Pola
Wróciłam ze szkoły,
rzuciłam plecak w kąt, weszłam zamaszystym krokiem do kuchni, usiadłam na
krześle, wyłożyłam nogi na stół i uśmiechnęłam się szeroko do Kostki, która
gotowała obiad.
- Joł! – krzyknęłam, a ona obróciła
się i zmroziła mnie wzrokiem.
- Zdejmij. Te. Nogi. Ze.
Stołu – wysyczała przez zęby, każdy wyraz oddzielając wyraźną przerwą.
- Ale mi wygodnie! –
powiedziałam, na co wywróciła oczami, grożąc mi tłuczkiem do ziemniaków. Czy
taką groźbę można uznać za karalną?
- Apolonio – zaczęła, a ja
zmarszczyłam brwi i wysunęłam żuchwę do przodu. Wiedziała, jak mnie wkurzyć. –
Zaraz będziemy na tym stole jeść. W tej chwili masz go wyścierać, bo inaczej
wsadzam się w pociąg i wysyłam do Wałcza.
Wyczułam, że nie ma dobrego
humoru, więc postanowiłam jej nie wchodzić w drogę. Posłusznie zrobiłam to, co
kazała, a kiedy zapytałam, dlaczego jest zła, wzruszyła ramionami, odpowiadając
krótko, że ma brzydki dzień. Aha.
- Popiwczak zaraz przyjdzie
– powiedziałam, siadając tym razem na blacie kuchennym. Zmierzyła mnei
wzrokiem, ale odpuściła i nie zwróciła mi już uwagi.
- Po co?
- No na korki – odparłam.
Kostka-sklerotyk.
- Znowu? – zdziwiła się,
nakładając mi rybę na talerz. Pokiwałam głową. – Chcesz tic-taca?
Zacisnęłam usta w cienką
kreskę, wzięłam od niej moją porcję, zmiażdżyłam siostrę wzrokiem i usiadłam
przy stole. Najchętniej bym czymś jej dopiekła, ale po historii na ostatniej
lekcji miałam wycieńczony mózg. Ot, jak działa na mnie ciąg
przyczynowo-skutkowy. Czarna magia.
- Wiesz, jest między wami
chemia – stwierdziła Kostka, na co ja miałam ochotę parsknąć jej śmiechem
prosto w twarz.
- Ta – rzuciłam, wywracając
teatralnie oczami. – Pewnie kwas.
Otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć, ale zamknęła je na widok mojej miny, która ją zniechęciła do
dalszego prowadzenia konwersacji. Skupiłam się na obiedzie, grzebiąc widelcem w
ziemniakach.
Kuba przyszedł o czwartej.
Przekroczył próg mieszkania tanecznym krokiem, wręczając mi dużą, mleczną
Milkę. Uniosłam brwi, patrząc na niego pytająco. Oznajmił mi z radością, że to
dla osłodzenia matematyki, a ja wzruszyłam ramionami. No hej, przecież to była
Milka. Milkę trzeba uwielbiać!
- A co ty taki wesoły
jesteś? – zagadnęłam. Machnął ręką.
- Nie wolno? - Ponownie
wzruszyłam ramionami, ruszając do pokoju. Usiadłam na miękkim, ciepłym dywanie
i wzięłam do rąk podręcznik.
- Więc? Z czym ci dzisiaj
mam pomóc?
- Ze stosunkami.
Parsknęłam bardzo głośnym
śmiechem (aż się Kostka chyba przewróciła prawie w przedpokoju, bo najwyraźniej
gdzieś wychodziła).
- Tu nie moja działka... –
wyjąkałam, udając, że ocieram łezki. Kuba westchnął głęboko, mierząc mnie
niekoniecznie przyjemnym wzrokiem.
- Matematycznymi, Apollo,
matematycznymi – powiedział, mrużąc oczy.
- Nie mów do mnie „Apollo”!
- Nie myśl o stosunkach!
- To o czym mam myśleć?
- O mnie?
Moja mina wyrażała coś w
stylu „chyba żartujesz”, ale gniewać się na niego nie mogłam, bo – uwaga! –
miałam słabość do pięknych, męskich uśmiechów, dlatego właśnie byłam tak uległa
w stosunku do Kubiaka. Ale Popiwczak mu dorównywał, to było pewne. A ja byłam
głupia.
Kostka
Brzydki dzień.
Zdecydowanie.
Nakrzyczałam
na Pole bez większego powodu, przypaliłam marchewkę z groszkiem a potem zbiłam
cukierniczkę. Dodatkowo zabiłabym się o notatki, gdy usłyszałam co Pola z Kubą
będą przerabiać na korepetycjach: za późno domyśliłam się, że chodzi o stosunki
matematyczne. Głupia ja.
Kiedy robiłam
notatki dotyczące najbliższego meczu, przyszedł do mnie SMS od Kacpra:Wyjdź
z biura. Ściągnęłam brwi, zastanawiając się o co chodzi. Mój przyjaciel
niedawno pokłócił się ze swoją ukochaną. Niestety wiele wskazywało, że szybko
się nie pogodzą.
Gdy wyszłam na
korytarz, zobaczyłam jak bardzo się myliłam. Na ławce siedział mój nauczyciel
wraz z ukochaną: blondynką o krótkich włosach. Wesoło o czymś rozprawiali,
trzymając się za ręce.
Coś zakuło
mnie w sercu: bardzo im zazdrościłam.
-Cześć
Kosteczko! - przywitał mnie radośnie Kacper. Wstali z ławki, nie przestając
trzymać się za ręce.
-Cześć.
-Wiemy, że
jesteś w pracy, dlatego dużo czasu ci nie zajmiemy. - mówił chłopak. -
Pogodziliśmy się. - uśmiechnął się radośnie, demonstrując ich złączone ręce. -
Przepraszam, że ci zawracałem głowę przez cały twój wyjazd...
-Nie
przepraszaj. - odparłam. - Zależy ci na niej. Cieszę się bardzo waszym
szczęściem.
-Chcielibyśmy
zaprosić cię na turniej w którym będziemy brać udział. - tym razem odezwała się
Jagoda.
Jagoda i
Kacper oprócz tego, że byli parą to jeszcze tańczyli razem. Tak naprawdę to ich
połączyło: a teraz przygotowywali się do najważniejszego turnieju w sezonie.
-Miło mi.
Dziękuję.
Porozmawialiśmy
jeszcze chwilę o różnych duperelach. Odprowadziłam ich do samochodu, a potem musiałam
wrócić do pracy.
Głupie notatki. Głupie statystyki. Głupi dzień.
Głupie notatki. Głupie statystyki. Głupi dzień.
Musiałam
przejść koło hali, gdzie odbywał się trening. Z sali wypadł niemiecki
rozgrywający z cwaniackim uśmiechem. Dlaczego nie mogę spokojnie pracować?!
-Poczekaj! -
zawołał za mną, gdy nie zatrzymałam się żeby z nim porozmawiać. Co on sobie
wyobrażał? Że będę na każde jego skinienie. O nie. Na pewno nie tak będziemy
się bawić, mój drogi.
-Śpieszę się!
- odkrzyknęłam, znikając za zakrętem.
Simon jednak
nie dał się zbyć. Dogonił mnie i chwycił za rękę. Nie spoglądając na niego,
wyrwałam swoją dłoń i szłam dalej.
Staraj się dalej.
Staraj się dalej.
-Musimy
porozmawiać. - mówił Niemiec.
-Nie mamy o
czym.
Rozgrywający
wyminął mnie i zastawił drogę. Zignorowałam go, idąc dalej, ale chwycił mnie za
nadgarstki, gdy przechodziłam obok niego. Zostałam pchnięta do tyłu. Pewnie
upadłabym, ale zamysł Niemca był inny: miałam oprzeć się o ścianę. Wylądowałam
w potrzasku...
Przez długi
czas trwaliśmy w tej pozie, patrząc sobie w oczy. Widziałam w nich dziwny błysk
: jakby radość. Ciekawe co dało się wyczytać z moich patrzałek...
-Dlaczego mnie
okłamałaś? - zapytał w końcu, opierając swoje czoło o moje.
-Ja? -
zdziwiłam się. Okłamałam go? Nie przypominam sobie.
-Myślałem, że
jesteś z Kacprem.
-Ach, to. -
mruknęłam. - Nigdy nie dałam ci do zrozumienia, że z nim jestem.
-Ale twoja
siostra dała. - wyjaśnił – Biegam za tobą jak wariat, a ty takie numery
odstawiasz...
-Nie
odpowiadam za to, co mówi Pola. - rzekłam, próbując wyswobodzić się z pułapki w
jakiej tkwiłam. Moje próby na nic się zdały: był dla mnie za silny.
-Umów się ze
mną. - zaproponował chyba po raz dziesiąty od początku naszej znajomości. Nie
dawał za wygraną, co mi imponowało. Cholera.
-Nie. - byłam
twarda. Nie zgodzę się ani teraz ani kiedy indziej, chociaż powoli zaczynałam
się do niego przekonywać. Może zasługiwał na szansę...
To przeczyło
logice... Nie powinno mnie do niego ciągnąć...
-Może tak cię
przekonam. - uśmiechnął się nieznacznie, całując mnie w policzek. Zadrżałam pod
wpływem jego ust, jego zarost drapał przyjemnie, a serce waliło jak oszalałe.
Nie skończył jednak na policzku: złożył delikatny pocałunek na żuchwie, a potem
kilka na szyi. Byłam u kresu wytrzymałości: szyja była słabym punktem nie tylko
nas, sióstr Tomaszewskich, ale chyba każdej kobiety. Nie potrafiłam
zaprotestować: nogi miałam jak z waty, co utrudniało mi ucieczkę.
-Ładnie
proszę. - szepnął przygryzając płatek mojego ucha.
Ktoś
chrząknął. Simon i ja spojrzeliśmy w tamtym kierunku: Bernardi, który wyszedł z
hali i przyglądał nam się z założonymi rękami, a za nim stała chyba cała
drużyna. Musiało to już trwać od kilku dobrych chwil... Prawdopodobnie widzieli
każdy szczegół. A ten głupek zamiast ode mnie odskoczyć to nadal przyciskał
mnie do ściany. Debil.
-Przeszkadzam?
- zapytał trener z nieciekawa minął, a cała drużyna zaniosła się śmiechem. Moje
policzki były czerwone jak buraki: jedna rzecz, której byłam pewna dzisiejszego
dnia.
-Wcale. -
odburknął Simon, zostawiając mnie w spokoju. W końcu mogłam porządnie
odetchnąć.
-Może ja już
pójdę... - zaczęłam niewinnie, ale Lorenzo pokręcił przecząco głową.
-Żądam wyjaśnień!
- wykrzyknął zdenerwowany Bernardi.
-Trenerze,
miłość kwitnie. - powiedział Łasko, próbując załagodzić sytuacje. Zmierzyłam go
wzorkiem, a on uśmiechnął się tylko wzruszając ramionami. Myślę, że gdyby
Bernardi miał teraz nóż bez wahania użyłby go na mnie: w końcu demoralizowałam
mu zawodników.
-Simon jest
strasznie niewyżyty. - zaczęłam tłumaczyć, próbując obrócić wszystko w żart. -
Myślę, że przyda mu się więcej treningu...
-W takim razie
zapraszam go na dodatkową siłownie. - zarządził trener. Simon zrobił nieciekawą minę: chyba mu się to nie podobało, a nasi koledzy znów mieli powód
do śmiechu. -Rozejść się! - krzyknął.
Kiwnęliśmy
głowami i zaczęliśmy się rozchodzić.
Pola
- Hej! Pobudka! –
Pstryknęłam Popiwczakowi palcami przed nosem, a ten się otrząsnął z zadumy. –
Zaciąłeś się?
- Nie. Myślę – odparł,
mrużąc oczy i wpatrując się w ścianę przed nami.
- Cholera – zaklęłam po
cichu. – To ja zadzwonię do rodziców. Pożegnać się wypada – dodałam, a blondyn
spojrzał na mnie pytająco. – Noo... Apokalipsa nadchodzi i te sprawy...
- Ale ja myślę o tych
stosunkach! – zbulwersował się, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Ale chyba nie ze mną,
prawda? – spytałam, wyszczerzając się chyba uroczo. Wywrócił teatralnie oczami.
- Tak, z tobą! – prychnął,
zamknął podręcznik i trzepnął mnie nim lekko w czubek głowy.
- Oj... – wydusiłam z
siebie, a Popiwczak zaśmiał się. – Zboczeniec – podsumowałam.
Czekolada była pyszna i
osładzała nam trochę tą naukę (oraz swoje towarzystwo), ale mimo że była duża,
skończyła się zadziwiająco szybko. Na szczęście całkiem miła i idylliczna (i
pełna lekko zbereźnych tekstów) atmosfera nie zniknęła razem z nią.
- Na której to stronie
było? – zapytałam, bo nie mogłam znaleźć w podręczniku strony z tymi
wszystkimi, uhm, stosunkami.
- Sześćdziesiąt dziewięć –
odparł, a chwilę później, gdy zrozumiał, dlaczego mam ochotę wybuchnąć
śmiechem, strzelił zjawiskowego facepalma.
- A ty znów o tych
stosunkach! – krzyknęłam, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
- I to niby ja tu jestem
zboczony?
- No oczywiście że tak –
odpowiedziałam z poważną miną, bawiąc się zatyczką od długopisu. – A co ty
myślałeś?
Kuba westchnął głęboko i
wywrócił oczami. Kiedy zapytałam go, dlaczego tak właściwie nie jest na
treningu, wyjaśnił, że był już rano, a jutro ma sprawdzian z tych stosunków
(oczywiście tu nie obyło się bez mojego znaczącego uśmiechu) i trener mu
wieczorny odpuścił, żeby mógł się dokształcać. Chciałam stwierdzić, że Lorek
jest bardzo wyrozumiały, ale kiedy otworzyłam usta, żeby to zrobić, gdzieś w
mieszkaniu zabrzmiał dzwonek mojego telefonu. Zerwałam się z podłogi, by
odnaleźć mojego kochanego złomka.
- Halo? – rzuciłam do
słuchawki, nawet nie patrząc, kto dzwoni. I tak bym się nie spodziewała takiej
napaści słownej i wiązanki – jak się okazało – Szymka.
- Okłamałaś mnie! – Ups.
Czyżby się wydało? – Zrobiłaś ze mnie debila, wiesz?
- Wysilać się nie
musiałam... – zażartowałam, ale on strzelił jeszcze większego focha i odezwał
się ponownie jakby trochę bardziej obrażony niż kilka chwil wcześniej.
- Dlaczego nie
powiedziałaś, że Kostka jest wolna?
- Bo chciałam, żebyś się
lepiej postarał? – zasugerowałam, a w słuchawce zapadła cisza. – My, kobiety,
lubimy, kiedy mężczyzna o nas zabiega tak, wiesz, konkretnie. Trzeba popracować
chwilę, Szymciu.
Zaklął pod nosem po
niemiecku starym, dobrym „Scheiße”, po czym westchnął głęboko.
- Dobra, spoko. My się
jeszcze policzymy. Do zobaczenia.
Zabrzmiało groźnie, ale
uznałam, że w razie czego wezwę Kubiaka na pomoc, jeśli będzie taka potrzeba, a
potem zaparzyłam dwie cytrynowe minutki, dolałam do nich soku malinowego i
ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. Popiwczak dalej siedział zadumany, brwi
miał ściągnięte, a oczy utkwione w ścianie, jakby było tam coś ciekawego.
- O czym teraz myślisz? – spytałam
z ciekawości, siadając na podłodze.
- O życiu.
- Brawo! – Klasnęłam w
dłonie z entuzjazmem. – Choć raz nie o stosunkach!
Spojrzał na mnie z lekkim
uśmiechem i delikatnie uniesioną lewą brwią, upijając łyk herbaty.
- Nie tych matematycznych –
odparł. Ręce mi opadły i nagle zapragnęłam mu przywalić, jejku, czymkolwiek.
Nawet książką, znów ją zamykając i nie zważając na to, ze później znów będę
musiała szukać tej cudownej, sześćdziesiątej dziewiątej strony.
Kostka
Negatywne
emocje w postaci złości i zdenerwowania towarzyszyły mi przez resztę dnia.
Udusiłabym Simona własnymi rękami, ale z drugiej strony nie wiedziałam czy
byłabym do tego zdolna po wcześniejszej sytuacji. Kiedy tak o tym myślałam, ku
mojemu zdziwieniu, pojawiały się też pozytywne emocje w postaci jakby radości.
Nie wiedziałam jak to nazwać...
Dodatkowo moje
serce przyspieszało na samą myśl o niemieckim rozgrywającym. Do cholery!
Po wejściu do
mieszkania od razu weszłam do pokoju. Impet z jakim zamknęłam drzwi zapalił u
Poli czerwone światełko, które mówiło jej, że czas pognębić swoją ukochaną
siostrzyczkę.
Rzuciwszy się
na łóżku, przycisnęłam twarz do poduszki i zacisnęłam dłonie w pięści. Kilka
chwil później młodsza Tomaszewska usiadła na łóżku i westchnęła głośno:
-Co tym razem?
-Nic.
-Widzę. - była
pewna swych racji. To jest właśnie jedna z tych sytuacji, w której nasza
siostrzana telepatia doprowadza mnie do szału.
Milczałam, ale
Pola nie dawała za wygraną.
-Gadaj. -
zarządziła, wyrywając poduszkę w której ukryłam twarz. Byłam tak zmęczona
dzisiejszym dniem, że nie byłam wstanie zaprotestować, więc spojrzałam na moją
towarzyszkę.
-Simon... -
mruknęłam.
-Słyszałam, że
się wydało. - wyszczerzyła się Apolonia.
-Chyba mnie do
niego ciągnie. - szepnęłam. Wyglądało to tak jakbym chciała żeby nikt o tym nie
wiedział.
-No to się z
nim umów. Proste.
-Logicznie
rzecz biorąc nie powinno mnie do niego ciągnąć. - stwierdziłam.
-Logicznie
rzecz biorąc, po chuj ci logika?
-Hamuj się. -
powiedziałam z bezsilnością w głosie, posyłając jej miażdżące spojrzenie.
-A niech się
jeszcze postara. - rzuciłam po chwili. - Nigdy nie należałam do łatwych.
Iśka: Nie żebym była wredna czy coś, ale pragnę zauważyć, że jesteśmy dwie: ja i Blue :D
Blue: Tak, słuszne spostrzeżenie. Piszemy to we dwie, są dwie bohaterki, dwa style pisania i dwa pseudonimy w podpisie autora. Tak trudno zauważyć?
Blue: Tak, słuszne spostrzeżenie. Piszemy to we dwie, są dwie bohaterki, dwa style pisania i dwa pseudonimy w podpisie autora. Tak trudno zauważyć?
Jezu no już miałam nadzieję że Kostka się zgodzi,a to du... znaczy nic z tego :)
OdpowiedzUsuńStosunki rozwaliły :D
Hahhahaa...kocham Popiwczaka <3 I te ich stosunki, zboczeńce :p
OdpowiedzUsuńA Kostka najwidoczniej lubi się droczyć. Simon jaki stanowczy...Mmmm romantyk :D
Czekam na kolejny rozdział, piszcie dalej dziewczyny bo opowiadanie jest fenomenalne, dziękuje wam za nie :>
Kuba i stosunki miażdżą :D A Simon i to, że w ogóle się nie odsunął to dopiero :D Ja się chyba domyślam o czym Kuba tam myślał i co z tego wyniknie :D Będzie ciekawie :P
OdpowiedzUsuńTumdurumdum!
OdpowiedzUsuńZaczyna się robić coraz bardziej ciekawie :D
Stosunki zrobiły mój dzień :D
I mam nadzieję, że siostry będą szczęśliwe w tym samym czasie. ;)
No proszę, a jednak nie taki zły ten Simon jak go malują :) Musi wykombinować coś ekstra, jeżeli chce,by Kostka się z nim umówiła,ale coś czuję, że to dla niego żaden problem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tyle czekałam na ten rozdział i jak najbardziej sprostał on moim oczekiwaniom :D Jest super, akcja bardzo ciekawie się rozwinęła i serce Kostki zaczęło mocniej bić dla Simona <3
OdpowiedzUsuńA z Kuby i Poli będzie niedługo super para z dobrymi stosunkami :>
Pozdrawiam :*
No i proszę Kostka powoli mięknie i zaczyna ja ciągnąć do Simona ;) Ciekawe jak długo jeszcze będzie mu kazać starać się o nią?
OdpowiedzUsuńA Pola z Kubą mnie totalnie rozwalili. Im to tylko stosunki w głowie. I to nie te matematyczne :D:D
Pozdrawiam:*
Świetny rozdział, miałam banana na twarzy jak czytałam o tych stosunkach i gęsią skórkę jak o tym, co zrobił Simon. Nie ma co, wreszcie zrobił poważny krok do ich wspólnego szczęścia <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :>
PS. Jesteście boskie i macie ekstra pomysły :*
kocham stosunki i Simona w kontakcie z Kostką i ścianą, <3
OdpowiedzUsuńNa początku to chciałabym powiedzieć, że świetny szablon :)
OdpowiedzUsuńPewnie powtórzę wypowiedzi wcześniej komentujących, aczkolwiek scena Koska&Simon&ściana powala na łopatki. Skąd ta dziewczyna ma w sobie tyle silnej woli to ja nie wiem. Chociaż musiało być co najmniej szalenie krępujące, w końcu 12 wyrośniętych facetów oglądających jak stoisz przyciśnięta do ściany i jesteś obsypywana pocałunkami, to nie szczególnie miła rzecz. Pola z Kubą powoli, ale do celu, tj. stosunków :D
PS. Czuję, że wasze posłowie mogło być skierowane także do mnie, ale już naprawiłam swój błąd i w mojej biblioteczce jesteście już pod szyldem: "Iśka and blue". Wybaczcie, ale wcześniej nie zrobiłam tego specjalnie, tylko przez zwykłe gapiostwo.
xoxo,
Chiyeke.
Stosunki powaliły mnie na kolana :P No, ale chyba jeszcze parę takich lekcji i to nie będą tylko stosunki matematyczne:)
OdpowiedzUsuńA Kostka to by już mogła ulec Szymkowi, nie?
Pozdrawiam:)
Jak sobie wyobraziłam Bernardiego i całą drużynę za jego plecami jak przyglądają się poczynaniom Simona tak wybuchnęłam śmiechem. Ale jakbym była na miejscu Kostki to by mi do śmiechu wcale nie było. Widać że zmiękczył ją tymi pocałunkami. Oj Kostka to wredna jest chłopak dalej będzie się męczył by ta się z nim umówiła. Pola i Kuba, no proszę takie to młode a tylko stosunki im w głowie :))) Wybaczcie nie napisze już nic więcej bo zacznę wyć ze śmiechu
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczkami, rozdział prześmieszny i w ogóle taki super. Moja wyobraźnia też nie próżnowała i teraz leje ze śmiech, jak wyglądała cała akcja z Simonem i Kostką w roli głównej...ale Bernardi groźny z tą siłownią :D
OdpowiedzUsuńA Pola i Popiwczak to będzie przezabawny związek z temperamentem <3
Pola jest tak samo zboczona jak ja, no może trochę mniej. Będzie z nich cudowna para, o ile w ogóle będzie. No dobra, wszyscy wiedzą, że będzie.
OdpowiedzUsuńZleciałam z krzesła, gdy wyobraziłam sobie Bernardiego i resztę oraz Szymka całującego (molestującego) Kostkę.
Jak dla mnie za krótkie, ale dla mnie coś z Kubą zawsze będzie za krótkie, bo ja wyznaję zasadę, że Kuby nigdy za dużo.
Pozdrawiam i dużo weny wam obu życzę :D
Super,super,super;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :)
Może dlatego,że uwielbiam Jastrzębie <3
Pozdrawiam,Maja :)
stosunki xD Szymek, nie przeklinaj, >.<
OdpowiedzUsuńPola ma rację! Facet ma się starać, tak! :D
OdpowiedzUsuńEjjj, bardzo lubię korepetycje, aczkolwiek ja wolę chemie, a nie matematykę ^^
Aż mi narobiłyście ochoty na Milkę. ; /
OdpowiedzUsuńStosunki i to na 69 stronie. ^^
Rozdział genialny.
Czekam na kolejny. ; )
Pozdrawiam.
Hahahha...uwielbiam waszą nieograniczoną wyobraźnie :D
OdpowiedzUsuńSkąd czerpiecie wizje? :p
Super jest Szymek i Kuba i Kubiak <3 Dzięki wam coraz bardziej kocham Jastrzębie i kibicuje im w rozgrywkach (ładnie pocisnęli Resovie)
Liczę na szybkie dodanie nowej części :>
Ale ten Simon męski...Mrrr :D Pokazał się z jak najlepszej strony w tym rozdziale, taki stanowczy i pewny swoich uczuć <3 Kostka na pewno niedługo to doceni i będą bardzo szczęśliwi ze sobą :D Kibicuje ich związkowi od początku :>
OdpowiedzUsuńA co do Poli i Kuby to są młodzi, mogą się bawić, szaleć i myśleć o różnych stosunkach :p
Świetny rozdział z niecierpliwieniem czekam na następny ;3 Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSimon jest debilem. Jakby po prostu nie mógł zwyczajnie zabiegać o Kostkę. Patafian jeden. Ale jeden z trzech Niemców, którzy są "normalni". Rozwijajcie akcję, chcę więcej Szymka! :)
OdpowiedzUsuńJestwm bardzo kiepska z matmy i bladego pojęcia nie mam na czym polegają sytosunki matematyczne więc bezkarnie moglam mieć nieczyste myśli:)
OdpowiedzUsuńOmniomniomniom <3 Ileż tu się wydarzyło, jak mnie nie było.
OdpowiedzUsuńKonstancja na pewno będzie z Szymkiem, nie ma bata :D
A Kuba bardziej się chyba skupia na Poli niż na matmie :>
Czekam na następną część opowiadania
Jak zwykle świetnie :p Ehh te skojarzenie, zupełnie jak ja :D Ty się Popiwczak na matmie skup, a nie tu się za dziewczyny bierzesz. Ta sytuacja z Bernardim mnie powaliła. Z niecierpliwością czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na pierwszy rozdział: niepojete-szczescie.blogspot.com
Zapraszam również na drugą odsłonę: niepojete-szczescie.blogspot.com
UsuńPozdrawiam :)
Nowy szablon jest bardzo ładny. ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć na własne oczy tą scenę z Bernardim, musiało śmiesznie to wyglądać.
Pozdrawiam! :)
No, No... Naszego Jakuba ciągnie do Poli i ze wzajemnością. Na pewno ze wzajemnością :) Mam nadzieję, że Simon nadal będzie zabiegał o uczucia i zainteresowanie starszej z sióstr. Ich podchody są takie słodkie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
przez to wasze posłowie aż muszę sprawdzić, jak mam wasz blog zapisany, bo jeszcze na jakąś szowinistkę wyjdę. :D
OdpowiedzUsuńSimooon! *-* matko boska, jak ja go lubię jako takiego miłosnego natręta. Kosteczko, jeśli nie chcesz Szymka to ja go chętnie wezmę. i poproszę o dużą dawkę miziania po szyi. :D
Oj, Kuba, z tymi stosunkami to ci się udało. Niemniej jednak największym zboczeńcem to i tak jest tutaj Pola. :)