Pola
Wstawanie o czwartej na co
dzień uznawałam jako występek karalny, ale nie w tym przypadku. Dzisiaj cała w
skowronkach zerwałam się z łóżka, wpadłam do pokoju Konstancji i zaśpiewałam
się jej do ucha: „Właśnie wstał nowy dzień! Jeszcze raz do zdobycia, cały świat
o tym wie!”. Rudowłosa skrzywiła się i chyba zamierzała jeszcze pospać, ale
włączyłam jej radio dość głośno, nie pozwalając jej na chwilę lenistwa.
- Rzeszów, Rzeszów niech
żyje, żyje nam! – zaśpiewałam, smarując kanapki dżemem truskawkowym. Kostka
niemrawo wkroczyła do kuchni, przecierając oczy, i nastawiła wodę na herbatę. –
Kostka, zobaczę Igłę! Na żywo! Wreszcie!
- No wiem przecież –
odburknęła. - Trąbisz o tym od tygodnia.
- Bo się cieszę! –
krzyknęłam.
Siostra nie podzielała
mojego entuzjazmu ani teraz, ani niecałą godzinę później, kiedy wsiadałyśmy do
autobusu. Dobrze widziałam, jak stojąc przy drzwiach, patrzy za Kubiakiem,
który zniknął w środku. Ja byłam w tyle, ale mogłam posłać jej uśmiech pełen
triumfu, bo kierowca otworzył tylne wejście, do którego popędziłam, więc mogłam
spokojnie zająć miejsce obok Michała i pokazać siostrze język. Prawie zmiażdżyła
mnie wzrokiem, siadając za nami, ale tamta irytacja nie dorasta do pięt tej,
która pojawiła się, gdy Simon podszedł do niej i zapytał, czy może się dosiąść.
Wprawdzie powiedziała, że nie, ale on raczej nic sobie z tego nie robił.
Droga do Rzeszowa zajęła
nam nieco ponad cztery godziny. O dziesiątej miał być rozruch na hali, więc
tylko zanieśliśmy bagaże do hotelu Blue
Diamond i pojechaliśmy na Podpromie.
Rzeszów nie był
zachwycający. Brakowało w nim uroku tych starych miast, na każdym skrzyżowaniu stała
jakaś galeria, a oazy zieleni ograniczały się do skwerów nad Wisłokiem. Rzeszów
to dobre miasto dla kogoś, kto lubi nowoczesność i zakupy.
Wyszłam z autobusu i wraz z
Kubiakiem ruszyłam w stronę wejścia. Resoviacy kończyli trening, a jeden z
zawodników na nasz widok zszedł z boiska i ruszył w naszym kierunku. Moje oczy,
w których pojawiły się iskierki, powiększyły się do granic możliwości, a Kubiak
musiał mnie popychać do przodu. Nie zapanowałam nad sobą i rzuciłam się
Ignaczakowi na szyję.
- Boże, Igła! To
najprawdziwszy Igła! Tu stoi no! Kostka, Igła tu jest! Mój Boże, to
niesamowite! Jestem twoją hotką, kuźwa jego mać. Uwielbiam cię!
Zapadła cisza. Minę Krzyśka
mogłam sobie tylko wyobrazić, natomiast Michał pewnie ledwo powstrzymywał się
od wybuchnięcia śmiechem.
- Co jej? – spytał Igła,
kiedy się od niego odkleiłam.
- Siedziała obok mnie w
autobusie. Udzieliło jej się – odparł Kubiak, mierzwiąc mi włosy, a ja nadal
wyszczerzałam się w kierunku lekko zszokowanego libero.
- Ach, rozumiem. Krzysiek
jestem – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Patrzyłam na nią, nie
bardzo wiedząc, co mam zrobić.
- Teraz powinnaś podać
swoje imię – szepnął mi do ucha Michał, a ja się zarumieniłam.
- A ja Pola –
odpowiedziałam lekko zażenowana, ściskając jego dłoń. – Jesteś moim idolem!
Krzysiek stwierdził, że
jego samoocena podskoczyła w górę o sto punktów, a ja się odwróciłam i ujrzałam
Konstancję, która podążała w naszą stronę z mordem w oczach, poprawiając swoją
biało-pomarańczową bluzę.
- A tej co się stało? – zapytał
Igła, opierając się na moim ramieniu, przez co prawie kolana mi się ugięły. I
to bynajmniej nie przez jego ciężar.
- Ta siedziała z Tischerem
– rzucił Kubiak, puszczając do mnie oczko. – Chyba lepiej jej teraz nie
wchodzić w drogę.
Wzruszyłam ramionami. W
końcu miałam z Szymkiem współpracować, no nie?
Kostka
Wstawanie wcześnie rano nie
należało do moich ulubionych zajęć. Nie podzielałam entuzjazmu Poli; lubiłam ta
pracę, ale jednym wielkim minusem były właśnie wyjazdy. Miałam wyrzuty
sumienia, że przeze mnie moja siostra opuści zajęcia szkolne. Jednak gdybym jej
nie zabrała to gniewałaby się na mnie do następnego meczu między Resovią a
Jastrzębskim. Nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Stojąc pod autokarem
wypatrywałam Kubiaka. Na moje nieszczęście kierowca otworzył również tylne
drzwi i Pola wyścignęła mnie w wyścigu o miejsce obok Michała. Mordowałam ich
wzorkiem. Kiedy przybijali sobie piąteczki, zajęłam miejsce za nimi.
-Chyba jeszcze nigdy
dziewczyny się o mnie nie biły. - stwierdził ze śmiechem mój przyjaciel.
-Miałam szesnaście lat.
Przywaliłam Julii Kantowskiej, bo cię objęła. - przypomniałam przyjmującemu, a
Pola strzeliła iście epickiego fejspalma.
-Już pamiętam. - stwierdził
Michał. - Dlatego potem się do mnie nie odzywała!
-Ja się o ciebie biłam, a
ty tak mi odpłacasz. - powiedziałam przybierając najsmutniejszy wyraz twarzy
jaki miałam w swoim repertuarze, ale Michał się nie dał.
-I tak się z tobą nie
zamienię. - rzekł, odpinając biało-pomarańczową bluzę.
-Nie kocham was. -
stwierdziłam, obrażając się niczym małe dziecko.
-Mogę się dosiąść? - głos
dochodzący z boku o mało nie przyprawił mnie o zawał. Byłam tak pochłonięta
rozmową z Michałem, że nie zauważyłam opierającego jedną rękę o siedzenie obok,
szczerzącego się niemiłosiernie Simona.
-Nie. - odparłam. -
Umówiłam się z Łukaszem. - sprostowałam podnosząc się nieznacznie z zajmowanego
miejsca i machając do wchodzącego z przodu środkowego. Środkowy odwzajemnił
uśmiech, podążając w moim kierunku. Matko i córko w co ja się pakuję?!
-No to będzie musiał
znaleźć sobie inne miejsce, bo mam zamiar spędzić tu kilka najbliższych godzin. -
stwierdził rozgrywający, zajmując miejsce obok. Środkowy zmrużył oczy, a ja
wzruszyłam ramionami. Oparłam głowę o siedzenie, modląc się o szybkie oddanie
się krainie Morfeusza. Niestety, jak na złość świat snów nie chciał mnie za
swego gościa.
Minął jakiś czas, Niemiec
na całe szczęście milczał. Kątem oka widziałam jak często na mnie patrzy. Mogę
wydłubać mu te paczydła? Proszę.
Jego ręka powędrowała
niebezpiecznie blisko. Położył ją na oparcie fotela. Zmrużyłam oczy, choć
zapewne tego nie zauważył.
-Gdzie mi z ta łapą?
-Niewygodnie mi. -
tłumaczył Simon.
-Trzeba było tak nie
rosnąć. - wycedziłam. Spojrzałam na niego po raz pierwszy od wyjazdu z
Jastrzębia.
-No co tak wrogo Kosteczko.
- mogę zabić? Powiedzcie, że mogę! - Przecież cię nie dotykam.
-Nie masz prawa mówić mi
Kosteczko, to raz. Po drugie pewnie byś chciał mnie po dotykać, a temu chcę
zapobiec. - a jeszcze tydzień temu byłam miła. Jak to się wszystko zmienia.
-Jak cholera.
-Co jak cholera? -
zdziwiłam się. Myślałam, że to już koniec konwersacji, ale nic bardziej
mylnego.
-No masz racje. - przyznał.
Pod bujnym zarostem dostrzegłam, ze Niemiec się rumieni. Zrozumiałam. Mam to
traktować jako komplement czy uznać, że jest totalnie zboczony?
-Jesteś idiotą.
-Podobno całkiem fajnym.
-Podnoś sobie samoocenę. -
prychnęłam.
-No skoro ty nie chcesz, to
sam sobie muszę.
-To znajdź sobie
dziewczynę.
-Pracuję nad tym.
-Nie tędy droga. - po tych
słowach zauważyłam jak Pola posyła znaczące spojrzenie. Przecież nic nie
obiecałam prawda? Simon nie jest w moim typie. Tak trudno to pojąć?
Kiedy dojechaliśmy,
wściekła opuściłam autokar. Najdłuższe godziny w moim życiu, tyle w temacie.
Zmierzałam w kierunku Poli,
Michała i Krzyśka Ignaczaka, pierwszym dwóm fundując mord w oczach, jak to
robiłam od wczesnego ranka. W sumie nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, więc
udałam się w kierunku Bartmana, którego dostrzegłam w oddali.
Pola
Nuciłam pod nosem „Wszystko jedno” i wiązałam moje zielone
trampki, a kucyk, w który związałam włosy niemal na czubku głowy, przy
pochylaniu się łaskotał mnie aż w nos. Sprawdziłam jeszcze raz, czy mam w
niewielkiej torebce portfel, aparat i niewielki przewodnik po Rzeszowie, a
następnie wyszłam z mojego i kostkowego apartamentu.
- Gdzie idziesz?
Popiwczak chyba miał
monopol na straszenie mnie, bo znów podskoczyłam lekko przerażona, ale nie
dałam tego po sobie poznać. Odwróciłam się wbiłam w niego wzrok swoich
zielonych oczu.
- Na spacer.
- Mogę iść z tobą?
- Lepiej zostań w hotelu.
- Czemu? – spytał, patrząc
na mnie pytająco, i uniósł kąciki ust w górę, prezentując, hm, wcale nie
brzydki uśmiech.
- Bo jak z niego wyjdziesz,
to oszpecisz Rzeszów – odparłam, widząc, jak jego wyraz twarzy diametralnie się
zmienia. Opuściłam hotel Blue Diamond
w przeświadczeniu, że jestem okropnie wredną istotą.
Zwiedzanie nieznanego
miasta może nie było zbyt mądrym pomysłem, ale za to pasowało do mnie idealnie.
Dotarłam na przystanek autobusowy i spojrzałam na rozkład jazdy, szukając
poszczególnych ulic, których nazwy widniały na planie stolicy Podkarpacia w
przewodniku.
Najpierw padło na ulicę
Wierzbową, z której zeszłam na deptak obok Wisłoka i ruszyłam – według planu – w
stronę Podpromia. Moja orientacja w terenie mnie nie zawiodła i niedługo potem
ujrzałam charakterystyczne kształty hali. Gdzieś niedaleko podobno była wielka
galeria – Millenium Hall – ale uznałam, że wstępować tam nie ma sensu (a
przynajmniej nie samej), więc ruszyłam w kierunku rynku, który chyba był jedną
z ładniejszych części miasta. Kiedy szłam wzdłuż niego, jak na złość padła mi
bateria w telefonie i musiałam schować słuchawki do torebki, z czego zadowolona
nie byłam.
- Pola? – Obróciłam głowę w
stronę, z której dobiegał głos, i ujrzałam przed sobą uśmiechniętego od ucha do
ucha Krzyśka Ignaczaka. – Tak myślałem, że to ty.
- Dobrą pamięć masz –
stwierdziłam, odwzajemniając uśmiech. Igła machnął ręką, stwierdzając, że nie
we wszystkich sytuacjach.
- Zwiedzasz? – Pokiwałam
głową. – A nie boisz się? Sama po obcym mieście?
Zaśmiałam się, wzruszając
ramionami, po czym przystawiłam oko do wizjera i zrobiłam zdjęcie ratuszowi.
- Zawsze tak robię, gdy
jadę z drużyną na mecz. A wiesz, mieszkam z Kostką – ona jest statystykiem,
więc musi jednocześnie być przy zespole i mnie mieć na oku, dlatego zostawić
mnie nie może. Chociaż i tak czasem to robi – zakończyłam, rozkładając
bezradnie ręce. – A ty gdzie maszerujesz?
- W sklepie byłem, do domu
wracam – odparł Ignaczak. – Może masz ochotę się pobawić z moimi dziećmi? –
spytał, patrząc na mnie chytrze. Zmarszczyłam lekko brwi.
- Dlaczego odnoszę dziwne
wrażenie, że ty masz w tym jakiś duży interes?
- Bo przygotować
romantyczną kolację dla żony i potrzebuję kogoś, kto mi pomoże nie tylko z
dzieciakami? No weź, nie daj się prosić. Małe Igiełki to przecież takie słodkie
stworzonka!
Nawet bez tego argumentu
zdecydowałabym się jechać, bo pomaganie idolowi w przygotowywaniu kolacji i
opiece nad maluchami było dla mnie jak jakiś piękny sen, zwłaszcza że – jak się
później okazało – były to istoty przekochane, przesłodkie i przeogromnie
podobne do tatusia. Dominika wieszała mi się na szyi a Sebastian non stop
zaciągał mnie do swojego pokoju, żeby pokazać mi swoje zabawki. Dodatkowo
miałam okazję pomóc mu przy zadaniu z matematyki, bo jego ojciec miał całe ręce
upaciane składnikami, a mi po głowie cały czas błąkało się jedno pytanie.
Czy ja umarłam i znalazłam
się w niebie?
Kostka
Wciąż byłam śmiertelnie
obrażona na Polę i Michała.
Zbyszek chyba przeczuwał,
że siedzę sama i nudzę się niemiłosiernie, gdyż wysłał mi wiadomość, że mam
przyjechać na Podpromie. Nie mając nic innego do roboty, zadzwoniłam po
taksówkę.
Pod halą pojawiłam się pół
godziny później. Polski atakujący czekał na mnie na parkingu. Przywitał mnie z
radosnym uśmiechem, po czym pociągnął za sobą. Wylądowaliśmy w jednej z szatni.
Z doświadczenia wiedziałam, że nie wróży to dobrze. Patrzyłam na niego
pytająco, ale rzucił tylko we mnie jakimiś dresami.
-Ubieraj się. - zarządził.
- Wymyśliliśmy sobie, że pogramy, ale brakowało nam jednego zawodnika, więc
pomyślałem o tobie.- wyjaśnił.
-Chyba cię Bóg opuścił. -
powiedziałam, mrużąc oczy. - Zabijecie mnie przecież!
-Nie marudź. - mruknął z
szelmowskim uśmiechem, po czym opuścił szatnię. Nie mając większego wyboru,
zaczęłam się przebierać w przyniesione przez Zbyszka ubrania. Wcale nie były na
mnie za duże...
Kiedy dołączyłam do
chłopaków, powitały mnie głośnie śmiechy i gwizdy, które Bóg wie co oznaczały.
Wyglądałam komicznie i nikt mi nie powie, że było inaczej.
-Chłopaki to Kostka, moja
koleżanka. - przedstawiał mnie Zbigniew. - Ostra z niej laska, więc uważajcie.
- posłałam mu spojrzenie mordercy, ale nic sobie z tego nie robił. - Chłopaków
na pewno znasz temu oszczędzimy sobie szopkę związaną z zapoznaniem. Grasz z
Jochenem, Lukasem i Paulem. Rób rozgrzewkę. - kiedy tak do mnie mówił,
przypomniało mi się dlaczego go nie lubię. Zbyszek był dla mnie zbyt władczy.
Takie same charaktery nie bardzo się tolerowały a my często to udowadnialiśmy.
Mimo to wolałam być z nim, niż patrzeć na gębę wnerwiającego mnie Kubiaka.
Po solidnej rozgrzewce, w
której towarzyszył mi czeski rozgrywający, zabraliśmy się do gry. Chłopcy z
drużyny wyżywali się na biednej i osamotnionej dziewczynie, ale moi towarzysze
wspierali mnie w miarę możliwości, a przeciwnikom, że się brzydko wyrażę,
kopara spadała, gdy nie radzili sobie z moją piękną, techniczną zagrywką.
Bartman nie przyprowadza
byle jakich ludzi.
Mój humor zepsuł się, gdy
kilka razy z rzędu zaatakowałam w siatkę. Wybitnie nie grałam, ale takie błędy
nie zdarzały mi się często. Z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że spokojnie
reprezentowałam poziom drugiej ligi, więc całkiem dobry jak na osobę grającą
raz na ruski rok.
-Moja wina. - szepnął
Lukas, kiedy zobaczył jak zaciskam dłonie w pięści. - Postaram się poprawić. -
dorzucił z szerokim uśmiechem, który również i mi się udzielił.
blue: Powoli, powoli się rozkręcamy. Aż dziwne, że tak powoli.
Iśka: Miało być bez posłowia, ale niech już będzie. Do boju Delecto <3
Ja WAS KOCHAM :)
OdpowiedzUsuńsuper i nie mogę się doczekać więcej Kuby :)
Obie są nie miłe dla swoich ' wybrańców ', no,ale przecież są siostrami :) Z własnego doświadczenia wiem, że to zobowiązuje :) Myślę jednak, że obie nie będą mogły jednak oprzeć się chłopakom, mimo swoich trudnych charakterów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj tam dla mnie Rzeszów ma swój urok choć nie powiem starego miasta tam jak na lekarstwo :P Pola i jej reakcja na Igłę, jakby to nie był Krzyś to pewnie by wziął ją za nienormalną, ale to przecież Krzysiek i szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego :) Jak widać się opłaciło bo potem dzięki szczęściu Pola spotkała go jeszcze i tym sposobem spędziła miły dzień z całą gromadką Igiełek tych starszych i młodszych :) Kostka, to dla mnie ciężko orzech do zgryzienia a Simonowi to ja życzę ogromu cierpliwości bo nie zanosi się prędko by ten ja złamał. Zagrać z Soviakami każdy by chciał, ale jakby mi tak Bartman rozkazywał to bym go w 4 litery kopnęła
OdpowiedzUsuńno to akcja si rozkręca:) z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Uwielbiam to.!!! i nic więcej nie dodam.. ; )
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się nadrobić całe siedem rozdziałów i jestem z siebie dumna i zadowolona, że postanowiłam to zrobić, bo z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że jednym z bohaterów jest Popiwczak, który jest przesłodki i kompletnie nie rozumiem Poli i jej negatywnego stosunku do libero. Zresztą młodsza z sióstr to moja idolka. Ona i Kubiak rozwalają mnie na łopatki. Dodatkowo ona potrafi sobie zjednać każdego siatkarza, czego jej zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
Oj Kostka, Kostka, kobieto, co ty robisz z tym Szymonem? W sumie Pola nie lepsza. Dla Igły to jej zachowanie nawet zapewne dziwne nie było, w końcu to Igła jest.
OdpowiedzUsuńLukas jest słodki! Ale nie, ja nie o Lukasie :P Pola i Misiek nieźle wkurzyli Kostkę :D A Simon też porządnie na nerwy działa :D Ale dziewczyna sobie poradzi :D Też bym chciała pomóc Igle!
OdpowiedzUsuńZnając siebie to pewnie zemdlałabym widząc Igłę;D Ale że też Krzysiek nie bał się "hotce" powierzyc swoich dzieci to dziwne;D Ale zresztą to Ignaczak, u niego wszystko możliwe;D
OdpowiedzUsuńNo ja tak zazdroszczę Poli, żee... ło. I Tobie też, Bluśka ♥
OdpowiedzUsuńI taki Igła, taki romantyczny, to taki słodki Igła ;) Taki mały wielki skarb!
Uwielbiam waszego bloga. Trafiłam tu niedawno i musiałam przeczytać całość, bo jest przegenialne :D
OdpowiedzUsuńSuper opisujesz Kubę i Simona ;) (osobiście bardzo ich lubię)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
PS. Poleciłam wszystkim koleżankom
A ja, cholera, zazdroszczę i Poli, że może przytulać się do Ignaczaka i niańczyć jego dzieci, i Kostce, bo przyjaźni się z nieco despotycznym Zbychem, którego uwielbiam. *.*
OdpowiedzUsuńLeżę i kwiczę i chyba za szybko się nie podniosę. Szymek jest po prostu moim mistrzem! Niby powie zwyczajne zdanie, a mnie to śmieszy. Czy to ze mną jest coś nie tak? Niemniej jednak uwielbiam go. I kropka.
Szymek nie posuwa się ani o krok w stosunkach z Kostką:). Z jakichś mało konkretnych powodów ona go olewa!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie i błagam o następny rozdział, bo nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńKuba jest jakiś taki uroczy jak się droczy :>