niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 7



Kostka
Do mieszkania wpadłam tylko na chwilę, aby zabrać jakieś wygodne ubrania. Poli nie było, bo dziś trening mieli zaplanowany godzinę wcześniej niż zwykle. Kacper przyjechał po mnie o 18:15, tak jak się wcześniej umawialiśmy.
Znów myliłam kroki, jakbym nie była sobą, a Kacper cierpliwie powtarzał je od początku. Nie wiem dlaczego, ale ciągle szłam w nie tą stronę co trzeba, wykonywałam obrót nie w czas, Nie wychodziło mi nic począwszy od promenady czy wirowania, nie wspominając już o trudniejszych figurach jakimi były kwadrat czy boleo.
-Co się dzieję? - zapytał w końcu Kacper, kiedy zaczynaliśmy jod nowa chyba z piętnasty raz, bo znów poszłam nie w te stronę przy kroku zwanym salida.
-W porządku. - burknęłam – Trochę mi dziś nie idzie. - stwierdziłam, splatając nasze dłonie.
-Brawo Kolumbie. - miałam ochotę go skrzyczeć, że to nie moja wina, ale resztkami sił udało mi się powstrzymać złość. Miałam wszystkiego dość. Niepotrzebna była jeszcze kłótnia z przyjacielem.
-Teraz naprawdę się postaram. - obiecałam z nikłym uśmiechem. Kacper ukazał rząd swych białych zębów, co mimowolnie wpłynęło na poprawę mojego nastroju.
-No to jedziemy Tango Argentyńskie proszę państwa! - wykrzyknął entuzjastycznie, chodź w pomieszczeniu byliśmy obecni tylko my. W odpowiedzi skinęłam głową, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech..
Nasze ręce powędrowały zgodnie z zasadami tańca.
Na początku spokojne ruchy do tyłu i do przodu, w prawo i w lewo. Spokojne, lekkie odchylenie do tyłu. Bardzo ważne jest zaufanie. Jeśli nie ufasz partnerowi, nie jesteś w stanie oddać namiętności tego tańca.
Po odchyleniu następowały szybkie kroki i wirowanie. Moje ręce spoczęły na jego twarzy; wpatrywałam się głęboko w jego niebieskie oczy. Po wirowaniu kolej było na figurę zwaną salidą. W owej figurze zginasz nogę, partner przytrzymuję się za udo oraz plecy, a kobieta odchyla się głęboko; praktycznie do samej ziemi. Tak też zrobiłam i ja. I Wtedy zobaczyłam Simona, przyglądającego się nam z dziwną miną oraz z rękami założonymi na piersi. Straciłam równowagę i poczęłam upadać. Kacper szybko to zauważył, ale zamiast mnie przytrzymać, to puścił . Poleciałam do tyłu, a moje plecy i tyłek zaliczyły bliskie spotkanie z podłogą. Nie ma to jak dżentelmen.
-Cholera. - zaklęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałam oskarżycielsko na Kacpra, po czym przeniosłam wzrok na Simona, którego obdarzyłam wzrokiem mordercy.
-Przepraszam. - burknął mój partner. Podał mi rękę, która miała służyć jako pomoc do powstania, ale zignorowałam ją. Poradziłam sobie sama.
-Co ty tu robisz? - zwróciłam się do rozgrywającego.
-Byłem na masażach. - wzruszył ramionami. - No i patrzyłem sobie jak kaleczysz tango. - wyszczerzył się w cwaniackim uśmiechu.
- Uszkodzę ci jeszcze bardziej to, co tam masowali. - zagroziłam lekko podenerwowana. Nie lubiłam jak ktoś się nabijał. Zwłaszcza jeśli byłam to ja.
Pozostawił moją pogróżkę bez odpowiedzi.
-Cześć, jestem Simon. - powiedział, kiedy podszedł i wyciągnął jedną z swoich górnych kończyn do nauczyciela tańca.
-Kacper. Nice to meet you. - odparł kolega i uścisnął mu dłoń. Byłam dość daleko od nich, ale widziałam jak wrogo spoglądają sobie w oczy. Matko święta, dlaczego takie sytuacje przytrafiają się zawsze mnie?!
Tischer zamiast skierować się do wyjścia po wymianie „uprzejmości”, włączył magnetofon( pewnie Kacper go wyłączył albo skończyły się piosenki) i podszedł do mnie. Kątem oka widziałam jak druh drapie się po blond czuprynie. Wzruszyłam ramionami, a on zrobił to samo. Co za wylewność... Masz interweniować chłopie!
-Czy mógłbym prosić panią do tańca?
Nie! Nie wolno, nie będę z tobą tańczyć nawet jak mi zapłacą!
-Tak. - odparłam, choć tego nie chciałam. W sumie chciałam powiedzieć: Jeśli musisz... I tak wyszłoby na jedno, bo zapewne musiał. Inaczej nie byłoby tematu. Chyba zainwestuję w wynajęcie sali w liceum Poli. To będzie bezpieczniejsze miejsce niż korytarz przy hali.
Znów stała regułka. Dziwnie czułam się kiedy kładł rękę na plecy, kiedy moja dłoń wylądowała między przedramieniem a barkiem. Nie wiedziałam jak nazwać uczucie obecne przy głębokim spojrzeniu w brązowe tęczówki, przy zaobserwowaniu delikatnego uśmiechu na jego ustach oraz ciepłego oddechu na szyi, gdy wykonywaliśmy salidę. Ręka na udzie również mi nie przeszkadzała.
Nawet kroki się nie plątały, co było moim osobistym sukcesem dzisiejszego wieczoru. Zaczęłam pocić się niemiłosiernie, co było efektem nerwów. Na końcu, gdy wykonywaliśmy już tylko ruchy w tył i wprzód oraz w prawo i w lewo zdecydowałam, że w końcu się odezwę:
-Świetnie tańczysz.
-Dziękuję. - odparł. Uśmiech, tak jak w przypadku Kacpra, był dziś jego nieodłącznym towarzyszem.
-Gdzie się nauczyłeś? - kontynuowałam. Skoro już jestem miła, to wypada trochę porozmawiać nie? Tego wymagają dobre maniery, jeśli mnie pamięć nie myli.
-Powiedzmy, że kiedyś ktoś mnie zmusił, ale ta umiejętność i tak nigdy mi się nie przydała.
-Nie chcę wam przeszkadzać – wtrącił Kacper. Interweniujesz za późno, jakbyś chciał wiedzieć, ale ciebie to pewnie mało obchodzi. - Musimy się zbierać, bo jeszcze kurs dziś prowadzę. - przypomniał.
-Zapomniałam! - wykrzyknęłam, odklejając się od Niemca jak oparzona. Zaczęłam szybko zbierać swoje rzeczy i udałam się do wyjścia. Przedtem pożegnałam się z rozgrywającym krótkim: do zobaczenia. Dołączyłam nikły uśmiech, bo dziś był dzień dobroci dla zwierząt.

Pola
W piątek wyraźnie czułam, że na treningu przeforsowałam. Bolało mnie śródstopie i ścięgno Achillesa, a przy każdym kroku zaciskałam zęby. Zgrywałam twardą, choć miałam ochotę się rozpłakać. Nie tylko przez fakt, że doskwierał mi ból, ale również przez to, że nazajutrz grałam kolejny ważny mecz. Próbowałam się nie załamywać, ale kiedy przechodziłam do klasy historycznej, gdzie miałam ostatnią lekcję, a stopa dalej pulsowała mi niesamowicie, myślałam, że nie dam rady. Hanka patrzyła na mnie z rękami założonymi na klatce piersiowej, a w jej spojrzeniu malowała się troska.
- Cześć, Pola. – Jejku, chociaż raz nie „Apollo”. Mam się bać? – O której dziś mam przyjść? – spytał Kuba, a ja odwróciłam się w jego stronę, starając się zamaskować zbolałą minę.
- Możesz nawet od razu po lekcjach – odparłam, ale dwie sekundy później już tego pożałowałam, bo wkopałam się we wracanie do domu w jego towarzystwie.
- A kiedy kończysz? – dociekał. Kątem oka widziałam zdziwioną Hankę, która z pewnością nic nie rozumiała.
- To moja ostatnia lekcja.
Popiwczak oznajmił, że on ma tak samo, a następnie rzucił do mnie: „to do zobaczenia później” i się oddalił, ale nie uwolniłam się od niego na długo, bo po dzwonku oznajmiającym koniec siódmej lekcji czekał na mnie przy wyjściu ubrany już w kurtkę. Skierowałam się do szatni, zaciskając zęby, a gdy się przebrałam, dołączyłam do niego.
- Jesteś dziś dziwnie zmulona – stwierdził, siedząc obok mnie w autobusie. Wzruszyłam ramionami. – Stało się coś? – Nie odpowiedziałam nic, tylko powtórzyłam gest. – Okej, spoko. Nie chcesz, to nie mów – rzucił i już się nie odzywał. Dzięki Bogu. Schody zaczęły się, kiedy ruszyliśmy z przystanku w stronę mojego bloku. – No na serio nie chcesz powiedzieć?
- Nie! – krzyknęłam, splatając ręce na klatce piersiowej. – Nie, nie mam na to najmniejszej ochoty – uzupełniłam.
- Kulejesz. Zrobiłaś sobie coś w nogę?
- Co ty taki ciekawski jesteś? – spytałam. Tym razem on wzruszył ramionami. – A ty czasem nie masz dziś treningu?
- A co ty taka ciekawska jesteś? – Zmroziłam go wzrokiem, wyciągając z plecaka klucze do klatki. Doczłapałam do windy i oparłam się o jej ścianę, a plecak zsunął mi się z ramienia na podłogę.
Kostki w domu nie było – zapewne siedziała w pracy przed komputerem, non stop coś przeliczając. Kuba uparł się, że poniesie mój plecak, choć było to tylko kilka metrów. Od razu po wejściu do mieszkania skierowałam się do kuchni i wyjęłam z zamrażarki zimny okład z żelu, z apteczki bandaż i podążyłam do pokoju, gdzie Popiwczak już wygodnie rozsiadł się na moim łóżku.
- Mogę cię ponosić – oznajmił, wyszczerzając się wesoło.
- Ponosi to ciebie wyobraźnia – uznałam, siadając obok, przykładając lód do stopy i owijając go bandażem.
- No patrz, jakie mięśnie mam! – Naprężył swój biceps i triceps, a ja uniosłam brwi.
- No. Z wrażenia aż mi słuchawki z uszu wypadły – burknęłam. Blondyn błyskotliwie zauważył, że nie mam aktualnie słuchawek, na co klasnęłam w dłonie z szerokim uśmiechem. – No właśnie!
Parsknął śmiechem, wyjmując podręcznik do matematyki. Mieliśmy kontynuować funkcje liniowe, poruszając przy tym kwestię ustalania wzoru funkcji w przypadku, gdy mamy podane współrzędne punktów do niej należących, a było to łatwe.
- Jak zamierzasz jutro grać? – zapytał ni stąd, ni zowąd Kuba. Zagryzłam dolną wargę i wbiłam wzrok w swoje paznokcie, bo odpowiedzi nie znałam.
- To mój problem, nie twój – mruknęłam na odczepne. – Skup się na matmie – dodałam, poprawiając okład.

Kostka
Kiedy weszłam do mieszkania, Pola siedziała w kuchni i malowała paznokcie u nóg. Popatrzyłam na nią pytająco. W odpowiedzi wzruszyła ramionami i powróciła do wykonywanej czynności. Rzuciłam torbę w korytarzu, nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam obok niej.
-Co tam? - zapytała Pola. Wzruszyłam ramionami, sącząc sok.
-Nic ciekawego. - odparłam. - Czemu malujesz paznokcie? - zapytałam zaciekawiona. Pola nie należała do osób, które nie miały cierpliwości do tego typu zadań.
-Bo zmieniam coś w sobie. - odparła wymijająco. Dobra powiedzmy, że wierzę...
Nie wnikałam, gdyż wyczuwałam, że moja siostra nie będzie zbyt wylewna w tej kwestii. Jeśli coś się dzieję to mi o tym powie w odpowiednim czasie. Zawsze tak było. Dziewczyna wiedziała, że mogła zwrócić się do mnie w każdej sprawie. Jestem jej siostrą, zrozumiem wszystko.
-Jak tam tango? - dociekała Pola. Zabrała szklankę z moim sokiem i wypiła resztę. Zmrużyłam oczy, ale nie powiedziałam nic.
-Lepiej nie pytaj.
-Aż tak źle?
-Nawet gorzej.
-Przecież to niepodobne do ciebie. - stwierdziła nastolatka. To, że ja znałam ją jak własną kieszeń niestety działało też w druga stronę.
-W piątek nad ranem wyjeżdżamy do Rzeszowa. - oznajmiłam w celu zmiany tematu. Nie żeby młoda Tomaszewska nie wiedziała, ale chciałam jej tylko przypomnieć.
-Fajnie. - rzekła radośnie. Wiedziałam, że bardzo się cieszy. W końcu spotka swojego idola, nie będzie jej w szkole oraz zobaczy dobry mecz (taką mamy wszyscy nadzieję). Typowa nastolatka.
-Bardzo, bardzo wcześnie. - wyszczerzyłam się. Tym razem moja towarzyszka zmrużyła oczy.
-Siedzę z Michałem! - wykrzyknęłyśmy równocześnie. Mierzyłyśmy się wrogim wzrokiem przez kilka długich sekund.
-Michał zadecyduje. - stwierdziłam. Zapamiętać: jeszcze dziś wysłać Michałowi SMS-a , że ma siedzieć ze mną.
Znałam ich bardzo dobrze, więc domyślałam się, że będą chcieli doprowadzić do sytuacji w której będę musiała usiąść z Simonem. O nie. Zawsze zostaje mi jeszcze drugi Michał lub w skrajnej ostateczności Łukasz. W sumie był jeszcze Kuba. Najnormalniejszy z nich wszystkich.
Każdy, dosłownie każdy, nawet zboczony Robercik czy święty Mateusz, ale nie Simon.

Pola
Kolejna supermocna drużyna i kolejne zwycięstwo drużyny z Jastrzębia-Zdroju. Czyli nas. Hanka od pięciu minut trajkotała mi jak najęta, kiedy się rozciągałyśmy po wygranym, ciężkim meczu, a ja słuchałam jej pół na pół, bo koncentrowałam się trochę na bólu stopy, który pojawił się pod koniec spotkania. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię i ujrzałam stojącego nieopodal Simona. Zanim zdążyłam się w ogóle zastanowić, co on tam – do cholery! – robi, podszedł, usiadł obok mnie na parkiecie i przywitał się ze mną żółwikiem.
- Dobry mecz – stwierdził, podczas gdy ja dalej gapiłam się na niego z otwartymi ustami. – No co?
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałem po ciebie, żebyś się nie musiała tłuc autobusem – oznajmił radośnie. Hanka patrzyła na nas dziwnym wzrokiem.
- Och, no tak. To jest Hanka, moja przyjaciółka. A to Simon, mój kolega. Ale ty go pewnie znasz. – Uściskali sobie dłonie, wymienili krótkie zdania, a zaraz po tym Mazurek wstała i oddaliła się do szatni. – Dobra, teraz mów, co knujesz.
- Ja? Ależ nic! No przecież powiedziałem...
- Szymek! – zbulwersowałam się, a on rozłożył ręce. – Albo mi zaraz mówisz, czego chcesz, albo wynocha!
- Ale... – Zmroziłam go wzrokiem, na co westchnął zirytowany. – Kostka.
Klasnęłam w dłonie i zrobiłam przewrót w tył, wstając i patrząc na niego wesoło. Uniósł brwi.
- Wiedziałam! Nananana, wiedziałam! – Obróciłam się wokół własnej osi i wspięłam się na palcach, żeby zmierzwić mu czuprynę, później potarmosiłam jego policzki i wyszczerzyłam się. – Idę się przebrać, porozmawiaj z moim trenerem!
Jak kazałam, tak też zrobił i pół godziny później już jechałam z nim samochodem do domu, czekając, aż zacznie wypytywać. Włączyłam radio, w którym leciało „Wherever you go, whatever you do”, i zaczęłam śpiewać, odpisując Kostce na sms-a i oczywiście nie wspominając, że jadę z Tischerem.
- Jak myślisz? Twoja siostra umówi się ze mną? – Parsknęłam śmiechem, a Simon wywrócił oczami, uderzając ręką w kierownicę.
- Jak mnie uprowadzisz, to pewnie tak. W ramach okupu – odparłam. Ściągnął brwi, patrząc na mnie wzrokiem niemalże mordercy, a ja się zaczęłam bać. Zaraz jednak wrogość została zażegnana, bo zaburczało mi w brzuchu, a Simon się zaśmiał, słysząc to.
- Masz ochotę na pizzę? – zapytał. Stwierdziłam, że o takie rzeczy nie powinien pytać, a kiedy zajechał na parking pod jakąś restauracją, mój głód się zwiększył. Simon nucił piosenkę Bryana Adamsa, myśląc zapewne o Kostce. Zamówiliśmy Toscanę i usiedliśmy w kącie lokalu przy drewnianym stoliku. – Twoja siostra jest... No jest taka...
- Ładna? Pociągająca? Urzekająca? – Spojrzał na mnie podejrzliwie. – Próbuję patrzeć twoimi oczami, bo ja w niej nic takiego nie widzę – dodałam, na co uznał, że jestem bardzo miła.
- No okej. Wiesz, fajnie nam się tańczyło tango, bo zastałem ją, kiedy ćwiczyła ze swoim facetem. Ale oni do siebie nie pasują... Ciekawe gdzie ten księciunio był, jak ją trzeba było ratować! – Simon westchnął ciężko. - A spróbujesz jej coś powiedzieć, to źle będzie.
Pokiwałam głową, cudem powstrzymując się od śmiechu. Nie miałam ochoty go uświadamiać, że Konstancja i Kacper są tylko przyjaciółmi. Niech się chłopak stara, ot co!


blue: Pierwsze miejsce na gminnych zawodach w siatkę <3 Teraz czekają powiaty!

13 komentarzy:

  1. Po pierwsze gratuluję :D
    Po drugie, rozdział bardzo fajny :D Pola nie powiedziała Simonowi, że oni nie są parą? A to się chłopak potem zdziwi :P Zaskoczyłyście mnie tym, że Simon zatańczył z Kostką ;D A Kuba taki milutki... Lubię to ;D I oby Michał siedział z Polą! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wygranej, oby tak dalej :D
    Szymek tańczy, nonnono.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ciekawy rozdział:) coś czuję, że Kostka będzie siedzieć w autobusie z Panem, którego unika;p
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow.. pierwsze miejsce.? Gratulacje.. ; )
    Świetny rozdział, czekam na ciąg dalszy.. : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Obie dziewczyny są zakręcone,niemniej jednak odnoszę wrażenie, że to Pola jest tą " dorosłą" :) Niezły z tego Simona kombinator, jednak coś czuję, że dopnie swego :)
    Ps. Gratulacje, Blue! :) Ja za swoich czasów też dotarłam do powiatów,tam niestety wpadłyśmy na zespół z Rumi, gdzie grało wówczas kilka dziewczyn z Orlen Ligi. Niemniej jednak, trzymam kciuki! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję pierwszego miejsca. *w*
    Tańczący Szymek to zdecydowanie najlepsza wizja mojego dzisiejszego dnia. Ach, aż mnie naszła ochota na tango, pomimo tego, iż ruszam się tak, jakby ktoś mi węgorza w gacie wsadził, o.
    No i takie podejście Simoma mi się podoba! Tylko niech się z tym swoim podrywem pośpieszy, bo Kacper jeszcze mu sprzątnie Kostkę sprzed nosa.
    Ha, Kubiak jakie ma branie! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dziwną słabość do facetów którzy potrafią tańczyć, ale nie są zawodowymi tancerzami bo jakoś ci mnie nie kręcą, więc jak sobie wyobraziłam Simona z Kostką to jednym słowem wrrr :)) On to ma idealne wyczucie czasu, jak nie ratuje jej z tarapatów to znów sobie robi masaże wtedy gdy ta po kryjomu tańcuje. Pola no proszę oboje z Kubą jak chcą to potrafią obyć się od ciągłych uszczypliwości choć nie od wszystkich ale widzę progres. Podoba mi się to że Pola zataiła przed Simonem fakt że Kostka i Kacper to tylko przyjaciele, niech się jeszcze Niemiec pomęczy, bedzie zabawniej

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest Szymek, więc się raduję :D To tak. Tańczenie tanga z parze Konstancja oraz Simon, już myślałam, że tam między nimi tak zaiskrzy, że hoho, ale tak się nie stało, chociaż Kosta o dziwo była miła. Widzę progres ;) Progres jest również u Kuby i Poli. Oby się do siebie przekonali w jak najszybszym czasie. W ogóle to Kuba mnie tutaj strasznie śmieszy. Jak wyobraziłam go sobie pokazującego biceps i triceps to po prostu ryknęłam śmiechem. Reasumując podobało mi się bardzo, wszystko idzie po mojej myśli, więc pozostaje mi tylko spokojnie czekać na rozwój sytuacji.

    A, i gratki za zawody i powodzenia w powiatowych ;)
    xoxo, Chiyeke.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tam powiaty, widzę Cię w Reprezentacji :D
    Żeby tylko Pola nie przedobrzyła i nie musiała zakończyć kariery :c Nie będę krakać, ups.
    I w ogóle to Kostka tak się broni przed Szymkiem, że aż miło... ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. No, no, no, gratuluję! ;)
    I czy ja pisałam, że kocham teksty Poli? ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie zachowanie w stosunku do facetów to u nich rodzinne;D Chociaż ten taniec z Simonem... Czyżby Pola będzie "łącznikiem" między siatkarzem a siostrą? A może i Kostka pomoże Kubie w zdobyciu Poli? Wiem wybiegam zbytnio w przeszłośc no ale czemu nie?;D

    PS Gratuluje;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedna Pola, a raczej biedna stopa Poli! Popiwczak jest zabawny i urzekający, muszę przyznać :D A Tischer niech się stara, w końcu Kostka zrozumie jakiego fajnego faceta może mieć u boku (:

    [powoli-zamarzam]

    OdpowiedzUsuń
  13. Simon ma przerąbane. Kostka go na razie nie chce, Pola mu nie pomaga. Idę go przytulic!

    OdpowiedzUsuń