niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 12


Pola
Jastrzębianie grali tragicznie. Nie wychodziło im praktycznie nic. Pieprzyli wszystko, czego się dotknęli, ZAKSA za to grała jak z nut. Kędzierzynianie wygrali pierwszego seta, drugiego i trzeciego również, a dodatkowym ciosem dla nas był fakt, że zrobili to – za przeproszeniem – z palcem w dupie.
Wkurzony Kubiak ruszył do szatni jako pierwszy. Rozdał kilka autografów, uśmiechnął się do paru zdjęć i szczerze przeprosił kibiców, prosząc, bo go zrozumieli. W ten sposób dostał od nich zielone światełko i pomknął w kierunku wyjścia.
Rozglądnęłam się po hali. Kostka pakowała manatki do torby, a jej mina do wesołych nie należała. Bernardi siedział na krzesełku, bawiąc się palcami, a siatkarze podzielili się na dwie grupy - jedni rozciągali się na parkiecie, rozmawiając ze sobą, a inni rozdawali autografy i powoli zaczynali iść w ślady Kubiaka. Simon należał do tej pierwszej, podobnie jak Michał Łasko, z którym rozmawiał, oraz Tiago Violas i Kuba Popiwczak. Ci dwaj konwersowali ze sobą ponuro, zapewne omawiając cały ten niewypał, który zwał się meczem.
Zabrałam kurtkę z krzesełka i ruszyłam w stronę Kostki. Jej wyraz twarzy mówił mniej więcej tyle, co „nie podchodź – gryzę”, ale przecież mi nic nie groziło. W końcu za bardzo mnie kochała, prawda?
- Fatalnie – stwierdziłam, biorąc torbę z jej laptopem. Westchnęła ciężko, wbijając wzrok w paznokcie.
- No co ty – burknęła. – Taka porażka bardzo demotywuje. W takich chwilach dziękuję Bogu, że nie jestem na ich miejscu – dodała, skinieniem głowy wskazując na boisko, które było już chyba puste.
- Takie uroki sportu i obie o tym wiemy – powiedziałam, ruszając w raz z siostrą w kierunku wyjścia. – Będziesz jutro na moim meczu? – spytałam.
- Oczywiście – odparła, uśmiechając się do mnie (po raz pierwszy od zakończenia meczu). – Macie wygrać, zrozumiano? Chociaż wy – westchnęła.
- Postaramy się.
Tutaj po raz kolejny ujawniła się skleroza Kostki – złapała się za głowę i oznajmiła, że zostawiła torebkę na hali. Wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam na krześle w korytarzu z zamiarem poczekania na nią.
- Rusz się! – krzyknęłam za rudowłosą. Czekałam i czekałam, a Kostki jak na złość nie było, co w sumie nie powinno być dla mnie zaskoczeniem. Miałam już się zbierać, kiedy ujrzałam Popiwczaka. Zdecydowanie mnie nie zauważył – szedł z rękami w kieszeniach i ze spuszczoną głową, a gdyby to była jakaś polna droga, pewnie zacząłby z nudów kopać kamyki.
- Kuba? – Zatrzymał się i obrócił głowę w moją stronę, patrząc na mnie półprzytomnym wzrokiem. Aż mi się smutno zrobiło i zaczęłam mu współczuć, a nawet obudziła się we mnie ta dobra Pola, która nagle zapragnęła przywrócić na jego twarz uśmiech.
- Co?
- Nie smuć się. – Blondyn wzruszył ramionami, kierując się w stronę wyjścia. – Mam czekoladę.
Jak na zawołanie się odwrócił, a w jego oczach można było zauważyć coś na wzór bardzo drobnych iskierek radości.
- Jaką? – spytał, podchodząc do mnie.
- Truskawkową z Wedla – powiedziałam, wyszczerzając się do niego, wygrzebałam ją z torebki i dumnie mu zaprezentowałam. Na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech, przez który aż mi się cieplej na serduchu zrobiło. Serio. – Tylko wiesz... Musimy usiąść tak, żeby Bernardi nie widział.
Kuba stwierdził, że to nie będzie problemem, a ja odpuściłam sobie czekanie na Kostusię i ruszyłam wraz z nim do autobusu.

Kostka
Zagrali źle, a ja po części czułam się temu winna.  Byłam przecież częścią tego przedszkola zwanego Jastrzębskim Węglem i ta porażka również dotyczyła mnie.
Złego Kubiaka wolałam unikać. Mnie, nauczeni doświadczeniem, również omijali szerokim łukiem o, co trudno nie było. Nie byli w nastroju do żartów.  Łasko również najszczęśliwszy nie był, Holmes stwierdził, że pójdzie pić i zbierał ekipę. Próbował mnie namówić, ale nauczona ostatnimi doświadczeniami, grzecznie się oddaliłam. Martino o mało się nie popłakał, schodząc z płyty boiska. Dziwne było to, że podszedł do mnie i stwierdził, że grał źle przeze mnie, bo go rozpraszałam.
Kiedy wraz z Polą wychodziłam z hali, uświadomiłam sobie, że nie zabrałam torebki.
-Skleroza nie boli, ale trzeba się nachodzić. – zaśmiała się rozgrywająca. Wzruszyłam ramionami, wracając do hali. Czarna torebka leżała na krzesełku, na którym siedziałam przez cały feralny mecz. Z westchnieniem zabrałam ją i udałam się w drogę powrotną do siostry. Kibice praktycznie już się rozeszli, więc nie było niepotrzebnego tłoku. Mijałam radosnego Antonina, który przytulał swoją dziewczynę oraz Możdżonka z Hanią, której jeszcze nie miałam okazji poznać(a może nie pamiętam, że się poznaliśmy).
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu, w wygodnym łóżku i zapomnieć o dzisiejszej tragedii. Niestety szybko nie miało to nastąpić... 
Przechodziłam właśnie obok szatni, która była zajmowana przez moich kolegów. Dochodziły z niej dziwne odgłosy, jakby ktoś czymś rzucał. Byłam pewna, że któryś z naszych rozładowywał frustrację i coś mi mówiło, że był to Kubiak. Weszłam do pomieszczenia mimo, że trochę się bałam. Oni bywali nieobliczalni, a jak dołożyć do tego siłę to może być źle.
Intuicja mnie zawiodła. To nie był Kubiak, tylko Tischer. Niemiec rzucał po szatni różnymi rzeczami: butami, ochraniaczami, bidonem. Stał odwrócony do mnie plecami, więc nie widział, że do niego dołączyłam. Pochylił się, aby podnieść bidon, odwrócił się i rzucił nim przed siebie chyba z całej siły. Przedmiot przeleciał tuż nad moją głową i wypadł na korytarz.
-Simon... - zaczęłam.
Rozgrywający zmrużył oczy i bąknął krótkie przepraszam.
-Simon...
-Co?!
-No weź... przecież nic się nie stało. Zdarza się nawet najlepszym, a sezon przecież długi… odgryziecie się jeszcze... - trochę plątałam się w słowach, starając się podbudować mojego towarzysza.
-Nie pieprz tylko mnie przytul... - powiedział cicho. Oboje byliśmy zaskoczeni jego słowami. Zawahałam się przez chwilę, ale podeszłam do niego i oparłam głowę o jego tors, dokładnie w miejscu gdzie znajdowało się jego serce. Słyszałam więc jak bije nieco szybciej niż powinno. Zwaliłam to jednak na złość i smutek jaki czuł. Moje ręce znalazły sobie miejsce gdzieś na jego plecach. On z kolei uznał, że talia jest odpowiednim miejscem dla jego dłoni i zatopił twarz w moich włosach.  Może mi się wydawało a może i nie, ale szeptał ciche dziękuję.
Po jakimś czasie zdołaliśmy odkleić się od siebie i o dziwo nie ja to zasugerowałam. Pomogłam pozbierać mu jego rzeczy i poszliśmy do autobusu. Normalnie to, że wróciłam w jego obecności wywołałoby ciche szepty, ale nie dziś. Nawet to, że z nim usiadłam nie wydało się dziwne.
Zasnęłam dość szybko, opierając głowę o jego ramię. Obudziłam się jednak po niedługim czasie, bo atmosfera zaczęła się ożywiać. Nie zamierzałam jednak uświadamiać ich, że powróciłam z krainy Morfeusza. Było mi za dobrze...

Pola
Jadłam właśnie śniadanie (tak, o godzinie trzynastej). Kostki nie było, a ja siedziałam w moich kremowych pidżamkach i modliłam się nad owsianką. Jedyną rzeczą, na jaką miałam ochotę, było pieprznięcie się na łóżko i spanie dalej, ale musiałam się powoli orzeźwiać i przygotowywać emocjonalnie na mecz.
W chwili, gdy prawie zamoczyłam włosy w śniadaniu, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, który mnie nieco rozbudził, ale gość był tak natarczywy, że ze względu na mój brak humoru, może trochę niegrzecznie wrzasnęłam „już!”, ślamazarnie krocząc w stronę drzwi. Spojrzałam przez judasza i aż się zdziwiłam.
- Szymek? – wymamrotałam, przecierając oczy i spoglądając na niego jeszcze raz, żeby się upewnić, czy to naprawdę on.
- Nie. Seryjny morderca.
Przez moje zaspanie w pierwszej chwili potraktowałam to serio, ale zaraz potem stwierdziłam, że jestem idiotką, ręce mi opadły, zgromiłam go wzrokiem i wpuściłam do środka.
- Ubieraj się – powiedział. Uniosłam pytająco brwi. – Mam genialny pomysł i porywam Kostkę na rendez-vous. Pamiętasz jak mówiłaś, że jeśli cię uprowadzę, to się ze mną umówi w ramach okupu? – Niemrawo pokiwałam głową, zastanawiając się, czy wziął to na serio. – Podrzucę cię do Kubiaka, on jest wtajemniczony.
Nie miałam zbyt dużo do gadania i piętnaście minut później pędziłam z Simonem do jego samochodu (nie, nie dał mi dokończyć śniadania, które dziś i tak smakowało okropnie). Pod blokiem, w którym mieszkał Kubiak, znaleźliśmy się dosłownie po kilku minutach. Odetchnęłam z ulgą, czując stały grunt pod stopami.
- Powodzenia – powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku drzwi. Wreszcie zamierzał działać. Byłam tylko ciekawa, jak propozycję okupu przyjmie Konstancja.
Kubiak nie był sam – i wcale nie chodziło mi tu o obecność mojej kochanej Moni – przy stole w kuchni siedział i śmiał się z kubiakowych żartów Kuba, na widok którego – o dziwo – tym razem nie poczułam jakiejś złości czy zniesmaczenia. Można uznać, że zaczęliśmy się jako tako dogadywać. Nie, nie w sprawach stosunków. No chyba że tych matematycznych.
- Kubiak – zaczęłam, gdy usiadłam obok niego na krześle – podrzuć mnie na mecz, bo ja umieram.
- Kac? – zasugerował Popiwczak.
- Ciekawe po czym - burknęłam, ukrywając twarz w dłoniach.
- No nie płacz już, zawiozę cię – powiedział Michał, a potem spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – To ty dziś grasz?
- No – odparłam. – I nie płaczę.
Mimo że protestowałam, uparli się, że wszyscy pojadą ze mną – cała trójca – bo przecież „muszą mi kibicować, skoro jest okazja, nie?”. Monia zaparzyła mi pyszną kawę, która postawiła mnie na nogi. Spakowałam nakolanniki, strój, wódę mineralną i buty, po czym wsiadłam do michałowego samochodu wraz z całą resztą.
Największy problem polegał na tym, że nie tylko ja byłam dziś nieprzytomna. Cała drużyna snuła się po boisku niemrawo i tak właściwie to przy innych dziewczynach ja tryskałam świeżością. Przegrywałyśmy większość akcji, a po którymś z kolei bloku, kiedy opadłam na ziemię, poczułam okropny ból stopy, który już kiedyś dawał o sobie znać. Przewróciłam się, a Hanka od razu znalazła się przy mnie, pytając, co się dzieje. Zacisnęłam zęby i pokręciłam głową, ale nie protestowałam, kiedy znosili mnie z boiska. Odruchowo zerknęłam w kierunku miejsc, które zajmowała moja trójca. Mina Kubiaka była nieciekawa (bardzo nieciekawa), a ja mimowolnie zaczęłam się obawiać jego wybuchu, bo przyszło mi do głowy, że być może patrzy się na mnie tak, bo Popiwczak powiedział mu o tym, że to nie jest pierwszy raz, kiedy mam taki problem.
Ojć.

Kostka
Otworzyłam mieszkanie, podśpiewując wesoło - perspektywa położenia się do łóżka i zaśnięcia na najbliższe kilka godzin była aż za bardzo kusząca(zwłaszcza po męczącym przedpołudniu w ,,Ikea” z przyjaciółką i nocnej podróży z Kędzierzyna). Weszłam do środka i zaczęłam siłować się z drzwiami, które za Chiny Ludowe nie chciały się domknąć.
-Wpuścisz mnie czy najpierw urwie mi nogę? – usłyszałam głos dobiegający z klatki schodowej. Zdezorientowana, odskoczyłam do tyłu patrząc  na wchodzącego Simona. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Zignorował moje zaskoczenie, cmokając mnie w policzek i wędrując do kuchni. Usiadł na jednym z trzech krzeseł. W tym czasie ja sprawdzałam co porabia moja siostra, ale nie było jej ani u siebie ani u mnie. Jak miała mnie ratować przed zrobieniem głupstwa to jej nie ma…
Wkroczyłam do kuchni i oparłam się o framugę drzwi. Obserwowałam jak bawił się sznurkami bluzy.
-Długo będę musiał czekać aż się wyszukujesz? – zapytał, kiedy nie zamierzałam nawiązać z nim rozmowy.
-Na co? -  zapytałam, marszcząc brwi.
-Uprowadziłem ci siostrę – wytrzeszczyłam oczy, zadziwiona jego słowami. – W ramach okupu porywam cię na randkę. Maksymalnie – tu spojrzał na zegarek – masz jakieś pół godziny.
-Za dużo sobie wyobrażasz. – prychnęłam.
-Misiu-pysiu – odezwał się, a ja w ramach nagrody posłałam mu mordercze spojrzenie. – Jeśli chcesz odzyskać siostrę, a gwarantuję ci, że chcąc zdobyć kobietę jestem w stanie zrobić wszystko, to zgodzisz się na tą randkę.
-A co jeśli nie? – zmrużyłam groźnie oczy.
-Spakuję twoją siostrę i wyślę do  Dortmundu. Załatwiłem jej ciepłą posadkę w miejscowej drużynie…
-Chyba cię łeb boli! – przerwałam.
-Tak myślałem, że się zgodzisz. – wyszczerzył się Niemiec. Byłam w kropce. Chyba nie miałam wyjścia…
Makijaż, który i tak musiałam zmyć, bo Simon stwierdził, że najpiękniejsza jestem, gdy nie mam na sobie tony pudru i przebranie się w coś odpowiedniego, czym  tym przypadku okazały się czarne legginsy z zamkami z boku oraz fioletowa tunika, zajęło mi raptem 30 minut(!) i spowodowało ciche wow z ust mojego partnera.
Godzinę później zastanawiałam się, gdzie mnie  wywozi. Patrzyłam na niego spode łba, a on najzwyczajniej w świecie wyprzedzał jadącego przed nami Mercedesa.
-To będzie najlepsza randka w twoim życiu. – stwierdził, przerywając milczenie.
-Jasne. – mruknęłam. Ironia w moim głosie była nie na miejscu, bo mój towarzysz mógł mieć racje. Cholera.
-Zagrajmy w szczerość. – zaproponował, wyprzedzając kolejne auto. – Tak na poważnie.
-No to pytaj.
-Na ile sposobów się całowałaś? – o mało nie oplułam się własną śliną słysząc te słowa. Spojrzałam na niego jak na kosmitę, a on uśmiechnął się krzywo.
-Daruj sobie takie pytania. – mruknęłam. – Miało być na poważnie.
Na dłuższa chwilę zapanowała cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać po co się zgodziłam. Mógł ją wywieść do tego Dortmundu. Przecież sprowadziłabym ją  z powrotem. A może ja jednak chciałam się zgodzić? Nie wiedziałam. To co czułam było skomplikowane. Nawet bardzo.  
-Na siedem. – odparłam w końcu, nawet nie wiedząc czemu.
-Mam cię! – wykrzyknął, prawie uderzając w tył jadącego przed nami Peugeota 307. Tak rozróżniałam nie tylko kolory aut. Spojrzałam na niego ze strachem w oczach. Jak tak dalej pójdzie, to nie dojedziemy tam gdzie mamy dojechać. Jeśli zacznę mu odpowiadać szczerze to najdalej za trzy dni odbędzie się mój pogrzeb…
-To nie grzech. – powiedziałam. – A zagramy kiedy indziej, bo o dziwo chce żyć. – chciał protestować, ale widząc moje błagalne spojrzenie, dał sobie spokój.
-Gdzie mnie zabierasz? – zapytałam. Był tak tajemniczy, że jeszcze mi nie powiedział a jechaliśmy już od prawie dwóch godzin, co wydawało mi się podejrzane..
-Teraz już mi nie uciekniesz, więc mogę ci powiedzieć. – na ułamek sekundy spojrzał na mnie a ja czułam, że ta wiadomość wbije mnie w fotel. Patrzyłam na niego wyczekująco, ale milczał, podnosząc napięcie.
-Powiesz w końcu?! – warknęłam.
   -Wyglądasz uroczo, gdy się denerwujesz. – oznajmił - No, ale wracając do tematu jedziemy na mecz do Bełchatowa.

 
Iśka: Wiecie co? Macie tu moje gg: 13039653. Bo ja nie ogarniam. Może dzięki temu dostaniecie powiadomienia. Trudny czas półfinałów. Delecta 

26 komentarzy:

  1. Nie ma to jak randka i okup :D Randka w Bełchatowie i mecz :)
    Mam nadzieje, że Poli nic poważnego nie będzie. I wyobrażam sobie minę Kubiaka :)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie :]
    http://just-one-word-fuck-it.blogspot.com/

    Pozdrawiam, Maniek ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Randka i okup xD Liczę na to, że Poli nic się poważnego nie stało w te nogę, a minę Kubiaka to już sobie wyobrażam ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No matko w końcu :) już myślałam że Simon podda się, ale dobrze że tego nie zrobił. Przez was mam ochotę na truskawkowego Wedla :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szymek porywacz :D według mnie to Kostka i tak by się zgodziła, a tak miała tylko alibi na swoje zachowanie, swoją drogą zapomniała o meczu Poli, więc jakby nie patrzeć pewnie miała gdzieś w podświadomości fakt, że jej siostra jest w Jastrzębiu. Co do młodszej bohaterki- truskawkowa czekolada łączy ludzi :D
    A tak na marginesie to wiedzę, że nie tylko ja piję "wódę mineralną" ;)
    xoxo,
    Chiyeke

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że Simon bd musiał użyć podstępu,by umówić się z Kostką,ale to,co wykombinował przeszło moje najśmielsze oczekiwania :p. Najlepsze jest to, że chyba postąpiłabym tak samo jak Kostka, więc rozumiem jej miłość względem siostry :) Pola być może i lekceważy swoją kontuzję,ale teraz Kubiak jej już nie odpuści.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu Simon zaczął działać i zabrał Kostkę na randkę.
    Świetne to. ; )
    Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobry rozdział :D Ciekawe co z Polą, mam nadzieje że to nie jest jakaś poważna kontuzja :D
    Simon wreszcie postawił na swoim i jest przy tym supermęski <3 Po tym meczu coś się pewnie wydarzy :>
    Pozdrawiam i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie doczekałam się nowego rozdziału i jest genialny <3
    Simon arrrr :D Fajnie że podjął takie decyzje i że ona mu się zbytnio nie opierała :D
    Pola z Popiwczakiem to dobra siatkarska para :D

    OdpowiedzUsuń
  9. W dwunastym rozdziale pierwsza randka :D.
    Uwielbiiiam to opowiadanie ! <3




    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro Pola już nie czuje niechęci do Kuby, to może ona zaczyna się w nim zakochiwać?:D Mam nadzieje, że z jej nogą to nic poważnego.
    Simon jako porywacz? No nie myślałam, że mu się to uda, ale jednak. Wreszcie udało mu się ją namówić na randkę ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Widać bardzo dużą zmianę w zachowaniu obu sióstr względem chłopaków. Na początku myślałam ze będzie po równo ale u Poli jest ta zmiana większa u Kostki zostało jeszcze sporo złośliwości w jej traktowaniu Szymka mimo tego że już dawno się w nim zakochała. Bo przecież sam sie zastanawiała co się z nią dzieje a teraz to juz wiadomo ze jest coś na rzeczy a to tulenie w szatni i potem wspólna podróż autobusem tylko to potwierdzają. Pola za to dzieli się z Kubą czekoladą, to wielki gest jak na nią :))
    nr gg zapisałam, mam nadzieję że teraz zawsze będę na bieżąco :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Miej , gdy wszystko idzie źle, optymizmu trochę, chciej dać sobie pomóc chciej" tak powinna zaśpiewać Kostka do Szymka :) swoją drogą nadal nie rozumiem dlaczego nie chciała się z nim wcześniej umówić na tę randkę. Przecież to taki fajny facet. Powinna w końcu przestać się tak na niego denerwować i zacząć uśmiechać w jego towarzystwie.
    Z kolei Pola to taka nieokiełznana złośnica. Ale robi postępy. Ten gest z czekoladą świadczy o tym, że przekonuje się do Kuby i w końcu zaczyna go akceptować. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nareszcie wszystko idzie w dobrym kierunku i jestem szczęśliwa <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na mecz do Bełchatowa?! No ale... serio, byłam tam tyle razy i ciągle nie wiem co Bełchatów ma w sobie takiego. Nie mówiąc już o tym by na randkę tam dziewczynę zabierać ;d Dobra, żartuję. Coś tam ciekawego zawsze się znajdzie. Chyba. W końcu od niedawna mają tam galerię handlową, ha!
    Pola to biedna. Mam nadzieję, że mimo wszystko nic strasznego się jej nie przydarzyło. A przynajmniej Kubiak nie zechce jej zabić, mam nadzieję.
    Okej, dzisiaj w formie nie jestem, to komentarz taki średniawy. Ja to bym częściej od Was rozdziały chciała <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Szymon...Simon...Szymek...Tischer <3
    Uwielbiam gościa, jest wspaniały, męski, czuły i jeszcze jaki pomysłowy i bystry :D Niech Kostka wreszcie się przed nim otworzy :>
    Czekam na nową część....Ola

    OdpowiedzUsuń
  16. To opowiadanie to ogromna dawka pozytywnej energii. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeej, musiałam nadrobić dwa rozdziały, ale nie był to czas stracony. Jak zwykle kończę z uśmiechem na ustach, bardzo pozytywne opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. pomysł Szymka z "uprowadzeniem" świetny. Widać, że chce się zbliżyć do Kostki i udaje mu się choć ta zapiera się nogami;) widać, że tak łatwo nie odpuści:))

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. no nie do opisania, jestem zachwycona tym jak i wcześniejszymi rozdziałami :D Z nudów ostatnio czytałam bloga od początku i zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie :>
    Kiski :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Tymczasowo wracam do żywych :)
    Aż wstyd się przyznać, ale śledziłam tę historię od samego początku i jakoś nie mogłam się zebrać w sobie, by się ujawnić.
    Uwielbiam wasze opowiadanie, jest humorystyczne, wątek miłosny też niczego sobie. Przyjemnie się czyta waszą historię po pełnym trudów szkolnym dniu. Spora dawka pozytywnej energii.
    Jestem ciekawa, czy Kostka w końcu ulegnie Simonowi i czy Pola zwiąże się z Kubą.
    Uwielbiam wasze dialogi! No i ten... trochę już zapomniałam jak się pisze komentarze, wybaczcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. RESOVIA & JW ♥
    Kostka, czyżbyś zapomniała o meczu najukochańszej siostrzyczki? No nie, żeby uroczy Simon ci musiał o tym przypominać i do Bełchatowa porywać?
    Pola coraz częściej przebywa z Popiwczakiem w jednym pomieszczeniu? Hm, może tak praktyka stosunków? Matematycznych, oczywiście. :D
    Teraz już przynajmniej wiem, że do siatkarzy Jastrzębia po przegranej bez kija nie podchodzić.

    OdpowiedzUsuń
  22. Szantaż dobry na wszystko. ;)
    A Resovia w finale!

    OdpowiedzUsuń
  23. ciekawie z tym uprowadzeniem :D i to, że Pola nie wścieka się na Kubę! :D ale kurcze... co z jej kostką? nie fajnie, bardzo nie fajnie :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Szkoda że Jastrzębski nie przeszedł do finałów..tak szkoda mi Kubiaka...ale blog jest crazy i czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  25. Kurcze co tydzien czekam niecierpliwie na kolejny rozdział-wchodze z bananem na twarzy na blog a tu co? nie ma 13 rozdziału:(

    OdpowiedzUsuń