Pola
Jastrzębianie
grali tragicznie. Nie wychodziło im praktycznie nic. Pieprzyli wszystko, czego
się dotknęli, ZAKSA za to grała jak z nut. Kędzierzynianie wygrali pierwszego
seta, drugiego i trzeciego również, a dodatkowym ciosem dla nas był fakt, że
zrobili to – za przeproszeniem – z palcem w dupie.
Wkurzony
Kubiak ruszył do szatni jako pierwszy. Rozdał kilka autografów, uśmiechnął się
do paru zdjęć i szczerze przeprosił kibiców, prosząc, bo go zrozumieli. W ten
sposób dostał od nich zielone światełko i pomknął w kierunku wyjścia.
Rozglądnęłam
się po hali. Kostka pakowała manatki do torby, a jej mina do wesołych nie
należała. Bernardi siedział na krzesełku, bawiąc się palcami, a siatkarze
podzielili się na dwie grupy - jedni rozciągali się na parkiecie, rozmawiając
ze sobą, a inni rozdawali autografy i powoli zaczynali iść w ślady Kubiaka.
Simon należał do tej pierwszej, podobnie jak Michał Łasko, z którym rozmawiał,
oraz Tiago Violas i Kuba Popiwczak. Ci dwaj konwersowali ze sobą ponuro,
zapewne omawiając cały ten niewypał, który zwał się meczem.
Zabrałam
kurtkę z krzesełka i ruszyłam w stronę Kostki. Jej wyraz twarzy mówił mniej
więcej tyle, co „nie podchodź – gryzę”, ale przecież mi nic nie groziło. W
końcu za bardzo mnie kochała, prawda?
- Fatalnie –
stwierdziłam, biorąc torbę z jej laptopem. Westchnęła ciężko, wbijając wzrok w
paznokcie.
- No co ty –
burknęła. – Taka porażka bardzo demotywuje. W takich chwilach dziękuję Bogu, że
nie jestem na ich miejscu – dodała, skinieniem głowy wskazując na boisko, które
było już chyba puste.
- Takie uroki
sportu i obie o tym wiemy – powiedziałam, ruszając w raz z siostrą w kierunku
wyjścia. – Będziesz jutro na moim meczu? – spytałam.
- Oczywiście –
odparła, uśmiechając się do mnie (po raz pierwszy od zakończenia meczu). –
Macie wygrać, zrozumiano? Chociaż wy – westchnęła.
- Postaramy
się.
Tutaj po raz
kolejny ujawniła się skleroza Kostki – złapała się za głowę i oznajmiła, że
zostawiła torebkę na hali. Wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam na krześle w
korytarzu z zamiarem poczekania na nią.
- Rusz się! –
krzyknęłam za rudowłosą. Czekałam i czekałam, a Kostki jak na złość nie było,
co w sumie nie powinno być dla mnie zaskoczeniem. Miałam już się zbierać, kiedy
ujrzałam Popiwczaka. Zdecydowanie mnie nie zauważył – szedł z rękami w
kieszeniach i ze spuszczoną głową, a gdyby to była jakaś polna droga, pewnie
zacząłby z nudów kopać kamyki.
- Kuba? –
Zatrzymał się i obrócił głowę w moją stronę, patrząc na mnie półprzytomnym
wzrokiem. Aż mi się smutno zrobiło i zaczęłam mu współczuć, a nawet obudziła
się we mnie ta dobra Pola, która nagle zapragnęła przywrócić na jego twarz
uśmiech.
- Co?
- Nie smuć
się. – Blondyn wzruszył ramionami, kierując się w stronę wyjścia. – Mam
czekoladę.
Jak na
zawołanie się odwrócił, a w jego oczach można było zauważyć coś na wzór bardzo
drobnych iskierek radości.
- Jaką? –
spytał, podchodząc do mnie.
- Truskawkową
z Wedla – powiedziałam, wyszczerzając się do niego, wygrzebałam ją z torebki i
dumnie mu zaprezentowałam. Na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech, przez
który aż mi się cieplej na serduchu zrobiło. Serio. – Tylko wiesz... Musimy
usiąść tak, żeby Bernardi nie widział.
Kuba
stwierdził, że to nie będzie problemem, a ja odpuściłam sobie czekanie na
Kostusię i ruszyłam wraz z nim do autobusu.
Kostka
Zagrali źle, a
ja po części czułam się temu winna.
Byłam przecież częścią tego przedszkola zwanego Jastrzębskim Węglem i ta
porażka również dotyczyła mnie.
Złego Kubiaka
wolałam unikać. Mnie, nauczeni doświadczeniem, również omijali szerokim łukiem
o, co trudno nie było. Nie byli w nastroju do żartów. Łasko również najszczęśliwszy nie był, Holmes
stwierdził, że pójdzie pić i zbierał ekipę. Próbował mnie namówić, ale nauczona
ostatnimi doświadczeniami, grzecznie się oddaliłam. Martino o mało się nie
popłakał, schodząc z płyty boiska. Dziwne było to, że podszedł do mnie i
stwierdził, że grał źle przeze mnie, bo go rozpraszałam.
Kiedy wraz z
Polą wychodziłam z hali, uświadomiłam sobie, że nie zabrałam torebki.
-Skleroza nie
boli, ale trzeba się nachodzić. – zaśmiała się rozgrywająca. Wzruszyłam
ramionami, wracając do hali. Czarna torebka leżała na krzesełku, na którym
siedziałam przez cały feralny mecz. Z westchnieniem zabrałam ją i udałam się w
drogę powrotną do siostry. Kibice praktycznie już się rozeszli, więc nie było
niepotrzebnego tłoku. Mijałam radosnego Antonina, który przytulał swoją
dziewczynę oraz Możdżonka z Hanią, której jeszcze nie miałam okazji poznać(a
może nie pamiętam, że się poznaliśmy).
Chciałam jak
najszybciej znaleźć się w mieszkaniu, w wygodnym łóżku i zapomnieć o
dzisiejszej tragedii. Niestety szybko nie miało to nastąpić...
Przechodziłam
właśnie obok szatni, która była zajmowana przez moich kolegów. Dochodziły z
niej dziwne odgłosy, jakby ktoś czymś rzucał. Byłam pewna, że któryś z naszych
rozładowywał frustrację i coś mi mówiło, że był to Kubiak. Weszłam do
pomieszczenia mimo, że trochę się bałam. Oni bywali nieobliczalni, a jak
dołożyć do tego siłę to może być źle.
Intuicja
mnie zawiodła. To nie był Kubiak, tylko Tischer. Niemiec rzucał po szatni
różnymi rzeczami: butami, ochraniaczami, bidonem. Stał odwrócony do mnie
plecami, więc nie widział, że do niego dołączyłam. Pochylił się, aby podnieść
bidon, odwrócił się i rzucił nim przed siebie chyba z całej siły. Przedmiot
przeleciał tuż nad moją głową i wypadł na korytarz.
-Simon... -
zaczęłam.
Rozgrywający
zmrużył oczy i bąknął krótkie przepraszam.
-Simon...
-Co?!
-No weź...
przecież nic się nie stało. Zdarza się nawet najlepszym, a sezon przecież
długi… odgryziecie się jeszcze... - trochę plątałam się w słowach, starając się
podbudować mojego towarzysza.
-Nie pieprz
tylko mnie przytul... - powiedział cicho. Oboje byliśmy zaskoczeni jego
słowami. Zawahałam się przez chwilę, ale podeszłam do niego i oparłam głowę o
jego tors, dokładnie w miejscu gdzie znajdowało się jego serce. Słyszałam więc jak bije nieco szybciej niż powinno. Zwaliłam to jednak na złość i smutek jaki
czuł. Moje ręce znalazły sobie miejsce gdzieś na jego plecach. On z kolei
uznał, że talia jest odpowiednim miejscem dla jego dłoni i zatopił twarz w
moich włosach. Może mi się wydawało a
może i nie, ale szeptał ciche dziękuję.
Po jakimś
czasie zdołaliśmy odkleić się od siebie i o dziwo nie ja to zasugerowałam.
Pomogłam pozbierać mu jego rzeczy i poszliśmy do autobusu. Normalnie to, że
wróciłam w jego obecności wywołałoby ciche szepty, ale nie dziś. Nawet to, że z
nim usiadłam nie wydało się dziwne.
Zasnęłam dość
szybko, opierając głowę o jego ramię. Obudziłam się jednak po niedługim czasie,
bo atmosfera zaczęła się ożywiać. Nie zamierzałam jednak uświadamiać ich, że
powróciłam z krainy Morfeusza. Było mi za dobrze...
Pola
Jadłam właśnie
śniadanie (tak, o godzinie trzynastej). Kostki nie było, a ja siedziałam w
moich kremowych pidżamkach i modliłam się nad owsianką. Jedyną rzeczą, na jaką
miałam ochotę, było pieprznięcie się na łóżko i spanie dalej, ale musiałam się
powoli orzeźwiać i przygotowywać emocjonalnie na mecz.
W chwili, gdy
prawie zamoczyłam włosy w śniadaniu, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, który
mnie nieco rozbudził, ale gość był tak natarczywy, że ze względu na mój brak
humoru, może trochę niegrzecznie wrzasnęłam „już!”, ślamazarnie krocząc w
stronę drzwi. Spojrzałam przez judasza i aż się zdziwiłam.
- Szymek? –
wymamrotałam, przecierając oczy i spoglądając na niego jeszcze raz, żeby się
upewnić, czy to naprawdę on.
- Nie. Seryjny
morderca.
Przez moje
zaspanie w pierwszej chwili potraktowałam to serio, ale zaraz potem
stwierdziłam, że jestem idiotką, ręce mi opadły, zgromiłam go wzrokiem i
wpuściłam do środka.
- Ubieraj się
– powiedział. Uniosłam pytająco brwi. – Mam genialny pomysł i porywam Kostkę na
rendez-vous. Pamiętasz jak mówiłaś,
że jeśli cię uprowadzę, to się ze mną umówi w ramach okupu? – Niemrawo
pokiwałam głową, zastanawiając się, czy wziął to na serio. – Podrzucę cię do Kubiaka,
on jest wtajemniczony.
Nie miałam
zbyt dużo do gadania i piętnaście minut później pędziłam z Simonem do jego
samochodu (nie, nie dał mi dokończyć śniadania, które dziś i tak smakowało
okropnie). Pod blokiem, w którym mieszkał Kubiak, znaleźliśmy się dosłownie po
kilku minutach. Odetchnęłam z ulgą, czując stały grunt pod stopami.
- Powodzenia –
powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku drzwi. Wreszcie zamierzał
działać. Byłam tylko ciekawa, jak propozycję okupu przyjmie Konstancja.
Kubiak nie był
sam – i wcale nie chodziło mi tu o obecność mojej kochanej Moni – przy stole w
kuchni siedział i śmiał się z kubiakowych żartów Kuba, na widok którego – o
dziwo – tym razem nie poczułam jakiejś złości czy zniesmaczenia. Można uznać,
że zaczęliśmy się jako tako dogadywać. Nie, nie w sprawach stosunków. No chyba
że tych matematycznych.
- Kubiak –
zaczęłam, gdy usiadłam obok niego na krześle – podrzuć mnie na mecz, bo ja
umieram.
- Kac? –
zasugerował Popiwczak.
- Ciekawe po
czym - burknęłam, ukrywając twarz w dłoniach.
- No nie płacz
już, zawiozę cię – powiedział Michał, a potem spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– To ty dziś grasz?
- No –
odparłam. – I nie płaczę.
Mimo że
protestowałam, uparli się, że wszyscy pojadą ze mną – cała trójca – bo przecież
„muszą mi kibicować, skoro jest okazja, nie?”. Monia zaparzyła mi pyszną kawę,
która postawiła mnie na nogi. Spakowałam nakolanniki, strój, wódę mineralną i
buty, po czym wsiadłam do michałowego samochodu wraz z całą resztą.
Największy
problem polegał na tym, że nie tylko ja byłam dziś nieprzytomna. Cała drużyna
snuła się po boisku niemrawo i tak właściwie to przy innych dziewczynach ja
tryskałam świeżością. Przegrywałyśmy większość akcji, a po którymś z kolei
bloku, kiedy opadłam na ziemię, poczułam okropny ból stopy, który już kiedyś
dawał o sobie znać. Przewróciłam się, a Hanka od razu znalazła się przy mnie,
pytając, co się dzieje. Zacisnęłam zęby i pokręciłam głową, ale nie
protestowałam, kiedy znosili mnie z boiska. Odruchowo zerknęłam w kierunku
miejsc, które zajmowała moja trójca. Mina Kubiaka była nieciekawa (bardzo
nieciekawa), a ja mimowolnie zaczęłam się obawiać jego wybuchu, bo przyszło mi
do głowy, że być może patrzy się na mnie tak, bo Popiwczak powiedział mu o tym,
że to nie jest pierwszy raz, kiedy mam taki problem.
Ojć.
Kostka
Otworzyłam
mieszkanie, podśpiewując wesoło - perspektywa położenia się do łóżka i
zaśnięcia na najbliższe kilka godzin była aż za bardzo kusząca(zwłaszcza po
męczącym przedpołudniu w ,,Ikea” z przyjaciółką i nocnej podróży z
Kędzierzyna). Weszłam do środka i zaczęłam siłować się z drzwiami, które za
Chiny Ludowe nie chciały się domknąć.
-Wpuścisz mnie
czy najpierw urwie mi nogę? – usłyszałam głos dobiegający z klatki schodowej.
Zdezorientowana, odskoczyłam do tyłu patrząc na wchodzącego Simona. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Zignorował moje zaskoczenie, cmokając mnie w policzek i
wędrując do kuchni. Usiadł na jednym z trzech krzeseł. W tym czasie ja sprawdzałam co porabia moja siostra, ale nie było jej ani u siebie ani u mnie.
Jak miała mnie ratować przed zrobieniem głupstwa to jej nie ma…
Wkroczyłam do
kuchni i oparłam się o framugę drzwi. Obserwowałam jak bawił się
sznurkami bluzy.
-Długo będę musiał
czekać aż się wyszukujesz? – zapytał, kiedy nie zamierzałam nawiązać z nim
rozmowy.
-Na co?
- zapytałam, marszcząc brwi.
-Uprowadziłem
ci siostrę – wytrzeszczyłam oczy, zadziwiona jego słowami. – W ramach okupu
porywam cię na randkę. Maksymalnie – tu spojrzał na zegarek – masz jakieś pół
godziny.
-Za dużo sobie
wyobrażasz. – prychnęłam.
-Misiu-pysiu –
odezwał się, a ja w ramach nagrody posłałam mu mordercze spojrzenie. – Jeśli
chcesz odzyskać siostrę, a gwarantuję ci, że chcąc zdobyć kobietę jestem w
stanie zrobić wszystko, to zgodzisz się na tą randkę.
-A co jeśli
nie? – zmrużyłam groźnie oczy.
-Spakuję twoją
siostrę i wyślę do Dortmundu. Załatwiłem jej ciepłą posadkę w miejscowej
drużynie…
-Chyba cię łeb
boli! – przerwałam.
-Tak myślałem,
że się zgodzisz. – wyszczerzył się Niemiec. Byłam w kropce. Chyba nie miałam
wyjścia…
Makijaż, który
i tak musiałam zmyć, bo Simon stwierdził, że najpiękniejsza jestem, gdy nie
mam na sobie tony pudru i przebranie się w coś odpowiedniego, czym
tym przypadku okazały się czarne legginsy z zamkami z boku oraz fioletowa
tunika, zajęło mi raptem 30 minut(!) i spowodowało ciche wow z ust
mojego partnera.
Godzinę później zastanawiałam się, gdzie mnie wywozi. Patrzyłam na niego
spode łba, a on najzwyczajniej w świecie wyprzedzał jadącego przed nami
Mercedesa.
-To będzie
najlepsza randka w twoim życiu. – stwierdził, przerywając milczenie.
-Jasne. –
mruknęłam. Ironia w moim głosie była nie na miejscu, bo mój towarzysz mógł mieć
racje. Cholera.
-Zagrajmy w
szczerość. – zaproponował, wyprzedzając kolejne auto. – Tak na poważnie.
-No to pytaj.
-Na ile
sposobów się całowałaś? – o mało nie oplułam się własną śliną słysząc te słowa.
Spojrzałam na niego jak na kosmitę, a on uśmiechnął się krzywo.
-Daruj sobie
takie pytania. – mruknęłam. – Miało być na poważnie.
Na dłuższa
chwilę zapanowała cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać po co się zgodziłam.
Mógł ją wywieść do tego Dortmundu. Przecież sprowadziłabym ją z powrotem. A może ja jednak chciałam się zgodzić? Nie
wiedziałam. To co czułam było skomplikowane. Nawet bardzo.
-Na siedem. –
odparłam w końcu, nawet nie wiedząc czemu.
-Mam cię! –
wykrzyknął, prawie uderzając w tył jadącego przed nami Peugeota 307. Tak
rozróżniałam nie tylko kolory aut. Spojrzałam na niego ze strachem w oczach.
Jak tak dalej pójdzie, to nie dojedziemy tam gdzie mamy dojechać. Jeśli zacznę
mu odpowiadać szczerze to najdalej za trzy dni odbędzie się mój pogrzeb…
-To nie
grzech. – powiedziałam. – A zagramy kiedy indziej, bo o dziwo chce żyć. –
chciał protestować, ale widząc moje błagalne spojrzenie, dał sobie spokój.
-Gdzie mnie
zabierasz? – zapytałam. Był tak tajemniczy, że jeszcze mi nie powiedział a
jechaliśmy już od prawie dwóch godzin, co wydawało mi się podejrzane..
-Teraz już mi
nie uciekniesz, więc mogę ci powiedzieć. – na ułamek sekundy spojrzał na mnie a
ja czułam, że ta wiadomość wbije mnie w fotel. Patrzyłam na niego wyczekująco,
ale milczał, podnosząc napięcie.
-Powiesz w
końcu?! – warknęłam.
-Wyglądasz
uroczo, gdy się denerwujesz. – oznajmił - No, ale wracając do tematu jedziemy
na mecz do Bełchatowa.Iśka: Wiecie co? Macie tu moje gg: 13039653. Bo ja nie ogarniam. Może dzięki temu dostaniecie powiadomienia. Trudny czas półfinałów. Delecta ♥
Nie ma to jak randka i okup :D Randka w Bełchatowie i mecz :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Poli nic poważnego nie będzie. I wyobrażam sobie minę Kubiaka :)
W wolnej chwili zapraszam do mnie :]
http://just-one-word-fuck-it.blogspot.com/
Pozdrawiam, Maniek ;>
Randka i okup xD Liczę na to, że Poli nic się poważnego nie stało w te nogę, a minę Kubiaka to już sobie wyobrażam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No matko w końcu :) już myślałam że Simon podda się, ale dobrze że tego nie zrobił. Przez was mam ochotę na truskawkowego Wedla :)
OdpowiedzUsuńSzymek porywacz :D według mnie to Kostka i tak by się zgodziła, a tak miała tylko alibi na swoje zachowanie, swoją drogą zapomniała o meczu Poli, więc jakby nie patrzeć pewnie miała gdzieś w podświadomości fakt, że jej siostra jest w Jastrzębiu. Co do młodszej bohaterki- truskawkowa czekolada łączy ludzi :D
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to wiedzę, że nie tylko ja piję "wódę mineralną" ;)
xoxo,
Chiyeke
Wiedziałam, że Simon bd musiał użyć podstępu,by umówić się z Kostką,ale to,co wykombinował przeszło moje najśmielsze oczekiwania :p. Najlepsze jest to, że chyba postąpiłabym tak samo jak Kostka, więc rozumiem jej miłość względem siostry :) Pola być może i lekceważy swoją kontuzję,ale teraz Kubiak jej już nie odpuści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W końcu Simon zaczął działać i zabrał Kostkę na randkę.
OdpowiedzUsuńŚwietne to. ; )
Czekam na ciąg dalszy.
Bardzo dobry rozdział :D Ciekawe co z Polą, mam nadzieje że to nie jest jakaś poważna kontuzja :D
OdpowiedzUsuńSimon wreszcie postawił na swoim i jest przy tym supermęski <3 Po tym meczu coś się pewnie wydarzy :>
Pozdrawiam i czekam na kolejny
Wreszcie doczekałam się nowego rozdziału i jest genialny <3
OdpowiedzUsuńSimon arrrr :D Fajnie że podjął takie decyzje i że ona mu się zbytnio nie opierała :D
Pola z Popiwczakiem to dobra siatkarska para :D
W dwunastym rozdziale pierwsza randka :D.
OdpowiedzUsuńUwielbiiiam to opowiadanie ! <3
Maja.
Skoro Pola już nie czuje niechęci do Kuby, to może ona zaczyna się w nim zakochiwać?:D Mam nadzieje, że z jej nogą to nic poważnego.
OdpowiedzUsuńSimon jako porywacz? No nie myślałam, że mu się to uda, ale jednak. Wreszcie udało mu się ją namówić na randkę ;)
Pozdrawiam:*
Pola i Kuba = ♥ :****
OdpowiedzUsuńWidać bardzo dużą zmianę w zachowaniu obu sióstr względem chłopaków. Na początku myślałam ze będzie po równo ale u Poli jest ta zmiana większa u Kostki zostało jeszcze sporo złośliwości w jej traktowaniu Szymka mimo tego że już dawno się w nim zakochała. Bo przecież sam sie zastanawiała co się z nią dzieje a teraz to juz wiadomo ze jest coś na rzeczy a to tulenie w szatni i potem wspólna podróż autobusem tylko to potwierdzają. Pola za to dzieli się z Kubą czekoladą, to wielki gest jak na nią :))
OdpowiedzUsuńnr gg zapisałam, mam nadzieję że teraz zawsze będę na bieżąco :)
"Miej , gdy wszystko idzie źle, optymizmu trochę, chciej dać sobie pomóc chciej" tak powinna zaśpiewać Kostka do Szymka :) swoją drogą nadal nie rozumiem dlaczego nie chciała się z nim wcześniej umówić na tę randkę. Przecież to taki fajny facet. Powinna w końcu przestać się tak na niego denerwować i zacząć uśmiechać w jego towarzystwie.
OdpowiedzUsuńZ kolei Pola to taka nieokiełznana złośnica. Ale robi postępy. Ten gest z czekoladą świadczy o tym, że przekonuje się do Kuby i w końcu zaczyna go akceptować. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Nareszcie wszystko idzie w dobrym kierunku i jestem szczęśliwa <3 :)
OdpowiedzUsuńNa mecz do Bełchatowa?! No ale... serio, byłam tam tyle razy i ciągle nie wiem co Bełchatów ma w sobie takiego. Nie mówiąc już o tym by na randkę tam dziewczynę zabierać ;d Dobra, żartuję. Coś tam ciekawego zawsze się znajdzie. Chyba. W końcu od niedawna mają tam galerię handlową, ha!
OdpowiedzUsuńPola to biedna. Mam nadzieję, że mimo wszystko nic strasznego się jej nie przydarzyło. A przynajmniej Kubiak nie zechce jej zabić, mam nadzieję.
Okej, dzisiaj w formie nie jestem, to komentarz taki średniawy. Ja to bym częściej od Was rozdziały chciała <3
Szymon...Simon...Szymek...Tischer <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam gościa, jest wspaniały, męski, czuły i jeszcze jaki pomysłowy i bystry :D Niech Kostka wreszcie się przed nim otworzy :>
Czekam na nową część....Ola
To opowiadanie to ogromna dawka pozytywnej energii. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńJeej, musiałam nadrobić dwa rozdziały, ale nie był to czas stracony. Jak zwykle kończę z uśmiechem na ustach, bardzo pozytywne opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuńpomysł Szymka z "uprowadzeniem" świetny. Widać, że chce się zbliżyć do Kostki i udaje mu się choć ta zapiera się nogami;) widać, że tak łatwo nie odpuści:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
no nie do opisania, jestem zachwycona tym jak i wcześniejszymi rozdziałami :D Z nudów ostatnio czytałam bloga od początku i zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie :>
OdpowiedzUsuńKiski :*
Tymczasowo wracam do żywych :)
OdpowiedzUsuńAż wstyd się przyznać, ale śledziłam tę historię od samego początku i jakoś nie mogłam się zebrać w sobie, by się ujawnić.
Uwielbiam wasze opowiadanie, jest humorystyczne, wątek miłosny też niczego sobie. Przyjemnie się czyta waszą historię po pełnym trudów szkolnym dniu. Spora dawka pozytywnej energii.
Jestem ciekawa, czy Kostka w końcu ulegnie Simonowi i czy Pola zwiąże się z Kubą.
Uwielbiam wasze dialogi! No i ten... trochę już zapomniałam jak się pisze komentarze, wybaczcie ;)
RESOVIA & JW ♥
OdpowiedzUsuńKostka, czyżbyś zapomniała o meczu najukochańszej siostrzyczki? No nie, żeby uroczy Simon ci musiał o tym przypominać i do Bełchatowa porywać?
Pola coraz częściej przebywa z Popiwczakiem w jednym pomieszczeniu? Hm, może tak praktyka stosunków? Matematycznych, oczywiście. :D
Teraz już przynajmniej wiem, że do siatkarzy Jastrzębia po przegranej bez kija nie podchodzić.
Szantaż dobry na wszystko. ;)
OdpowiedzUsuńA Resovia w finale!
ciekawie z tym uprowadzeniem :D i to, że Pola nie wścieka się na Kubę! :D ale kurcze... co z jej kostką? nie fajnie, bardzo nie fajnie :(
OdpowiedzUsuńSzkoda że Jastrzębski nie przeszedł do finałów..tak szkoda mi Kubiaka...ale blog jest crazy i czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńKurcze co tydzien czekam niecierpliwie na kolejny rozdział-wchodze z bananem na twarzy na blog a tu co? nie ma 13 rozdziału:(
OdpowiedzUsuń