Kostka
- Pola! - krzyknęłam na
dziewczynę. Nie ma co, siostrzyczka robiła mi świetną reklamę. Spojrzałam na
nią wzrokiem mordercy, ale ona najzwyczajniej w świecie mnie ignorowała.
- Jedziesz czy nie? -
zapytałam.
- Bardzo chętnie, ale
najpierw miałaś notatki wziąć. - uświadomiła mi Pola. Westchnęłam z
zrezygnowaniem, spoglądając to na Simona, to na młodą Tomaszewską, którzy to w
najlepsze rozmawiali o mnie. Obgadywali mnie, ot co. Ja się jeszcze z nią
policzę. Będzie głodować cały tydzień za karę, o!
Wyminąwszy gruchająca
parkę, weszłam do środka. Po drodze spotkałam panią sprzątaczkę, którą
przywitałam grzecznym „dzień dobry” oraz pana Wiewiórę, który wychodził z
toalet. Kilka kroków dalej znalazłam się naprzeciw gabinetu, który dzieliłam z
Bogdanem Szczebakiem. Wpadłam do pomieszczenia jak do siebie. W sumie po części
był to mój gabinet, więc miałam pełne prawo wchodzić bez pukania.
- Kostka sklerotyk. -
skomentował Bogdan, gdy tylko mnie zobaczył. Spojrzałam wilkiem na szefa, który
śmiał się wpatrzony w monitor laptopa. Statystyk był niewysokim mężczyzną o
brązowych oczach, bujnych włosach i miłym uśmiechu. Bogdan bywał równie
zakręcony jak ja, czasem mieliśmy problem z dogadaniem pewnych kwestii, ale to
tylko szczegóły. Świetny z niego facet, ale niestety zajęty.
- Czasem się zdarza. -
mruknęłam, podnosząc niebieską teczkę z biurka.
- Do jutra po raz kolejny.
- uśmiechnęłam się nieznacznie do statystyka, po czym ruszyłam do drzwi.
Szybkim krokiem zmierzałam ku wyjściu. Musiałam odciągnąć Polę od Niemca, bo
jak tak dalej będzie wychwalać moje „zalety” to więcej się w pracy nie pokażę.
Dogoniłam Popiwczaka, który
wydawał się być zmęczony życiem.
- Cześć młody! - krzyknęłam
mu do ucha. Libero podskoczył przestraszony, a ja pokazałam mu szereg swych
białych zębów.
- Cześć Kostka. -
powiedział z lekkim uśmiechem. - Gdzie zgubiłaś Apollo? - rozejrzał się
dookoła, jakby myślał, że moja siostra zaraz wyskoczy mi zza pleców i zrobi mu
kolejny żart.
- Widzę, że miłość kwitnie.
- zaśmiałam się, widząc kwaśną minę Kuby.
- Nawet tak nie żartuj. -
nastolatek zebrał się na surowy ton, ale w połączeniu z jego niewinną twarzyczką
dało to marny efekt.
- Pola randkuje z tym
naszym rozgrywającym. - udzieliłam odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie.
Jakub uniósł pytająco brew.
- Współczuję mu.
- Popieram cię, młody.
- Ja jej ratować nie będę.
- ostrzegł mój rozmówca.
- To trzeba będzie ją
ratować? - spojrzałam na niego wyczekująco. Młody wzruszył ramionami, mówiąc:
- Tischer bywa
nieobliczalny.
- Podejrzewam, że wolałaby
być gwałcona niż żebyś ty miał ją ratować. - stwierdziłam na podstawie
chłodnych relacji, jakie między nimi panowały. Kochać się od razu nie muszą,
Bóg ich strzyk, ale tolerować by się mogli.
- Palcem bym nie kiwnął. -
parsknął Jakub. Wyszliśmy przed halę. Dopiero teraz zauważyłam, że na dworze
panuje taki chłód. Pola nadal żywo konwersowała z rozgrywającym.
- Do jutra. - mruknął Kuba
i zostawił mnie na pastwę Poli i Simona. Dzięki wielkie chłopie!
Zrezygnowana podeszłam do
szatynki i gościa, który uratował mnie kilka minut temu.
- Jedziemy? - zwróciłam się
do siostry.
- Tak! - krzyknęła
radośnie. - A Szymek jedzie z nami, bo zaprosiłam go na kawę i ciastka.
Myślę, że w tej sytuacji
nawet Zorro nie obroniłby Poli przed moim gniewem. Zmusiłam się do przyjaznego
uśmiechu, który zapewne wyglądał jak grymas bólu w największych cierpieniach.
- Pola, pozwól na słówko.
Razem z Polą odeszłyśmy na
stronę, zostawiając zdezorientowanego siatkarza.
- Coś ty narobiła? -
zapytałam spokojnie. Nie chciałam krzyczeć na nią w miejscu publicznym. W
ogólne nie chciałam na nią krzyczeć, ale dziewczyna nie dawała mi wyboru.
Nakrzyczę na nią porządnie w domu.
- Ja? - zdziwiła się – Ja
tylko zrobiłam to, co ty powinnaś zrobić. Właściwie to na co powinnaś się
zgodzić. Należy mu się coś za postraszenie tego Krystiana nie?
- Nie. - odparłam
naburmuszona.
- Mieszkamy Poznańskiej piętnaście
przez trzy. Do zobaczenia za kilka minut! - krzyknęła Pola w kierunku Niemca,
po czym pociągnęła mnie w stronę samochodu.
Pola
Kostka chyba powinna zacząć
szukać dobrego adwokata, bo gdyby nie musiała trzymać kierownicy, pewnie nie
poprzestałaby jedynie na mordowaniu mnie co pół minuty wzrokiem, zaciskając
przy tym zęby, wysuwając żuchwę do przodu i zerkając we wszystkie lusterka,
żeby sprawdzić, czy czasem „nie wlecze się za nami jakiś głupi Szwab”. Nie ma
to jak szacunek do innych narodowości.
- Jeszcze mi za to
podziękujesz - oznajmiłam, próbując rozluźnić atmosferę, ale Kostka tylko po
raz kolejny zapragnęła zmiażdżyć mogę wzrokiem. Mruknęła coś pod nosem na tyle
niewyraźnie, że tego nie usłyszałam. - Was?
- Co „nas”? - spytała,
marszcząc czoło.
- „Was” to znaczy „co”,
ciołku ty mój - odparłam i uśmiechnęłam się szeroko. - Po niemiecku!
- Kiedyś cię zamorduję. - A
nie mówiłam?
- Ja też cię kocham -
zironizowałam, patrząc w bok. Uśmiech na mojej twarzy poszerzył się jeszcze
bardziej, bo oto ów „głupi Szwab” siedział w samochodzie obok i szczerzył się
do mnie niemiłosiernie. Pomachałam mu energicznie, a kiedy Kostka spojrzała w
tamtą stronę, o mały włos nie rozwaliła dupy jadącemu przed nami Mercedesowi. -
Kooostka - jęknęłam. - No ja wiem, że on ma naprawdę bardzo ładny uśmiech, ale jeszcze
przed chwilą go wyzywałaś, a teraz tak na niego reagujesz... To chyba musi o
czymś świadczyć, prawda?
Konstancja spłonęła
rumieńcem w jednej chwili, parkując pod naszym blokiem. Wysiadła z samochodu i
trzasnęła drzwiami tak mocno, że aż musiałam sprawdzić, czy aby na pewno
karoseria utrzymała się przy życiu.
- Kiedy jej się ten okres
skończy? - zapytał Simon, który pojawił się obok mnie, patrząc na oddalającą
się sylwetkę mojej siostry.
- A co? Już byś się seksić
chciał? - Uniosłam brwi, wyciągając kluczyki, które Kostka zostawiła w
stacyjce, i zamykając samochód. Simon zmarszczył nosek.
- Jesteś zboczona.
- A skąd - prychnęłam,
śmiejąc się cicho i ruszając w stronę wejścia do klatki. - Wiesz, że gramy na
tej samej pozycji?
- Ta, od razu sześćdziesiąt
dziewięć - mruknął prawie niedosłyszalnie.
- I ty śmiesz mówić, że ja
jestem zboczona?
- Widzisz, jak dużo nas
łączy?
A zaczęło łączyć jeszcze
więcej, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu, a Simon zaczął śpiewać "Snow",
jakby znał to na pamięć, niemal przy tym tańcząc.
- Pola, wzięłaś klucze z
samochodu?
- Tak, sklerotyku -
odparłam, otwierając ciężkie, metalowe drzwi.
Kostka była zła - bardzo
zła - a ukazywała to między nimi w strzelaniu szafkami i wszystkim, co znalazło
się w zasięgu jej rączek, oraz w mordowaniu nas - a mnie to już w szczególności,
jakbym dostała jakiś, kurde, bonusowy pakiet - wzrokiem.
- Może melisę? -
zasugerował Szymek, a ja poparłam jego pomysł, stawiając przed nim talerz z
ciastkami, które sama piekłam, oraz kubek pełny pachnącej kawy. Kostka usiadła
wraz z nami przy stole, ale to chyba tylko z „grzeczności” i chwilowo, bo na
jej twarzy widać było zbliżający się wybuch.
- Keep calm, Kosteczko -
powiedziałam, uśmiechając się do niej ślicznie. Simon przyglądał się jej,
marszcząc nos (znów!).
- Jaki ty masz właściwie
kolor włosów? - spytał, chyba zaskakując ją tym pytaniem. - Bo taki dziwny.
- Rudy. Chciałam
przefarbować się ma niebiesko, ale Pola mi zabroniła - odpowiedziała chyba po
raz pierwszy normalnym tonem.
- Bo nie dość, że brzydka
jest, to jeszcze by oszpecała Jastrzębie tymi swoimi włosami - zażartowałam, a
Kostka zmroziła mnie wzrokiem.
- Przecież twoja siostra
jest śliczna.
Wyżej wymieniona Konstancja
Tomaszewska po raz kolejny w ciągu pół godziny spłonęła rumieńcem, po czym
wstała wściekła, zgarnęła żyletki leżące na kuchennym blacie i zamaszystym
krokiem powędrowała do łazienki, trzaskając drzwiami.
Ups?
Kostka
- Przecież twoja siostra
jest śliczna. - wybrzmiało z ust Niemca. Czułam jak moje policzki oblewają się
czerwienią. Myślę, że to nic dziwnego: każda na moim miejscu pewnie zachowałaby
się podobnie.
Jestem pewna, że nikt nie
przewidziałby mojej późniejszej reakcji, nawet sama Pola, czy zajmujący moje
miejsce przy stole Simon.
Mordując ich wzrokiem, jak
to dziś miałam w zwyczaju, zerwałam się z zajmowanego miejsca, chwyciłam
żyletki szybkim krokiem udałam się w kierunku łazienki. Postanowiłam nie
wychodzić z niej, póki Szwab nie opuści naszego mieszkania. Żyletki leżały na
pralce marki Whirpool, a ja
świdrowałam je wzrokiem. To, czy ich użyję, wciąż pozostawało zagadką.
Doskonale słyszałam rozmowę Poli oraz Simona. Niemiec upewniał się, czy aby na
pewno nic sobie nie zrobię, a Pola zwalała moje humory na okres. Najlepsze było
to, że wcale go nie miałam, ale to już inna historia. Czy urażona duma była
wystarczającym powodem, aby użyć żyletek? Oczywiście, że nie. W końcu zawsze
mogłam coś wymyślić, żeby utrzeć mu nosa nie? Konstancja Tomaszewska zawsze
radziła sobie sama... No może w większości sytuacji, ale to mało istotny
szczegół. Mimo minimalnego spadku emocji, nie opuściłam łazienki, póki Niemiec
pozostawał w naszych progach.
Pola
Okej. Kostka była jaka
była, ale mimo że zamknęła się w łazience wraz z żyletkami, jakoś nie wierzyłam
w to, że jest zdolna ich użyć. To przecież Kostka - niedostępna kobieta, która
muchy by nie skrzywdziła. Siebie też nie.
- Kostka, wpuścisz mnie? -
Simon uderzył pięścią w drzwi. Chyba przejął się tym całym kostkowym fochem, bo
stał tam już pięć minut.
- Wpuść mnie! Na całe miasto z całych sił wołam
„wpuść mnie”! Wpuść mnie, bo skonam! - zaśpiewałam po polsku, a z łazienki
dobiegło do moich uszu prychnięcie Kostki.
- Was? - Szymek zmarszczył brwi, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- A piosenka taka jest -
odparłam, ukazując dwa rzędy białych ząbków.
Przetłumaczyłam mu ją na
angielski, w miarę jak mi na to pozwalała moja zaawansowana znajomość tego
języka, a Kostka za drzwiami jęknęła zirytowana.
- Musisz mnie jej nauczyć -
powiedział, odwzajemniając uśmiech.
- Wy tam gadu gadu, ale ją
stąd nie wyjdę!
- Chodź, Szymciu. Jej
przejdzie, a my zjemy sobie po ciastku.
- Pola! - krzyknęła Kostka
jeszcze.
- Te, małolata, kultury
trochę - odpowiedziałam, siadając przy stole.
Doprawdy, zapowiadał się
ciekawy sezon...
blue: Poczekajcie, tu się wszystko rozkręci. I wiem, że na razie jest u mnie mało Kuby, ale wprowadzenie musi być, a z czasem będzie go więcej i więcej :)
Ja!
OdpowiedzUsuńAw *.*
UsuńDziewczyny, to jest cudne! Huk, że nie ma Kuby. Jest Simon, Szymek, który nie zna happysadu, ale pozna. Pola już go tam nauczy.
I w końcu byłam pierwsza, biczys :D
jest Kuba. Kostka się nim opiekuje :P
UsuńIśka
A Pola Szymkiem! XD
UsuńSzymuś jest cudowny. A Popiwczak jaki zbuntowany. E tam, kto się czubi, ten się lubi i o. ;D Ja poczekam, z wielką chęcią.:D
OdpowiedzUsuńdajcie Kuby więcej! ;D jako jego rówieśniczka, rządam tego. proszę mi tu nie dyskryminować rocznika '96 :D żartuuuję :D świetnie się zaczyna, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńJestem całkowicie urzeczona. I już.
OdpowiedzUsuńVE.
Jak ja lubię takich zarośniętych mężczyzn jak Szymek :D zapowiada się intrygująco. a Kostka ma zachwiania osobowości?
OdpowiedzUsuńChyba dzięki wam polubię Szymka. :D
OdpowiedzUsuńPolu droga, czy ty oby nie jesteś moją siostrą, którą kiedyś ktoś tam wywiózł za granicę? No miażdży mnie, po prostu.
A Popiwczak buntownik? Jak najbardziej na tak! *.*
Lubię Kubę i Polę też lubię, coś z nich będzie. Kostka jakaś nietowarzyska taka.
OdpowiedzUsuńSzymek! Uwielbiam to po prostu! :) Pola jest mega, zwalanie winy na okres zawsze skuteczny XD Tylko zastanawia mnie dlaczego Kostka taka wrażliwa... Ja to bym się cieszyła na ciastko z Tischerem ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się! :) Pozdrawiam.
Rozbawiło mnie zachowanie Kostki ;) Coś mi się wydaje, że Simon wcale nie jest jej obojętny, jak by tego chciała. I specjalnie udaje taką niedostępną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
PS: Bardzo ładny szablon ;)
Usuń