niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 2


Pola
Wszystko zaczęło się od tego, że zaspałam. Obudziłam się pół godziny później niż zwykle, w pośpiechu musiałam skompletować książki porozrzucane po całym mieszkaniu i wrzucić je do plecaka, zjeść śniadanie w trybie błyskawicznym, ubrać się i ogarnąć włosy, które sterczały mi na głowie niewyobrażalnie, a potem jeszcze ubłagać Kostkę, żeby mnie podwiozła, bo autobusem na pewno bym nie zdążyła, choć tak właściwie na jedno wyszło, bo stałyśmy w korku i do szkoły dotarłam dopiero pięć minut po rozpoczęciu lekcji, a jeszcze musiałam podrzucić kurtkę do szatni i w możliwie najszybszym tempie dostać się do sali matematycznej. Nogi mi się plątały i parę razy o mały włos bym się przewróciła, ale dzielnie wspięłam się po schodach na drugie piętro tylko po to, żeby za rogiem staranował mnie jakiś chłopak.
- Boże drogi! – pisnęłam, upadając na tyłek.
- „Boże”? Wystarczy „Kuba”.
Podniosłam wzrok na patrzącego na mnie z góry Popiwczaka, który wyciągał rękę w moją stronę. Poradziłam sobie bez niej. Wstałam, otrzepałam spodnie i mruknęłam pod nosem „cholera, no”.
- W porządku, Apollo? – zapytał, uśmiechając się przeraźliwie szeroko. Zacisnęłam usta w cienką kreskę.
- Nie nazywaj mnie „Apollo” – syknęłam. – I tak, w porządku.
- A ty nie na lekcji?
- Właśnie idę – odparłam, zerkając na godzinę w telefonie.
- Póki co jednak dostępujesz zaszczytu rozmawiania ze mną – powiedział, a ja zmierzyłam go wzrokiem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz, chyba zapamiętam to do końca swojego życia. W końcu właśnie spełniło się moje najskrytsze marzenie! Niczego innego nie pragnęłam, jak tylko użerania się z tobą, podczas gdy spóźnienie się wydłuża. Może jeszcze dasz mi autograf? – zironizowałam, a kiedy stwierdził, że bardzo chętnie, wywróciłam oczami i wyminęłam go, ruszając w stronę klasy.
- Do zobaczenia, Apollo!
Nie wracałam się, żeby sprawdzić, jak bardzo twardy ma nos, bo uznałam, że to by było z lekka głupie, a poza tym nie chciałam tracić czasu, bo było już dziesięć po ósmej i kroki same mnie poniosły w stronę klasy.
- Przepraszam za spóźnienie, ale korki były – burknęłam, siadając w ławce.
Gdyby to była historia, pewnie nie uszłoby mi to płazem, bo nauczyciel, hm, zbytnio mnie nie lubił, ale matematyczka wręcz przeciwnie, choć starałam się nie wyróżniać, więc poprzestało tylko na wpisaniu spóźnienia. Zerknęłam do zeszytu Hanki, przepisałam od niej temat lekcji i skupiłam się na pierwiastkach, co było trudne, bo w mojej głowie kotłowały się myśli dotyczące dzisiejszego meczu. Przyjeżdżały do nas dziewczyny z Dąbrowy Górniczej – wyrośnięte, wyskakane i silne na każdej pozycji, które były jednym z najsilniejszych przeciwników. Do mnie należało odpowiednie prowadzenie gry, żeby postawić się im i wygrać, chociaż łatwe spotkanie się nie zapowiadało. Kostka obiecała być na trybunach, co mi odpowiadało, bo jej obecność zawsze mnie trochę motywowała.
- Pola! – syknęła Hanka, szturchając mnie delikatnie w ramię, wyrywając mnie z zamyślenia. Profesor Bukowska patrzyła na mnie tym swoim karcącym wzrokiem, a ja odruchowo wbiłam wzrok w zeszyt.
Możecie mnie zabić, ale obok angielskiego i wychowania fizycznego matematyka była moim ulubionym przedmiotem, co przerażało Hankę, dziwiło Kostkę, cieszyło rodziców i rozbawiało Kubiaka, który nigdy nie pojmował, jak można ogarniać te wszystkie cyferki, wzory i figury.
I, och, o wilku mowa.
„Powodzenia na meczu, Polcia :)” głosiła wiadomość, której nadejście zwiastował głośny dźwięk roznoszący się po całej klasie.

Kostka
Wraz z siostrą zaspałyśmy tego dnia. Dobrze, że w pracy musiałam być dopiero na 8:30, bo byłoby krucho. Pola ubłagała mnie, abym zawiozła ją do szkoły. Czasem wydaje mi się, że mam zbyt miękkie serce, ale co miałam zrobić? Dziś dziewczyna stresuje się dodatkowo, bo popołudniu grają z drużyną Dąbrowy Górniczej. Chociaż rzuciłam siatkę dawno temu, to nadal pamiętam stres towarzyszący meczom. Stare, piękne czasy...
Czas do treningu jastrzębian zleciał bardzo szybko pośród kawy, dobrego towarzystwa i stert papierów, które miały pomóc wygrać następny mecz. Bardziej obawiałam się samego treningu, gdyż najprawdopodobniej czekała mnie konfrontacja ze Zbawieniem (tak ochrzciła Simona moja ukochana siostrunia). Pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Bogdan postanowił zrobić sobie wolne popołudnie. Zachciało mu się wizyt u lekarza!
Zegar nieubłaganie wskazał 13:55. Mojego szefa nie było już od godziny, a trening zaczynał się za pięć minut. Dlaczego zgodziłam się na pracę w tym klubie?!
Zawsze zapominam, że zachciało mi się zostać statystykiem i gdyby nie Michał, nie miałabym pracy.
Ta praca nie byłaby zła, gdyby nie to, że siatkarze często zachowywali się jak duże dzieci. Chociaż sama bywałam nie lepsza...
Chcąc oszczędzić nerwów Lorenzo ruszyłam swoje cztery litery i poszłam w stronę hali. Ruch na holu był prawie jak przed meczem: panie sprzątaczki pracowały jak mrówki, Rawiński wychodził z biura, żeby zaraz do niego wrócić, a Palma wykłócał się o coś z Pozzinim. Coś się święciło, ale jeszcze nikt mi nie powiedział, co.
Kiedy usiadłam na ławeczce Bernardi posłał mi karcące spojrzenie.
- Przepraszam za spóźnienie. Pochłonęły mnie statystyki poprzedniego meczu. - wytłumaczyłam się. Trener machnął ręką i powrócił do rozmowy Leszkiem Dejewskim.
Zaczęłam udawać, że coś notuję, gdyż na salę weszli właśnie siatkarze miejscowego klubu. Jak zwykle najgłośniej rozmawiały dwa Michały wraz z Polańskim, który bywał denerwujący swoimi nieudolnymi próbami podrywu. Ma facet pecha, bo mam trudny charakter. To nie była liga Łukasza.
- Kooostkaaa, słońce ty moje! - radosnym krzykiem powitał mnie Łasko, podchodząc do mnie wraz z Kubiakiem
- Nie przeginaj. - mruknęłam.
- Słyszeliśmy, że zaprzyjaźniłaś się z naszym kolegą. - powiedział Kubiak z szerokim uśmiechem.
- Nie macie przypadkiem trenować?
- Kiedyś obijać też się trzeba.
- To jak wygląda sprawa z Simonem? - Łasko podjął temat, zaczęty przez Kubiaka.
- Biegać, ale to już! - zarządził trener.
Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale uwielbiam cię trenerze!
Simon od dwudziestu minut kiedy tylko mógł patrzył w moją stronę, a ja wciąż uparcie notowałam COŚ na kartce. Mógłby mu ktoś wydłubać te brązowe oczy?
Wiecie co? Nie lubię już trenera Lorka, bo właśnie zostawił mnie z zgrają wyrośniętych dzieci. Kilkunastu mężczyzn i biedna mała ja. Ratunku!
Dziku nie byłby sobą, gdyby zaraz nie zaczął się we mnie zaczynać. Posłał we mnie floata, jak to miał w zwyczaju. Zmierzyłam go wzrokiem mordercy, po czym rzuciłam w niego piłką.
- Tylko na tyle cię stać? - droczył się ze mną.
- Zapomniałeś już jak cię katowałam za dzieciaka?
- Tak. - wyszczerzył się przyjmujący.
- Przypomniałabym ci, ale mi się nie chce.
- Koosteczkoo? - usłyszałam za sobą głos atakującego jastrzębian. Jeszcze rok temu dostałabym zawału, ale czas spędzany z nimi uodparnia.
- Co?
- Odpięło ci się ramiączko od cyckonosza. - dlaczego wzrokiem się nie zabija? No dlaczego?!
- Dzięki za cynk, ale i tak nie masz przywilejów, aby mi je zapiąć. - pokazałam język Michałowi, wskazałam na Kubiaka. - Chodź no tu!
- Lecę! - odparł entuzjastycznie Dzik. Nadal czułam się dziwnie. Pewne oczy z premedytacją śledził każdy mój ruch.
- Facet, jest męska robota dla ciebie. - zwróciłam się do przybyłego. - Trzeba mi zapiąć to ramiączko.
- Tu? - zdziwił się.
- A gdzie? - prychnęłam – Jakbyście kobiety nie widzieli.
- My to my, ale Kuba...
- Przeżyję. - wtrącił młody libero z uśmiechem. Taki młody, a taki zboczony... Uczy się od najlepszych.
- Zapinaj. - rozkazałam Kubiakowi. Wzruszył ramionami i zaszedł mnie od tyłu. Podwinęłam niebieską bluzkę, a Michał sprawnie rozwiązał mój problem.
- Takich rzeczy nawet w najlepszym erotyku nie znajdziecie! - skomentował ze śmiechem atakujący.

Pola
W brzuchu czułam znajome ukłucie poddenerwowania, kiedy rozciągałam się na parkiecie naszej niewielkiej hali. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu Kostki, a kiedy ją już zobaczyłam, podniosłam się szybko z miejsca i podeszłam do band reklamowych. Za nią kroczyli Simon i Kubiak, którzy zamiast podejść do mnie, usiedli w pierwszym rzędzie krzesełek.
- Ale żeś mi publiczność załatwiła. – Zagwizdałam cicho, puszczając oczko Szymkowi i uśmiechając się do Kubiaka, który pokazał mi uniesione w górę kciuki. Wiedział, jak stresuję się przed tym meczem, bo jojczałam mu na ten temat ostatnio z pół godziny, a on nawet nie marudził (!) i tylko non stop powtarzał, że jeśli się skupimy i będziemy grać na sto procent swoich możliwości, to mamy ogromne szanse. Bo Kubiak był takim moim dobrym wujkiem, co to nigdy nie zawodził, zawsze mogłam na niego liczyć i podstawiał mi wódkę pod nos na każdej imprezie.
- Ja ich nie zapraszałam. A na pewno nie tego Szwaba – mruknęła, posyłając mi niezbyt przyjemne spojrzenie.
- Miłość do mnie wylewa się z twych oczu – zironizowałam i w tym samym momencie dostrzegłam na trybunach Popiwczaka gadającego z jakimś chłopakiem. Coraz więcej znajomych twarzy.
- Pola! – Trener stał ze skrzyżowanymi rękami i nawet swoim wzrokiem nakazywał mi wrócić do rozgrzewki. Facet ma nadprzyrodzone zdolności. Kostka życzyła mi powodzenia, ja powiedziałam „nie dziękuję” i wyjęłam piłkę z kosza, żeby chwilę później odbijać z Hanką.
Nadeszło upragnione rozluźnienie, jakby przeciwnik po drugiej stronie siatki wcale nie był taki groźny, jakby od tego nie zależało wiele i jakbyśmy były faworytkami spotkania. I było dobrze – ba! wręcz rewelacyjnie. Prowadzenie gry szło mi doskonale i na drugiej technicznej prowadziłyśmy siedmioma punktami, trener nie miał zastrzeżeń, tylko prosił nas o skupienie i taką grę do końca seta oraz meczu, a że nasz trener bardzo lubił dostawać to, czego chciał, podejrzewam, że się niezmiernie ucieszył, gdy zgarnęłyśmy komplecik punktów. Tak, dokładnie.
Z wrażenia aż usiadłam sobie na parkiecie, oddychając parę razy szybciej, niż na ogół, a Hanka przykucnęła obok, uniosła moją dłoń i przybiła mi piątkę, jakby wyrywając mnie z transu. Kostka uśmiechała się do mnie z trybun, kiedy ściskałyśmy sobie dłonie pod siatką.
- Pola, stawiam ci piwo! – Czyli filmu z serii „Dobre wychowanie według Michała Kubiaka” ciąg dalszy.

Kostka
W mojej opinii byłam dobrym kierowcą: zdałam prawo jazdy za pierwszym razem, mając tylko osiemnaście lat, jeszcze nie dostałam mandatu ani punktów karnych. Myślę, że zawdzięczam to tylko temu, że żaden policjant nie zatrzymał mnie, kiedy byłam zdenerwowana. Podejrzewałam, że nie dojadę na halę w jednym kawałku. Dobrze, że nie zgodziłam się na pojechanie z Kubiakiem: dłuższe obcowanie z Simonem mogłoby się skończyć źle, a życie jeszcze mi miłe.
Chłopcy usiedli w pierwszym rzędzie, rozmawiając o czymś zawzięcie. Podeszłam do barierek, aby życzyć siostrze powodzenia. Mord malujący się w moich oczach chyba jej nie pomógł. Nie moja wina, że Kubiak zabrał ze sobą tego Szwaba.
Sytuacja zmusiła mnie do zajęcia miejsca między nimi. Siostrzyczko, jeśli nie załatwicie ich w godzinę z prysznicem, to twój los będzie marny. Obiecuję.
Pola nigdy mnie nie zawiodła, tak też było tym razem. Prowadziła grę umiejętnie, niczym doświadczona rozgrywająca, widząc wszystko dokoła. Ciekawe czy miała czas dostrzec, że ten Niemiec pochylał się w moim kierunku? Jego ciepły oddech muskał moją szyję przez cały mecz. Niby to pochylał się, aby pogadać z Michałem, ale przyjmujący był mało zainteresowany konwersacją z rozgrywającym. Przykrywka nie bardzo mu wychodziła.
W pewnej chwili obróciłam głowę w jego kierunku. Tischer spoglądał w moje oczy z delikatnym uśmiechem na twarzy. Trwało to o kilka sekund za długo. Simon wybuchnął śmiechem, a ja, jak to miałam w tradycji, posłałam mu spojrzenie godne mordercy.
- Mam alergię na twój ryj. - oznajmiłam zirytowana zachowaniem Niemca.
- Wystarczy słowo, a cię z niej wyleczę. - odparł, ukazując rząd białych zębów.
- Nienawidzę cię wiesz?
- Od nienawiści do miłości jeden krok... - chciałam mu powiedzieć, że znam inną wersję tego powiedzenia, chciałam go spoliczkować i jechać do domu, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie Kubiak, który znając mnie prawie 20 lat, wiedział, że mogę zrobić coś głupiego, więc pociągnął mnie za rękę, niby to tak od niechcenia.

blue: Ja ostatnim razem zapomniałam dodać, że ten cudowny szablon (na który razem z Iśką możemy się gapić non stop) wykonała Kaś. Jeszcze raz dziękujemy :3
Iśka: Ja chyba ostatnio nawaliłam z informowaniem. Przepraszam. 

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przeczytałam w spokoju i się uśmiałam z zachowania Kuby, i po części z Kostki i Simona. Pola "Apollo" nie stosuje przemocy, chociaż wypadałoby czasem.

      Usuń
  2. Dlaczego Kostka nienawidzi Szymka? No dlaczego? :c Akcja z cyckonoszem najlepsza! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, świetne, zajebiste... itd.. : )
    A to mi się podoba najbardziej:
    - Mam alergię na twój ryj.
    - Wystarczy słowo, a cię z niej wyleczę.
    - Nienawidzę cię wiesz?
    - Od nienawiści do miłości jeden krok...

    OdpowiedzUsuń
  4. Obie są świetne, chociaż muszę przyznać , że tak samo " wrogo " nastawione do facetów. A Kubiak jest tutaj uroczy :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie to czytam i tak sobie stwierdzam, że jest to bardzo fest. I nie wiem, co mam jeszcze dodać. Że pokochałam Kubiaka. Tak. On jest cudny, czyż nie? Kostka przesadza z ta nienawiścią do Szymonka, bo on fajny Niemiec jest! Ale co ja się przyjmuję! Przecież potem i tak będzie kiss i couple <3 No i Pole to ja pokochałam od razu! I szczerze mówiąc myślałam, że Kuba też przyjdzie na mecz do Poli, no ale dobra, niech tam się chłopak uczy! I tak sobie myślę, że jak tak dochodzi północ, a ja nie śpię, tylko pisze jakiś komentarz bez ładu i składu.i rozmyślam nad słonecznikiem, to jutro spóźnię się do szkoły jak Pola. Ale u mnie w szkole nie ma Kuby Hot Popiwczaka i ogólnie mało jest ładnych chłopaków i ... I zgubiłam się w tym , co miałam napisać xd dobra, nieważne. Szablon jest zajebisty i na tym skończmy mój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obie są boskie i obie pałają niechęcią do siatkarzy-Pola do Kuby a Kostka do Simona ale "kto się czubi ten się lubi" wiec kto wie...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przydałby się kiedyś taki wujek. Teraz zresztą też miło by było mieć kogoś o takim podejściu w rodzinie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. To opowiadanie jest cudne, a szczególnie dobry wujek Michał, który jakby mógł, to by Polę upił. ;)

    Buziaki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czemu Kostka nie lubi Simona przecież on taki słodki jest, a ona mu jakieś mordercze spojrzenia posyła, nie ładnie tak. Akcja na hali z ramiączkiem mnie totalnie rozbawiła. Kuba widzę że ma bardzo fajne poczucie humoru, Apollo no chyba bym zabiła za coś takiego, ale jak widać Pola się powstrzymala

    OdpowiedzUsuń
  10. Kubiak rządzi :D wujek dobra rada i tylko chlanie mu w głowie :P Kuba nieźle wkurza Polę, Simon wkurza Kostkę no i tylko niech się nie pozabijają :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! Kocham to opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. W sumie to dlaczego Kostka tak tępi Simona??? Biedny tak się stara:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak sobie to czytam i wspominam czasy szkolne, ach, jak milutko. Hm, niestety, w mojej budzie takiego Popiwczaka nie było. :c
    Napalony Łasko i wujek Michał zawsze spoko! :D Tylko ten nasz biedny Szymek tak się stara, a i tak nie ma uznania w oczach Kostki.

    OdpowiedzUsuń