Pola
Kiedy weszłam
do mieszkania, Kostka latała w tę i z powrotem po naszych metrach kwadratowych,
uwijając się, jakby była spóźniona do pracy. A przecież już miała nie iść.
- Kostusiu,
gdzie się wybierasz? – zagaiłam, kiedy wypadła z łazienki, o mały włos mnie
przy tym nie przewracając.
- Na tango! –
odparła wesoło, kręcąc biodrami. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, siadając przy
stole, wgryzając się w pyszne, soczyste jabłko i obserwując jej poczynania.
Prawie grzmotnęłaby czołem w futrynę, a w dodatku rozsypała cukier, który
pewnie miał czekać na mnie, bym ja go posprzątała.
- Aha –
mruknęłam, ziewając przeciągle. – Popiwczak przychodzi dziś – oznajmiłam.
- Popiwczak?
Po co? – rzuciła Kostka, pakując do przepastnej torby co popadnie. Westchnęłam
głośno, strzelając lekko fejspalma. Znów ta skleroza.
- Heloł,
Kostka, obudź się! Matma, korki, dzisiaj! – oświeciłam ją, machając rękami. W
końcu zrozumiała.
- Ach, no
tak... – mruknęła, ubierając szybko kurtkę. – Ja lecę, pamiętajcie o gumkach,
pa!
Kiedy dotarło
do mnie znaczenie jej słów, ona była już za daleko, żebym mogła na nią
nawrzeszczeć, więc ograniczyłam się do wysłania jakże miłej wiadomości o treści
„Ciesz się życiem, zostało ci kilka godzin”, a potem zamknęłam mieszkanie i
rozsiadłam się w pokoju, żeby napisać list na angielski, ale skupić się nie
mogłam. Może to przez sms-y od Hanki, może przez zbliżający się sobotni wyjazd
do Mysłowic i mecz z tamtejszą drużyną, a może przez to, że o piątej miała
przyjść moja zmora w postaci Kuby.
Odłożyłam
zadanie z angielskiego, który i tak miałam oddać w następnym tygodniu, i
zajęłam się matematyką. Tu od razu szło lepiej, bo ona zawsze była moją mocną
stroną, ale to już wiadomo. Pomyślałam, że lepiej by było, gdybym jednak nie
miała do niej talentu.
Kuba zjawił
się punktualnie o siedemnastej. Wpuściłam go do mieszkania i uznałam, że gdyby
tu była Kostka, powiedziałaby coś w stylu: „bądź dla niego miła, to przecież
taki dobry chłopak”.
- Napijesz się
czegoś? – zapytałam, siląc się na bycie miłą, a szło mi to ciężko. Blondyn
pokręcił głową, więc wzruszyłam ramionami, prowadząc go do swojego pokoju.
Wszedł za mną i rozglądnął się dookoła.
- Ooo,
słuchasz happysadu?
- Nie –
rzuciłam. Wytapetowałam sobie nimi całą ścianę, mam wszystkie płyty i koszulkę
w szafie, ale, cholera, nie słucham ich. Ja nawet nie znam takiego zespołu –
zironizowałam. Niby to miałam być miła, ale ironia w moim przypadku była
zjawiskiem niekontrolowanym.
- Tak też
myślałem! – Klasnął w dłonie, siadając na moim łóżku i wyciągając zeszyt z
plecaka. Wywróciłam oczami, po czym zacisnęłam pięści i wypuściłam powietrze z
płuc, rozluźniając się. Będę miła, będę miła. Ja zawsze jestem miła.
- Może jednak
się czegoś napijesz? – spytałam, uśmiechając się od ucha do ucha. Kuba spojrzał
na mnie z uniesionymi brwiami. – No chcę być miła!
- A to nowość
– stwierdził z miną myśliciela.
- Nie to nie –
powiedziałam. – To od czego zaczynamy?
- Od funkcji
liniowych – odparł, podając mi podręcznik. Otworzyłam go na właściwej stronie i
z jego pomocą zaczęłam tłumaczyć wszystko tak, jak potrafiłam najlepiej, żeby
przekazać wszystkie informacje w łatwy do zapamiętania i zrozumienia sposób. Od
samych podstaw aż po materiał trudniejszy.
Siedzieliśmy
nad tymi funkcjami jakieś dwie godziny, rozwiązując zadania, a w końcu Kuba
uznał, że to wcale nie jest trudne. Chciałam powiedzieć, że matma w ogóle jest
łatwa, ale ugryzłam się w język, bo była taka chyba tylko dla mnie.
No i byłam
miła – bardzo miła! – przez cały wieczór. Aż mi się dziwnie na sercu zrobiło z
tego powodu.
- To do
zobaczenia, Apollo! – rzucił i zanim zdołałam wdusić z siebie jakieś niemiłe
słowa, zniknął mi z pola widzenia.
Kostka
Przebrałam się
w czarne leginsy, niebieską bokserkę i ostatnią czystą bluzę. Chyba ktoś musi
wstawić pranie...
Pożegnawszy
się, naprędce wyszłam z mieszkania i wsiadłam do mojego ukochanego autka.
Kilka minut przed szóstą w umówione miejsce przyjechał czerwony Opel Kacpra. Wysoki blondyn wysiadł z
auta. Jego nieodłącznym towarzyszem był dobry humor, co bardzo ceniłam.
Rzuciłam mu
karcące spojrzenie.
-Nie spóźniłem
się. - powiedział chłopak z radością po czym cmoknął mnie w policzek.
-No nie, nie.
- przyznałam mu rację. - Chodźmy już, bo muszę się wyżyć.
-No już, już.
- mruknął, wyciągając torbę i radio z bagażnika.
Chciałam pomóc
nieść, ale mi nie pozwolił. Musiałam zadowolić się torbą przewieszoną przez
ramię.
Po kilku
minutach rozgrzewki, Kacper włączył tak dobrze znaną nam muzykę.
Przyciągnął
mnie do siebie, po czym położył prawą rękę na plecach. Moja lewa dłoń spoczęła
między jego barkiem a przedramieniem. Wole ręce spletliśmy w standardowym dla
tańca uścisku, a głowy odwróciliśmy w jednym kierunku.
W żadnym innym
tańcu partnerzy nie są tak blisko. Tango jest wyjątkowe, ale oczywiście zawsze
wszystko pieprzyłam. Po pierwsze: nie lubiłam publiczności, dlatego tańczyliśmy
tylko my dwoje, w miejscach, w których raczej nie spotkamy nikogo.
Po drugie:
bliskość. Od początku naszej przygody poczyniłam duże postępy, ale to nie było „to”.
Chyba nigdy nie będzie. Brak mi było wystarczającego seksapilu i namiętności,
aczkolwiek nie przeszkadzało nam to.
Taniec był
świetnym hobby, odskocznią od rzeczywistości, a Kacper to wspaniały nauczyciel
i kolega.
Pląsy w rytm
muzyki były jedną z nielicznych rzeczy, które lubiłam.
Tango to tylko
kolejny dodatek do kolekcji moich umiejętności.
Pola
- Kubiak, nie.
Niestety nie mogę – powiedziałam do telefonu, jednocześnie przeglądając zeszyt
do historii i usiłując nie zabić się na schodach. Michał zaklął pod nosem. –
Pojutrze mam mecz. Zamierzam się wyspać. W normalnej pozycji.
-
Sześćdziesiąt dziewięć?
Potknęłam się
o schodek i gdyby nie barierka, wybiłabym sobie zęby.
- Nie,
Michałku – rzuciłam. - Chodziło mi o normalną, samotną pozycję w swoim łóżku
podczas snu, do cholery jasnej. Jeśli spędzę noc na fotelu w samochodzie – a z
Wałcza kupa drogi – nie będę się mogła ruszyć.
- Jesteś
okrutna. Własnych rodziców nie chcesz odwiedzić... – powiedział, a ja uniosłam
brwi, choć oczywiście nie mógł tego zauważyć.
- Nie
manipuluj! – zaśmiałam się, a przyjmujący westchnął.
- No dobra,
dobra... Wezmę kogoś innego, bo Monia też nie może.
Kubiak
pożegnał się ze mną, a ja schowałam telefon do kieszeni. Chciał, żebym jechała
z nim do Wałcza, gdzie oboje mieliśmy rodziców, i liczył na to, że jemu nie
będę potrafiła odmówić, ale, ha!, asertywnym trzeba być! Przynajmniej czasami.
- Cześć! –
usłyszałam przy uchu i pisnęłam przestraszona.
- Masz
licencję na przyprawianie ludzi o zawał, czy co? – spytałam Popiwczaka, kładąc
ręce na biodrach. Blondyn uśmiechał się szeroko, a ja zmarszczyłam brwi. – No i
z czego się cieszysz?
- Z życia,
Apollo, z życia – odparł. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, żeby nie
mówił do mnie „Apollo”, ale kiedy otwierałam oczy, żeby to zrobić, ale nie
zdążyłam.
- Jak idzie
wam nauka? – spytała matematyczka, która akurat przechodziła obok nas.
- Och,
świetnie, proszę pani – rzuciłam, wymuszając uśmiech.
- Dokładnie –
przytaknął Kuba. – Wczoraj się spotkaliśmy i dziś również planujemy, prawda? –
Popiwczak szturchnął mnie w ramię.
- Uhm, nie.
Dzisiaj mam trening – zaoponowałam, uśmiechając się ślicznie.
I w
ostateczności stanęło na tym, że kolejne spotkanie będzie nie dzisiaj, a jutro.
Bukowska powiedziała, że jest ze mnie dumna i że w swoim czasie mi za tą pomoc
wynagrodzi, a potem oddaliła się, zostawiając nas samych. Mruknęłam pod nosem
„how sweet” i ruszyłam w stronę sali fizycznej, ale Kuba zaraz do mnie
dołączył.
- Co masz? –
spytał, maszerując obok mnie.
- Fizykę –
odburknęłam. Uznał, że i tak idziemy w tą samą stronę, więc może mi
potowarzyszyć. – Jejku, moje marzenia się właśnie spełniają – zironizowałam.
Tfu. A miałam
być miła.
- Apollo, ty
się uzależniłaś od sarkazmu – stwierdził blondyn, klaszcząc w dłonie.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi ustami.
- No co ty nie
powiesz – rzuciłam, przeciągając każdą samogłoskę. Kuba zaśmiał się cicho.
- Ależ ty mnie
nie lubisz.
Wzruszyłam
ramionami i jako że nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim, wstąpiłam
do łazienki, która na szczęście była pusta. Spojrzałam w lustro i uniosłam
jedną brew, poprawiając włosy, które niepokornie sterczały mi na głowie. Nigdy
nie potrafiłam nad nimi zapanować. Wskoczyłam na parapet i otworzyłam zeszyt do
historii, ale skupić się nie mogłam.
Dlaczego nie
lubiłam Kuby Popiwczaka? Dobre pytanie.
Kostka
Siedząc na
obrotowym fotelu, wpatrzona w monitor komputera, stukałam w biurko. Kilka
obliczeń z Excela nie zgadzało mi się z obliczeniami, które zrobiłam dziś rano;
albo pokręciłam coś przy obliczeniach albo pomieszałam funkcje Excela. Brawo
geniuszu. Znów będę to poprawiać przez kilka godzin.
Kiedy miałam
zamiar zacząć usuwać wszystko, po biurze rozeszła się tak dobrze znana mi
piosenka. Mimowolnie zaczęłam nucić: Do krwi ścieraj ze mnie grzech...
W ostatniej
chwili odnalazłam telefon w zagraconej torebce. Spojrzałam na wyświetlacz.
Jeśli Michał zaszczycał mnie swoim telefonem to był był znak, że coś kombinuje.
-Witam Dzika.
- powiedziałam po naciśnięciu zielonej słuchawki i przyłożeniu komórki do ucha.
-Cześć
Kosteczko. - odezwał się radośnie – Mam dla ciebie propozycję nie do
odrzucenia.
Mówiłam, że
coś knuje. Mówiłam.
-Słucham. -
mruknęłam, biorąc długopis i rysując serduszka na kartce.
-Jedziesz ze
mną do Wałcza – zapytał. Właściwie to Michał mnie nie pytał; on podjął decyzje
za mnie. - Przecież możesz sobie pracować w domu, więc nie widzę problemu. -
kontynuował.
-Nigdzie nie
jadę. - odparłam. - Mam pełno roboty i Pole pod nadzorem.
-Pola jest
duża. - powiedział. Niemal widziałam jak uśmiecha się cwaniacko po drugiej
stronie. - Rodziców nie odwiedzisz? - wiedziałam, że to wykorzysta. Zawsze to
robił, ale nigdy się nie dawałam. Jakoś nie widziałam potrzeby wysłuchiwania,
że nie mam faceta i zostanę sama do końca życia. Nie żeby tak było wygodnie...
Kochałam ich, ale bywali denerwujący jak to rodzice martwiący się o swoje
dzieci.
-Niedługo
święta, więc się zobaczymy.
-Święta są za
ponad dwa miesiące! - wykrzyknął.
-Dobra Michał,
mam dużo pracy. Muszę kończyć... - chciałam zakończyć rozmowę, ale po mniej
więcej sekundzie okazało się, że nie będzie to takie proste.
-Michasiowi
się nie odmawia... - mówił, przeciągając każdą samogłoskę. Wywróciłam oczami,
choć nie mógł tego zobaczyć.
-To słuchaj. -
burknęłam tracąc cierpliwość - Nie. - przeliterowałam mu to krótkie słowo, ale
chyba jeszcze nie zrozumiał.
-Konstancja …
- usłyszałam nim się rozłączyłam.
Rzuciłam
komórkę obok monitora i zaczęłam zastanawiać się skąd arkuszu kalkulacyjnym
wzięła się informacja , że przyjęcie wynosiło sześćdziesiąt procent, skoro na
kartce wyraźnie było napisane, że wynosiło pięćdziesiąt pięć procent.
Telefon znów
się rozdzwonił. Wściekła, nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
-Nigdzie z
tobą nie jadę! - wykrzyknęłam.
-No jak nie
chcesz to nie musimy się dziś spotykać. - oznajmił zaskoczony moim wybuchem
Kacper.
-Przepraszam
cię. - powiedziałam o wiele łagodniej. - Kubiak mnie denerwuje, zachciało mu
się odwiedzić rodziców, a ja nie chce z nim jechać.
-Michał bywa
irytujący. - stwierdził Kacper. - A masz ochotę potańczyć ze mną wieczorem?
Jagoda się rozchorowała i mam dwie godziny wolnego, więc jeśli chcesz...
-Jasne. -
zgodziłam się entuzjastycznie. - Z tego co wiem to możemy ćwiczyć tam gdzie
wczoraj.
-Świetnie. -
ucieszył się Kacper – Do zobaczenia o osiemnastej trzydzieści.
-Pa. -
pożegnaliśmy się.
Odłożyłam
telefon na poprzednie miejsce i zajęłam się poprawianiem obliczeń.
blue: Ja to bym chciała mieć umiejętność teleportowania się.
Iśka: Matko i córko. Było genialnie. Ja chce częściej na mecze. Delecta <3 Wybaczcie ten brak Szymcia, ale no. :d
o, pierwsza!
OdpowiedzUsuńWięccc!
UsuńTeż bym chciała mieć umiejętność teleportowania się, aczkolwiek teraz to mi by się bardziej przydała umiejetność czytania w myślach. O!
Apollo to normalnie jak ja o.O sarkazm i ironia ♥ A Kubuś to jakiś święty musi być, że to znosi. I ogólnie już by się mogli całować i uprawiać seks xdd Nie no, z tym drugim to za wcześnie.
Funkcje liniowe - cholerne cholerstwo ;/ dopiero mnie to czeka... szajse. Też chcę się umieć teleportować... Pola i Kuba nie ma jak korki :D Kubiak? a co on sam się zgubi? a propos Wałcza, nie zapomnę, jak przejeżdżałam przez tą miejscowość o 4 nad ranem xDD :D
OdpowiedzUsuńCzekam na siódemkę;*
Jeżeli tylko w następnym rozdziale pojawi się Simon,to nie mam nic przeciwko, że tutaj go nie ma :) Myślę, że przy nim Kostka odnajdzie swoją 'namiętność ' :)) Z kolei Kuba to mam wrażenie, że robi wszystko,by dokuczyć Poli.. Chciałabym doczekać się jednak momentu,kiedy to uczeń prześcignie mistrza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Właśnie. Gdzie jest Simon, kurcze blaszka?! Kostka coś podirytowana jest cały czas, ale może Kacper ją trochę oswoi (choć wolałabym, aby był to Tischer). Lubię te droczenie się Poli i Kuby, jest takie urocze :)
OdpowiedzUsuńNie ma Simona - jestem nie pocieszona, tym bardziej, że jest furiat Kubiak.
OdpowiedzUsuńPopiwczak to niezwykle slodkie dziecię - nawet go polubiłam:)
Będę miła, będę miła, zawsze jestem miła. Moja Pola kochana. Uwielbiam tego dzieciaka :) No właśnie czemu ona Kuby nie lubi, a tam wiem jakby mi ktoś mówił Apollo to bym zabiła z miejsca. Kubiak to takie irytujące stworzonko ale i tak go lubię :)) Kostka ma widzę małą tajemnice w postaci tańca, może to kiedyś z Simonem wykorzysta :P
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować już wcześniej, ale wena pod każdym możliwym sposobem postanowiła mnie opuścić, więc z góry Was przepraszam za to, co możecie za chwilę przeczytać.
OdpowiedzUsuńUprzedzone? To w takim razie piszę ;d
Młodego to ja uwielbiam po wczorajszym meczu i powrocie z Bydgoszczy. Biedna Pola z nim to nie będzie mieć chyba łatwego życia. No ale - kto się czubi, ten się lubi, right? So I think... taa, jak Kaś już na angielski przejdzie, to zacznie tak pisać. A więc wróć! Myślę, że ta dwójka byłaby mega fajną parą :D
A Kostka i tango? No proszę! W sumie pomyślałam, że może ona biednego Kubiaczka nie spławi, ale trudno ;d Ach, Iśka może przy następnym meczu będzie okazja się spotkać, hm?
No dobra. Kończę. I czekam na kolejny rozdział :)
Dużo się ostatnio działo :D Ajj... Z tych korków to coś wyjdzie między nimi ;D Simon wydaje się być naprawdę zauroczony Kostką ;D tutaj też coś wyjdzie :P na pewno ;D ahh ten Kubiak, ale jednak nikt nie poleciał na tekst 'Michałowi się nie odmawia' :P a co z Moniką? czemu to się fochała? :P
OdpowiedzUsuńNawet nie było tak źle, Pola sprawiała wrażenie miłej;) Ja wiem,że te korki to wstęp do czegoś więcej i jeszcze podziękują swojej matematyczce;D Kostka i trening tanga? Hmm wyobraziłam sobie ją tańczącą z Simonem, ach;D
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie! Super się je czyta. Trafiłam przypadkiem ale już wiem, że będę stałym gościem:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Witam! Świetny Blog! Zapraszam na swój ;D http://w-drodze-do-niebaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńIśka, bo na Łuczniczce najlepsza atmosfera jest. <3
OdpowiedzUsuńAle ja właśnie lubię sarkastyczną i niemiłą Polę! Dostałabym kategorycznego szału, gdyby nagle stała się pokorna i grzeczniutka. No ale z drugiej strony, jak można nie lubić Popiwczaka, no jak?
Kostka szalejąca na parkiecie? Ua, będzie czym potem Szymka uraczyć. :P
A, i ten. Niechże Monia zafunduje Kubiakowi jakieś małe sześćdziesiąt dziewięć, bo ewidentnie niewyżyty chłopina jest.
Uwielbiam to.!! <3. i czekam na kolejny rozdział.. : )
OdpowiedzUsuńJestem nowa ale cholernie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńNie mogę się oczywiście doczekać następnego!
pozdrawiam I♥
Pola jest fajna. Ale nadal nie rozumie dlaczego Ona tak nie lubi Kuby?
OdpowiedzUsuń