylko wystraszysz. Ciekawa jestem co z Kubą no :D
OdpowiedzUsuńXoxo K.
Dobrze, że Simon już teraz zaczął mówić o dzieciach,bo może zdąży jeszcze Kostkę na nie namówić :D Z jednej strony,ona ma rację,ale z drugiej,dziecko to jest coś co kochamy bezwarunkowo,i czujemy ogromną radość :) Warto na pewno spróbować :)
OdpowiedzUsuńCo do Poli i Kuby,to jestem bardzo ciekawa,co się z nim dzieje. Bez wątpienia jednak powinien wszystko powiedzieć Poli,w końcu są parą,a jak myśli o ich związku poważnie to tym bardziej :)
Pozdrawiam :)))
Ooooo <3 Jak słodziutko =D Pola i Kuba mmmm ;)
OdpowiedzUsuńSimon tak fajnie mówił o dzieciach.. mmm.. ; )
OdpowiedzUsuńA Kostka zmieni zdanie, jak się okaże, że jest w ciąży i będą małe Szymciątka. A wydaje mi się, że to będzie już niedługo. : )
Czekam z niecierpliwością na rozmowę Poli z Kubą.
Świetny rozdział.
Pozdrawiam. ; )
Simon to wzór odpowiedniego tatusia, tak mówić o dzieciach, nic tylko sie rozpłynąć. Kostka ma tu podobne podejście do mnie, a zwyczajnie w kilku słowach, ona się boi odpowiedzialności i tego że jej życie będzie już na zawsze powiązane z tą maleńka istotką która z czasem urośnie. Liczę że przyjdzie taki czas że zmieni zdanie. No to teraz czekam na rozmowę Poli i Kuby, zaskoczyłyście mnie że przerwałyście w takim momencie. Naprawdę sama nie wiem co myśleć. Kuba się nie odzywa, a potem udaje znów że nic wielkiego się nie dzieje i jest tak od razu do dyspozycji Poli. Zastanawiające to
OdpowiedzUsuńMatko jaki ten Simon dojrzały się zrobił w tym związku :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu Kostka boi się podjąć ryzyka i czemu nie daje jeszcze więcej powodów Szymkowi, aby ją pokochał na dobre ;)
A z Kubą dzieje się coś niedobrego i mam nadzieje, że Pola go nie odtrąci w ciężkiej sytuacji ;)
Nareszcie tu dotarłam, bo czytałam i zgubiłam adres. ;(
OdpowiedzUsuńTeraz jestem i komentuję. Nadrobiłam kilka rozdziałów. Simon to naprawdę kochany, odpowiedzialny i uczuciowy mężczyzna. Jak opowiadał o dzieciaczku to był taki dojrzały. Szkoda, że Kosteczka kategorycznie mu odmówiła. Jednak prędzej czy później na pewno pojawi się dzidziuś i wtedy nawet Konstancja będzie się cieszyła. Zrozumie, że dziecko tylko scala związek. A ich związek zrobił się bardzo poważny.Kochają się. Nadal nie rozumiem zachowania Kuby. Najpierw nie odbiera telefonów od Poli, a teraz zachowuje się tak jak gdyby nic się nie stało. Mam nadzieję, że to szybko się wyjaśni.
Przy okazji zapraszam na: http://nie-poddawaj-sie-nigdy.blogspot.com/
Pozdrawiam. ;)
Ugh dlaczego dopiero teraz trafiłam na to genialne opowiadanie? Korzystam z wakacji i nadrabiam wszystkie zaległe! Oj tak, Szymek zachowuje się wręcz idealnie. Widać jak bardzo ją kocha, co prawa gdy wspomniał o maleństwie odmówiła jednak jestem pewna ,ze z biegiem czasu sie zdecyduje ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam i zapraszam na urywek siódmy po dłuższej przerwie na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/07/urywek-siodmy.html :*
Kurcze, trzeba nałożyć jakieś kary na przerywanie w takich momentach!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Kostka w końcu przekona się do dzieci, bowiem przepowiadam jej i Simonowi potomka :D
Kubiak opowiadający o szczenięcych latach mnie rozwalił po prostu xD
A Pola z Kubą, mimo że ich tak mało było w tym rozdziale - dibnucobvmniouhicwnidohj <3
Pozdrawiam :)
Poli i Kuby za mało, ale trudno. Szymuś dojrzał? Co to się stanęło się? :D Czekam niecierpliwie ;*
OdpowiedzUsuńSimon z wiatrówką! <3 Tak, za mało Poli i Kuby. I powinnyśmy was chyba ukatrupić za ten koniec.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem Kostki, mam nadzieję,ze to jej się to odwidzi..
OdpowiedzUsuńMaja.
Dziewuchy, no jak można w takim momencie przerwać i kazać nam czekać do następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńAle i tak Was KOCHAM <3 Nie wiedziałyście? To już wiecie :D
Kosteczka i Szymek już takie poważne rozmowy przebywają, że aż mnie to z lekka dziwi, że Szymek chce dzidziusia, ale jemu to się najbardziej praca nad tym dzidziusiem podoba, a nie :P
Poluś zmuś wreszcie Kubę, żeby powiedział, co się dzieje, proszę.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Uwielbiam waszego bloga dlatego nominuję Was do libster awards :) zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi z Kubą, ale pocieszam się tym, że w najbliższym czasie się dowiem...
OdpowiedzUsuńA przynajmniej taką mam nadzieję.
Usuń