niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 14


Pola
- Pola, czekaj!
Odwróciłam się i ujrzałam Kubę zmierzającego w moją stronę. Właśnie zakończyłam kolejną wizytę u fizjoterapeuty Jastrzębskiego Węgla (tak, Kostka mi załatwiła – w normalnym ośrodku czekałabym pewnie, optymistycznie patrząc, kilka tygodni), za to siatkarze skończyli poranny trening, więc Popiwczak, który na nim musiał być, podobnie jak ja jechał teraz do szkoły.
- Myślałam, że się na mnie obraziłeś – powiedziałam, gdy zrównał się ze mną. Potrząsnął głową, a włosy na jego głowie fajnie przy tym zatańczyły.
- Do tego tematu jeszcze wrócimy. W końcu, jeśli tak ci zależy na siatkówce, to musisz trochę ograniczyć, co nie? – Wbiłam wzrok w pomalowane bezbarwnym lakierem paznokcie. Niby miał trochę racji, ale nie miałam ochoty na konwersowanie akurat o tym, tak samo jak nie chciałam sprawdzianu z historii, o którym dowiedziałam się dopiero od Hanki, kiedy dotarłam pod klasę.
- Co? – sapnęłam, wytrzeszczając oczy.
- Sprawdzian, historia, teraz, zaraz. Kumasz? – rzuciła, gestykulując rękami, jak to miała w zwyczaju. Dodała jeszcze, że z całego długiego działu, a ja miałam ochotę się załamać, bo nie umiałam totalnie nic, a i historia nigdy nie była moją mocną stroną.
Westchnęłam głośno, zastanawiając się, czy nie lepiej by było opuścić te kilka lekcji. W końcu została tylko historia, wos i biologia... Czyli trzy znienawidzone przeze mnie przedmioty, a potem jeszcze dwie lekcje wychowania fizycznego. Odwróciłam się na pięcie, oznajmiwszy Hance, że jadę do domu (choć nie zamierzałam tego robić, bo Kostka by mi szlaban wlepiła), a ona tylko odburknęła „spoko”. Głupia szkoła.
Po drodze do wyjścia natknęłam się jeszcze na Popiwczaka.
- Gdzie idziesz? – zagaił, poprawiając plecak na ramieniu.
- Na wagary – rzuciłam wymijająco, a po chwili już miałam towarzysza broni, bo oznajmił, że chętnie się ze mną zabierze, a nawet zna miejsce, gdzie moglibyśmy jechać i gdzie raczej nikt nas nie spotka. Uniosłam brwi, patrząc na niego pytająco.
- Jedźmy do moich dziadków na wieś – zaproponował.
I, bądź co bądź, okazało się to dobrym pomysłem. Wprawdzie z początku bałam się, że starsi państwo Popiwczak nie będą zadowoleni z tego, że Kuba przyprowadził kogoś obcego, ale później uznałam, że są bardzo fajnymi i miłymi ludźmi, a okolica była przyjemna i miło było siedzieć za domem na huśtawkach zrobionych z opon, kiedy termometr wskazywał prawie dwadzieścia stopni, pysznej herbatki w kubku zdawało się nie ubywać, a stary golden retriever o imieniu Kacper ocierał się o moje łydki. Po jakimś czasie jednak się zachmurzyło, więc niechętnie pomyślałam, że zaraz trzeba będzie się stąd zmywać.
- Fajnie tu – stwierdziłam, odpychając się delikatnie nogami od ziemi i starając się nie rozlać herbaty.
- No wiem – odparł skromnie blondyn, uśmiechając się wesoło. – A wracając do naszej rozmowy...
- Nie chcę do niej wracać – odburknęłam, odstawiłam kubek na mały, drewniany stolik i zaczęłam się huśtać. Przypomniał mi się ogródek moich dziadków w Wałczu, gdzie były takie same huśtawki. Razem z Kostką przesiadywałyśmy tam godzinami, w lecie jedząc do tego lody waniliowe.
- Ale Pola... – westchnął Kuba.
- Co ty taki uparty jesteś? – spytałam, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. Wzruszył ramionami. – Tak, to rzeczywiście wiele wyjaśnia.
- Bo wiesz... – Nie dokończył, bo w drzwiach domu stanęła jego babcia. Miała na sobie fartuch w kwiaty, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Dzieci, macie ochotę na szarlotkę? – zapytała. Oboje zgodnie pokiwaliśmy głowami. – To idźcie po jabłka do piwnicy. Potem będziecie pomagać.

Kostka
Byłam wściekła na siebie i na Simona. Unikałam go od trzech dni. Szło mi całkiem dobrze. Wymigałam się z obserwacji porannego treningu, robieniem porównań statystyk. Siedziałam przy biurku, podjadając suszone owoce, zastanawiając się jak ogarnąć wszystkie dokumenty leżące na biurku i rozmyślając o tym co zaszło. Nie dawało mi to spokoju. Wiem, że nie zachowałam się odpowiednio, ale on też miał swoje za uszami. Mogłam założyć się o swoje kochane autko, że zrobił to specjalnie. Skończony dupek chciał mnie tylko przelecieć. Po to były te wszystkie podchody. Od samego początku chodziło mu wyłącznie o seks. Byłam tego pewna tego pewna.
Moje fascynujące zajęcie, przerwało pukanie do drzwi. Podniosłam oczy znad papierów, żeby sprawdzić kto to. Mogłam się spodziewać, że to on. Przychodził każdego dnia, ale że byłam z Bogdanem zbywałam go krótkim wyjdź.
-Kostka, porozmawiajmy… - zaczął.
-Wyjdź.
-Nie wyjdę. – powiedział, siadając na obrotowym krześle naprzeciw mnie. Zajęłam się wpisywaniem cyferek do arkusza kalkulacyjnego, ale rozgrywający zmusił mnie żebym na niego spojrzała, unosząc mój podbródek.
-Zrozumiałaś to źle. – mówił. Skwitowałam to prychnięciem, ale nie przejął się tym. – To po prostu wyjątkowe.
-Nie chce cię słuchać! – warknęłam, odpychając jego dłoń.
-To jest dziwne wiesz? – nic nie robił sobie z moich słów. – Musze naprawdę dużo dla ciebie znaczyć…
-Niedoczekanie twoje Szwabie jeden.
-Masz wokół tyle facetów, a to ze mną straciłaś to, co dla kobiety najcenniejsze. – stwierdził, drapiąc się po brodzie. Spojrzałam na niego z mordem w oczach. Na moich policzkach pojawił się rumieniec. Dobrze wiedział, że ma racje.
-Długo będziesz się rozczulał nad moją strata dziewictwa i twoim udziałem w tym? Nie przyszło ci do głowy, że może w końcu chciałam mieć to z głowy i nadarzyła się okazja właśnie z tobą?! – warknęłam, wstając z obrotowego krzesła. Miałam zamiar wyjść, ale kiedy przechodziłam koło niego złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Wylądowałam na jego kolanach, co wywołało u niego szeroki uśmiech. Złożył na moich ustach namiętny pocałunek na który na samym początku odpowiedziałam. Zaraz potem odepchnęłam go od siebie, po czym zafundowałam mu czerwony ślad na policzku.
-Jesteś skończoną idiotą! – krzyknęłam, schodząc z jego kolan. – Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię znać rozumiesz?!
Wcale tak nie było. Tischer miał talent do ranienia mojej dumy, ale mimo tego ciągnęło mnie do niego.
Wypadłam z biura jak strzała, ocierając łzy. Zamknęłam się w jednej z kabin łazienki i tam rozpłakałam się na dobre.

Pola
- Nie przestraszcie się myszy – powiedział dziadek Popiwczak, wręczając nam klucze do piwnicy, która była gdzieś w głębi ogródka. Od razu tam pobiegliśmy, a z nieba zaczynały powoli spadać na ziemię krople deszczu. Do piwnicy schodziło się po betonowych schodach, a zimno tam było jak cholera, zwłaszcza że miałam na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem. Było w niej pełno jabłek, które tutaj się wrzuca jesienią. Cała masa. Serio.
- Ile potrzeba? – spytałam. Kuba wzruszył ramionami, nucąc coś pod nosem.
- Się okaże – powiedział. Przykucnęłam i zaczęłam wybierać te najładniejsze. – Pamiętasz to miejsce w piwnicy u dziadka? – zanucił blondyn. Trzeba przyznać, że głos on ma ładny. Od razu podłapałam temat i dołączyłam się do niego.
- Kiedy przychodziła jesień, zrzucali tam węgiel i jabłka – zaśpiewaliśmy oboje. W tej samej chwili wstałam i dotarł do mnie, jaki jest następny wers piosenki. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego tęczówki, a gdy spostrzegłam, jak mała odległość dzieli nasze twarze, z wrażenia upuściłam jabłka na ziemię.
- I tam całowaliśmy się pierwszy raz – dokończył Kuba. Wstrzymałam oddech i znieruchomiałam, kiedy uniósł mój podbródek i delikatnie dotknął moich rozchylonych warg swoimi ustami.
Na początku byłam bierna – stałam, przyjmując jego pocałunki i słuchając, jak leje deszcz na dworze, ale później, gdy Kuba przeniósł moje ręce na swoje policzki, a sam położył dłonie na moich plecach, z pierońsko szybko bijącym sercem stanęłam na palcach i po prostu oddałam pocałunek, z czego Popiwczak był wyraźnie zadowolony.
- Pola, Kuba! Wracacie?!
Oderwałam się od niego gwałtownie i jak gdyby nigdy nic zaczęłam zbierać jabłka, które upuściłam. Na mojej twarzy zakwitł rumieniec, co czułam, bo policzki mnie paliły. Skierowałam się w stronę schodów i wybiegłam po nich prosto w ulewę, po czym puściłam się pędem w kierunku domu. Moje czerwone trampki wyglądały tragicznie, włosy miałam mokre, a koszulkę przemoczoną, do tego oczywiście było mi zimno, a babci Popiwczak, gdy mnie ujrzała, ręce opadły. Od razu opatuliła mnie kocem i kazała zaczekać na herbatkę, a niedługo po mnie wpadł do kuchni przemoczony i zdyszany Kuba, dla którego jego dziadek przyniósł drugi koc.
Przez cały pobyt tam, który obejmował w moim przypadku duży kubek herbaty i dwa kawałki jeszcze ciepłego ciasta, wraz z blondynem posyłaliśmy sobie krótkie spojrzenia, aż w końcu, kiedy się jako tak rozpogodziło, uznałam, że powinniśmy wracać.
- Przyjedźcie tu jeszcze kiedyś – powiedział dziadek Popiwczak, rzucając nam obojgu po jabłku.
- Zobaczymy, jak to będzie – odparłam, nawet nie patrząc na Kubę, po czym pożegnałam się i wyszłam przez drewnianą furtkę.
- Pola, do jasnej cholery, stój. – Kuba dogonił mnie i złapał za rękę, ale wyszarpnęłam ją z jego uścisku. – No czemu jesteś zła?
- Bo... – Zatrzymałam się i zagryzłam wargę. – Bo cię nie lubię – dokończyłam.
- A dlaczego mnie nie lubisz? – dociekał.
- Bo... – zaczęłam i znów się zacięłam. Kuba wywrócił oczami. – No bo nie i koniec! Nie twój interes! – krzyknęłam, odwracając się i ruszając w stronę małego dworca PKP.
- Bo co? Bo cię pocałowałem? Bo cię nazywam „Apollo”? A może jesteś zazdrosna o to, że ja mogę trenować z zespołem, który gra w ekstraklasie, a ty dalej siedzisz w drugoligowcu? – wyrzucił z siebie.
Gwałtownie się zatrzymałam i spojrzałam na niego. W oczach stanęły mi łzy, bo trafił w mój czuły punkt. Chyba zdał sobie sprawę, że powiedział „ciut” za dużo, bo wyraz jego twarzy natychmiast zmienił się diametralnie.
- Pola, przepraszam... – zaczął, ujmując moją twarz w dłonie, ale odskoczyłam od niego.
- Daj mi spokój – powiedziałam, wsuwając ręce do kieszeni mojej bluzy i ruszając przed siebie.
Kuba posłuchał. Miał przy tym bardzo ponurą minę, ale w pociągu, siedząc obok mnie, nie odezwał się ani słowem (w sumie ja miałam w uszach słuchawki, więc i tak bym go nie słyszała), dopiero, gdy przesiedliśmy się na komunikację miejską w Jastrzębiu-Zdroju wymruczał „o cholera jasna” na widok historyka – tego, który pracował w naszym liceum i który nie wiedzieć czemu miał mnie na swojej czarnej liście. Wskutek tego, że nas oczywiście zauważył, pół godziny później siedzieliśmy w gabinecie dyrektorki, której on opowiadał wszyściutko (oczywiście swoją wersją), bo wiedział doskonale, że mnie nie było na lekcjach, i nie miał zamiaru mi tego odpuścić.
- Ale pani dyrektor, to była moja propozycja – powiedział Kuba, na co ja wytrzeszczyłam oczy. – Namówiłem Polę, choć ona nie chciała iść...
- Guzik prawda! – krzyknęłam, a ona uciszyła mnie gestem ręki. Blondyn próbował mi dać znać, żebym się zamknęła, ale miałam go daleko w nosie. – To był mój pomysł. Popiwczak mnie próbuje bronić, ale mi to niepotrzebne. – Kobieta patrzyła to na mnie, to na niego, myśląc nad czymś, a historyk fafrał pod nosem coś zapewne nieprzychylnego na nasz temat.
- Nie wnikam w to, jak naprawdę było, zachowania też wam nie obniżę, ale znalazłam dla was inną karę. – Tutaj urwała, odkładając długopis do szafki. – Zajmiecie się we dwoje dekorowaniem sali na powitanie uczniów z wymiany.
Wytrzeszczyłam oczy i jęknęłam głośno, spuszczając głowę. No, kuźwa, świetnie.

Kostka
- Kostka, do cholery! – Łasko od kilkunastu minut dobijał się do drzwi kabiny, w której się zamknęłam. Po moich policzkach spływał strumień łez. Głupi Szwab. Głupi Łasko.
-Wiem, że tam jesteś. – ciągnął atakujący. – Słyszę, że beczysz.
-Spadaj. – warknęłam, urywając kolejny kawał papieru i ocierając mokre miejsca.
-Rozmowy pomagają. – Michał nie dawał za wygraną.
-Pewnie już się wam pochwalił! Pieprzony kretyn! – nie mogłam opanować emocji. Zawsze miałam z  tym trudności. Nigdy nie wiedziałam jak mam się zachować w danej sytuacji albo wszystko tłumiłam głęboko w sobie. Tym razem było jednak inaczej.
Wypadłam z ubikacji jak strzała, wpadając na reprezentanta Włoch. Odbiłam się od niego jak od ściany i upadłam na cztery litery. Ukryłam twarzy w dłoniach, wybuchając płaczem. Znowu.
-O czym ty mówisz? – zdziwił się Michał. Pochylił się nade mną i ściągnął moje ręce. Spojrzał na moją zapłakaną twarz, po czym pokręcił głową z dezaprobatą. Miałam ochotę go opieprzyć, ale nawet złapanie oddechu było dla mnie dużą trudnością.
Łasko podał mi rękę, a ja ją chwyciłam. Wstałam, wbijając wzrok w podłogę.  
-Co ci jest?
-Spytaj… Szwaba. – wypowiedziałam, próbując wyrównać oddech.
-Pytam ciebie.
-Pokłóciłam się z nim. – wypaliłam. Atakujący chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Płakałam dalej, mocząc mu koszulkę. Żeby było jasne: mnie z Michałem nic nie łączy. To jest układ czysto przyjacielski, prawie jak z Kubiakiem.
-Musi ci naprawdę zależeć. – stwierdził, gładząc mnie o rudych włosach.
-Wcale nie.  
-Idziemy na ciacho? – zaproponował, zmieniając temat. Spojrzałam na niego, posyłając  mu nieznaczny uśmiech.
-Zawsze. 


Iśka: A jednak jesteśmy :P Nadal jaram się fragmentami Bluśki ♥♥♥ Kto tak pięknie w siatę gra, kto tak pięknie w siatę gra, to bydgoska Delecta !♥♥♥♥♥♥ Tylko dlaczego nie ma transmisji?!?!
bluśka: Tak, my złe Wam żarcik zrobiłyśmy :* Ha, jak widać nie tylko Simon ma tendencję to pieprznięcia czasem jakiegoś głupiego tekstu. I popieram - dajcie transmisję! O ile oczywiście mecze będą w inne dni, niż te finałowe (Resovia ♥). Uhm, i jeśli ktoś byłby chętny przeczytać coś tylko ode mnie, to zapraszam na niezapowiedziane :)


23 komentarze:

  1. wiedziałam! oszukańce jedne! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że to nie koniec! :D Oj, Kostka, Kostka...
    Fragment z piwnicy <3 A potem i tak skończyła się, jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tych żartów pierwszego kwietnia było zdecydowanie za dużo, szkoda, że jednym z nich nie jest postawa Niemca. Wiem, że pewnie i dla niego to coś wyjątkowego, ale nie potrafi tego okazać. Nie mniej jednak, będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, bo Kostka tak łatwo mu nie odpuści. W końcu jest facetem,nie może mieć za łatwo :) Popiwczak mnie zaskoczył,ale pozytywnie :) Widać, że wie co robi, mimo tego, że ma dopiero naście lat. Coś czuję, że nie dużo potrzeba,by Pola mu uległa :)
    Pozdrawiam dziewczyny! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam,że to nie koniec tego opowiadania :)
    Głupi Kuba, Głupi Simon.Ach, muszą paplać tym jęzorem ?
    Też bym chciała dziewczyny,żeby była transmisja meczu Delecta-Jastrzębie :).

    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  5. A było tak pięknie, ale Kuba i Simon, jak to faceci musieli coś źle powiedzieć, dziewczyny dodały swoje i znów kłótnia.. ehh..

    Uwielbiam czytać to opowiadanie.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  6. A to głupi żarcik był! :D Dobrze, że wróciłyście.
    To tak, przy Poli od samego początku nuciłam sobie "W piwnicy u dziadka", miałam przeczucie :D Szkoda, że Polę trochę poniosło, przez co Kubę poniosło, no i masz babo placek. Ale może ta kara ich znowu zbliży? Kostka mogłaby już wybaczyć Szymkowi, przecież widać, że wcale nie jest taki jak ona myśli.. Może Łasko jej przemówi do rozsądku. Chociaż nie ukrywam, rozumiem ją, to musi być traumatyczne.

    xoxo,
    Chiyeke.

    OdpowiedzUsuń
  7. No jak teraz Simon potrafił zachować się normalnie, to Kuba musiał spieprzyć. Ale cóż, chociaż widać że mają charakter :D
    I tak nie dałam się nabrać na wasz głupi żart :p
    Czekam :>

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że to był tylko żart. ;)
    I znowu się pokłócili...

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pola, Popiwczak O.o przez was mi ta piosenka po głowie chodzi! Zakochałam się w tych fragmentach. Uwielbiam je! Kostka, nie płac :<

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze no nie wiem co myśleć o Szymku, z jednej strony szkoda mi go bo Kostka nie da mu się wytłumaczyć, no ale z drugiej strony to mógłby się nauczyć stulać ten dziób :p Kubuś - no, no zaskoczenie miłe, tylko Pola chyba nie bardzo wie czego chce.
    Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie na siódemkę - http://niepojete-szczescie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje modły zostały wysłuchane! Kuba pocałował Pole. Tylko szkoda mi Popiwczaka, bo Pola go nie lubi (podobno) :( Kara musiała być, ale ja też nie lubię mojego nauczyciela z historii :)
    Co do Kostki to jak ona ma się dowiedzieć coś od Simona kiedy nie daje mu dojść do słowa. Nigdy nie zrozumie o co chłopakowi chodziło.
    Dziewczyny ja też jestem zła, że nie ma transmisji -,- Nie lubię Polsatu :(

    Czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :d

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko kochana... Głupi żart! XD Wcale mi się nie podobał! XD Myślałam, że to na serio koniec. Nie no... Nie wierzę, że dałam się tak nabrać :D
    Ohh. Oni się pocałowali *.* się pogodzą jak będą dekorować salę :D Nie ma wyjścia. Pogadają sobie w końcu i będzie git :D Chyba nikt nie lubi historii XD Ohh. Simon. Nie umie załatwić tej sprawy normalnie. A Łasko... Słodko! *.* Umie poprawić humor :)
    Ehh... Dupnie, że nie transmisji no... :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Fragment z Polą i Kubą w piwnicy mnie totalnie urzekł :))) Jakie to było nie winne i oczywiście Pola wzorem siostry potem się na Kubę wściekła. Za to on podobnie jak Simon spartolił sprawę gadając o parę słów za dużo. Ech te pary w tym współczesnym świecie, czy już człowiek nie potrafi sie o tak normalnie zejść z drugim człowiekiem, tylko najpierw muszą tyle przejść przed tym.
    Kostka do jasnej cholery jak cię lubię tak mam ochotę teraz mocno skopać ci tyłek! Widać że Szymek żałuje tego że tak sformułował swoje słowa. Jemu też zależy na niej inaczej by tak długo za nią nie biegał. Niech jej łasko przetłumaczy że nie mogło chodzić tylko o seks w tym wypadku, od seksu znalazł by sobie ze 100 innych a Kostka jest tylko jedna :)

    OdpowiedzUsuń
  14. C U D O !
    Jestem zakochana w waszym blogu :D
    Popiwczak wreszcie się odważył i zrobił pierwszy krok :)
    Wyobraziłam go sobie jak śpiewa tą piosenke...hahahha :D
    A Kostka i Simon są sobie po prostu przeznaczeni więc i tak im się ułoży :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Kostce zależy i to dużo bardziej niż sama by chciała. I niech wreszcie porozmawia z Simonem. Będzie im wtedy dużo łatwiej i może razem będą szczęśliwi ;)
    Pola i Kuba wpadli jak śliwka w kompot. Nie spodziewali się spotkać nauczyciela od historii. A Kubie to chyba bardzo zależy na Poli skoro tak bardzo jej bronił twierdząc, że pomysł z wagarami był jego ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja nie mogę, Kostka z Polą to chociaż rodzina i mają prawo zachowywać się tak samo, ale Kuba i Simon to żadne pokrewieństwo więc czemu kurde popełniają te same błędy ja się pytam?!! A no tak, przecież są facetami :D
    Pozdro z Wawki :>

    OdpowiedzUsuń
  17. no to się nie popisali...jeden i drugi powiedział za dużo i wszystko spierniczył:/ fragment w piwnicy urzekający ale mozna było się spodziewać, że prędzej czy później do tego dojdzie między Nimi, bo w końcu kto się czubi ten się lubi:))

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. JEEEEEEEEEEEJU <3
    Pola i Kuba, Piwko i Apollo. Razem. W jednej piwnicy. To było oczywiste, że prędzej czy później do tego dojdzie. I mam nadzieję, że cmokną się po raz kolejny, tak na dekorowaniu na przykład, o.
    Łasko pocieszyciel? ZAWSZE SPOKO *-*
    ej no, Kostuniu, Szymka się tak nie traktuje. :c

    OdpowiedzUsuń
  19. Widok śpiewającego Kuby- bezcenne <3
    Mam nadzieje że w życiu im się wszystkim ułoży i że fajnie to opiszecie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Obie dziewczyny głupieją...
    Delecta... Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego teraz zaczęli przegrywać?

    OdpowiedzUsuń
  21. Trochę mnie tu nie było a porobiło się, oj porobiło(ale wszystko już ogarnęłam) :) Kostka i Simon a jeszcze teraz ten pocałunek Poli i Kuby czyli na takie momenty czekałam od samego początku tego opowiadania:D Ah juz nie mogę doczekac się 15-stki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. piwnica, jabłka, pocałunki, no awwwwwwwww ♥ ( tak, wiem, dawno mnie tu nie było, ale nadrabiam powolutkuu! ) :D
    mania

    OdpowiedzUsuń
  23. Na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ pojawił się nowy, drugi rozdział. Serdecznie zapraszam.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe

    OdpowiedzUsuń