Pola
Wszystko
zaczęło się od tego, że zaspałam. Obudziłam się pół godziny później niż zwykle,
w pośpiechu musiałam skompletować książki porozrzucane po całym mieszkaniu i
wrzucić je do plecaka, zjeść śniadanie w trybie błyskawicznym, ubrać się i
ogarnąć włosy, które sterczały mi na głowie niewyobrażalnie, a potem jeszcze
ubłagać Kostkę, żeby mnie podwiozła, bo autobusem na pewno bym nie zdążyła,
choć tak właściwie na jedno wyszło, bo stałyśmy w korku i do szkoły dotarłam
dopiero pięć minut po rozpoczęciu lekcji, a jeszcze musiałam podrzucić kurtkę
do szatni i w możliwie najszybszym tempie dostać się do sali matematycznej.
Nogi mi się plątały i parę razy o mały włos bym się przewróciła, ale dzielnie
wspięłam się po schodach na drugie piętro tylko po to, żeby za rogiem staranował
mnie jakiś chłopak.
- Boże drogi!
– pisnęłam, upadając na tyłek.
- „Boże”?
Wystarczy „Kuba”.
Podniosłam
wzrok na patrzącego na mnie z góry Popiwczaka, który wyciągał rękę w moją
stronę. Poradziłam sobie bez niej. Wstałam, otrzepałam spodnie i mruknęłam pod
nosem „cholera, no”.
- W porządku,
Apollo? – zapytał, uśmiechając się przeraźliwie szeroko. Zacisnęłam usta w
cienką kreskę.
- Nie nazywaj
mnie „Apollo” – syknęłam. – I tak, w porządku.
- A ty nie na
lekcji?
- Właśnie idę
– odparłam, zerkając na godzinę w telefonie.
- Póki co
jednak dostępujesz zaszczytu rozmawiania ze mną – powiedział, a ja zmierzyłam
go wzrokiem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz, chyba
zapamiętam to do końca swojego życia. W końcu właśnie spełniło się moje
najskrytsze marzenie! Niczego innego nie pragnęłam, jak tylko użerania się z
tobą, podczas gdy spóźnienie się wydłuża. Może jeszcze dasz mi autograf? –
zironizowałam, a kiedy stwierdził, że bardzo chętnie, wywróciłam oczami i
wyminęłam go, ruszając w stronę klasy.
- Do
zobaczenia, Apollo!
Nie wracałam
się, żeby sprawdzić, jak bardzo twardy ma nos, bo uznałam, że to by było z
lekka głupie, a poza tym nie chciałam tracić czasu, bo było już dziesięć po
ósmej i kroki same mnie poniosły w stronę klasy.
- Przepraszam
za spóźnienie, ale korki były – burknęłam, siadając w ławce.
Gdyby to była
historia, pewnie nie uszłoby mi to płazem, bo nauczyciel, hm, zbytnio mnie nie
lubił, ale matematyczka wręcz przeciwnie, choć starałam się nie wyróżniać, więc
poprzestało tylko na wpisaniu spóźnienia. Zerknęłam do zeszytu Hanki,
przepisałam od niej temat lekcji i skupiłam się na pierwiastkach, co było
trudne, bo w mojej głowie kotłowały się myśli dotyczące dzisiejszego meczu. Przyjeżdżały
do nas dziewczyny z Dąbrowy Górniczej – wyrośnięte, wyskakane i silne na każdej
pozycji, które były jednym z najsilniejszych przeciwników. Do mnie należało
odpowiednie prowadzenie gry, żeby postawić się im i wygrać, chociaż łatwe
spotkanie się nie zapowiadało. Kostka obiecała być na trybunach, co mi odpowiadało,
bo jej obecność zawsze mnie trochę motywowała.
- Pola! –
syknęła Hanka, szturchając mnie delikatnie w ramię, wyrywając mnie z
zamyślenia. Profesor Bukowska patrzyła na mnie tym swoim karcącym wzrokiem, a
ja odruchowo wbiłam wzrok w zeszyt.
Możecie mnie
zabić, ale obok angielskiego i wychowania fizycznego matematyka była moim
ulubionym przedmiotem, co przerażało Hankę, dziwiło Kostkę, cieszyło rodziców i
rozbawiało Kubiaka, który nigdy nie pojmował, jak można ogarniać te wszystkie
cyferki, wzory i figury.
I, och, o
wilku mowa.
„Powodzenia na meczu, Polcia :)” głosiła
wiadomość, której nadejście zwiastował głośny dźwięk roznoszący się po całej
klasie.
Kostka
Wraz z siostrą
zaspałyśmy tego dnia. Dobrze, że w pracy musiałam być dopiero na 8:30, bo byłoby
krucho. Pola ubłagała mnie, abym zawiozła ją do szkoły. Czasem wydaje mi się,
że mam zbyt miękkie serce, ale co miałam zrobić? Dziś dziewczyna stresuje się dodatkowo,
bo popołudniu grają z drużyną Dąbrowy Górniczej. Chociaż rzuciłam siatkę dawno
temu, to nadal pamiętam stres towarzyszący meczom. Stare, piękne czasy...
Czas do
treningu jastrzębian zleciał bardzo szybko pośród kawy, dobrego towarzystwa i
stert papierów, które miały pomóc wygrać następny mecz. Bardziej obawiałam się
samego treningu, gdyż najprawdopodobniej czekała mnie konfrontacja ze Zbawieniem
(tak ochrzciła Simona moja ukochana siostrunia). Pewnie wszystko byłoby w
porządku, gdyby nie to, że Bogdan postanowił zrobić sobie wolne popołudnie.
Zachciało mu się wizyt u lekarza!
Zegar nieubłaganie
wskazał 13:55. Mojego szefa nie było już od godziny, a trening zaczynał się za
pięć minut. Dlaczego zgodziłam się na pracę w tym klubie?!
Zawsze
zapominam, że zachciało mi się zostać statystykiem i gdyby nie Michał, nie
miałabym pracy.
Ta praca nie
byłaby zła, gdyby nie to, że siatkarze często zachowywali się jak duże dzieci.
Chociaż sama bywałam nie lepsza...
Chcąc
oszczędzić nerwów Lorenzo ruszyłam swoje cztery litery i poszłam w stronę hali.
Ruch na holu był prawie jak przed meczem: panie sprzątaczki pracowały jak
mrówki, Rawiński wychodził z biura, żeby zaraz do niego wrócić, a Palma
wykłócał się o coś z Pozzinim. Coś się święciło, ale jeszcze nikt mi nie
powiedział, co.
Kiedy usiadłam
na ławeczce Bernardi posłał mi karcące spojrzenie.
- Przepraszam
za spóźnienie. Pochłonęły mnie statystyki poprzedniego meczu. - wytłumaczyłam
się. Trener machnął ręką i powrócił do rozmowy Leszkiem Dejewskim.
Zaczęłam
udawać, że coś notuję, gdyż na salę weszli właśnie siatkarze miejscowego klubu.
Jak zwykle najgłośniej rozmawiały dwa Michały wraz z Polańskim, który bywał
denerwujący swoimi nieudolnymi próbami podrywu. Ma facet pecha, bo mam trudny
charakter. To nie była liga Łukasza.
- Kooostkaaa,
słońce ty moje! - radosnym krzykiem powitał mnie Łasko, podchodząc do mnie wraz
z Kubiakiem
- Nie
przeginaj. - mruknęłam.
- Słyszeliśmy,
że zaprzyjaźniłaś się z naszym kolegą. - powiedział Kubiak z szerokim
uśmiechem.
- Nie macie
przypadkiem trenować?
- Kiedyś
obijać też się trzeba.
- To jak
wygląda sprawa z Simonem? - Łasko podjął temat, zaczęty przez Kubiaka.
- Biegać, ale
to już! - zarządził trener.
Nie wiem czy
kiedyś wspominałam, ale uwielbiam cię trenerze!
Simon od
dwudziestu minut kiedy tylko mógł patrzył w moją stronę, a ja wciąż uparcie
notowałam COŚ na kartce. Mógłby mu ktoś wydłubać te brązowe oczy?
Wiecie co? Nie
lubię już trenera Lorka, bo właśnie zostawił mnie z zgrają wyrośniętych dzieci.
Kilkunastu mężczyzn i biedna mała ja. Ratunku!
Dziku nie
byłby sobą, gdyby zaraz nie zaczął się we mnie zaczynać. Posłał we mnie floata,
jak to miał w zwyczaju. Zmierzyłam go wzrokiem mordercy, po czym rzuciłam w
niego piłką.
- Tylko na
tyle cię stać? - droczył się ze mną.
- Zapomniałeś
już jak cię katowałam za dzieciaka?
- Tak. -
wyszczerzył się przyjmujący.
-
Przypomniałabym ci, ale mi się nie chce.
- Koosteczkoo?
- usłyszałam za sobą głos atakującego jastrzębian. Jeszcze rok temu dostałabym
zawału, ale czas spędzany z nimi uodparnia.
- Co?
- Odpięło ci
się ramiączko od cyckonosza. - dlaczego wzrokiem się nie zabija? No dlaczego?!
- Dzięki za
cynk, ale i tak nie masz przywilejów, aby mi je zapiąć. - pokazałam język
Michałowi, wskazałam na Kubiaka. - Chodź no tu!
- Lecę! -
odparł entuzjastycznie Dzik. Nadal czułam się dziwnie. Pewne oczy z
premedytacją śledził każdy mój ruch.
- Facet, jest
męska robota dla ciebie. - zwróciłam się do przybyłego. - Trzeba mi zapiąć to
ramiączko.
- Tu? -
zdziwił się.
- A gdzie? -
prychnęłam – Jakbyście kobiety nie widzieli.
- My to my,
ale Kuba...
- Przeżyję. -
wtrącił młody libero z uśmiechem. Taki młody, a taki zboczony... Uczy się od
najlepszych.
- Zapinaj. -
rozkazałam Kubiakowi. Wzruszył ramionami i zaszedł mnie od tyłu. Podwinęłam
niebieską bluzkę, a Michał sprawnie rozwiązał mój problem.
- Takich
rzeczy nawet w najlepszym erotyku nie znajdziecie! - skomentował ze śmiechem
atakujący.
Pola
W brzuchu
czułam znajome ukłucie poddenerwowania, kiedy rozciągałam się na parkiecie
naszej niewielkiej hali. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu Kostki, a kiedy
ją już zobaczyłam, podniosłam się szybko z miejsca i podeszłam do band
reklamowych. Za nią kroczyli Simon i Kubiak, którzy zamiast podejść do mnie,
usiedli w pierwszym rzędzie krzesełek.
- Ale żeś mi
publiczność załatwiła. – Zagwizdałam cicho, puszczając oczko Szymkowi i
uśmiechając się do Kubiaka, który pokazał mi uniesione w górę kciuki. Wiedział,
jak stresuję się przed tym meczem, bo jojczałam mu na ten temat ostatnio z pół
godziny, a on nawet nie marudził (!) i tylko non stop powtarzał, że jeśli się
skupimy i będziemy grać na sto procent swoich możliwości, to mamy ogromne
szanse. Bo Kubiak był takim moim dobrym wujkiem, co to nigdy nie zawodził,
zawsze mogłam na niego liczyć i podstawiał mi wódkę pod nos na każdej imprezie.
- Ja ich nie
zapraszałam. A na pewno nie tego Szwaba – mruknęła, posyłając mi niezbyt
przyjemne spojrzenie.
- Miłość do
mnie wylewa się z twych oczu – zironizowałam i w tym samym momencie dostrzegłam
na trybunach Popiwczaka gadającego z jakimś chłopakiem. Coraz więcej znajomych
twarzy.
- Pola! –
Trener stał ze skrzyżowanymi rękami i nawet swoim wzrokiem nakazywał mi wrócić
do rozgrzewki. Facet ma nadprzyrodzone zdolności. Kostka życzyła mi powodzenia,
ja powiedziałam „nie dziękuję” i wyjęłam piłkę z kosza, żeby chwilę później
odbijać z Hanką.
Nadeszło
upragnione rozluźnienie, jakby przeciwnik po drugiej stronie siatki wcale nie
był taki groźny, jakby od tego nie zależało wiele i jakbyśmy były faworytkami
spotkania. I było dobrze – ba! wręcz rewelacyjnie. Prowadzenie gry szło mi
doskonale i na drugiej technicznej prowadziłyśmy siedmioma punktami, trener nie
miał zastrzeżeń, tylko prosił nas o skupienie i taką grę do końca seta oraz
meczu, a że nasz trener bardzo lubił dostawać to, czego chciał, podejrzewam, że
się niezmiernie ucieszył, gdy zgarnęłyśmy komplecik punktów. Tak, dokładnie.
Z wrażenia aż
usiadłam sobie na parkiecie, oddychając parę razy szybciej, niż na ogół, a
Hanka przykucnęła obok, uniosła moją dłoń i przybiła mi piątkę, jakby wyrywając
mnie z transu. Kostka uśmiechała się do mnie z trybun, kiedy ściskałyśmy sobie
dłonie pod siatką.
- Pola,
stawiam ci piwo! – Czyli filmu z serii „Dobre wychowanie według Michała
Kubiaka” ciąg dalszy.
Kostka
W mojej opinii
byłam dobrym kierowcą: zdałam prawo jazdy za pierwszym razem, mając tylko
osiemnaście lat, jeszcze nie dostałam mandatu ani punktów karnych. Myślę, że
zawdzięczam to tylko temu, że żaden policjant nie zatrzymał mnie, kiedy byłam
zdenerwowana. Podejrzewałam, że nie dojadę na halę w jednym kawałku. Dobrze, że
nie zgodziłam się na pojechanie z Kubiakiem: dłuższe obcowanie z Simonem
mogłoby się skończyć źle, a życie jeszcze mi miłe.
Chłopcy
usiedli w pierwszym rzędzie, rozmawiając o czymś zawzięcie. Podeszłam do
barierek, aby życzyć siostrze powodzenia. Mord malujący się w moich oczach
chyba jej nie pomógł. Nie moja wina, że Kubiak zabrał ze sobą tego Szwaba.
Sytuacja
zmusiła mnie do zajęcia miejsca między nimi. Siostrzyczko, jeśli nie załatwicie
ich w godzinę z prysznicem, to twój los będzie marny. Obiecuję.
Pola nigdy
mnie nie zawiodła, tak też było tym razem. Prowadziła grę umiejętnie, niczym
doświadczona rozgrywająca, widząc wszystko dokoła. Ciekawe czy miała czas
dostrzec, że ten Niemiec pochylał się w moim kierunku? Jego ciepły oddech
muskał moją szyję przez cały mecz. Niby to pochylał się, aby pogadać z
Michałem, ale przyjmujący był mało zainteresowany konwersacją z rozgrywającym.
Przykrywka nie bardzo mu wychodziła.
W pewnej
chwili obróciłam głowę w jego kierunku. Tischer spoglądał w moje oczy z
delikatnym uśmiechem na twarzy. Trwało to o kilka sekund za długo. Simon wybuchnął
śmiechem, a ja, jak to miałam w tradycji, posłałam mu spojrzenie godne
mordercy.
- Mam alergię
na twój ryj. - oznajmiłam zirytowana zachowaniem Niemca.
- Wystarczy
słowo, a cię z niej wyleczę. - odparł, ukazując rząd białych zębów.
- Nienawidzę
cię wiesz?
- Od
nienawiści do miłości jeden krok... - chciałam mu powiedzieć, że znam inną
wersję tego powiedzenia, chciałam go spoliczkować i jechać do domu, ale w
ostatniej chwili powstrzymał mnie Kubiak, który znając mnie prawie 20 lat,
wiedział, że mogę zrobić coś głupiego, więc pociągnął mnie za rękę, niby to tak
od niechcenia.
blue: Ja
ostatnim razem zapomniałam dodać, że ten cudowny szablon (na który
razem z Iśką możemy się gapić non stop) wykonała Kaś. Jeszcze raz
dziękujemy :3
Iśka: Ja chyba ostatnio nawaliłam z informowaniem. Przepraszam.
Moje :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w spokoju i się uśmiałam z zachowania Kuby, i po części z Kostki i Simona. Pola "Apollo" nie stosuje przemocy, chociaż wypadałoby czasem.
UsuńDlaczego Kostka nienawidzi Szymka? No dlaczego? :c Akcja z cyckonoszem najlepsza! :D
OdpowiedzUsuńGenialne, świetne, zajebiste... itd.. : )
OdpowiedzUsuńA to mi się podoba najbardziej:
- Mam alergię na twój ryj.
- Wystarczy słowo, a cię z niej wyleczę.
- Nienawidzę cię wiesz?
- Od nienawiści do miłości jeden krok...
Obie są świetne, chociaż muszę przyznać , że tak samo " wrogo " nastawione do facetów. A Kubiak jest tutaj uroczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak sobie to czytam i tak sobie stwierdzam, że jest to bardzo fest. I nie wiem, co mam jeszcze dodać. Że pokochałam Kubiaka. Tak. On jest cudny, czyż nie? Kostka przesadza z ta nienawiścią do Szymonka, bo on fajny Niemiec jest! Ale co ja się przyjmuję! Przecież potem i tak będzie kiss i couple <3 No i Pole to ja pokochałam od razu! I szczerze mówiąc myślałam, że Kuba też przyjdzie na mecz do Poli, no ale dobra, niech tam się chłopak uczy! I tak sobie myślę, że jak tak dochodzi północ, a ja nie śpię, tylko pisze jakiś komentarz bez ładu i składu.i rozmyślam nad słonecznikiem, to jutro spóźnię się do szkoły jak Pola. Ale u mnie w szkole nie ma Kuby Hot Popiwczaka i ogólnie mało jest ładnych chłopaków i ... I zgubiłam się w tym , co miałam napisać xd dobra, nieważne. Szablon jest zajebisty i na tym skończmy mój komentarz.
OdpowiedzUsuńObie są boskie i obie pałają niechęcią do siatkarzy-Pola do Kuby a Kostka do Simona ale "kto się czubi ten się lubi" wiec kto wie...:)
OdpowiedzUsuńPrzydałby się kiedyś taki wujek. Teraz zresztą też miło by było mieć kogoś o takim podejściu w rodzinie ;)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudne, a szczególnie dobry wujek Michał, który jakby mógł, to by Polę upił. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki! ;)
Czemu Kostka nie lubi Simona przecież on taki słodki jest, a ona mu jakieś mordercze spojrzenia posyła, nie ładnie tak. Akcja na hali z ramiączkiem mnie totalnie rozbawiła. Kuba widzę że ma bardzo fajne poczucie humoru, Apollo no chyba bym zabiła za coś takiego, ale jak widać Pola się powstrzymala
OdpowiedzUsuńKubiak rządzi :D wujek dobra rada i tylko chlanie mu w głowie :P Kuba nieźle wkurza Polę, Simon wkurza Kostkę no i tylko niech się nie pozabijają :P
OdpowiedzUsuńHej! Kocham to opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuńW sumie to dlaczego Kostka tak tępi Simona??? Biedny tak się stara:)
OdpowiedzUsuńTak sobie to czytam i wspominam czasy szkolne, ach, jak milutko. Hm, niestety, w mojej budzie takiego Popiwczaka nie było. :c
OdpowiedzUsuńNapalony Łasko i wujek Michał zawsze spoko! :D Tylko ten nasz biedny Szymek tak się stara, a i tak nie ma uznania w oczach Kostki.