niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 6


Pola
Kiedy weszłam do mieszkania, Kostka latała w tę i z powrotem po naszych metrach kwadratowych, uwijając się, jakby była spóźniona do pracy. A przecież już miała nie iść.
- Kostusiu, gdzie się wybierasz? – zagaiłam, kiedy wypadła z łazienki, o mały włos mnie przy tym nie przewracając.
- Na tango! – odparła wesoło, kręcąc biodrami. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, siadając przy stole, wgryzając się w pyszne, soczyste jabłko i obserwując jej poczynania. Prawie grzmotnęłaby czołem w futrynę, a w dodatku rozsypała cukier, który pewnie miał czekać na mnie, bym ja go posprzątała.
- Aha – mruknęłam, ziewając przeciągle. – Popiwczak przychodzi dziś – oznajmiłam.
- Popiwczak? Po co? – rzuciła Kostka, pakując do przepastnej torby co popadnie. Westchnęłam głośno, strzelając lekko fejspalma. Znów ta skleroza.
- Heloł, Kostka, obudź się! Matma, korki, dzisiaj! – oświeciłam ją, machając rękami. W końcu zrozumiała.
- Ach, no tak... – mruknęła, ubierając szybko kurtkę. – Ja lecę, pamiętajcie o gumkach, pa!
Kiedy dotarło do mnie znaczenie jej słów, ona była już za daleko, żebym mogła na nią nawrzeszczeć, więc ograniczyłam się do wysłania jakże miłej wiadomości o treści „Ciesz się życiem, zostało ci kilka godzin”, a potem zamknęłam mieszkanie i rozsiadłam się w pokoju, żeby napisać list na angielski, ale skupić się nie mogłam. Może to przez sms-y od Hanki, może przez zbliżający się sobotni wyjazd do Mysłowic i mecz z tamtejszą drużyną, a może przez to, że o piątej miała przyjść moja zmora w postaci Kuby.
Odłożyłam zadanie z angielskiego, który i tak miałam oddać w następnym tygodniu, i zajęłam się matematyką. Tu od razu szło lepiej, bo ona zawsze była moją mocną stroną, ale to już wiadomo. Pomyślałam, że lepiej by było, gdybym jednak nie miała do niej talentu.
Kuba zjawił się punktualnie o siedemnastej. Wpuściłam go do mieszkania i uznałam, że gdyby tu była Kostka, powiedziałaby coś w stylu: „bądź dla niego miła, to przecież taki dobry chłopak”.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam, siląc się na bycie miłą, a szło mi to ciężko. Blondyn pokręcił głową, więc wzruszyłam ramionami, prowadząc go do swojego pokoju. Wszedł za mną i rozglądnął się dookoła.
- Ooo, słuchasz happysadu?
- Nie – rzuciłam. Wytapetowałam sobie nimi całą ścianę, mam wszystkie płyty i koszulkę w szafie, ale, cholera, nie słucham ich. Ja nawet nie znam takiego zespołu – zironizowałam. Niby to miałam być miła, ale ironia w moim przypadku była zjawiskiem niekontrolowanym.
- Tak też myślałem! – Klasnął w dłonie, siadając na moim łóżku i wyciągając zeszyt z plecaka. Wywróciłam oczami, po czym zacisnęłam pięści i wypuściłam powietrze z płuc, rozluźniając się. Będę miła, będę miła. Ja zawsze jestem miła.
- Może jednak się czegoś napijesz? – spytałam, uśmiechając się od ucha do ucha. Kuba spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. – No chcę być miła!
- A to nowość – stwierdził z miną myśliciela.
- Nie to nie – powiedziałam. – To od czego zaczynamy?
- Od funkcji liniowych – odparł, podając mi podręcznik. Otworzyłam go na właściwej stronie i z jego pomocą zaczęłam tłumaczyć wszystko tak, jak potrafiłam najlepiej, żeby przekazać wszystkie informacje w łatwy do zapamiętania i zrozumienia sposób. Od samych podstaw aż po materiał trudniejszy.
Siedzieliśmy nad tymi funkcjami jakieś dwie godziny, rozwiązując zadania, a w końcu Kuba uznał, że to wcale nie jest trudne. Chciałam powiedzieć, że matma w ogóle jest łatwa, ale ugryzłam się w język, bo była taka chyba tylko dla mnie.
No i byłam miła – bardzo miła! – przez cały wieczór. Aż mi się dziwnie na sercu zrobiło z tego powodu.
- To do zobaczenia, Apollo! – rzucił i zanim zdołałam wdusić z siebie jakieś niemiłe słowa, zniknął mi z pola widzenia.

Kostka
Przebrałam się w czarne leginsy, niebieską bokserkę i ostatnią czystą bluzę. Chyba ktoś musi wstawić pranie...
Pożegnawszy się, naprędce wyszłam z mieszkania i wsiadłam do mojego ukochanego autka.
Kilka minut przed szóstą w umówione miejsce przyjechał czerwony Opel Kacpra. Wysoki blondyn wysiadł z auta. Jego nieodłącznym towarzyszem był dobry humor, co bardzo ceniłam.
Rzuciłam mu karcące spojrzenie.
-Nie spóźniłem się. - powiedział chłopak z radością po czym cmoknął mnie w policzek.
-No nie, nie. - przyznałam mu rację. - Chodźmy już, bo muszę się wyżyć.
-No już, już. - mruknął, wyciągając torbę i radio z bagażnika.
Chciałam pomóc nieść, ale mi nie pozwolił. Musiałam zadowolić się torbą przewieszoną przez ramię.
Po kilku minutach rozgrzewki, Kacper włączył tak dobrze znaną nam muzykę.
Przyciągnął mnie do siebie, po czym położył prawą rękę na plecach. Moja lewa dłoń spoczęła między jego barkiem a przedramieniem. Wole ręce spletliśmy w standardowym dla tańca uścisku, a głowy odwróciliśmy w jednym kierunku.
W żadnym innym tańcu partnerzy nie są tak blisko. Tango jest wyjątkowe, ale oczywiście zawsze wszystko pieprzyłam. Po pierwsze: nie lubiłam publiczności, dlatego tańczyliśmy tylko my dwoje, w miejscach, w których raczej nie spotkamy nikogo.
Po drugie: bliskość. Od początku naszej przygody poczyniłam duże postępy, ale to nie było „to”. Chyba nigdy nie będzie. Brak mi było wystarczającego seksapilu i namiętności, aczkolwiek nie przeszkadzało nam to.
Taniec był świetnym hobby, odskocznią od rzeczywistości, a Kacper to wspaniały nauczyciel i kolega.
Pląsy w rytm muzyki były jedną z nielicznych rzeczy, które lubiłam.
Tango to tylko kolejny dodatek do kolekcji moich umiejętności.

Pola
- Kubiak, nie. Niestety nie mogę – powiedziałam do telefonu, jednocześnie przeglądając zeszyt do historii i usiłując nie zabić się na schodach. Michał zaklął pod nosem. – Pojutrze mam mecz. Zamierzam się wyspać. W normalnej pozycji.
- Sześćdziesiąt dziewięć?
Potknęłam się o schodek i gdyby nie barierka, wybiłabym sobie zęby.
- Nie, Michałku – rzuciłam. - Chodziło mi o normalną, samotną pozycję w swoim łóżku podczas snu, do cholery jasnej. Jeśli spędzę noc na fotelu w samochodzie – a z Wałcza kupa drogi – nie będę się mogła ruszyć.
- Jesteś okrutna. Własnych rodziców nie chcesz odwiedzić... – powiedział, a ja uniosłam brwi, choć oczywiście nie mógł tego zauważyć.
- Nie manipuluj! – zaśmiałam się, a przyjmujący westchnął.
- No dobra, dobra... Wezmę kogoś innego, bo Monia też nie może.
Kubiak pożegnał się ze mną, a ja schowałam telefon do kieszeni. Chciał, żebym jechała z nim do Wałcza, gdzie oboje mieliśmy rodziców, i liczył na to, że jemu nie będę potrafiła odmówić, ale, ha!, asertywnym trzeba być! Przynajmniej czasami.
- Cześć! – usłyszałam przy uchu i pisnęłam przestraszona.
- Masz licencję na przyprawianie ludzi o zawał, czy co? – spytałam Popiwczaka, kładąc ręce na biodrach. Blondyn uśmiechał się szeroko, a ja zmarszczyłam brwi. – No i z czego się cieszysz?
- Z życia, Apollo, z życia – odparł. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, żeby nie mówił do mnie „Apollo”, ale kiedy otwierałam oczy, żeby to zrobić, ale nie zdążyłam.
- Jak idzie wam nauka? – spytała matematyczka, która akurat przechodziła obok nas.
- Och, świetnie, proszę pani – rzuciłam, wymuszając uśmiech.
- Dokładnie – przytaknął Kuba. – Wczoraj się spotkaliśmy i dziś również planujemy, prawda? – Popiwczak szturchnął mnie w ramię.
- Uhm, nie. Dzisiaj mam trening – zaoponowałam, uśmiechając się ślicznie.
I w ostateczności stanęło na tym, że kolejne spotkanie będzie nie dzisiaj, a jutro. Bukowska powiedziała, że jest ze mnie dumna i że w swoim czasie mi za tą pomoc wynagrodzi, a potem oddaliła się, zostawiając nas samych. Mruknęłam pod nosem „how sweet” i ruszyłam w stronę sali fizycznej, ale Kuba zaraz do mnie dołączył.
- Co masz? – spytał, maszerując obok mnie.
- Fizykę – odburknęłam. Uznał, że i tak idziemy w tą samą stronę, więc może mi potowarzyszyć. – Jejku, moje marzenia się właśnie spełniają – zironizowałam.
Tfu. A miałam być miła.
- Apollo, ty się uzależniłaś od sarkazmu – stwierdził blondyn, klaszcząc w dłonie. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi ustami.
- No co ty nie powiesz – rzuciłam, przeciągając każdą samogłoskę. Kuba zaśmiał się cicho.
- Ależ ty mnie nie lubisz.
Wzruszyłam ramionami i jako że nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim, wstąpiłam do łazienki, która na szczęście była pusta. Spojrzałam w lustro i uniosłam jedną brew, poprawiając włosy, które niepokornie sterczały mi na głowie. Nigdy nie potrafiłam nad nimi zapanować. Wskoczyłam na parapet i otworzyłam zeszyt do historii, ale skupić się nie mogłam.
Dlaczego nie lubiłam Kuby Popiwczaka? Dobre pytanie.

Kostka
Siedząc na obrotowym fotelu, wpatrzona w monitor komputera, stukałam w biurko. Kilka obliczeń z Excela nie zgadzało mi się z obliczeniami, które zrobiłam dziś rano; albo pokręciłam coś przy obliczeniach albo pomieszałam funkcje Excela. Brawo geniuszu. Znów będę to poprawiać przez kilka godzin.
Kiedy miałam zamiar zacząć usuwać wszystko, po biurze rozeszła się tak dobrze znana mi piosenka. Mimowolnie zaczęłam nucić: Do krwi ścieraj ze mnie grzech...
W ostatniej chwili odnalazłam telefon w zagraconej torebce. Spojrzałam na wyświetlacz. Jeśli Michał zaszczycał mnie swoim telefonem to był był znak, że coś kombinuje.
-Witam Dzika. - powiedziałam po naciśnięciu zielonej słuchawki i przyłożeniu komórki do ucha.
-Cześć Kosteczko. - odezwał się radośnie – Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Mówiłam, że coś knuje. Mówiłam.
-Słucham. - mruknęłam, biorąc długopis i rysując serduszka na kartce.
-Jedziesz ze mną do Wałcza – zapytał. Właściwie to Michał mnie nie pytał; on podjął decyzje za mnie. - Przecież możesz sobie pracować w domu, więc nie widzę problemu. - kontynuował.
-Nigdzie nie jadę. - odparłam. - Mam pełno roboty i Pole pod nadzorem.
-Pola jest duża. - powiedział. Niemal widziałam jak uśmiecha się cwaniacko po drugiej stronie. - Rodziców nie odwiedzisz? - wiedziałam, że to wykorzysta. Zawsze to robił, ale nigdy się nie dawałam. Jakoś nie widziałam potrzeby wysłuchiwania, że nie mam faceta i zostanę sama do końca życia. Nie żeby tak było wygodnie... Kochałam ich, ale bywali denerwujący jak to rodzice martwiący się o swoje dzieci.
-Niedługo święta, więc się zobaczymy.
-Święta są za ponad dwa miesiące! - wykrzyknął.
-Dobra Michał, mam dużo pracy. Muszę kończyć... - chciałam zakończyć rozmowę, ale po mniej więcej sekundzie okazało się, że nie będzie to takie proste.
-Michasiowi się nie odmawia... - mówił, przeciągając każdą samogłoskę. Wywróciłam oczami, choć nie mógł tego zobaczyć.
-To słuchaj. - burknęłam tracąc cierpliwość - Nie. - przeliterowałam mu to krótkie słowo, ale chyba jeszcze nie zrozumiał.
-Konstancja … - usłyszałam nim się rozłączyłam.
Rzuciłam komórkę obok monitora i zaczęłam zastanawiać się skąd arkuszu kalkulacyjnym wzięła się informacja , że przyjęcie wynosiło sześćdziesiąt procent, skoro na kartce wyraźnie było napisane, że wynosiło pięćdziesiąt pięć procent.
Telefon znów się rozdzwonił. Wściekła, nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
-Nigdzie z tobą nie jadę! - wykrzyknęłam.
-No jak nie chcesz to nie musimy się dziś spotykać. - oznajmił zaskoczony moim wybuchem Kacper.
-Przepraszam cię. - powiedziałam o wiele łagodniej. - Kubiak mnie denerwuje, zachciało mu się odwiedzić rodziców, a ja nie chce z nim jechać.
-Michał bywa irytujący. - stwierdził Kacper. - A masz ochotę potańczyć ze mną wieczorem? Jagoda się rozchorowała i mam dwie godziny wolnego, więc jeśli chcesz...
-Jasne. - zgodziłam się entuzjastycznie. - Z tego co wiem to możemy ćwiczyć tam gdzie wczoraj.
-Świetnie. - ucieszył się Kacper – Do zobaczenia o osiemnastej trzydzieści.
-Pa. - pożegnaliśmy się.
Odłożyłam telefon na poprzednie miejsce i zajęłam się poprawianiem obliczeń.

blue: Ja to bym chciała mieć umiejętność teleportowania się.
Iśka: Matko i córko. Było genialnie. Ja chce częściej na mecze. Delecta <3 Wybaczcie ten brak Szymcia, ale no. :d

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Więccc!
      Też bym chciała mieć umiejętność teleportowania się, aczkolwiek teraz to mi by się bardziej przydała umiejetność czytania w myślach. O!
      Apollo to normalnie jak ja o.O sarkazm i ironia ♥ A Kubuś to jakiś święty musi być, że to znosi. I ogólnie już by się mogli całować i uprawiać seks xdd Nie no, z tym drugim to za wcześnie.

      Usuń
  2. Funkcje liniowe - cholerne cholerstwo ;/ dopiero mnie to czeka... szajse. Też chcę się umieć teleportować... Pola i Kuba nie ma jak korki :D Kubiak? a co on sam się zgubi? a propos Wałcza, nie zapomnę, jak przejeżdżałam przez tą miejscowość o 4 nad ranem xDD :D
    Czekam na siódemkę;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli tylko w następnym rozdziale pojawi się Simon,to nie mam nic przeciwko, że tutaj go nie ma :) Myślę, że przy nim Kostka odnajdzie swoją 'namiętność ' :)) Z kolei Kuba to mam wrażenie, że robi wszystko,by dokuczyć Poli.. Chciałabym doczekać się jednak momentu,kiedy to uczeń prześcignie mistrza :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie. Gdzie jest Simon, kurcze blaszka?! Kostka coś podirytowana jest cały czas, ale może Kacper ją trochę oswoi (choć wolałabym, aby był to Tischer). Lubię te droczenie się Poli i Kuby, jest takie urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma Simona - jestem nie pocieszona, tym bardziej, że jest furiat Kubiak.
    Popiwczak to niezwykle slodkie dziecię - nawet go polubiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę miła, będę miła, zawsze jestem miła. Moja Pola kochana. Uwielbiam tego dzieciaka :) No właśnie czemu ona Kuby nie lubi, a tam wiem jakby mi ktoś mówił Apollo to bym zabiła z miejsca. Kubiak to takie irytujące stworzonko ale i tak go lubię :)) Kostka ma widzę małą tajemnice w postaci tańca, może to kiedyś z Simonem wykorzysta :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam skomentować już wcześniej, ale wena pod każdym możliwym sposobem postanowiła mnie opuścić, więc z góry Was przepraszam za to, co możecie za chwilę przeczytać.
    Uprzedzone? To w takim razie piszę ;d
    Młodego to ja uwielbiam po wczorajszym meczu i powrocie z Bydgoszczy. Biedna Pola z nim to nie będzie mieć chyba łatwego życia. No ale - kto się czubi, ten się lubi, right? So I think... taa, jak Kaś już na angielski przejdzie, to zacznie tak pisać. A więc wróć! Myślę, że ta dwójka byłaby mega fajną parą :D
    A Kostka i tango? No proszę! W sumie pomyślałam, że może ona biednego Kubiaczka nie spławi, ale trudno ;d Ach, Iśka może przy następnym meczu będzie okazja się spotkać, hm?
    No dobra. Kończę. I czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo się ostatnio działo :D Ajj... Z tych korków to coś wyjdzie między nimi ;D Simon wydaje się być naprawdę zauroczony Kostką ;D tutaj też coś wyjdzie :P na pewno ;D ahh ten Kubiak, ale jednak nikt nie poleciał na tekst 'Michałowi się nie odmawia' :P a co z Moniką? czemu to się fochała? :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie było tak źle, Pola sprawiała wrażenie miłej;) Ja wiem,że te korki to wstęp do czegoś więcej i jeszcze podziękują swojej matematyczce;D Kostka i trening tanga? Hmm wyobraziłam sobie ją tańczącą z Simonem, ach;D

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne opowiadanie! Super się je czyta. Trafiłam przypadkiem ale już wiem, że będę stałym gościem:)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam! Świetny Blog! Zapraszam na swój ;D http://w-drodze-do-niebaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Iśka, bo na Łuczniczce najlepsza atmosfera jest. <3

    Ale ja właśnie lubię sarkastyczną i niemiłą Polę! Dostałabym kategorycznego szału, gdyby nagle stała się pokorna i grzeczniutka. No ale z drugiej strony, jak można nie lubić Popiwczaka, no jak?
    Kostka szalejąca na parkiecie? Ua, będzie czym potem Szymka uraczyć. :P
    A, i ten. Niechże Monia zafunduje Kubiakowi jakieś małe sześćdziesiąt dziewięć, bo ewidentnie niewyżyty chłopina jest.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam to.!! <3. i czekam na kolejny rozdział.. : )

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem nowa ale cholernie mi się podoba!
    Nie mogę się oczywiście doczekać następnego!
    pozdrawiam I♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Pola jest fajna. Ale nadal nie rozumie dlaczego Ona tak nie lubi Kuby?

    OdpowiedzUsuń