Kostka
Po raz kolejny w tym
tygodniu obserwowałam trening. Po części taka jest moja praca. Pola odrabiała
lekcje na ławeczkach, chichocząc z Popiwczaka, którego ciągle ostrzeliwali
zagrywką. Odnosiłam dziwne wrażenie, że dziś jest jeszcze gorzej niż zawsze
(albo do tej pory tego nie zauważałam), gdyż czułam na sobie wzrok chyba
każdego siatkarza obecnego w sali.
Wyjście Bernardiego do
toalety zwiastowało dzicz. Dobrze, że chociaż nie byłam sama jak ostatnio.
Michał znów celował we mnie zagrywką, ale nie trafił, gdyż uchyliłam się w
pore. Simon usiadł na ławce obok Poli i zaczął przeglądać jej zeszyty. Ku mojej
rozpaczy, Matteo poszedł w ślady Kubiaka. Powiem jedno: bolało.
Zdenerwowana na siatkarzy
usiadłam pod ścianą, modląc się szybki powrót Lorenzo. Mam nadzieję, że nie
dostał rozwolnienia.
Oczywiście nie mogłam pobyć
sobie sama, bo miejsce obok zajął Simon. Udałam, że go w ogóle nie zauważyłam,
ale nie dał się nabrać. Westchnęłam cicho, spoglądając na Tischera.
- Czemu tak za mną łazisz ?
- zapytałam unosząc brew.
- Bo czek nie przyszedł. -
odparł z cwaniackim uśmiechem.
- Och, jak mi przykro. –
ironię, z jaką to powiedziałam, dało wyczuć się z kilometra. Niestety Niemca to
nie zrażało. Głupi Szwab.
Lorenzo, który w końcu
wrócił, zarządził koniec treningu.
- Pola idziemy! -
krzyknęłam do siostry, która ucinała sobie pogawędkę z Matteo.
- Pa Szwabie. - rzuciłam na
odchodne Simonowi, który nie zrozumiał nic a nic z powodu nieznajomości
polskiego.
Pola patrzyła na mnie z
niedowierzaniem. Szesnastolatka nie rozumiała mojego zachowania wobec Tischera.
Rozgrywający uraził moją dumę, a nim zapomnę o tym, minie dużo czasu. Takich
rzeczy łatwo nie zapominam.
- Muszę iść po zeszyt z
chemii.
- Sklerotyczka. - mruknęłam
z uśmiechem, mając w pamięci sytuację sprzed kilku dni. Pola wróciła do środka,
a ja postanowiłam zaczekać, aż wróci.
Zaczekanie okazało się złym
pomysłem.
- Kogo moje piękne oczy
widzą? - z hali wyszedł Krystian. Dlaczego nie zauważyłam go w środku? Jak
zwykle ubrany był w skórę. Z odległości kilku metrów czułam od niego alkohol.
Bez zastanowienia zaczęłam
się oddalać. Nie miałam ochoty na użeranie się z tym dupkiem. Przyspieszyłam
kroku, ale to nic nie dało. Złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie.
Kopnęłabym go w czułe miejsce, ale nie miałam jak, bo facet trzymał mnie na
dystans. Trzeba było mu przyznać, że uczył się na błędach.
- Dupek! - krzyknęłam.
Jego uśmiech poszerzył się
jeszcze bardziej.
Pola, siostrzyczko kochana,
nie zostawiaj mnie więcej samej.
- Może w końcu się
spotkamy, kochanie? - zapytał, całując mnie w szyję.
Żarty się skończyły.
Odepchnęłam go od siebie,
ale to go nie zniechęciło. Jego ręka, tak jak kilka dni temu, powędrowała tam
gdzie nie trzeba. Musiałam zacząć krzyczeć, bo sama sobie nie dam rady.
Co raz częściej sama nie
dawałam sobie rady. To było bolesne dla kogoś takiego jak ja.
- Pomocy! - krzyknęłam.
Facet ciągnął mnie w stronę swojego samochodu. Pola rusz ten tyłek i zobacz, że
ci siostrę porywają! Znowu. - Pomocy! - krzyczałam dalej.
Zamknęłam oczy, aby nie
oglądać jego ohydnej twarzy. Czekałam z nadzieją, aż ktoś zlituje się nade mną
i mi pomoże.
- Powiedziałem, koleś, że
jak kobieta mówi „nie” to znaczy „nie”. - usłyszałam spokojny głos Simona.
Krystian pchnął mnie na ziemię. Zabolało.
Spojrzałam na przybyłego
Niemca. W jego błyszczących oczach malowała się furia.
- Powiedziałem ci, że masz
się nie wtrącać. - mruknął Krystian, podwijając rękawy czarnej, skórzanej
kurtki.
Krystian, niczym bokser
chciał uderzyć Simona. Rozgrywający jednak się nie dał: wykręcił mu rękę i
przycisnął do ściany. Podejrzewałam, że brak jako takiej reakcji Krystiana
spowodowany był stanem upojenia alkoholowego.
- Teraz cię puszczę, a ty
grzecznie sobie pójdziesz i już nigdy nie będziesz mieszał w życie Kostki,
rozumiesz? - mówił Simon. Krystian pokiwał głową, a Simon go puścił.
Trafił swój na swego.
Krystian klnąc siarczyście,
oddalał się od nas. Obserwowałam jak wsiada do czarnego BMW i odjeżdża z
piskiem opon.
Simon podbiegł do mnie, o
mało nie potykając się o krawężnik i pomógł mi wstać.
- Wszystko w porządku? -
zapytał. W jego głosie słyszałam troskę.
- Chyba tak. - odparłam,
otrzepując brud ze spodni.
- Teraz to musisz się ze
mną umówić. - wyszczerzył się Tischer.
- Zapomnij. - rzekłam
sucho.
- Co mnie ominęło? -
zapytała Pola przez którą o mało nie padłam na zawał. Obróciłam się do siostry,
która marszczyła brwi, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Znów uratowałem twoją
siostrę, a ona nadal nie chce się umówić. - wyjaśnił Simon.
- Zostawić cię na chwilę, a
ty już wywijasz. - rzekła Pola z radosnym uśmiechem.
- To nie jest śmieszne. -
burknęłam, po czym udałam się w kierunku auta.
Pola
Tak. Niby niedawno śmiałam
się z Kostki i jej potężnej sklerozy, ale to było u nas rodzinne. Zeszyt do
chemii odpoczywał gdzieś na hali po tym, jak go molestowałam swoimi łapkami,
ucząc się na sprawdzian, przy czym to „gdzieś” nie okazało się krzesełkiem, na
którym podejrzewałam, że go zostawiłam, bo tam zamiast mojej zguby znalazłam
tylko wyrwaną z niej karteczkę, na której widniało znane mi, kubiakowe pismo
głoszące: „Polcia, pobawimy się w ciepło-zimno. Ale bez podpowiedzi!”. Zabiję
go. Nie, nie wzrokiem, który w tej chwili chyba tylko do tego by się nadawał.
Ja go gołymi rękami uduszę!
Lorenzo, śpiewając pod
nosem coś, co znane mi bynajmniej nie było, wszedł na salę, a na mój widok na
jego twarzy wymalowało się zaskoczenie.
- Oh, hi Pola! What are you doing here? Training has ended.
- I’m looking for Kubiak. Do you know, where he is?
- Boys have gone to cloakroom.
Pacnęłam się ręką w czoło,
bo odpowiedź była oczywista, a Lorek patrzył na mnie z uniesionymi brwiami,
więc tylko machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku szatni. Stanęłam pod drzwiami i
zaczęłam się zastanawiać, cóż ze sobą począć, bo nie uśmiechało mi się pakować
tam bez uprzedzenia ze względu na moje zdrowie psychiczne, któro i tak było
lekko zachwiane przez osobnika winnego temu zajściu. Kubiak mnie gorszył, ja
gorszyłam Kubiaka i tak oto gorszyliśmy się nawzajem, podczas gdy Kostka się na
niego wydzierała, że przez niego staję się jeszcze bardziej zboczona, a ona
przecież myślała, że to niemożliwe. Wniosek: Kubiak potrafi wszystko.
Z braku lepszego pomysłu
uderzyłam dwukrotnie pięścią w białe drzwi i krzyknęłam do Michała, że jeśli w
tej chwili mi nie odda zeszytu, to Monia się będzie na czarno ubierać, a potem
uderzyłam jeszcze raz, słysząc dźwięczny śmiech Michała i mrużąc oczy ze
złości. Zacisnęłam powieki, stając prosto i oddychając głęboko, a następnie zamachnęłam
się po raz kolejny, ale nie trafiłam w drzwi. Oj nie.
- Mój Boże!
- No ja wiem, że przystojny
jestem, ale już mówiłem - wystarczy „Kuba” – powiedział Popiwczak, siedząc na
podłodze i trzymając się za nos. – Ała. - Okej, może i nie byłam z nim w
jakichś przyjaznych stosunkach, ale mój cios do lekkich nie należał (bo
przecież był wymierzony w drzwi), więc było mi go trochę szkoda.
Kucnęłam obok niego i
odciągnęłam jego rękę od lekko czerwonego nosa, z którego na szczęście nie lała
się krew.
- Przecież przeżyję – mruknął,
wstając z płytek i mimo wszystko się uśmiechając. Przyjrzałam mu się uważnie.
- Przepraszam –
powiedziałam i odwróciłam się z zamiarem wyjścia z szatni, ale usłyszałam głos
Kubiaka.
- Pola, a nie szukałaś
czegoś czasem? – Gwałtownie obróciłam głowę i to chyba był mój błąd, bo
oberwałam w czoło zeszytem, który mój kochany, matołowaty „wujek” rzucił w moją
stronę, i który zaraz po uderzeniu we mnie wpadł prosto w moje ręce. Zacisnęłam
zęby, biorąc głęboki wdech.
- Dziękuję – syknęłam,
rozmasowując czoło. Ktoś w tle (podejrzewam, że Łasko) parsknął śmiechem, a ja
wściekła ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy dołączyłam do siostry, akurat ucinała
sobie pogawędkę z Simonem po jego kolejnej interwencji w starciu mojej siostry
z Krystianem, któremu przydałoby się zrobić to samo, co Popiwczakowi, tylko z
dziesięć razy mocniej.
Kostka
Dałabyś mu jakąś szansę. Nie wygląda na złego. Jesteś
beznadziejna.
- bez przerwy brzmiało w mojej głowie. Pola była kochana, ale zawsze mówiła co
myślała. Może miała rację, ale w życiu nie przyznałabym jej tego.
Wieczorem, ubrawszy czarną
sukienkę do połowy uda oraz pięciocentymetrowe szpilki i napisawszy Poli kartkę
informującą, że wrócę późno, wyszłam z zamiarem pójścia do jakiegoś klubu i
topienia smutków.
Nie wiem, co mi strzeliło
do głupiego łba. Jakiś czas temu w życiu nie pomyślałabym o wyjściu do klubu
tylko po to, aby się upić. Jak widać ludzie się zmieniają.
Koniec końców wylądowałam w
klubie „Nerw” na drugim końcu miasta.
Usiadłam przy barze i
zamówiłam u kelnera sex on the beach. Piłam to zawsze, gdy bywałam w takich
miejscach.
Czas mijał, kelner z
uśmiechem na ustach podawał kolejne drinki. Powoli zaczynałam wysiadać.
Zapomniałam, że mam bardzo słabą głowę. Po prostu świetnie.
Nie zauważyłam nawet, kiedy
dosiadł się do mnie jakiś facet. Przyjrzałam mu się dokładnie, po czym
stwierdziłam, że było to Zbawienie. Zaczęłam mamrotać do niego po polsku.
Spojrzał na mnie marszcząc czoło. Zabrał mi szklankę, której nie zdążyłam
opróżnić.
- Tej pani na dziś
wystarczy. - powiedział kelnerowi, który jakoś nie protestował, gdyż dostał
duży napiwek. - Idziemy stąd. - zarządził, pomagając mi wstać. Założył sobie
moją rękę na szyję i objął mnie w pasie. Na nic zdawały się moje protesty. Nie
wiem jak długo szliśmy. Straciłam rachubę czasu. Dotarliśmy do jakiegoś bloku.
Pokonanie schodów okazało się dla mnie dużym wyczynem. Zirytowany Simon wziął
mnie na ręce, a ja o dziwo nie protestowałam.
- Znów mnie zbawiasz. -
wymruczałam ledwo słyszalnie.
Zaplotłam ręce na jego szyi
i położyłam głowę na jego torsie. Pachniał niesamowicie intensywnie: jakby
owocami połączonymi z woda morską. Chyba, że zmysły płatały mi figle, co było
całkiem możliwe.
Położył mnie na łóżku,
które okazało się całkiem wygodne.
- Odwiózłbym cię do domu,
ale sam wypiłem nim cię zauważyłem. - wyjaśnił, choć go nie rozumiałam. - Mimo
takiego stanu wyglądasz ślicznie. - mówił właściwie do siebie, bo nic z tego
nie rozumiałam. Przykrył mnie czymś, a ja zasnęłam.
Pola
Niepewnie uchyliłam
powieki. Zazwyczaj o godzinie siódmej budziła mnie Kostka, która krzątała się w
kuchni, robiąc mi śniadanie, ale dzisiaj panowała cisza, której prawdę mówiąc
nawet się trochę przestraszyłam. Nie byłam przyzwyczajona do takich poranków, a
że Kostki nie było ani w kuchni, ani w łazience, ani nawet pod kołdrą w jej
pokoju, a na stole w dalszym ciągu leżała karteczka, którą mi zostawiła
kilkanaście godzin temu, zaczęłam się o nią martwić.
Sięgnęłam po telefon i
wybrałam jej numer, a gdy po kilku sygnałach odebrała, odetchnęłam z ulgą.
- Kostka! Gdzie ty jesteś?
- Uhm, hi Pola.
...tylko że to nie była
Kostka. Zaczerpnęłam głośno powietrza i zmarszczyłam czoło.
- Kim jesteś? – zapytałam
podejrzliwie.
- To ja, Simon. – Z
wrażenia musiałam aż usiąść na krześle, żeby się nie przewrócić. Czyżby
naprawdę poszło im aż tak szybko? – Kostka jest u mnie, zgarnąłem ją wczoraj z
baru, gdzie się zapijała.
Najpierw odetchnęłam z ulgą
po raz kolejny, ale chwilę później zaczęłam się zastanawiać, czemuż to Kostka
posunęła się do czegoś takiego. No bo przecież nie przez Simona, prawda?
Tischer obiecał odholować
ją do mieszkania, nakazał mi się nie martwić i dodał, żebym była grzeczna w
szkole, a ja wywróciłam oczami i się z nim pożegnałam. Miooodzio.
Do szkoły weszłam w niezbyt
dobrym humorze. Zostawiłam w szatni cienką kurteczkę i podążyłam w stronę sali
geograficznej, wlokąc stopy za sobą. W dalszym ciągu martwił mnie wybryk mojej
siostry, ale nie dane mi się było nad tym zastanawiać, bo w połowie drogi do
klasy dorwała mnie nauczycielka od matematyki.
- Pola! Jak dobrze, że cię
znalazłam. – Spojrzałam na nią półprzytomnym wzrokiem. Blond włosy miała jak
zwykle idealnie ułożone, w dłoniach trzymała teczkę z jakimiś papierami, a na
jej twarzy malował się uśmiech. – Jeden z moich uczniów potrzebuje pomocy z
matematyką. Nie jednorazowo, raczej na dłuższy okres. Pomyślałam, że skoro
tobie ona nie sprawia trudności, to mogłabyś pomóc również jemu. Oczywiście
zostaniesz za to wynagrodzona.
Zmarszczyłam nos, trawiąc
przez chwilę jej słowa, a potem niemrawo pokiwałam głową, oznajmiając, że się
zgadzam. Bo wyjścia raczej nie miałam.
Hej! :D ten ktoś to Popiwek ? :P czuję, że chyba tak ^^ no, Krystian, wypier*alaj! Bo Kostka ma Tischera ^^ xD akcja z zeszytem mnie powaliła ;p
OdpowiedzUsuńKrystian jest uparty jak muł. Nic do niego nie dociera. Dobrze, że w pobliżu był Simon i uratował Kostkę.
OdpowiedzUsuńA ten uczeń który potrzebuje pomocy z matmy to pewnie Kuba ;)
Pozdrawiam:*
Wiadomo, że "to" jest dobre. Stare, ale niezmiennie dobre :)
OdpowiedzUsuńSzymek Superhero! ♥ Niechże mu Kostka da szansę, niech weźmie pod uwagę to, jak się dla mniej stara, nawet własne zdrowie poświęca! W końcu nie wiadomo, jakby zakończyła się dyskusja z Krystianem, życie lubi płatać figle.
OdpowiedzUsuńCzyżby nasza Polcia miała pomagać w matmie Popiwczakowi? Coś tak czuję w kościach. No, to może być ostro! :D
Kubiak gorszył Polę, Pola gorszyła Kubiaka, a tak na dokładkę oboje gorszą mnie. *.*
Ten cały Krystaina robi się niebezpieczny i nie zawsze Simon będzie na miejscu. Tu konieczna jest policja!
OdpowiedzUsuńKrystian jest pojebany, niech wypierdala chuj jeden, a Simon to tak bardziej stanowczo powinien, a nie się czai.
OdpowiedzUsuńSorry, że tak ostro i krótko, ale mam fatalny humor i nienawidzę chłopaków :<
Dobrze,że akcja z Krystianem skończyła się tak a nie inaczej. Niebezpieczny gość. Kostka powinna coś z tym zrobić. I niech w końcu da szansę Simonowi. Już tyle razy ją ratował, że powinna się w końcu przełamać :)
OdpowiedzUsuńa co do Poli i korepetycji - też uważam,że to będzie właśnie Kuba :)
Simon po raz kolejny w akcji. Kostka jest specyficzną osobą, no bo jak można nie kochać Szymka ! no jak ?! A jeszcze po tym co dla niej robi? A Pola i Popiwczak to się nie będę wypowiadać, rozkręca się. Haha
OdpowiedzUsuńhttp://zostan-tu.blogspot.com/
Chyba nawet wiem komu Pola będzie pomagała w matematyce;) Simon to taki chodzący Zbawiciel, zawsze wyratuje Kostkę z opresji. Może warto jednak dac mu szansę?;)
OdpowiedzUsuńKrystian jest psychiczny. A korepetycji będzie potrzebował Kuba - oczywista, oczywistość.
OdpowiedzUsuń