Pola
- Pola,
czekaj!
Odwróciłam się
i ujrzałam Kubę zmierzającego w moją stronę. Właśnie zakończyłam kolejną wizytę
u fizjoterapeuty Jastrzębskiego Węgla (tak, Kostka mi załatwiła – w normalnym
ośrodku czekałabym pewnie, optymistycznie patrząc, kilka tygodni), za to
siatkarze skończyli poranny trening, więc Popiwczak, który na nim musiał być,
podobnie jak ja jechał teraz do szkoły.
- Myślałam, że
się na mnie obraziłeś – powiedziałam, gdy zrównał się ze mną. Potrząsnął głową,
a włosy na jego głowie fajnie przy tym zatańczyły.
- Do tego
tematu jeszcze wrócimy. W końcu, jeśli tak ci zależy na siatkówce, to musisz
trochę ograniczyć, co nie? – Wbiłam wzrok w pomalowane bezbarwnym lakierem
paznokcie. Niby miał trochę racji, ale nie miałam ochoty na konwersowanie
akurat o tym, tak samo jak nie chciałam sprawdzianu z historii, o którym
dowiedziałam się dopiero od Hanki, kiedy dotarłam pod klasę.
- Co? –
sapnęłam, wytrzeszczając oczy.
- Sprawdzian,
historia, teraz, zaraz. Kumasz? – rzuciła, gestykulując rękami, jak to miała w
zwyczaju. Dodała jeszcze, że z całego długiego działu, a ja miałam ochotę się
załamać, bo nie umiałam totalnie nic,
a i historia nigdy nie była moją mocną stroną.
Westchnęłam
głośno, zastanawiając się, czy nie lepiej by było opuścić te kilka lekcji. W
końcu została tylko historia, wos i biologia... Czyli trzy znienawidzone przeze
mnie przedmioty, a potem jeszcze dwie lekcje wychowania fizycznego. Odwróciłam
się na pięcie, oznajmiwszy Hance, że jadę do domu (choć nie zamierzałam tego
robić, bo Kostka by mi szlaban wlepiła), a ona tylko odburknęła „spoko”. Głupia
szkoła.
Po drodze do
wyjścia natknęłam się jeszcze na Popiwczaka.
- Gdzie
idziesz? – zagaił, poprawiając plecak na ramieniu.
- Na wagary –
rzuciłam wymijająco, a po chwili już miałam towarzysza broni, bo oznajmił, że
chętnie się ze mną zabierze, a nawet zna miejsce, gdzie moglibyśmy jechać i
gdzie raczej nikt nas nie spotka. Uniosłam brwi, patrząc na niego pytająco.
- Jedźmy do
moich dziadków na wieś – zaproponował.
I, bądź co
bądź, okazało się to dobrym pomysłem. Wprawdzie z początku bałam się, że starsi
państwo Popiwczak nie będą zadowoleni z tego, że Kuba przyprowadził kogoś
obcego, ale później uznałam, że są bardzo fajnymi i miłymi ludźmi, a okolica
była przyjemna i miło było siedzieć za domem na huśtawkach zrobionych z opon,
kiedy termometr wskazywał prawie dwadzieścia stopni, pysznej herbatki w kubku
zdawało się nie ubywać, a stary golden retriever o imieniu Kacper ocierał się o
moje łydki. Po jakimś czasie jednak się zachmurzyło, więc niechętnie
pomyślałam, że zaraz trzeba będzie się stąd zmywać.
- Fajnie tu –
stwierdziłam, odpychając się delikatnie nogami od ziemi i starając się nie
rozlać herbaty.
- No wiem –
odparł skromnie blondyn, uśmiechając się wesoło. – A wracając do naszej
rozmowy...
- Nie chcę do
niej wracać – odburknęłam, odstawiłam kubek na mały, drewniany stolik i
zaczęłam się huśtać. Przypomniał mi się ogródek moich dziadków w Wałczu, gdzie
były takie same huśtawki. Razem z Kostką przesiadywałyśmy tam godzinami, w
lecie jedząc do tego lody waniliowe.
- Ale Pola...
– westchnął Kuba.
- Co ty taki
uparty jesteś? – spytałam, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. Wzruszył
ramionami. – Tak, to rzeczywiście wiele wyjaśnia.
- Bo wiesz...
– Nie dokończył, bo w drzwiach domu stanęła jego babcia. Miała na sobie fartuch
w kwiaty, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Dzieci,
macie ochotę na szarlotkę? – zapytała. Oboje zgodnie pokiwaliśmy głowami. – To
idźcie po jabłka do piwnicy. Potem będziecie pomagać.
Kostka
Byłam wściekła
na siebie i na Simona. Unikałam go od trzech dni. Szło mi całkiem dobrze.
Wymigałam się z obserwacji porannego treningu, robieniem porównań statystyk.
Siedziałam przy biurku, podjadając suszone owoce, zastanawiając się jak ogarnąć
wszystkie dokumenty leżące na biurku i rozmyślając o tym co zaszło. Nie dawało
mi to spokoju. Wiem, że nie zachowałam się odpowiednio, ale on też miał swoje
za uszami. Mogłam założyć się o swoje kochane autko, że zrobił to specjalnie.
Skończony dupek chciał mnie tylko przelecieć. Po to były te wszystkie podchody.
Od samego początku chodziło mu wyłącznie o seks. Byłam tego pewna tego pewna.
Moje
fascynujące zajęcie, przerwało pukanie do drzwi. Podniosłam oczy znad papierów,
żeby sprawdzić kto to. Mogłam się spodziewać, że to on. Przychodził każdego
dnia, ale że byłam z Bogdanem zbywałam go krótkim wyjdź.
-Kostka,
porozmawiajmy… - zaczął.
-Wyjdź.
-Nie wyjdę. –
powiedział, siadając na obrotowym krześle naprzeciw mnie. Zajęłam się
wpisywaniem cyferek do arkusza kalkulacyjnego, ale rozgrywający zmusił mnie
żebym na niego spojrzała, unosząc mój podbródek.
-Zrozumiałaś
to źle. – mówił. Skwitowałam to prychnięciem, ale nie przejął się tym. – To po
prostu wyjątkowe.
-Nie chce cię
słuchać! – warknęłam, odpychając jego dłoń.
-To jest
dziwne wiesz? – nic nie robił sobie z moich słów. – Musze naprawdę dużo dla
ciebie znaczyć…
-Niedoczekanie
twoje Szwabie jeden.
-Masz wokół
tyle facetów, a to ze mną straciłaś to, co dla kobiety najcenniejsze. –
stwierdził, drapiąc się po brodzie. Spojrzałam na niego z mordem w oczach. Na
moich policzkach pojawił się rumieniec. Dobrze wiedział, że ma racje.
-Długo
będziesz się rozczulał nad moją strata dziewictwa i twoim udziałem w tym? Nie
przyszło ci do głowy, że może w końcu chciałam mieć to z głowy i nadarzyła się
okazja właśnie z tobą?! – warknęłam, wstając z obrotowego krzesła. Miałam
zamiar wyjść, ale kiedy przechodziłam koło niego złapał mnie w talii i
przyciągnął do siebie. Wylądowałam na jego kolanach, co wywołało u niego
szeroki uśmiech. Złożył na moich ustach namiętny pocałunek na który na samym
początku odpowiedziałam. Zaraz potem odepchnęłam go od siebie, po czym
zafundowałam mu czerwony ślad na policzku.
-Jesteś
skończoną idiotą! – krzyknęłam, schodząc z jego kolan. – Zostaw mnie w spokoju!
Nie chcę cię znać rozumiesz?!
Wcale tak nie
było. Tischer miał talent do ranienia mojej dumy, ale mimo tego ciągnęło mnie
do niego.
Wypadłam z
biura jak strzała, ocierając łzy. Zamknęłam się w jednej z kabin łazienki i tam
rozpłakałam się na dobre.
Pola
- Nie
przestraszcie się myszy – powiedział dziadek Popiwczak, wręczając nam klucze do
piwnicy, która była gdzieś w głębi ogródka. Od razu tam pobiegliśmy, a z nieba
zaczynały powoli spadać na ziemię krople deszczu. Do piwnicy schodziło się po
betonowych schodach, a zimno tam było jak cholera, zwłaszcza że miałam na sobie
tylko koszulkę z krótkim rękawem. Było w niej pełno jabłek, które tutaj się
wrzuca jesienią. Cała masa. Serio.
- Ile
potrzeba? – spytałam. Kuba wzruszył ramionami, nucąc coś pod nosem.
- Się okaże –
powiedział. Przykucnęłam i zaczęłam wybierać te najładniejsze. – Pamiętasz to miejsce w piwnicy u dziadka?
– zanucił blondyn. Trzeba przyznać, że głos on ma ładny. Od razu podłapałam
temat i dołączyłam się do niego.
- Kiedy przychodziła jesień, zrzucali tam
węgiel i jabłka – zaśpiewaliśmy oboje. W tej samej chwili wstałam i dotarł
do mnie, jaki jest następny wers piosenki. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego
tęczówki, a gdy spostrzegłam, jak mała odległość dzieli nasze twarze, z
wrażenia upuściłam jabłka na ziemię.
- I tam całowaliśmy się pierwszy raz –
dokończył Kuba. Wstrzymałam oddech i znieruchomiałam, kiedy uniósł mój
podbródek i delikatnie dotknął moich rozchylonych warg swoimi ustami.
Na początku
byłam bierna – stałam, przyjmując jego pocałunki i słuchając, jak leje deszcz
na dworze, ale później, gdy Kuba przeniósł moje ręce na swoje policzki, a sam
położył dłonie na moich plecach, z pierońsko szybko bijącym sercem stanęłam na
palcach i po prostu oddałam pocałunek, z czego Popiwczak był wyraźnie
zadowolony.
- Pola, Kuba!
Wracacie?!
Oderwałam się
od niego gwałtownie i jak gdyby nigdy nic zaczęłam zbierać jabłka, które
upuściłam. Na mojej twarzy zakwitł rumieniec, co czułam, bo policzki mnie
paliły. Skierowałam się w stronę schodów i wybiegłam po nich prosto w ulewę, po
czym puściłam się pędem w kierunku domu. Moje czerwone trampki wyglądały
tragicznie, włosy miałam mokre, a koszulkę przemoczoną, do tego oczywiście było
mi zimno, a babci Popiwczak, gdy mnie ujrzała, ręce opadły. Od razu opatuliła
mnie kocem i kazała zaczekać na herbatkę, a niedługo po mnie wpadł do kuchni
przemoczony i zdyszany Kuba, dla którego jego dziadek przyniósł drugi koc.
Przez cały
pobyt tam, który obejmował w moim przypadku duży kubek herbaty i dwa kawałki
jeszcze ciepłego ciasta, wraz z blondynem posyłaliśmy sobie krótkie spojrzenia,
aż w końcu, kiedy się jako tak rozpogodziło, uznałam, że powinniśmy wracać.
- Przyjedźcie
tu jeszcze kiedyś – powiedział dziadek Popiwczak, rzucając nam obojgu po
jabłku.
- Zobaczymy,
jak to będzie – odparłam, nawet nie patrząc na Kubę, po czym pożegnałam się i
wyszłam przez drewnianą furtkę.
- Pola, do
jasnej cholery, stój. – Kuba dogonił mnie i złapał za rękę, ale wyszarpnęłam ją
z jego uścisku. – No czemu jesteś zła?
- Bo... –
Zatrzymałam się i zagryzłam wargę. – Bo cię nie lubię – dokończyłam.
- A dlaczego
mnie nie lubisz? – dociekał.
- Bo... –
zaczęłam i znów się zacięłam. Kuba wywrócił oczami. – No bo nie i koniec! Nie
twój interes! – krzyknęłam, odwracając się i ruszając w stronę małego dworca
PKP.
- Bo co? Bo
cię pocałowałem? Bo cię nazywam „Apollo”? A może jesteś zazdrosna o to, że ja
mogę trenować z zespołem, który gra w ekstraklasie, a ty dalej siedzisz w drugoligowcu?
– wyrzucił z siebie.
Gwałtownie się
zatrzymałam i spojrzałam na niego. W oczach stanęły mi łzy, bo trafił w mój
czuły punkt. Chyba zdał sobie sprawę, że powiedział „ciut” za dużo, bo wyraz
jego twarzy natychmiast zmienił się diametralnie.
- Pola,
przepraszam... – zaczął, ujmując moją twarz w dłonie, ale odskoczyłam od niego.
- Daj mi
spokój – powiedziałam, wsuwając ręce do kieszeni mojej bluzy i ruszając przed
siebie.
Kuba
posłuchał. Miał przy tym bardzo ponurą minę, ale w pociągu, siedząc obok mnie,
nie odezwał się ani słowem (w sumie ja miałam w uszach słuchawki, więc i tak
bym go nie słyszała), dopiero, gdy przesiedliśmy się na komunikację miejską w
Jastrzębiu-Zdroju wymruczał „o cholera jasna” na widok historyka – tego, który
pracował w naszym liceum i który nie wiedzieć czemu miał mnie na swojej czarnej
liście. Wskutek tego, że nas oczywiście zauważył, pół godziny później
siedzieliśmy w gabinecie dyrektorki, której on opowiadał wszyściutko
(oczywiście swoją wersją), bo wiedział doskonale, że mnie nie było na lekcjach,
i nie miał zamiaru mi tego odpuścić.
- Ale pani
dyrektor, to była moja propozycja – powiedział Kuba, na co ja wytrzeszczyłam
oczy. – Namówiłem Polę, choć ona nie chciała iść...
- Guzik
prawda! – krzyknęłam, a ona uciszyła mnie gestem ręki. Blondyn próbował mi dać
znać, żebym się zamknęła, ale miałam go daleko w nosie. – To był mój pomysł.
Popiwczak mnie próbuje bronić, ale mi to niepotrzebne. – Kobieta patrzyła to na
mnie, to na niego, myśląc nad czymś, a historyk fafrał pod nosem coś zapewne
nieprzychylnego na nasz temat.
- Nie wnikam w
to, jak naprawdę było, zachowania też wam nie obniżę, ale znalazłam dla was
inną karę. – Tutaj urwała, odkładając długopis do szafki. – Zajmiecie się we
dwoje dekorowaniem sali na powitanie uczniów z wymiany.
Wytrzeszczyłam
oczy i jęknęłam głośno, spuszczając głowę. No, kuźwa, świetnie.
Kostka
- Kostka, do
cholery! – Łasko od kilkunastu minut dobijał się do drzwi kabiny, w której się
zamknęłam. Po moich policzkach spływał strumień łez. Głupi Szwab. Głupi Łasko.
-Wiem, że tam
jesteś. – ciągnął atakujący. – Słyszę, że beczysz.
-Spadaj. –
warknęłam, urywając kolejny kawał papieru i ocierając mokre miejsca.
-Rozmowy
pomagają. – Michał nie dawał za wygraną.
-Pewnie już
się wam pochwalił! Pieprzony kretyn! – nie mogłam opanować emocji. Zawsze
miałam z tym trudności. Nigdy nie wiedziałam jak mam się zachować w danej
sytuacji albo wszystko tłumiłam głęboko w sobie. Tym razem było jednak inaczej.
Wypadłam z
ubikacji jak strzała, wpadając na reprezentanta Włoch. Odbiłam się od niego jak
od ściany i upadłam na cztery litery. Ukryłam twarzy w dłoniach, wybuchając
płaczem. Znowu.
-O czym ty
mówisz? – zdziwił się Michał. Pochylił się nade mną i ściągnął moje ręce.
Spojrzał na moją zapłakaną twarz, po czym pokręcił głową z dezaprobatą. Miałam
ochotę go opieprzyć, ale nawet złapanie oddechu było dla mnie dużą trudnością.
Łasko podał mi
rękę, a ja ją chwyciłam. Wstałam, wbijając wzrok w podłogę.
-Co ci jest?
-Spytaj…
Szwaba. – wypowiedziałam, próbując wyrównać oddech.
-Pytam ciebie.
-Pokłóciłam
się z nim. – wypaliłam. Atakujący chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie.
Płakałam dalej, mocząc mu koszulkę. Żeby było jasne: mnie z Michałem nic nie
łączy. To jest układ czysto przyjacielski, prawie jak z Kubiakiem.
-Musi ci
naprawdę zależeć. – stwierdził, gładząc mnie o rudych włosach.
-Wcale nie.
-Idziemy na
ciacho? – zaproponował, zmieniając temat. Spojrzałam na niego, posyłając
mu nieznaczny uśmiech.
-Zawsze.
Iśka: A jednak jesteśmy :P Nadal jaram się fragmentami Bluśki ♥♥♥ Kto tak pięknie w siatę gra, kto tak pięknie w siatę gra, to bydgoska Delecta !♥♥♥♥♥♥ Tylko dlaczego nie ma transmisji?!?!
bluśka: Tak, my złe Wam żarcik zrobiłyśmy :* Ha, jak widać nie tylko Simon ma tendencję to pieprznięcia czasem jakiegoś głupiego tekstu. I popieram - dajcie transmisję! O ile oczywiście mecze będą w inne dni, niż te finałowe (Resovia ♥). Uhm, i jeśli ktoś byłby chętny przeczytać coś tylko ode mnie, to zapraszam na niezapowiedziane :)
wiedziałam! oszukańce jedne! <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to nie koniec! :D Oj, Kostka, Kostka...
OdpowiedzUsuńFragment z piwnicy <3 A potem i tak skończyła się, jak zawsze ;)
Tych żartów pierwszego kwietnia było zdecydowanie za dużo, szkoda, że jednym z nich nie jest postawa Niemca. Wiem, że pewnie i dla niego to coś wyjątkowego, ale nie potrafi tego okazać. Nie mniej jednak, będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, bo Kostka tak łatwo mu nie odpuści. W końcu jest facetem,nie może mieć za łatwo :) Popiwczak mnie zaskoczył,ale pozytywnie :) Widać, że wie co robi, mimo tego, że ma dopiero naście lat. Coś czuję, że nie dużo potrzeba,by Pola mu uległa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam dziewczyny! :))
Wiedziałam,że to nie koniec tego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńGłupi Kuba, Głupi Simon.Ach, muszą paplać tym jęzorem ?
Też bym chciała dziewczyny,żeby była transmisja meczu Delecta-Jastrzębie :).
Maja.
A było tak pięknie, ale Kuba i Simon, jak to faceci musieli coś źle powiedzieć, dziewczyny dodały swoje i znów kłótnia.. ehh..
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać to opowiadanie.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )
A to głupi żarcik był! :D Dobrze, że wróciłyście.
OdpowiedzUsuńTo tak, przy Poli od samego początku nuciłam sobie "W piwnicy u dziadka", miałam przeczucie :D Szkoda, że Polę trochę poniosło, przez co Kubę poniosło, no i masz babo placek. Ale może ta kara ich znowu zbliży? Kostka mogłaby już wybaczyć Szymkowi, przecież widać, że wcale nie jest taki jak ona myśli.. Może Łasko jej przemówi do rozsądku. Chociaż nie ukrywam, rozumiem ją, to musi być traumatyczne.
xoxo,
Chiyeke.
No jak teraz Simon potrafił zachować się normalnie, to Kuba musiał spieprzyć. Ale cóż, chociaż widać że mają charakter :D
OdpowiedzUsuńI tak nie dałam się nabrać na wasz głupi żart :p
Czekam :>
Dobrze, że to był tylko żart. ;)
OdpowiedzUsuńI znowu się pokłócili...
Pozdrawiam. ;)
Pola, Popiwczak O.o przez was mi ta piosenka po głowie chodzi! Zakochałam się w tych fragmentach. Uwielbiam je! Kostka, nie płac :<
OdpowiedzUsuńKurcze no nie wiem co myśleć o Szymku, z jednej strony szkoda mi go bo Kostka nie da mu się wytłumaczyć, no ale z drugiej strony to mógłby się nauczyć stulać ten dziób :p Kubuś - no, no zaskoczenie miłe, tylko Pola chyba nie bardzo wie czego chce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie na siódemkę - http://niepojete-szczescie.blogspot.com/
Moje modły zostały wysłuchane! Kuba pocałował Pole. Tylko szkoda mi Popiwczaka, bo Pola go nie lubi (podobno) :( Kara musiała być, ale ja też nie lubię mojego nauczyciela z historii :)
OdpowiedzUsuńCo do Kostki to jak ona ma się dowiedzieć coś od Simona kiedy nie daje mu dojść do słowa. Nigdy nie zrozumie o co chłopakowi chodziło.
Dziewczyny ja też jestem zła, że nie ma transmisji -,- Nie lubię Polsatu :(
Czekam na kolejny :D
Pozdrawiam :d
Matko kochana... Głupi żart! XD Wcale mi się nie podobał! XD Myślałam, że to na serio koniec. Nie no... Nie wierzę, że dałam się tak nabrać :D
OdpowiedzUsuńOhh. Oni się pocałowali *.* się pogodzą jak będą dekorować salę :D Nie ma wyjścia. Pogadają sobie w końcu i będzie git :D Chyba nikt nie lubi historii XD Ohh. Simon. Nie umie załatwić tej sprawy normalnie. A Łasko... Słodko! *.* Umie poprawić humor :)
Ehh... Dupnie, że nie transmisji no... :(
Fragment z Polą i Kubą w piwnicy mnie totalnie urzekł :))) Jakie to było nie winne i oczywiście Pola wzorem siostry potem się na Kubę wściekła. Za to on podobnie jak Simon spartolił sprawę gadając o parę słów za dużo. Ech te pary w tym współczesnym świecie, czy już człowiek nie potrafi sie o tak normalnie zejść z drugim człowiekiem, tylko najpierw muszą tyle przejść przed tym.
OdpowiedzUsuńKostka do jasnej cholery jak cię lubię tak mam ochotę teraz mocno skopać ci tyłek! Widać że Szymek żałuje tego że tak sformułował swoje słowa. Jemu też zależy na niej inaczej by tak długo za nią nie biegał. Niech jej łasko przetłumaczy że nie mogło chodzić tylko o seks w tym wypadku, od seksu znalazł by sobie ze 100 innych a Kostka jest tylko jedna :)
C U D O !
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w waszym blogu :D
Popiwczak wreszcie się odważył i zrobił pierwszy krok :)
Wyobraziłam go sobie jak śpiewa tą piosenke...hahahha :D
A Kostka i Simon są sobie po prostu przeznaczeni więc i tak im się ułoży :>
Kostce zależy i to dużo bardziej niż sama by chciała. I niech wreszcie porozmawia z Simonem. Będzie im wtedy dużo łatwiej i może razem będą szczęśliwi ;)
OdpowiedzUsuńPola i Kuba wpadli jak śliwka w kompot. Nie spodziewali się spotkać nauczyciela od historii. A Kubie to chyba bardzo zależy na Poli skoro tak bardzo jej bronił twierdząc, że pomysł z wagarami był jego ;)
Pozdrawiam:*
Ja nie mogę, Kostka z Polą to chociaż rodzina i mają prawo zachowywać się tak samo, ale Kuba i Simon to żadne pokrewieństwo więc czemu kurde popełniają te same błędy ja się pytam?!! A no tak, przecież są facetami :D
OdpowiedzUsuńPozdro z Wawki :>
no to się nie popisali...jeden i drugi powiedział za dużo i wszystko spierniczył:/ fragment w piwnicy urzekający ale mozna było się spodziewać, że prędzej czy później do tego dojdzie między Nimi, bo w końcu kto się czubi ten się lubi:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
JEEEEEEEEEEEJU <3
OdpowiedzUsuńPola i Kuba, Piwko i Apollo. Razem. W jednej piwnicy. To było oczywiste, że prędzej czy później do tego dojdzie. I mam nadzieję, że cmokną się po raz kolejny, tak na dekorowaniu na przykład, o.
Łasko pocieszyciel? ZAWSZE SPOKO *-*
ej no, Kostuniu, Szymka się tak nie traktuje. :c
Widok śpiewającego Kuby- bezcenne <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że w życiu im się wszystkim ułoży i że fajnie to opiszecie :D
Obie dziewczyny głupieją...
OdpowiedzUsuńDelecta... Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego teraz zaczęli przegrywać?
Trochę mnie tu nie było a porobiło się, oj porobiło(ale wszystko już ogarnęłam) :) Kostka i Simon a jeszcze teraz ten pocałunek Poli i Kuby czyli na takie momenty czekałam od samego początku tego opowiadania:D Ah juz nie mogę doczekac się 15-stki ;-)
OdpowiedzUsuńpiwnica, jabłka, pocałunki, no awwwwwwwww ♥ ( tak, wiem, dawno mnie tu nie było, ale nadrabiam powolutkuu! ) :D
OdpowiedzUsuńmania
Na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ pojawił się nowy, drugi rozdział. Serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe