niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 8



Pola
Wstawanie o czwartej na co dzień uznawałam jako występek karalny, ale nie w tym przypadku. Dzisiaj cała w skowronkach zerwałam się z łóżka, wpadłam do pokoju Konstancji i zaśpiewałam się jej do ucha: „Właśnie wstał nowy dzień! Jeszcze raz do zdobycia, cały świat o tym wie!”. Rudowłosa skrzywiła się i chyba zamierzała jeszcze pospać, ale włączyłam jej radio dość głośno, nie pozwalając jej na chwilę lenistwa.
- Rzeszów, Rzeszów niech żyje, żyje nam! – zaśpiewałam, smarując kanapki dżemem truskawkowym. Kostka niemrawo wkroczyła do kuchni, przecierając oczy, i nastawiła wodę na herbatę. – Kostka, zobaczę Igłę! Na żywo! Wreszcie!
- No wiem przecież – odburknęła. - Trąbisz o tym od tygodnia.
- Bo się cieszę! – krzyknęłam.
Siostra nie podzielała mojego entuzjazmu ani teraz, ani niecałą godzinę później, kiedy wsiadałyśmy do autobusu. Dobrze widziałam, jak stojąc przy drzwiach, patrzy za Kubiakiem, który zniknął w środku. Ja byłam w tyle, ale mogłam posłać jej uśmiech pełen triumfu, bo kierowca otworzył tylne wejście, do którego popędziłam, więc mogłam spokojnie zająć miejsce obok Michała i pokazać siostrze język. Prawie zmiażdżyła mnie wzrokiem, siadając za nami, ale tamta irytacja nie dorasta do pięt tej, która pojawiła się, gdy Simon podszedł do niej i zapytał, czy może się dosiąść. Wprawdzie powiedziała, że nie, ale on raczej nic sobie z tego nie robił.
Droga do Rzeszowa zajęła nam nieco ponad cztery godziny. O dziesiątej miał być rozruch na hali, więc tylko zanieśliśmy bagaże do hotelu Blue Diamond i pojechaliśmy na Podpromie.
Rzeszów nie był zachwycający. Brakowało w nim uroku tych starych miast, na każdym skrzyżowaniu stała jakaś galeria, a oazy zieleni ograniczały się do skwerów nad Wisłokiem. Rzeszów to dobre miasto dla kogoś, kto lubi nowoczesność i zakupy.
Wyszłam z autobusu i wraz z Kubiakiem ruszyłam w stronę wejścia. Resoviacy kończyli trening, a jeden z zawodników na nasz widok zszedł z boiska i ruszył w naszym kierunku. Moje oczy, w których pojawiły się iskierki, powiększyły się do granic możliwości, a Kubiak musiał mnie popychać do przodu. Nie zapanowałam nad sobą i rzuciłam się Ignaczakowi na szyję.
- Boże, Igła! To najprawdziwszy Igła! Tu stoi no! Kostka, Igła tu jest! Mój Boże, to niesamowite! Jestem twoją hotką, kuźwa jego mać. Uwielbiam cię!
Zapadła cisza. Minę Krzyśka mogłam sobie tylko wyobrazić, natomiast Michał pewnie ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Co jej? – spytał Igła, kiedy się od niego odkleiłam.
- Siedziała obok mnie w autobusie. Udzieliło jej się – odparł Kubiak, mierzwiąc mi włosy, a ja nadal wyszczerzałam się w kierunku lekko zszokowanego libero.
- Ach, rozumiem. Krzysiek jestem – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Patrzyłam na nią, nie bardzo wiedząc, co mam zrobić.
- Teraz powinnaś podać swoje imię – szepnął mi do ucha Michał, a ja się zarumieniłam.
- A ja Pola – odpowiedziałam lekko zażenowana, ściskając jego dłoń. – Jesteś moim idolem!
Krzysiek stwierdził, że jego samoocena podskoczyła w górę o sto punktów, a ja się odwróciłam i ujrzałam Konstancję, która podążała w naszą stronę z mordem w oczach, poprawiając swoją biało-pomarańczową bluzę.
- A tej co się stało? – zapytał Igła, opierając się na moim ramieniu, przez co prawie kolana mi się ugięły. I to bynajmniej nie przez jego ciężar.
- Ta siedziała z Tischerem – rzucił Kubiak, puszczając do mnie oczko. – Chyba lepiej jej teraz nie wchodzić w drogę.
Wzruszyłam ramionami. W końcu miałam z Szymkiem współpracować, no nie?

Kostka
Wstawanie wcześnie rano nie należało do moich ulubionych zajęć. Nie podzielałam entuzjazmu Poli; lubiłam ta pracę, ale jednym wielkim minusem były właśnie wyjazdy. Miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie moja siostra opuści zajęcia szkolne. Jednak gdybym jej nie zabrała to gniewałaby się na mnie do następnego meczu między Resovią a Jastrzębskim. Nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Stojąc pod autokarem wypatrywałam Kubiaka. Na moje nieszczęście kierowca otworzył również tylne drzwi i Pola wyścignęła mnie w wyścigu o miejsce obok Michała. Mordowałam ich wzorkiem. Kiedy przybijali sobie piąteczki, zajęłam miejsce za nimi.
-Chyba jeszcze nigdy dziewczyny się o mnie nie biły. - stwierdził ze śmiechem mój przyjaciel.
-Miałam szesnaście lat. Przywaliłam Julii Kantowskiej, bo cię objęła. - przypomniałam przyjmującemu, a Pola strzeliła iście epickiego fejspalma.
-Już pamiętam. - stwierdził Michał. - Dlatego potem się do mnie nie odzywała!
-Ja się o ciebie biłam, a ty tak mi odpłacasz. - powiedziałam przybierając najsmutniejszy wyraz twarzy jaki miałam w swoim repertuarze, ale Michał się nie dał.
-I tak się z tobą nie zamienię. - rzekł, odpinając biało-pomarańczową bluzę.
-Nie kocham was. - stwierdziłam, obrażając się niczym małe dziecko.
-Mogę się dosiąść? - głos dochodzący z boku o mało nie przyprawił mnie o zawał. Byłam tak pochłonięta rozmową z Michałem, że nie zauważyłam opierającego jedną rękę o siedzenie obok, szczerzącego się niemiłosiernie Simona.
-Nie. - odparłam. - Umówiłam się z Łukaszem. - sprostowałam podnosząc się nieznacznie z zajmowanego miejsca i machając do wchodzącego z przodu środkowego. Środkowy odwzajemnił uśmiech, podążając w moim kierunku. Matko i córko w co ja się pakuję?!
-No to będzie musiał znaleźć sobie inne miejsce, bo mam zamiar spędzić tu kilka najbliższych godzin. - stwierdził rozgrywający, zajmując miejsce obok. Środkowy zmrużył oczy, a ja wzruszyłam ramionami. Oparłam głowę o siedzenie, modląc się o szybkie oddanie się krainie Morfeusza. Niestety, jak na złość świat snów nie chciał mnie za swego gościa.
Minął jakiś czas, Niemiec na całe szczęście milczał. Kątem oka widziałam jak często na mnie patrzy. Mogę wydłubać mu te paczydła? Proszę.
Jego ręka powędrowała niebezpiecznie blisko. Położył ją na oparcie fotela. Zmrużyłam oczy, choć zapewne tego nie zauważył.
-Gdzie mi z ta łapą?
-Niewygodnie mi. - tłumaczył Simon.
-Trzeba było tak nie rosnąć. - wycedziłam. Spojrzałam na niego po raz pierwszy od wyjazdu z Jastrzębia.
-No co tak wrogo Kosteczko. - mogę zabić? Powiedzcie, że mogę! - Przecież cię nie dotykam.
-Nie masz prawa mówić mi Kosteczko, to raz. Po drugie pewnie byś chciał mnie po dotykać, a temu chcę zapobiec. - a jeszcze tydzień temu byłam miła. Jak to się wszystko zmienia.
-Jak cholera.
-Co jak cholera? - zdziwiłam się. Myślałam, że to już koniec konwersacji, ale nic bardziej mylnego.
-No masz racje. - przyznał. Pod bujnym zarostem dostrzegłam, ze Niemiec się rumieni. Zrozumiałam. Mam to traktować jako komplement czy uznać, że jest totalnie zboczony?
-Jesteś idiotą.
-Podobno całkiem fajnym.
-Podnoś sobie samoocenę. - prychnęłam.
-No skoro ty nie chcesz, to sam sobie muszę.
-To znajdź sobie dziewczynę.
-Pracuję nad tym.
-Nie tędy droga. - po tych słowach zauważyłam jak Pola posyła znaczące spojrzenie. Przecież nic nie obiecałam prawda? Simon nie jest w moim typie. Tak trudno to pojąć?
Kiedy dojechaliśmy, wściekła opuściłam autokar. Najdłuższe godziny w moim życiu, tyle w temacie.
Zmierzałam w kierunku Poli, Michała i Krzyśka Ignaczaka, pierwszym dwóm fundując mord w oczach, jak to robiłam od wczesnego ranka. W sumie nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, więc udałam się w kierunku Bartmana, którego dostrzegłam w oddali.

Pola
Nuciłam pod nosem „Wszystko jedno” i wiązałam moje zielone trampki, a kucyk, w który związałam włosy niemal na czubku głowy, przy pochylaniu się łaskotał mnie aż w nos. Sprawdziłam jeszcze raz, czy mam w niewielkiej torebce portfel, aparat i niewielki przewodnik po Rzeszowie, a następnie wyszłam z mojego i kostkowego apartamentu.
- Gdzie idziesz?
Popiwczak chyba miał monopol na straszenie mnie, bo znów podskoczyłam lekko przerażona, ale nie dałam tego po sobie poznać. Odwróciłam się wbiłam w niego wzrok swoich zielonych oczu.
- Na spacer.
- Mogę iść z tobą?
- Lepiej zostań w hotelu.
- Czemu? – spytał, patrząc na mnie pytająco, i uniósł kąciki ust w górę, prezentując, hm, wcale nie brzydki uśmiech.
- Bo jak z niego wyjdziesz, to oszpecisz Rzeszów – odparłam, widząc, jak jego wyraz twarzy diametralnie się zmienia. Opuściłam hotel Blue Diamond w przeświadczeniu, że jestem okropnie wredną istotą.
Zwiedzanie nieznanego miasta może nie było zbyt mądrym pomysłem, ale za to pasowało do mnie idealnie. Dotarłam na przystanek autobusowy i spojrzałam na rozkład jazdy, szukając poszczególnych ulic, których nazwy widniały na planie stolicy Podkarpacia w przewodniku.
Najpierw padło na ulicę Wierzbową, z której zeszłam na deptak obok Wisłoka i ruszyłam – według planu – w stronę Podpromia. Moja orientacja w terenie mnie nie zawiodła i niedługo potem ujrzałam charakterystyczne kształty hali. Gdzieś niedaleko podobno była wielka galeria – Millenium Hall – ale uznałam, że wstępować tam nie ma sensu (a przynajmniej nie samej), więc ruszyłam w kierunku rynku, który chyba był jedną z ładniejszych części miasta. Kiedy szłam wzdłuż niego, jak na złość padła mi bateria w telefonie i musiałam schować słuchawki do torebki, z czego zadowolona nie byłam.
- Pola? – Obróciłam głowę w stronę, z której dobiegał głos, i ujrzałam przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Krzyśka Ignaczaka. – Tak myślałem, że to ty.
- Dobrą pamięć masz – stwierdziłam, odwzajemniając uśmiech. Igła machnął ręką, stwierdzając, że nie we wszystkich sytuacjach.
- Zwiedzasz? – Pokiwałam głową. – A nie boisz się? Sama po obcym mieście?
Zaśmiałam się, wzruszając ramionami, po czym przystawiłam oko do wizjera i zrobiłam zdjęcie ratuszowi.
- Zawsze tak robię, gdy jadę z drużyną na mecz. A wiesz, mieszkam z Kostką – ona jest statystykiem, więc musi jednocześnie być przy zespole i mnie mieć na oku, dlatego zostawić mnie nie może. Chociaż i tak czasem to robi – zakończyłam, rozkładając bezradnie ręce. – A ty gdzie maszerujesz?
- W sklepie byłem, do domu wracam – odparł Ignaczak. – Może masz ochotę się pobawić z moimi dziećmi? – spytał, patrząc na mnie chytrze. Zmarszczyłam lekko brwi.
- Dlaczego odnoszę dziwne wrażenie, że ty masz w tym jakiś duży interes?
- Bo przygotować romantyczną kolację dla żony i potrzebuję kogoś, kto mi pomoże nie tylko z dzieciakami? No weź, nie daj się prosić. Małe Igiełki to przecież takie słodkie stworzonka!
Nawet bez tego argumentu zdecydowałabym się jechać, bo pomaganie idolowi w przygotowywaniu kolacji i opiece nad maluchami było dla mnie jak jakiś piękny sen, zwłaszcza że – jak się później okazało – były to istoty przekochane, przesłodkie i przeogromnie podobne do tatusia. Dominika wieszała mi się na szyi a Sebastian non stop zaciągał mnie do swojego pokoju, żeby pokazać mi swoje zabawki. Dodatkowo miałam okazję pomóc mu przy zadaniu z matematyki, bo jego ojciec miał całe ręce upaciane składnikami, a mi po głowie cały czas błąkało się jedno pytanie.
Czy ja umarłam i znalazłam się w niebie?

Kostka
Wciąż byłam śmiertelnie obrażona na Polę i Michała.
Zbyszek chyba przeczuwał, że siedzę sama i nudzę się niemiłosiernie, gdyż wysłał mi wiadomość, że mam przyjechać na Podpromie. Nie mając nic innego do roboty, zadzwoniłam po taksówkę.
Pod halą pojawiłam się pół godziny później. Polski atakujący czekał na mnie na parkingu. Przywitał mnie z radosnym uśmiechem, po czym pociągnął za sobą. Wylądowaliśmy w jednej z szatni. Z doświadczenia wiedziałam, że nie wróży to dobrze. Patrzyłam na niego pytająco, ale rzucił tylko we mnie jakimiś dresami.
-Ubieraj się. - zarządził. - Wymyśliliśmy sobie, że pogramy, ale brakowało nam jednego zawodnika, więc pomyślałem o tobie.- wyjaśnił.
-Chyba cię Bóg opuścił. - powiedziałam, mrużąc oczy. - Zabijecie mnie przecież!
-Nie marudź. - mruknął z szelmowskim uśmiechem, po czym opuścił szatnię. Nie mając większego wyboru, zaczęłam się przebierać w przyniesione przez Zbyszka ubrania. Wcale nie były na mnie za duże...
Kiedy dołączyłam do chłopaków, powitały mnie głośnie śmiechy i gwizdy, które Bóg wie co oznaczały. Wyglądałam komicznie i nikt mi nie powie, że było inaczej.
-Chłopaki to Kostka, moja koleżanka. - przedstawiał mnie Zbigniew. - Ostra z niej laska, więc uważajcie. - posłałam mu spojrzenie mordercy, ale nic sobie z tego nie robił. - Chłopaków na pewno znasz temu oszczędzimy sobie szopkę związaną z zapoznaniem. Grasz z Jochenem, Lukasem i Paulem. Rób rozgrzewkę. - kiedy tak do mnie mówił, przypomniało mi się dlaczego go nie lubię. Zbyszek był dla mnie zbyt władczy. Takie same charaktery nie bardzo się tolerowały a my często to udowadnialiśmy. Mimo to wolałam być z nim, niż patrzeć na gębę wnerwiającego mnie Kubiaka.
Po solidnej rozgrzewce, w której towarzyszył mi czeski rozgrywający, zabraliśmy się do gry. Chłopcy z drużyny wyżywali się na biednej i osamotnionej dziewczynie, ale moi towarzysze wspierali mnie w miarę możliwości, a przeciwnikom, że się brzydko wyrażę, kopara spadała, gdy nie radzili sobie z moją piękną, techniczną zagrywką.
Bartman nie przyprowadza byle jakich ludzi.
Mój humor zepsuł się, gdy kilka razy z rzędu zaatakowałam w siatkę. Wybitnie nie grałam, ale takie błędy nie zdarzały mi się często. Z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że spokojnie reprezentowałam poziom drugiej ligi, więc całkiem dobry jak na osobę grającą raz na ruski rok.
-Moja wina. - szepnął Lukas, kiedy zobaczył jak zaciskam dłonie w pięści. - Postaram się poprawić. - dorzucił z szerokim uśmiechem, który również i mi się udzielił.


blue: Powoli, powoli się rozkręcamy. Aż dziwne, że tak powoli.
Iśka: Miało być bez posłowia, ale niech już będzie. Do boju Delecto <3  

14 komentarzy:

  1. Ja WAS KOCHAM :)
    super i nie mogę się doczekać więcej Kuby :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obie są nie miłe dla swoich ' wybrańców ', no,ale przecież są siostrami :) Z własnego doświadczenia wiem, że to zobowiązuje :) Myślę jednak, że obie nie będą mogły jednak oprzeć się chłopakom, mimo swoich trudnych charakterów...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam dla mnie Rzeszów ma swój urok choć nie powiem starego miasta tam jak na lekarstwo :P Pola i jej reakcja na Igłę, jakby to nie był Krzyś to pewnie by wziął ją za nienormalną, ale to przecież Krzysiek i szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego :) Jak widać się opłaciło bo potem dzięki szczęściu Pola spotkała go jeszcze i tym sposobem spędziła miły dzień z całą gromadką Igiełek tych starszych i młodszych :) Kostka, to dla mnie ciężko orzech do zgryzienia a Simonowi to ja życzę ogromu cierpliwości bo nie zanosi się prędko by ten ja złamał. Zagrać z Soviakami każdy by chciał, ale jakby mi tak Bartman rozkazywał to bym go w 4 litery kopnęła

    OdpowiedzUsuń
  4. no to akcja si rozkręca:) z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to.!!! i nic więcej nie dodam.. ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu udało mi się nadrobić całe siedem rozdziałów i jestem z siebie dumna i zadowolona, że postanowiłam to zrobić, bo z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że jednym z bohaterów jest Popiwczak, który jest przesłodki i kompletnie nie rozumiem Poli i jej negatywnego stosunku do libero. Zresztą młodsza z sióstr to moja idolka. Ona i Kubiak rozwalają mnie na łopatki. Dodatkowo ona potrafi sobie zjednać każdego siatkarza, czego jej zazdroszczę.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Kostka, Kostka, kobieto, co ty robisz z tym Szymonem? W sumie Pola nie lepsza. Dla Igły to jej zachowanie nawet zapewne dziwne nie było, w końcu to Igła jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lukas jest słodki! Ale nie, ja nie o Lukasie :P Pola i Misiek nieźle wkurzyli Kostkę :D A Simon też porządnie na nerwy działa :D Ale dziewczyna sobie poradzi :D Też bym chciała pomóc Igle!

    OdpowiedzUsuń
  9. Znając siebie to pewnie zemdlałabym widząc Igłę;D Ale że też Krzysiek nie bał się "hotce" powierzyc swoich dzieci to dziwne;D Ale zresztą to Ignaczak, u niego wszystko możliwe;D

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja tak zazdroszczę Poli, żee... ło. I Tobie też, Bluśka ♥
    I taki Igła, taki romantyczny, to taki słodki Igła ;) Taki mały wielki skarb!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam waszego bloga. Trafiłam tu niedawno i musiałam przeczytać całość, bo jest przegenialne :D
    Super opisujesz Kubę i Simona ;) (osobiście bardzo ich lubię)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    PS. Poleciłam wszystkim koleżankom

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja, cholera, zazdroszczę i Poli, że może przytulać się do Ignaczaka i niańczyć jego dzieci, i Kostce, bo przyjaźni się z nieco despotycznym Zbychem, którego uwielbiam. *.*
    Leżę i kwiczę i chyba za szybko się nie podniosę. Szymek jest po prostu moim mistrzem! Niby powie zwyczajne zdanie, a mnie to śmieszy. Czy to ze mną jest coś nie tak? Niemniej jednak uwielbiam go. I kropka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szymek nie posuwa się ani o krok w stosunkach z Kostką:). Z jakichś mało konkretnych powodów ona go olewa!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam twoje opowiadanie i błagam o następny rozdział, bo nie mogę się doczekać :D
    Kuba jest jakiś taki uroczy jak się droczy :>

    OdpowiedzUsuń